Poprzednie częściOcena Bitwy Alfo- MrJ

Ocena bitwy KarolaKorman – Skoiastel

Bitwa literacka 15

Temat główny: Więzi rodzinne

Temat dodatkowy: Siała baba mak

Oceniająca: Skoiastel

 

01. Autorka: Ewoile – „Pieśń losu”

 

– TECHNIKALIA (od 0 do 5)

W moim mniemaniu do zadań oceniających nie należy zabawa w betareaderów, ale, czytając opowiadanie, wypisywałam na bieżąco wszystkie potknięcia. Na kilku przykładach wyjaśnię dokładnie, z czym masz problem, a resztę po prostu poprawię przy pomocy takiego oto nawiasu: „[przecinek]”.

Tak. Twoją największą bolączką są przecinki. Wydaje mi się, że stawiasz je intuicyjnie, ale w tej swojej intuicji jesteś niekonsekwentna – raz stawiasz je przed imiesłowem przysłówkowym, raz nie. Raz prawidłowo wydzielasz wtrącenia, a innym razem nie robisz tego wcale. Czasem stawiasz przecinek w zdaniu złożonym, gdzie rolę spójnika przejęło „gdy”, a czasem nie. Przyjrzyjmy się bliżej wysznupanym przykładom:

 

„Ognisko płonęło, oświetlając nieruchome, drobne sylwetki, przycupnięte nieopodal przygarbionej postaci”. – Ostatni przecinek zbędny. Zdanie w całości jest płynne, więc wymuszanie pauzy oddechowej pomiędzy podmiotem (sylwetki) a jego określeniem (jakie? przycupnięte) robi słabe wrażenie.

 

„Na dziecięcych twarzach upiornie tańczył cień, podczas gdy starzec siedzący na ociosanym pieńku, snuł niestworzone historie”. – Tutaj również ostatni zbędny. Z tego samego powodu.

 

„W sali panowała zupełna cisza, ponad którą wzbijał się jedynie głos mędrca oraz wściekłe trzaskanie płomieni”. – Wzbijały się. Liczba mnoga: głos i trzaskanie.

 

„– Dziadku, dziadku! - zakrzyknął syn młynarza, prostując się dumnie. - A powiedz nam jak to było naprawdę z tą babą od maku?” – czasem się zapominasz i stosujesz dywizy zamiast myślników.

 

„Złośliwy dziad wreszcie powiedział babie [przecinek] jak powinna siać przeklęty mak, lecz ich pole było już niemal w całości obsiane. Musiał więc dziad sam zebrać wszystko [przecinek] co zasadziła baba (…)”. – O dziwo, gubisz się w zdaniach złożonych. Sprawa jest iście prosta: masz dwa czasowniki? Gdzieś między nimi MUSI znaleźć się spójnik bądź przecinek. W pierwszym przykładzie powinnaś więc oddzielić „powiedział” od „powinna siać”, a w drugim „musieć zebrać” od „zasadzić”.

 

„(…) zresztą zawrzyj jadaczkę [przecinek] to sam się przekonasz”. – Bardzo często nie stawiasz przecinka w zdaniach współrzędnych. Tutaj „to” pełni funkcję spójnika łączącego dwie części zdania. Znów mamy dwa czasowniki, które należy od siebie oddzielić: „zawrzeć” od „przekonać”.

 

„(…) na przepełnionych stołach znaleźć można było egzotyczne owoce i warzywa, soczyste pieczenie i dania [przecinek] o jakich wam się nie śniło”.

 

„(…) na której ujrzeć mogła niespotykaną wręcz gamę uczuć i emocji”. – Uczucia i emocje to poniekąd synonimy.

 

„Widząc to [przecinek] w głębi serca czuła, że to [przecinek] co ich łączyło [przecinek] nie było jedynie przelotnym zauroczeniem, a najprawdziwszą miłością”. – Pierwszy przecinek postawiłam, gdyż użyłaś imiesłowu przysłówkowego współczesnego (zakończonego na –ąc). Zawsze tam, gdzie się pojawia, musi pojawić się również przecinek. Drugi przykład to konstrukcja „to, co”, czyli znów mamy zdanie współrzędne. Na takiej samej zasadzie oddzielamy „coś, co” i resztę przypadków zdań z wykorzystaniem spójnika „co”. Trzeci przecinek oddziela dwa czasowniki: „łączyć” i „być”. Prosta sprawa.

 

„– Ma piękna, wszystko [przecinek] co żem wyśpiewał [przecinek] jest prawdą”. – Podobny przykład do tego wyżej.

 

„Zaskoczony bard otworzył usta [przecinek] jak gdyby chciał coś powiedzieć”.

 

„(…) ujął podbródek dziewczyny, unosząc go lekko ku sobie”. – Imiesłów przysłówkowy współczesny (zakończony na –ąc) wykorzystywany jest, gdy dwie czynności następują jednocześnie. Logiczne jest, że bohater najpierw ujął podbródek, a dopiero potem go uniósł (nawet mikrosekundy mają znaczenie), powinnaś więc wykorzystać imiesłów przysłówkowy uprzedni (zakończony na –wszy, -łszy): ująwszy podbródek dziewczyny, uniósł go lekko ku sobie.

 

„Wolałaby umrzeć [przecinek] niźli opuścić swego wybranka”. – Spójnik „niźli” pełni w zdaniu funkcję spójnika „niż”, a przed nim stawia się przecinek, gdy dalej znajduje się czasownik (u ciebie „opuścić”).

 

„Tak długo [przecinek] jak byli razem [przecinek] nie mogło być źle... – Brzydkie powtórzenie. Środkowa część to wtrącenie, które zawsze z dwóch stron wydziela się przecinkami.

 

„Pójdę [przecinek] jeśli taka jest wola mego ojca”.

 

„Gothram z nieodgadnionym wyrazem twarzy obserwował [przecinek] jak ta wstaje (…)”.

 

„Nie rozumiała [przecinek] dlaczego tak bardzo wzbraniał się przed światem i jego pięknem”.

 

„Nie dostrzegał [przecinek] ile dobroci i szczęścia mógłby odnaleść [przecinek] jeśli tylko otworzyłby bramy i wpóścił ludzi, trochę śmiechu i słońca...” – ODNALEŹĆ. WPUŚCIŁ.

 

„Wkroczyli do sali audiencyjnej, mijając pierwszych strażników, dzierżących dumnie połyskujące groźnie halabardy”. – Ostatni przecinek zbędny. Pamiętasz moją uwagę o ciągłości i zbędnej pauzie oddechowej między rzeczownikiem (strażnicy) a przymiotnikiem go określającym (dzierżący)?

 

„(…) obwarowywał się co najmniej [przecinek] jakby był na wojnie z własnym dworem”. – Ta konstrukcja zdania budzi wątpliwości. Chodzi ci o wojowanie przeciwko własnemu dworowi czy stawanie z nim w jednym szeregu przeciwko komuś obcemu?

 

„– Wytłumacz mi więc [przecinek] co nadal w moim pałacu robi ten grajczyna?”.

 

„Uważał, że podobny związek rozerwałby więzi królewskiej rodziny i zniszczył wszystko to [przecinek] na co on sam pracował przez lata – szacunek i stabilną pozycję na dworze. Wątpiła [przecinek] by przekonanie go było możliwie (…)”. – W drugim zdaniu podmiotem stała się kobieta (wątpiła). Dobrze byłoby ją wskazać znów, po zdaniu, w którym podmiotem stał się jej ojciec.

 

„Ty zaś, moje dziecko, zrobisz to [przecinek] co ci każę, czy ci się to podoba [przecinek] czy nie”. – Gdy wyraz „czy” się powtarza, stawiamy przecinek przed drugim i każdym kolejnym „czy”.

 

„Sprawię, że każdy kandydat, którego sprowadzisz, ucieknie stąd [przecinek] nim wciśniesz mu obrączkę na palec”.

 

„(…) nie chciał patrzeć [przecinek] jak gwardziści wywlekają jego krew z krwi (…).

 

„Prędzej szczenę [przecinek] niż wyrażę na to zgodę”. – Sczeznę. Przecinek przed „niż” jest obowiązkowy, gdy po nim pojawia się czasownik (wyrażać).

 

„Co pomyśleli by ludzie?” – Końcówkę „by” z osobowymi formami czasowników pisze się łącznie.

 

„(…) był wiernym i oddanym sługą, który nigdy jeszcze go nie zawiódł. Czemu tym razem miałoby być inaczej?

– Niechaj tak będzie”. – Trzykrotne powtórzenie „być”. „Wierny” i „oddany” to synonimy.

 

„Gdyby tylko tutaj była [przecinek] wiedziałaby [przecinek] co zrobić (…)”.

 

„Potrzebował czegoś świeżego, czegoś [przecinek] co porwałoby tłumy (…)”.

 

„Była całkiem ładna, biorąc pod uwagę większość panien [przecinek] jakie miał okazję spotkać na terenie pałacu, choć, naturalnie, jej uroda niczym była w porównaniu z nieskazitelnym pięknem Mirelli”. – Powtórzone „być”.

 

„– A [przecinek] jak wiadomo [przecinek] talentu ci nie brakuje”. – „Jak wiadomo” to wtrącenie: http://www.prosteprzecinki.pl/zasady/5

 

„Stwór, który podążał w mroku za pochodnią [przecinek] rozpędził się”. – Tutaj również rozpoczęłaś wtrącenie, w którym określiłaś stwora, ale nie zamknęłaś go drugim przecinkiem, przez co dwa czasowniki („podążać” i „rozpędzić się”) nie zostały od siebie niczym oddzielone.

 

„(…) górę, pod którą dokonano tego wyczynu [przecinek] nazwano Górą Berwalda”. – Jak wyżej.

 

„– Słowo „zaskoczony” nie oddaje w pełni stanu rzeczywistego – odrzekł. Ciara usiadła na dębowym blacie tuż obok minstrela, zakładając demonstracyjnie nogę na nogę”. – Wypowiedź dialogową jednej osoby wraz z narracją należy składać w ciągu. Nie ma znaczenia jej długość. Jednak gdy pojawia się przerywająca wypowiedź narracja, która odnosi się do zachowania innej osoby niż mówiąca, to każdy z elementów, czyli narrację i dalszą wypowiedź, należy składać od nowego akapitu (źródło: http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/ ).

 

„Ciara popatrzyła na śpiewaka [przecinek] jakby temu wyrosły rogi i trzecie ucho”.

 

„– Owszem i nie ma powodu [przecinek] by było inaczej”.

 

„Wierny jestem Mirelli i wierny pozostanę, jednak co powiedzieć Ciarze [przecinek] by jej nie urazić?”

 

„Widział (…) ognistą czerwień [przecinek] jaka ogarnęła policzki”.

 

„Tak naprawdę nadal nie miał pojęcia [przecinek] kim była Ciara ani co kryło się pod tą niecodzienną propozycją. Wątpił [przecinek] by chodziło o zamiłowanie do jego twórczości”.

 

„Pięć wysokich, zabudowanych wozów [przecinek] z wizerunkiem orła na powiewających proporcach, wtoczyło się mozolnie przed wschodnie wierzeje”.

 

„Całkiem niedawno popadł w niełaskę króla, toteż wieść o zabiciu ucznia nadwornego płatnerza – człowieka lubianego i szanowanego, z pewnością przysporzyłaby mu tylko kłopotów”. – Jeżeli wtrącenie zdecydowałaś się oddzielić myślnikiem, to musisz tak samo je zakończyć. Nie może być tak, że zaczynasz od jednej formy, a kończysz na drugiej. Zamień więc ostatni przecinek na myślnik.

 

„Mistrzu, nawet nie wiesz [przecinek] jak się cieszę, że cię widzę!”.

 

„Nie wiem [przecinek] na ile jest to prawdą (…)”.

 

„Mam coś [przecinek] co cię zainteresuje, Birnie”.

 

„Przez dłuższą chwilę zupełnie nie wiedział [przecinek] co ze sobą zrobić”.

 

„Przymknąwszy powieki, wsłuchiwał się w tą jakże piękną symfonię natury (…)”. – TĘ jakże piękną symfonię. „Tę” łączy się z biernikiem (kogo? co?) i ZAWSZE dostosowuje do żeńskiego rzeczownika (symfonia), a nie przymiotnika (piękna). „Tą” łączy się tylko z narzędnikiem (kim? czym?). Mamy więc tę piękną symfonię, ale z tą piękną symfonią.

 

„Tak, jedynym [przecinek] czego mu teraz brakowało [przecinek] był jej słodki głos i ciepły oddech na skórze. Gdyby mógł [przecinek] zostałby z nią na wieki w tym iście rajskim miejscu, za nic sobie mając króla i jego humory”. – Głos i oddech to już dwie rzeczy, więc „jedyny” wcale nie pasuje.

 

„Wyglądałeś [przecinek] jakby ci Gothram wetknął halabardę w rzyć!”

 

„Gdyby mógł [przecinek] zaszlachtowałby mnie całego”.

 

„Gdybym cię nie znał [przecinek] pomyślałbym [przecinek] żeś panna!”.

 

„(…) spędzili ze sobą najpiękniejsze lata dzieciństwa [przecinek] bawiąc się wspólnie (…)”.

 

„W końcu to jedyna pamiątka [przecinek] jaka mi po tobie pozostała...”. – Która. To jedna, konkretna pamiątka, a nie „jakaś” bliżej nieokreślona.

 

„Jak wspomniałem [przecinek] dopiero żem wrócił z wyprawy (…)”.

„(…) teraz wreszcie będę mógł pokazać ci [przecinek] czego i jam się nauczył przez te wszystkie lata”.

 

„Czarne niebo rozświetlił zygzak błyskawicy, a zaraz potem rozległ się głuchy ryk gromu. Szedł po bezkresnej równinie skał wulkanicznych, ciągnącej się aż po horyzont. Nagie stopy, kaleczone żwirem i ostrymi żłobieniami, pozostawiały za sobą krwawe ślady”. – Wychodzi na to, że ten zygzak to niezły Jaś Wędrowniczek.

 

„Nie miał pojęcia [przecinek] dlaczego został wskazany ani dlaczego tak uparcie parł przed siebie”.

 

„Zamknął oczy [przecinek] modląc się do bogów o łaskę (…)”. – Znów brak przecinka przy konstrukcji z imiesłowem współczesnym.

 

„Rozwarł spękane wargi [przecinek] chcąc wrzasnąć”. – Jak wyżej. Ciekawe jest to, że często stawiałaś przecinek w podobnych momentach.

 

„Z początku muzykant nie mógł pojąć [przecinek] co się właściwie wydarzyło. To wszystko było zbyt nieprawdopodobne [przecinek] by mogło być prawdziwe”. – Powtórzone „być”.

 

„Z początku próbował zachować rachubę czasu [przecinek] by nie oszaleć”. – A przed „aby” postawiłabyś przecinek, prawda? „By” pełni przecież taką samą rolę w zdaniu.

 

„Uriel przełknął ślinę [przecinek] widząc wrogość na twarzach mieszczan i szlachty”. – A nie wystarczyło „ludzi”, „mieszkańców”? W jakim celu musiałaś ich akurat tutaj rozgraniczyć?

 

„Umilałem sobie czas, [przecinek zbędny] w królewskich ogrodach i nagle usłyszałem krzyk. Pobiegłem tam [przecinek] by zobaczyć [przecinek] co się stało i dostrzegłem walczących ludzi. Napastnik uciekł [przecinek] kiedy mnie zobaczył...”.

 

„– Pani, siostra błagała mnie [przecinek] bym zachowała to w tajemnicy, a ja jej to przyrzekłam”.

 

„– Gdybyś złamała obietnicę [przecinek] może nadal by żyła”.

 

„– Gdybym złamała obietnicę [przecinek] niechybnie obie byłybyśmy martwe”.

 

„No, ale my tu gadu, gadu (…)”. – Gadu-gadu. Dziwnie wygląda wersja z tyloma przecinkami.

 

„(…) pomięte, lepkie od tłuczu i brudu karty”. – Tłuszczu.

 

„(…) wziął pęk kluczy i ruszył wgłąb lochów”. – W głąb.

 

„Gdy dotarli wreszcie do rozłożystego dębu, otoczonego zewsząd jaśminem, nie zwolniali tempa (…)” – zwolnili tudzież zwalniali. Pierwszy przecinek zbędny: „otoczony” ściśle wiąże się z „dębem”, wyrazy są obok siebie, pauza oddechowa zbędna.

 

​„Klinga spadła, a Birn czymprędzej zamknął oczy” – czym prędzej.

 

„(…) licząc [przecinek] iż ten zreflektuje się rychło”. – A przed „że” przecież stawiasz przecinki…

 

„(…) wykrzykując najstraszliwsze klątwy [przecinek] jakie słyszało ludzkie ucho”.

 

„Nie musieli pytać [przecinek] po co pachołek lazł do lochów, wielkie wiadro wypełnione mało apetycznymi resztkami było wystarczającą odpowiedzią”. – Zamiast drugiego przecinka sugeruję myślnik. Lepiej wskaże, że wiadro było powodem.

 

„Kilka razy w tygodniu zjawiał się ktoś ze służby [przecinek] by rzucić jeńcom trochę ochłapów”.

 

„Nie masz jaj [przecinek] by odebrać komuś życie”.

 

„Jak już będziemy daleko poza granicami królestwa [przecinek] będziesz śpiewał [przecinek] aż ochrypniesz [przecinek] żebym za te pieniądze mógł się porządnie napić (…)”.

 

„Jeśli nawali [myślnik] wpadną obaj”.

 

„Zehir, kurwa, nie walisz kloca [przecinek] tylko grasz w pierdolone karty!”.

 

„Nie tracąc więcej czasu [przecinek] ruszyli biegiem po krętych schodach”.

 

„Choć bardzo się starał, nie potrafił znaleźć odpowiedniego momentu [przecinek] by zaatakować, a każdy manewr, który przychodził mu do głowy [przecinek] był zbyt ryzykowny”.

 

„Odwiązał rumaki – jednego klepnął silnie w zad, pozwalając [przecinek] by zniknął w zaroślach, na drugiego zaś wspiął się pospiesznie”.

 

„Mów [przecinek] co było dalej!”.

 

Większość błędów się powtarzała. Nie były to jakoś super-über-poważne babole, a naprodukowałaś tekstu dużo (o dużo za dużo, ale o tym potem), więc w ostatecznym rozrachunku wychodzi całkiem okej. Zapamiętaj tylko, że tam, gdzie imiesłów przysłówkowy (zakończony na –ąc, –łszy, –wszy), musi pojawić się przecinek. To samo tyczy się spójników „by”, „niżli” i „iż”, które są dość archaiczną formą lepiej nam znanych: „aby”, „niż” i „że”, przed którymi przecież stawia się go obowiązkowo. Przecinka lub spójnika wymaga każde zdanie złożone (takie, które ma dwa czasowniki). Więcej o interpunkcji znajdziesz tu: http://www.prosteprzecinki.pl/ . Warto się posiłkować w razie wątpliwości.

Pojawiło się też kilka literówek i to przerażające „wpóścił” (Word nie chce nawet przyjąć do wiadomości tej wersji i usilnie mi ją poprawia na prawidłową, więc aby cytować, musiałam zaakceptować w programie wersję z błędem). Musisz być następnym razem bardziej uważna.

TECHNIKALIA: 3

 

– STYL (od 0 do 5)

Z tym podpunktem mam dość duży problem, ponieważ praktycznie w ogóle nie znam się na takiej pisaninie. Naczytałam się o podobnych klimatach zdecydowanie za mało, więc naprawdę trudno mnie nie zaskoczyć i nie zachwycić, o ile ktoś zna się na plastycznym budowaniu słowem i porusza moją wyobraźnię. Mam wrażenie, że ty w swojej miniaturze dopięłaś wszystko na ostatni guzik, więc poruszyłaś nią dość mocno, ale też nie spotykam się z twoją twórczością po raz pierwszy, więc to dla mnie – w twoim przypadku – takie „nihil novi sub sole”. Aczkolwiek nie o to chodzi, by mnie zaskakiwać. Przecież wciąż imponuje mi twój poziom.

Masz lekką rękę do pisania; łatwo i przystępnie pokazujesz to, co chcesz. Czasem bawisz się w poetyckość, ale nie przesadzasz, więc nie pozostawiasz w linijkach wrażenia sztucznej pompatyczności. Ktoś w komentarzu zauważył, że przeplatasz język współczesny z archaicznym. Podobno istnieje taki błąd językowy jak mieszanie stylów; ktoś też mi kiedyś zwrócił uwagę, że w moim pierwszym i nigdy niedokończonym fantasy niskich lotów w jakiejś przydrożnej karczmie nie miała prawa pracować kelnerka… No cóż. Najwyraźniej wciąż nie wyrobiłam sobie wyczucia dobrego smaku, a – moim zdaniem – ty masz je aż za dobre (naprawdę nie lubię się nie przyczepiać do niczego, ech…).

Z łatwością wyobrażałam sobie elementy świata i łączyłam je w całość. Czytało mi się przyjemnie i stosunkowo szybko; również postaciami operujesz sprawnie – nie zauważyłam, by czegoś było za dużo, a czegoś innego za mało. Interakcje, w skład których wchodzą dialogi i czyny postaci ukazane poprzez nagromadzenie czasowników tam, gdzie powinna być akcja, nie przyćmiły bardzo plastycznych opisów chociażby miejsc pełniących rolę tła, a także opisów przyrody. Na moje oko całość tworzyło świetne połączenie i wykluczenie czegokolwiek mocno okroiłoby całość.

Nie narzekam również na ekspozycję. W miniaturach nie da się w każdym przypadku ukazać inaczej praw, którymi rządzi się wymyślony świat. Dialogi brzmiały naturalnie, a bohaterowie nie rozmawiali między sobą o oczywistościach, by czytelnikowi przekazać ważne informacje w wymuszony sposób. Płynnie przechodzisz od perspektywy jednej postaci do drugiej, a narrator odpowiednio dozuje informacje. Masz też bogate słownictwo. Lekkim, ale barwnym językiem wprowadzasz nas w świat przedstawiony. Trudno uświadczyć powtórzenia, no może poza „być”, ale tego też jak na lekarstwo u ciebie.

Dodatkowo muszę pochwalić za stylizację bohaterów – każdy wyrażał się „po swojemu”, nic się ze sobą nie zlewało – nie było możliwości pomylić narratora wszechwiedzącego z mową pozornie zależną chociażby Uriela, ale granica między nimi nie była wyczuwalna na tyle, by zwracać uwagę czytelnika. Czytało się po prostu płynnie i za to w tym miejscu maksimum punktów.

STYL: 5

 

– FABUŁA I POMYSŁ (od 0 do 10)

„Mirella posłała mężczyźnie nieprzyjazne spojrzenie, po czym zerknęła z rozczarowaniem w zielone oczy trubadura”. – Trubadur: http://sjp.pwn.pl/sjp/trubadur;2578777.html

Akcja twojego opowiadania nie działa się we Francji, a dowodem na to są wymyślne nazwy… praktycznie wszystkiego. Począwszy od krain, po system rządów, a na imionach bohaterów skończywszy – jak w przypadku poprzedniej bitwy (bodajże trzynastej), w której oceniałam twój tekst, nie mam w tym zakresie niczego do dodania. Urzekła mnie kreacja świata, w którym dzieje się akcja miniatury.

 

„– Królewno. – Głos Gothrama Vinsta, dowódcy gwardii królewskiej, wdarł się do umysłu dziewczyny, psując jej doszczętnie resztki dobrego humoru”. – To zdanie może i brzmi poetycko, ale pod względem sensu wyszło słabo. W końcu Gothram wypowiedział słowa na głos, nawet stojący obok córki króla Uriel również je usłyszał, więc to nie jest tak, że głos wdarł się tylko do czyjegoś umysłu… Na moje oko przedobrzyłaś. Rozumiem, że chciałaś pokazać reakcję dziewczyny na obecność dowódcy, ale lepiej wyszłoby, gdybyś wtedy opisała ją z perspektywy bezpośrednio jej, a nie głosu, któremu nadałaś cechy ludzkie.

 

Zdecydowanie Twoją najmocniejszą stroną jest pokazywanie postaci. Każda z nich naprawdę żyła, a jako czytelniczka miałam okazję wszystkie z nich poczuć i poznać bez udziału przeszkadzajek w postaci ekspozycji. Jeśli do jakiejś nie zapałałam sympatią, to wynikało to z jej charakteru, a nie złego sposobu kreacji. Na dodatek każda jest charakterystyczna i mocno realistyczna.

 

„– Najmilsza ma Mirello, urodą swą przyćmiewasz wszystkie świata panie. Łaskawa ma Mirello, lico twe tak niewinne, wystarczy spojrzeć na nie! Cudowna niczym anioł z niebios zesłany, kłaniają ci się króle, kłaniają kapłany...” – jestem wielką fanką Uriela za taką poetyckość. Każda kobieta dzisiaj powinna przeczytać dziś o sobie chociaż podobny frazesik… <3

 

Dodatkowo każda postać ma swoją rolę i miejsce – nie mnożyłaś bytów i wątków na siłę, bez celu, a żadne słowo twojej historii nie jest słowem pustym. Ba! Napiszę więcej – gdyby któregoś bohatera czy wątku zabrakło, podupadłaby na tym fabuła.

Jeżeli o samą fabułę chodzi, to pomysł jest mocną „kliszą”. Mezaliansy w podobnej odsłonie przerabiało się przecież wielokrotnie, ale stworzony i mocno dopracowany świat dodaje tej „kliszy” uroku, wprowadza powiew świeżości – wedle twojego zamysłu rozpływałam się, gdy Uriel dochodził do głosu, śmiałam się z grubiańskich żartów żołdaków, irytowałam na myśl o prowadzonej intrydze, wściekałam w czasie sceny sądu i zasmuciłam z powodu śmierci jednego z moich ulubionych bohaterów, a na końcu historii mocno się rozczuliłam. Wszystko działało bardzo sprawnie i nic nie zepsuło mi lektury, no może poza jednorazowym wyniuchaniem imperatywu narracyjnego.

O co chodzi? Ano o scenę rozmowy króla z Mirellą i Urielem.

Reakcja władcy na obecność Uriela w zamku była zaskakująco ostra, chociaż król dobrze wiedział, że młodzi się kochają i nie była to dla niego żadna nowość. Poza tym był władcą, mógłby problem zwyczajnie w świecie przegonić z dworu machnięciem ręki dużo wcześniej, a nakombinował się jak głupi. Na dodatek gdy wezwał do siebie Mirellę, ta zabrała ze sobą grajka, dobrze wiedząc, że ojciec go nie znosi. Bez sensu, że w ogóle go ze sobą ciągnęła. Tutaj, co do tej sceny mam właśnie takie wątpliwości.

 

Nie do końca zrozumiałam również wizję snu Uriela – raczej nie nadaję mu górnolotnego znaczenia, nie szukam głęboko, ale wydaje mi się, że wprowadziłaś go jedynie, by zaznaczyć obecność bogów w twoim wykreowanym świecie. Aczkolwiek – moim zdaniem – daremnie, gdyż o obecności owych bogów wystarczająco przypominali czytelnikowi sprawiedliwi Słyszący, za których kreację w ogóle wielki plus.

 

„Jego umęczone serce zamarło na ułamek sekundy, by następnie dopasować się do boskiej melodii, rozrywając resztki świadomości na strzępy”. – Na moje oko to mocno przesadzona wizja. Serce przestało bić na ułamek sekundy i to jest jasne, ale dlaczego to samo serce miałoby rozrywać resztki świadomości na strzępy? Co to wnosi? Jaką informację przekazuje czytelnikowi poza sztucznym podkreślaniem dramaturgii?

 

„Drzewa szeptały między sobą różnorodnymi odcieniami zieleni”. – Jakkolwiek abstrakcyjnie to nie brzmi, jestem na nie. Prędzej szeptały poruszanymi wiatrem gałązkami… Czy coś. Ale odcieniami zieleni? No nie bardzo.

 

Jeszcze kilka komplementów odnośnie utrzymania tempa akcji. Toczy się ona w umiarkowanie – nie jest ani za szybko, ani za wolno. Tam, gdzie trzeba było przyspieszyć na rzecz zbudowania napięcia, np. w scenie walki i ucieczki, budowałaś scenę krótkimi zdaniami, a gdy należało zwolnić – mogłam zachwycić się rozbudowanymi opisami, jednak ani razu nie zdarzało mi się ziewnąć nawet przy opisach zieleni, które – gdy są zbyt poetyckie – zwykle pomijam w czasie czytania, w przypadku oczywiście lektur nieocenianych, a czytanych czysto for fun.

Na pewno nie można było się nudzić. Nie wplotłaś żadnych bezsensownych zapychaczy, każde zdanie miało swoje zadanie do spełnienia. Jeśli zaczynałaś jakiś wątek, nie porzuciłaś go, choć zakończenie zabolało – aż chciałoby się poznać dalsze losy opuszczonego królestwa, w którym pozostała rozczarowana Mirella. Całość jednak wygląda dokładnie tak, jakbyś sobie przed rozpoczęciem pisania wszystko dokładnie przemyślała, więc jeśli tak jest, to naprawdę gratuluję umiejętności zaplanowania akcji.

FABUŁA I POMYSŁ: 8,5

 

– PODSUMOWANIE (od 1 do 3)

Podczas oceniania czułam się trochę jak beta. Miałam bardzo mało uwag dotyczących nietechnicznej strony tekstu – jest staranny, dopracowany, czy to pod względem logicznym, fabularnym czy stylistycznym.

Jeżeli chodzi o zgodność z tematem, to więzi rodzinne ukazałaś na zasadzie kilku skojarzeń – wprowadzony mezalians, zatajenie tożsamości Birna, by nie stracił pracy, i w końcu relacja Ciary i Lucindy (której, na moje oko poświęciłaś za mało miejsca w tekście – dość ważne wydaje się, dlaczego Ciara nie przepadała za Lucindą. Czy one w ogóle były siostrami, a może to część „gry” króla? Za dużo pytań, a zdecydowanie za mało odpowiedzi w tej kwestii).

Temat dodatkowy przewinął się zaledwie na początku historii, w opowieści dziadka. Nie ukrywam, że brakło mi jego rozwinięcia.

PODSUMOWANIE: 2

 

Jeszcze jedna uwaga. Limit znaków tym razem wynosił (i, sprawdzałam, Trybunał trąbił o tym na forum czterokrotnie!) 50 000 ze spacjami włącznie, a twój tekst ma 74 425. To jest aż 48% NADWYŻKI TEKSTU. Limity ustanowione zostały po to, by zobaczyć, czy autor potrafi wyczerpać temat, mając ograniczenie – żadną sztuką jest rozpisać się, by puenta dotarła do czytelnika. Pod tym względem można stworzyć nawet imponujące wielorozdziałowe produkcje, a wcale nie o to chodzi w tej zabawie.

Mimo że twoja historia jest dopracowana i robi naprawdę mocne wrażenie, z całym Trybunałem postanowiliśmy w każdej ocenie odjąć ci 4 punkty za niedostosowanie się do wyznaczonych zasad Piętnastej Bitwy Literackiej.

RAZEM: 14,5/23 (63%)

 

 

 

02. Autorka: ausek – „Szkarłatny spadek”

 

– TECHNIKALIA (od 0 do 5)

Nie ma tego za wiele. Widzę, że generalnie nie masz problemu z interpunkcją, jak również z błędami stricte językowymi. Zdarza ci się mieszać czasy i gubić podmioty. Przyjrzyjmy się temu z bliska:

 

„Obawiała się, że ta obskurna nora zostanie ostatnim miejscem, w jakim jest jej dane przebywać”. – W którym. Ta nora była konkretnym miejscem, a nie „jakimś”.

 

„Rosjanin doskonale zdawał sobie sprawę, że wywoływały u przesłuchiwanej panikę oraz tak bardzo satysfakcjonujący go bezdech”. – Wywoływał.

 

„Pochylił się nieznacznie do przodu, jednak nie na tyle [przecinek] by mogła dostrzec jego twarz”.

 

„Głowa pulsowała, twarz krwawiła i zbliżał się atak torsji. Ktoś zadawał pytania, na które nie znała odpowiedzi, ktoś nią potrząsał, więc w geście zaprzeczenia kręciła tylko głową”. – Powtórzenie „głowa”. Poza tym oczywistość: głową kręci się zawsze w geście zaprzeczenia. Nie musiałaś tego dopowiadać.

 

„Panował w nim półmrok, bo zawieszone na ścianach pochodnie, [przecinek zbędny] nie dawały dużo światła”.

 

„Większość osób mówiła w innym języku, ale usłyszała coś dziwnego”. – Spójnik „ale” służy do łączenia w jednym zdaniu złożonym dwóch przeciwstawności. W tym zdaniu padają dwie, nierównorzędne i zdecydowanie nie przeciwstawne sobie informacje. Użyłaś go błędnie.

 

„Wyłowione zdania dotyczyły bezpośrednio Igi, a konkretnie jej krwi. Tajemna posoka, dzięki której jeszcze żyła [ta krew żyła? zrobiłaś z niej główny podmiot w poprzednim zdaniu], była skażona jakimś nieznanym czynnikiem. Gdy przeszedł pierwszy szok spowodowany tą wiadomością, postanowiła zaryzykować [ta posoka?] i przy pierwszej nadarzającej się okazji zagadać strażników”. – Zdarza ci się gubić/mylić podmioty. Często zaczynasz akapit jakimś zdaniem, w którym podmiot jest konkretnie określony (np. dziewczyna), potem opisujesz tło bądź jakieś emocje, wprowadzając kolejne podmioty (np. chęć zatrzymania się), a następnie wracasz do pierwszego podmiotu (dziewczyna), ale zapominasz to podkreślić, pozostawiając podmiot domyślny, przez co wychodzą zabawne bzdurki:

„Chęć zatrzymania się w tym wolnym od bólu świecie pozostawała bardzo kusząca. Na przemian traciła i odzyskiwała przytomność”.

 

„Bacznie przesuwał wzrokiem po zgromadzonych, tak by nic mu nie umknęło”. – Nope. Przecinek postaw po „tak”, gdyż w tym zdaniu z kontekstu wynika akcent padający na „tak”, a nie na całe „tak by”: http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/tak-aby;1921.html. W twoim przykładzie określające „bacznie” jest za bardzo oddalone od „tak” i przez twoją interpunkcję nie czuć poprawnego kontekstu.

 

„– Szefie, waśnie dostaliśmy informację, że na Śląsku [przecinek] w jednej z opuszczonych kopalń odnotowano serię wybuchów”. – Właśnie.

 

„Zaaferowana widokami, [przecinek zbędny] nawet nie spostrzegła, kiedy samochód zatrzymał się pomiędzy starym kościółkiem a dużym parkiem”. – Sugerowana przez ciebie pauza oddechowa rozwleka niepotrzebnie tekst.

 

„Tomasz dopiero teraz zauważył, że dziewczyna jest dość wysoką brunetką, [przecinek zbędny] o piwnych oczach”. – Była. Pilnuj czasu.

 

„Okaleczona i brudna twarz dodawały jej lat (…)”. – Dodawała. Dziewczyna ma jedną twarz z dwoma cechami.

 

„Dotarli do kręgu wytyczonego przez stare dęby, a wyeksponowane sterty gruzu, [przecinek zbędny] przypominały zapomniane cmentarzysko”. – Postawiony przez ciebie przecinek nie pełni żadnej najmniejszej funkcji, no może poza kompletnie niepotrzebnym spowalnianiem czytelnika.

 

„W kwaterze Tomasza, ukrytej jakieś sto metrów pod pilnie strzeżoną działką ruin zamku Miechowickiego [przecinek] właśnie trwało przesłuchanie mężczyzny (…)”. – Rozpoczęłaś wtrącenie przecinkiem, ale zapomniałaś o jego zamknięciu.

 

„Zastanawiała się, [przecinek zbędny] kim, a raczej czym [przecinek] jest”.

 

„Pył węglowym zmieszany z krwią przylegał niczym druga skóra”. – Węglowy.

 

„Lekarz polecił sen i nie maiła zamiaru sprzeciwiać się jego zaleceniom”. – Miała.

 

„Zielony kitel sugerował, że raczej nie jest pokojówką”. – Czas.

 

„A ta miła dziewczyna pochodzi z domu dziecka, w którym wychowywała się jej mama”. – Czas.

 

„Wzdrygnęła się, gdy zabrzmiał znajomy [przecinek] męski głos”. – Dwa równorzędne określenia jednego podmiotu oddziela się od siebie przecinkiem.

 

„(…) połknę wszystko ot, [przecinek zbędny] tak sobie?”.

 

„– Słuchaj, nie wiem, co tu się dzieje – zaczęła. Właściwie nie wiem, co mi się przytrafiło (…)”. – Brakło ci myślnika.

 

„Oczywiście oficjalnie projekt o nazwie '' Córka'' też nie istnieje”. – Błędy cudzysłów. Dwa apostrofy nie zastąpią tego poprawnego: „(…)”.

TECHNIKALIA: 3,5

 

– STYL (od 0 do 5)

„Podmuch powietrza obejmujący zimnymi mackami rozedrgane ciało [przecinek] ukoronowany pojawieniem się tuż przy niej dwóch żołnierzy”. – Nie pasuje mi tu wykorzystanie „ukoronowanego”. Jest to mocno kojarzące się z czymś patetycznym słowo, natomiast co jest honorowe w przyjściu dwóch dupków mających na celu poturbowanie dziewczyny? Nie mam pojęcia.

 

„– Dobra, dawaj go. Przynajmniej nie oskarży nas o złe traktowanie – dodał drugi, śmiejąc się na całego”. – Kompletnie nie czuję śmiechu w jego wypowiedzi, a dopisek wcale go nie uplastycznia.

 

„Mężczyzna wstał i zaczął chodzić po pomieszczeniu.

– Kłamiesz – stwierdził”. – Rozczarowujące w tym fragmencie (nieco szerszym, nie przytoczyłam całości) jest to, że masz narratora wszechwiedzącego, a ukrywasz na siłę wygląd postaci, tłumacząc to lampką rażącą w oczy bohaterkę.

 

„Lubił, gdy jego ofiary się bały i kiedy umierały ze strachu”. – Mam wrażenie, że za mocno podkoloryzowałaś sprawę. Zdecydowanie jedno wskazanie strachu wystarczy: albo się bały, albo „umierały ze strachu”. Chyba że faktycznie chodziło ci o to, że wszystkie swoje ofiary dosłownie doprowadzał do śmierci poprzez zastraszanie.

 

„– Zostawcie ją tu, aż dojdzie do siebie, a potem zaprowadźcie do celi – zarządził stojący nad nią mężczyzna. – Później spróbujemy innej kombinacji leku, może następnym razem się uda”. – Mam wrażenie, że ten koleś na siłę, dla czytelnika, użył słowa „lek”. Czytelnik na tym etapie historii domyśla się, że to żaden lek, na dodatek facet zwraca się do swoich ludzi, którzy dobrze wiedzą, co znaczy „inna kombinacja” i nie trzeba im dopowiadać, o co chodzi. Na twoim miejscu użyłabym słowa „innej mieszanki” czy coś, żeby nie tworzyć wrażenia sztucznej wypowiedzi eksponującej na siłę przekaz.

 

„Wyłowione zdania dotyczyły bezpośrednio Igi, a konkretnie jej krwi. Tajemna posoka, dzięki której jeszcze żyła, była skażona jakimś nieznanym czynnikiem. Gdy przeszedł pierwszy szok spowodowany tą wiadomością, postanowiła zaryzykować i przy pierwszej nadarzającej się okazji zagadać strażników”. – Naprawdę brzydka ekspozycja. Ja wiem, że mamy limit znaków, ale historie opowiadane ekspozycją są słabe i zniechęcają czytelników, nie wytwarzają napięcia. Na tym etapie treści już sama zdążyłam się domyślić, głównie z dialogów i rzucanych w nich półsłówek, w czym tkwi problem. Teraz podałaś mi to na tacy, spłycając problematykę opowiadania. Dodatkowo narrator uprzedził, co zamierza zrobić bohaterka, a ona powinna… po prostu to zrobić.

 

„Młody człowiek, obawiając się nadciągającego gniewu dowódcy, cofnął się o krok do tyłu”. – Wywnioskowałam tę obawę z dialogu, jak i z samego cofnięcia się o krok, więc treść wtrącenia jest mi zbędna. Nie musisz podawać mi tłumaczeń na tacy, pozwól mi się domyślać. No i nie da się cofać do przodu przecież – pleonazm.

 

„– Tak, nie czuję się jeszcze dobrze”. – To cholernie sucha odpowiedź. Nie ma w niej najmniejszej emocji, na dodatek weźmy pod uwagę, że rozmówczynią jest poturbowana i zmęczona nastolatka. Nie przemawia to do mnie w ogóle.

 

„– No, to możemy przyjąć, że w pewnym stopniu przewidzieli swoją przyszłość. – Nieudolnym żartem próbował rozładować napiętą sytuację”. – Kolejny raz tłumaczysz „co autor miał na myśli”. Nieudolność można było ukazać lepiej, obrazując reakcję Igi na słowa. Że to żart – też załapałam od razu. Napiętą sytuację czuć w powietrzu od dłuższego czasu, więc dopowiadanie jej to lanie wody; błagam, nie próbuj mnie utopić w ten sposób.

 

„Postanowiła, że najpierw weźmie kąpiel, prześpi się trochę, a potem pomyśli”. – Wiem, o co chodziło narratorowi, ale ten nie powinien sobie pozwalać na skróty myślowe, bo zaznaczył teraz, że postać myśli tylko w wyznaczonych przez niego chwilach, a to czyni ją odklejoną od rzeczywistości, nierealną.

 

„Martwił się o nią jak o nikogo wcześniej”. – Kolejna jednozdaniowa ekspozycja. Daj mi wyczuć tę jego troskę, wywnioskować ją samodzielnie, a nie przekonuj mnie do tego takim tanim sposobem.

 

„Iwan robił się coraz bardziej nieprzewidywalny w swych poczynaniach. Nikt nie był w stanie powstrzymać go przed tym, co zamierzał osiągnąć. Dlatego musiał nie tyle wtajemniczyć Igę w całą intrygę, ile przekonać ją, by dobrowolnie przyłączyła się do niego. A to mogło okazać się trudniejsze, niż początkowo myślał”. – Z tego wynika, że to Iwan chciał wtajemniczyć Igę… Och, c’mon, znowu zapomniałaś podmiotu! Pierwsze dwa zdania to zresztą kolejna ekspozycja. Co było nieprzewidywalnego w zachowaniu Iwana? Telefon do syna? Daj mi dowód, scenę, a jeśli już ją dałaś, to potem nie tłumacz mi łopatologicznie charakterów swoich postaci.

 

„Tomasz z całych sił tłumił niechęć i narastające obrzydzenie, jakie wzbudzał w nim ten człowiek”. – Które. Niechęć i obrzydzenie wydają się mocno pokrewne, więc to trochę taka tautologia. No i jak on je tłumił? Wolałabym to zobaczyć oczami wyobraźni, a mam wrażenie, że znów do czegoś przekonuje mnie narrator, nie dając w zamian dowodów, by mu wierzyć. Poza tym… po co je tłumił? Przecież przed chwilą w nerwach rzucił telefonem. Cóż, to się wyklucza. Tłumienie nie działa.

 

Było kilka ekspozycji, ale o tym już mówiłam, opierając się na przykładach. Było też streszczenie, których staraj się unikać jak ognia. Wiem, że w niektórych tekstach jest to trudna sztuka, ale pobieżne opisywanie sceny to działanie na pół gwizdka:

„Tomasz w skrócie wyjaśnił jej, że ruiny w Miechowicach stanowiły łakomy kąsek dla człowieka, który był odpowiedzialny za dowodzenie akcją na ziemiach polskich. Przyjechał tu, by kupić okoliczne tereny i przywrócić świetność reszcie zamku. Jednak tutejsze władze, choć początkowo chętne pozbycia się ciężaru, jaki stanowiło utrzymanie zabytkowej budowli, szybko wycofały się z podejrzanej transakcji. Ludzie oniemieli ze strachu, gdy zaczęły krążyć dziwne plotki o zamiarach potencjalnego nabywcy. Wraz z nim przybyło do Miechowic kilku żołnierzy, a to wywołało dyskusje i insynuacje, co do prawdziwego powodu zakupu ziem”. – Takie rozwiązania sprawiają, że tekst staje się nieciekawy. Traci na wartości. Jeżeli pewnych informacji nie da się przekazać w bardziej przystępny czytelnikowi sposób, zastanów się, czy w ogóle warto je umieszczać. Po co mi właściwie była ta historia, skoro niczego nie wniosła? Musisz zapamiętać, by, pisząc miniatury, nie wrzucać za dużo. Od początku skupiałaś zainteresowania czytelnika na Idze i jej krwi, na relacjach z Tomaszem, na postaci złego ojca, na działaniu laboratorium, produkcji leków, produkcji narkotyków (za dużo tego, człowiek się gubi, przestaje rozróżniać jedno od drugiego), na zamku i jego historii – za dużo tego. Czasem trzeba z czegoś zrezygnować. Poruszę ten temat w podpunkcie o fabule, tutaj jednak chodziło mi o pokazanie, że streszczenia SĄ BEZNADZIEJNE.

 

Te teraz podejmę się ogólników:

Potrafisz częściowo oddać klimat danego miejsca, potrafisz opisywać przestrzeń, w której poruszają się bohaterowie i operujesz językiem prostym, zrozumiałym i poniekąd dopasowanym do prowadzonej historii. Dlaczego tylko poniekąd? Bo brakowało mi jednak jakiegoś… zadzioru. Czegoś charakterystycznego, nietrywialnego, co przykułoby moje zainteresowanie tekstem, jeżeli chodzi o sprawy czysto stylistyczne. Narrator wszechwiedzący opisujący wydarzenia z perspektywy osoby trzeciej używał czasem dziwnych zwrotów: a to górnolotnych (ukoronowany), siląc się na patos w ogóle niedopasowany do klimatu opowiadania, a to płytkich (na całego), które też mu nieszczególnie polecam. Na dodatek miałam wrażenie, że jest fanem planu minimum i oszczędzał jak tylko można. Tymi słowami mogłabym skomentować całe opowiadanie: to był jeden wielki plan minimum. Oszczędziłaś słów, oszczędziłaś scen, oszczędziłaś kreacji postaci (ale o tym niżej). Wciąż miałam wrażenie, że czegoś jest za mało. Głównie chodzi mi o opisy, które wprowadzały niby wystarczająco, ale krzywda nikomu by się nie stała, gdyby wprowadzały czytelnika bardziej. Dodatkowo cały tekst jest jakiś taki…hmm… jakby to napisać… mocno zróżnicowany. W opisach natury miałaś drzewa tańczące w rytm wygrywającego wiatru-muzykanta i wszystko tam było takie poetyckie i wymuskane, a w opisach wnętrza celi – odwrotnie – wszystko było zimne i cuchnące, proste. Zwykły las opisywałaś jak las wyjęty z ocenianego w pierwszej kolejności tekstu Ewoile – to wzbudziło moje wątpliwości. Napisałaś, że to fantasy, ale twoje urban fantasy nie sąsiaduje z jej low fantasy, jeśli chodzi o stylizację, no way.

Abyśmy się zrozumiały: wiem, że cela i las kojarzą się przecież z różnymi emocjami i nikt nie wymaga sadzenia kwiatów w więzieniu, ale narrator nie powinien odbiegać tak mocno stylistycznie, bo on jest przecież wciąż jeden i ten sam. Różne miejsca powinien opisywać podobną stylizacją.

Aczkolwiek nie mogę nie docenić ładnie zbudowanych zdań, braku powtórzeń i konstrukcji ogólnej, bo to wyszło na plus, jednak brakowało mi… czegoś świeżego w tej narracji. Czegoś, co sprawi, że od tej pory będę kojarzyć twoją pisaninę, zapamiętam ją, wywrze na mnie pozytywne lub negatywne wrażenie, natomiast wyszło raczej bezbarwnie, bezpłciowo. Trochę szaro i nudno. Bez zachwytu. To czasami gorzej niż źle, uwierz mi.

STYL: 2,5

 

– FABUŁA:

No to najpierw wyciągnięte z treści bzdurki:

„Jej zdziwienie sięgnęło zenitu, nastała noc w środku dnia, gdy rozpoznała znajome rysy”. – Nie rozumiem wtrącenia. Kojarzy się ze stanem utraty przytomności, ale zdanie wcześniej pojawia się informacja, że bohaterka „odzyskała trzeźwość umysłu”. To jak to w końcu było, huh?

 

„– Czekaj, przykryjemy ją choć tą szmatą – powiedział strażnik i odwrócił się, by unieść z ziemi podarty koc. (…)

Pozbawiono Igę okrycia i pchnięto w kierunku oświetlonego siedziska”. – Dlaczego najpierw ją okryto, potem kazano jej się rozebrać?

 

„Podbite oko i spuchnięta warga utrudniały odwrócenie twarzy od własnych wymiocin (...). Sącząca się krew z licznych ran nie przeszkadzały dziewczynie już tak bardzo”. – Sama już nie wiem… Bolało czy nie bolało? Krew nadal sącząca się z ran nie przeszkadzała, ale spuchnięte oko nie pozwalało kręcić głową na karku? To trochę nielogiczne. Iga raz pokazuje, że cierpi bardzo mocno, a raz nic nie robi na niej wrażenia.

 

„A w tej chwili był pewny, że dziewczyna jest bliska zejścia, wyczuwał bowiem przykry zapach moczu”. – Laska siedziała w celi, pewnie wśród własnych odchodów, i stuprocentowo nie pachniała ładnie, jeszcze zanim ten typ zjawił się w celi, więc zapach moczu jest raczej słabym powodem dla niego do wyczuwania jej strachu. No chyba że się posikała na miejscu, ale wtedy mężczyzna raczej zauważyłby to szybciej, niż wywąchał spośród tej jej całej gamy obrzydliwych zapachów, które powinny się za nią ciągnąć.

 

„Głowa pulsowała, twarz krwawiła i zbliżał się atak torsji. Ktoś zadawał pytania, na które nie znała odpowiedzi, ktoś nią potrząsał, więc w geście zaprzeczenia kręciła tylko głową. Leżała na wilgotnej ziemi i powtarzała w kółko, że nie wie i że nie rozumie. Trwało to aż do utraty świadomości”. – Okej, a gdzie wyżej wspomniany atak torsji? Miał nadejść, ale się rozmyślił? Zapomniawszy o tym, spłyciłaś reakcję czytelnika na cierpienie dziewczyny, natomiast byłoby ono bardziej odczuwalne, gdybyś atak – jeżeli nie rozwinęła – to zupełnie pominęła.

 

„Jego nieświeży oddech wywołał mdłości, spojrzenie zaś błyszczało groźbą”. – Oddech wywoływał mdłości, ale przecież wymiociny w cuchnącej celi – Bór wie, jak długo się tam rozkładały – podobno nie robiły na bohaterce żadnego wrażenia…

 

„– Tam – wskazał na kupkę gruzu – jest wejście, ale najpierw musimy się upewnić, że nikt nas nie obserwuje.

– Tędy wchodzisz do kwatery? – zapytała z niedowierzaniem. – Przecież to prawie otwarta przestrzeń. Widać wszystko jak na talerzu.

Tomasz zaśmiał się i w geście zaprzeczenia pokręcił głową. Wyciągnął z kieszeni coś, co wyglądem przypominało telefon. Nacisnął kilka razy.

– Dobra, jest czysto, możemy wchodzić”. – Ale że co proszę? Jak niby facet w przeciągu tego dialogu zdążył upewnić się, że teren jest czysty? Tak chroni tę swoją kryjówkę, a na dobrą sprawę przecież nawet się nie rozejrzał…

 

„W podziemnym kompleksie ukrytym pod Parkiem Ludowym stała przed lustrem dziewczyna”. – Dobrze wiem, że chodzi o Igę. Staraj się nie wprowadzać sztucznych tajemnic.

 

„A ta miła dziewczyna pochodzi z domu dziecka, w którym wychowywała się jej mama”. – Skąd Iga wie, że to ten sam dom dziecka? W dialogu padło jedynie, że to „jakiś” dom dziecka… Tych zapewne jest więcej niż jeden.

 

„W sali zapanowała cisza, powietrze zgęstniało, utrudniając oddychanie”. – Dlaczego? Nic się przecież nie stało. W pierwszej chwili pomyślałam, że ktoś wpuścił jakiś gaz do środka, a to tylko atmosfera zrobiła się „ciężka”. W jednym zdaniu pomieszałaś fizykę z metafizyką. To tak nie działa.

 

„– Jestem Olka, Olka z tutejszego domu dziecka”. – Ta forma przedstawienia się wyszła… mocno naciąganie, ewentualnie trochę infantylnie. Nie wiem, czy to pasuje do kreacji postaci, bo Olka nie wygląda po dalszych wypowiedziach na bohaterkę jakoś bardzo „cofniętą”, ale wydaje mi się, że normalna nastolatka nie zaczynałaby zdania w ten sposób.

Generalnie problem jest szerszy, bo twoje postaci nie wyglądają wcale. Nie mam żadnego zdania odnośnie głównej bohaterki, a co dopiero jakiejś dalszoplanówki. Iga jest dla mnie tylko kukiełką. Niby ukazujesz jej cierpienie, podkreślasz zachowanie czasem najmniejszymi gestami, ale nie potrafię wywnioskować, jaką jest bohaterką. Na pewno zmęczoną i umęczoną, więc logiczne, że w pierwszych scenach nie będę szukała cech jej charakteru na siłę, ale dalej, gdy odzyskuje zdrowie, poznaje Olkę i częściej rozmawia z bratem, nie potrafię określić, jaką jest nastolatką. Czy pewną siebie, czy niepewną. Czy ciekawą, czy po prostu zmuszoną do posiadania informacji. Czy słabą psychicznie, czy silną. Wycofaną, niepewną czy buntowniczą i zaradną? Kilka razy opisałaś ją ekspozycją, ale takie wstawki tylko spłycały postać, spójrz:

„Iga, wychowana w przekonaniu, że trzeba żyć w zgodzie z zasadami ogółu, że nie warto się wychylać, właśnie zdała sobie sprawę z komizmu całej sytuacji. Wszystko stanęło na głowie. Znalazła się w momencie, kiedy musiała natychmiast wydorośleć i podjąć właściwą decyzję. Przyszedł czas, by zaryzykować i stać się kowalem własnego losu. Iść z wiatrem nie tylko, gdy ją popycha, ale i przeć pod prąd walcząc o siebie”. – To jest wbrew pozorom bardzo słaby opis postaci i na siłę ukazanie czytelnikowi momentu „przeistoczenia się” jej z jakiejś (niedorosłej? Ale jakiej? Co to w ogóle oznacza?) w jakąś (dorosłą). Natomiast nadal nie ukazujesz żadnych cech jej charakteru. To tylko marionetka bez wnętrza, którą wrzuciłaś w jakiś świat i stworzyłaś jej historię i pole do jakichś zachowań, które prowadzą do rozwinięcia fabularnego.

Mam wrażenie, że chciałaś uzyskać za dużo zbyt małą ilością tekstu. To miała być miniatura – nie wymagaj od niej zbyt wiele. Czytelnik musi mieć zawsze punkt zaczepienia, główny cel i poboczne, ładnie powiązane z nim wątki, a ja nie wiem, co jest głównym elementem twojej historii, bo wszstko jest na pierwszym planie.

Na początku, po scenie niepoważnego przesłuchania (strasznie lipnego – dwa pytania, dużo irytacji, nowy „lek” i fajrant…), sądziłam, że piszesz o dziewczynie, z której krwią wiąże się jakaś tajemnica. I miałam rację, ale tajemnica została bardzo szybko odkryta, więc koniec zabawy. Sądziłam, że wnikniemy w psychikę dziewczyny, poznamy ciekawą postać. Piszesz o tym, że z jej kodem genetycznym wiążą się jakieś bonusy – jakie, czy widoczne „gołym” okiem, czy mają skutki uboczne, czy dziewczyna jest całkiem normalna, czy coś się z nią dzieje i jak ona się zmienia na przestrzeni tekstu – nie dostałam odpowiedzi na żadne z tych pytań. Pierwszy, najważniejszy i niedomknięty wątek. Wątek skiepszczony: bohaterka-kukiełka. W tekście ginie wśród natłoku informacji.

Dalej wzięłam za cel kolejny punkt zaczepienia – na pierwszy plan wszedł Tomasz, jego dziwny kolega, który testuje na sobie leki (wątek zapomniany, porzucony, jakie leki? Na jakie choroby? Ogólniki naprawdę nie są mile widziane w tak wymagającej fabule) i którego imienia nawet nie pamiętam, bo nie poświęciłaś tej postaci jakoś ultradużo czasu antenowego i przepadł w mojej pamięci.

Relacja Tomasza z ojcem jest fatalna. A raczej nie sama relacja, a jej kreacja i przedstawienie o niej informacji czytelnikowi. To kolejny skiepszczony wątek prowadzony na pół gwizdka. Nie bardzo wiem, o co chodzi, dlaczego Tomasz porywa mu Igę, a ten dobrze o tym wie i nic z tą wiedzą nie robi, tylko sobie telefonuje jakby z życzeniami świątecznymi, serio? Synalek podrzuca mu ładunki wybuchowe pod bazę, a ten tylko… wykonuje telefon? W dialogach ze swoimi podwładnymi był super-über-antagonistą, a jak przyszło co do czego, to tylko zadzwonił, potem słuch o nim zaginął i nie wiadomo w ogóle, co się z typem dzieje. Podobno krąży o nim plotka, że nigdy nie przegrywa, narrator przekonywał mnie, że jest bardzo niebezpiecznym, rozwścieczonym, mściwym zbrodniarzem, a teraz przegrał i nic sobie nie zrobił z tej przegranej. To smutne, że nie rozwinęłaś tego wątku wcale.

Potem wracamy do laboratorium, ale dalej nie dowiaduję się, czym zajmują się tam ludzie. Tomasz zapewnia, że pracują w dobrej wierze: „Ale my nie wykorzystujemy go do złych celów. Hm, można by nawet powiedzieć, że chcemy wspomóc ludzkość, produkując leki na różne choroby”. – Tak, to brzmi bardzo przekonująco. Aż chce mu się ufać… Jako czytelnik niestety potrzebuję konkretów i dowodów.

Od samego początku domyślałam się, że Tomasz będzie chciał namówić Igę do sojuszu, ale po zakończeniu opowiadania dalej nie mam bladego pojęcia, w czym miałaby mu pomóc poza tym, że nie będzie uciekać i nie da się porwać antagonistom. No i może czasem da sobie pobrać trochę krwi…

Napisałaś w komentarzu, że obawiasz się, że skrócenie historii nie pokazało tego, co siedzi ci w głowie. I trafiłaś, bo nie jest to materiał na miniaturę. Rozpoczęłaś za dużo niepodomykanych, ale ciekawych wątków. Powybierałaś sceny, które niby coś wnoszą, ale sprawiają wrażenie niepełnych. Informacje wypływają szybko, chaotycznie, a moją rolą jako czytelniczki jest tylko zapoznanie się z nimi, nic poza tym, brakowało mi hintów, aby czytelnik sam, jak w dobrym kryminale, odkrywał kolejne tajemnice. Ktoś w komentarzu napisał, że: „nie mogłem się pozbyć wrażenia, że to wszystko element jakiejś większej całości, której nie ogarniam”. Przybijam tej osobie piątkę i stawiam piwo, bo ja również części tekstu jakby wyrwanego z kontekstu „nie ogarnęłam”. Nie miałam wrażenia, że odkrywam jakieś karty. Historia sama się przede mną otworzyła i zamknęła, ale zamknęła jeden wielki ogólnik zwany „miniatura”, jednak część wątków została porzucona. To świetny motyw, by uzupełnić historię następnymi scenami, rozwinąć ją, ale fatalny pomysł, jeśli chodzi o bitwę, której jednym z narzuconych punktów jest, niestety, limit. Za pomysł dałabym więcej punktów, miałaś naprawdę interesującą wizję, ale muszę wziąć też pod uwagę wykonanie.

FABUŁA: 5

 

– PODSUMOWANIE:

Masz potencjał, ogromny potencjał, ale staraj się zapanować nad ogromną chęcią tworzenia do bitwy historii zbyt szerokich i wymagających zwyczajnie dłuższej konstrukcji. Opanuj chaos. Tę fabułę naprawdę można pociągnąć w ciekawym kierunku, wymaga jednak większej ilości tekstu. Pisanie sobie najpierw kolejności wydarzeń, planowanie nie jest takie złe. Mam nadzieję, że zrozumiesz, ale nie mogłam przyznać ci większej ilości punktów. Nawet jeśli w ostatecznym rozrachunku historia okazała się całkiem wciągająca i interesująca, to jednak słaba kreacja najważniejszej postaci i jeszcze inne wyżej wymienione problemy odbierały mi większość radości z czytania. Nie mogłam się za bardzo wczuć też przez jakiś taki nieukierunkowany na nic konkretnego styl. Niestety dobra fabuła i kreatywność nie zastąpią wszystkiego.

Żałuję, że nie wpisałaś się w temat dodatkowy, bo powiązań do głównych mi starczy, by dać za nie dwa punkty.

PODSUMOWANIE: 2

RAZEM: 13/23 (56%)

 

 

03. Autor: Karawan – „Uśmiech szczęścia”

 

– TECHNIKALIA (od 0 do 5)

Zacznę od sprawy podstawowej – mylisz myślnik z dywizem. Nałogowo i do wszystkiego wykorzystujesz ten drugi [-]. Potocznie nazywany jest łącznikiem i spełnia tylko jedyną funkcję – łączy wyrazy, np. biało-czerwony czy Kędzierzyn-Koźle. Pomiędzy nim a wyrazami nie ma spacji. ABSOLUTNIE NIE MOŻE WYSTĘPOWAĆ W DIALOGU.

Każda część dialogu powinna zaczynać się myślnikiem. W typografii myślnik to pauza (z pomocą klawiatury numerycznej: alt+1051) lub półpauza (alt+1050). Obecnie raczej odchodzi się od pauzy na rzecz półpauzy, ale tak naprawdę to tylko od ciebie zależy, na co się zdecydujesz. Ważne, abyś w całym tekście konsekwentnie trzymał się wybranego typu. Pamiętaj również, że myślniki lubią oddychać, dlatego z obu stron powinna znaleźć się spacja.

 

Kompletnie nie znasz się na poprawnym zapisie dialogów. Ty to robisz tak:

„- Ta twoja dziewczyna nie jest warta tego, abyś z nią pisał listy. - Powiedział w którymś momencie, wychylając kolejny kieliszek wódki”.

A ja to zrobię tak:

„– Ta twoja dziewczyna nie jest warta tego, abyś z nią pisał listy – powiedział w którymś momencie, wychylając kolejny kieliszek wódki”. – Dlaczego? Z przyjemnością odeślę cię tu: http://wspolnymi-silami.blogspot.com/2015/03/dialogi.html

 

Na nieszczęście, mylisz też średnik z dwukropkiem:

„Przedszkole miało trzy rodzaje dni; zwykłe, tranowe i czekoladowe”.

Jest dla mnie dość dużym zaskoczeniem, bo to jakaś wybitna maniera, z którą wcześniej się nie spotkałam. Zapamiętaj więc, że dwukropek (:) to znak interpunkcyjny używany przed zapisem np. cytatu lub wyliczaniem pojęć. Średnik natomiast (;) to znak oddzielający dwie wypowiedzi, posiadający funkcję pośrednią między kropką a przecinkiem.

 

„(...) ale potem został oddany do dziadków mieszkających w drugim końcu miasta”. – Na drugim końcu, ponieważ „na” tyczy się zwykle przestrzeni otwartych, a „w” – zamkniętych. Wedle tej zasady powiesz: na ulicy, na stadionie, na dachu, na podwórzu, ale w domu czy w sklepie.

 

„Nawet czekające na tacy piórka cebuli i kawałeczki chleba, do zagryzienia ohydztwa, tego nie zmieniały”. – Ten wymyślny szyk okropnie komplikuje zdanie i jego interpunkcję. „Nie zmieniały tego nawet czekające na tacy piórka cebuli i kawałeczki chleba do zagryzienia ohydztwa”.

 

„(…) poranne, po nocnych „rozmowach” świeże, [przecinek zbędny] ślady krwi”. – Generalnie masz szerszy problem z przecinkami. O dziwo – znów mnie zaskakujesz – nie z brakiem, a zdecydowanym nadmiarem. Każesz mi robić pauzy oddechowe tam, gdzie nie są one potrzebne, a postawione przecinki w dużej mierze nie pełnią żadnej funkcji. Oto przykłady:

 

„Jak wytłumaczyć, [przecinek zbędny] zobaczonej pierwszy raz w życiu, całkiem obcej kobiecie (…)?”.

 

„Do matki, która, [przecinek zbędny] z kolejnym mężem, [przecinek zbędny] mieszkała w wiosce”. – Wtrącenia najczęściej charakteryzuje obecność czasownika. Ty najczęściej mnożysz takie, w których go brakuje, i spowalniasz tempo czytania zbędnymi pauzami oddechowymi.

 

„Szary pociąg, szarzy, zmęczeni szarym porankiem, [przecinek zbędny] ludzie”.

 

„Na papier, [przecinek zbędny] atramentem nawlekał najskrytsze myśli”.

 

„Pytania, [przecinek zbędny] o nie do końca odkryte ciało kobiety, zapewnienia o miłości i marzenia”.

 

„Po chwili ciszy, [przecinek zbędny] dźwięk przekręcanego klucza”.

 

„Po nocnej podróży pociągiem, [przecinek zbędny] wędrował z dworca przez całą miejscowość”.

 

„Patrzył ciekawym okiem na poniemiecką, częściowo zrujnowaną, [przecinek zbędny] zabudowę miasteczka”.

 

„- Dokument, że on, [przecinek zbędny] to on – nie ustępował cerber”.

 

„Po długiej inspekcji, [przecinek zbędny] otrzymał ją z powrotem”.

 

„Mimo wielkości, [przecinek zbędny] sprawiające wrażenie wiejskości”.

 

„Tak też był August, [przecinek zbędny] za każdym razem przedstawiany”. – Ma-sa-kra. Im dalej w tekst, tym jest coraz gorzej. W pewnym momencie kopiowałam już co drugie zdanie.

 

„Mimo tego, dwa miesiące po przyjeździe, [przecinek zbędny] udało mu się skończyć szkołę”.

 

„(…) niezdrowo jest jeść w tak młodym wieku, [przecinek zbędny] tak bogato”. – No okej, bo powoli tracę cierpliwość... To może jakaś dobra rada… Spróbuj czasem zmienić chociaż na chwilę szyk wyrazów w zdaniu: „niezdrowo jest jeść tak bogato w tak młodym wieku”. Co sądzisz? Tutaj również postawiłbyś przecinek? Bo te, które tak usilnie wtykasz wszędzie, gdzie popadnie, nie spełniają żadnej roli, poza tym, że udziwniają ci tekst i utrudniają płynne czytanie. To się robi upierdliwe.

 

„(…) pouczyła go, [przecinek zbędny] po kilku pierwszych dniach pobytu, [przecinek zbędny] babka”.

 

„(…) ty mały, okradający mnie, [przecinek zbędny] nierobie”. – Tutaj, przykładowo, pierwszy przecinek postawiłeś poprawnie, oddzielając od siebie dwa określenia: „mały” i „okradający”. Kolejny przecinek jest zbędny, bo niczego od siebie sensownego już nie oddziela.

 

„Po dwu latach August był już pewny, że ani o studiach, ani o samodzielności, [przecinek zbędny] myśleć nie może”.

 

„Marzyła mu się swoboda, [przecinek zbędny] pozbawiona jarzma codziennego kieratu”.

 

„Nie ujawniając swojej wiedzy, młody mężczyzna, [przecinek zbędny] spróbował perswazji”. – Po co oddzielać rzeczownik od czasownika? Podmiot od orzeczenia? Po co?

 

„- Tak sobie pomyślałem, że może mógłbym, [przecinek zbędny] na kilka dni, [przecinek zbędny] pojechać do matki?”.

 

„Wracał obładowany z oddartym kawałkiem, [przecinek zbędny] brązowego, pakowego papieru, na którym nagryzmolone były towary i ceny. Oddawał resztę pieniędzy i papier babce, a sam wracał do kuchni [przecinek] by zacząć przygotowywać obiad i częściowo kolację”. – Obdartym. Mam wrażenie, że jeżeli chodzi o interpunkcję, to w ogóle się na niej nie skupiasz. Nie podchodzisz do tego logicznie, ale na czuja, ale jeżeli chodzi o te nieszczęsne przecinki – twój „nos” nie działa.

Zdarza ci się zapominać przecinków w banalnych przykładach z „który” oraz w zdaniach z imiesłowami przysłówkowymi (zakończonymi na –ąc lub –łszy, –wszy), a także w innych konstrukcjach zdań złożonych, które intuicyjnie aż proszą się o przecinek:

„Starsza pani w czarnej, dziwnej sukni i wielkim złotym łańcuchu zapytała go [przecinek] z kim chce być”.

 

„(…) odpowiedział tata, gdy Gustek zapytał [przecinek] kiedy będzie mógł pojechać do mamy”.

 

„To mówiąc [przecinek] podniósł się zza stołu, zatoczył w stronę kredensu [przecinek] z którego wyjął plik listów”.

 

„- Będzie chyba lepiej [przecinek] jak wrócisz do ojca”.

 

„W mieście [przecinek] gdzie była Ona, był o szóstej rano”. – Brzydkie powtórzenie.

 

„Godzinę później stał w pobliżu wejścia szkoły [przecinek] do której chodziła”.

 

„- Po co wróciłeś? - zapytał [przecinek] wychylając głowę ojciec”. – „Ojciec” przenieś zaraz po czynności.

 

„Budynki; murowane, schludne i jakieś ponurawe oraz, [przecinek zbędny] całkowicie nieznane, białe [przecinek] z czarnymi belkami”.

 

„Wędrując wzdłuż niego [przecinek] dotarł do furtki i zobaczył, że to właśnie tu”.

 

„Od czasu [przecinek] gdy ją widział [przecinek] zmieniła się bardzo niewiele”.

 

„Powiedz [przecinek] co spowodowało, że przypomniałeś sobie o swojej babci?”.

 

„Minęło nie więcej niż godzina, gdy skończył opowiadać o tym [przecinek] co się wydarzyło”.

 

„Od jutra pani Samstag pokaże [przecinek] gdzie i co kupujemy. Jak zauważyłeś, nie za bardzo mówi po polsku, a poza tym, [przecinek zbędny] jest stara i często choruje”.

 

„(…) pomogła starej Samstag [przecinek] zatrudniając ją jako służącą”.

 

„(…) popełniła kardynalny błąd [przecinek] nie uciekając z Niemcami (…)”.

 

„(…) powiedziała babka [przecinek] wieszając po maturze rzeczy do szafy”.

 

„- Skończ z tymi głupotami [przecinek] Guciu”. – Forma wołacza (zwrot do kogoś) wymaga przecinka. Zawsze.

 

Myślę, że starczy tych przykładów z przecinkami, bo naprawdę jest tego za dużo. Skupmy się na pozostałych błędach czysto technicznych:

 

„Zapytany o drogę przechodzień wskazał kierunek. Niebawem dotarł do małej uliczki”. – W drugim zdaniu zgubiłeś podmiot i wychodzi na to, że to przechodzień dotarł tam, gdzie chciał August.

 

„- August wyciągnął z kieszeni legitymację szkolną i podał”. – Zbędny dywiz.

 

„Miał piętnaście lat, a Ona była o rok młodsza. Godzinami stał pod drzewem rosnącym naprzeciw okien mansardy [przecinek] w której mieszkała Ona, czekając, że może wyjrzy”. – „Ona” jest podmiotem w pierwszym zdaniu, więc w drugim mogła pozostać domyślna. Powtarzanie tego zaimka-imienia zmniejsza poziom naturalności i płynności tego akapitu.

 

„Gustaw! - krzyknęła matka (…)”. – Zabrakło ci pierwszego myślnika. Czasem brakuje też drugiego, tego po wypowiedzi bohatera. W tak krótkim tekście takie potknięcia świadczą o tym, że nie przyłożyłeś się i na gwałt opublikowałeś tekst, zamiast skupić się porządnie i przestudiować go raz jeszcze. Nie są to błędy, których nie byłbyś w stanie wyłapać sam:

„- Ale co też pani mówi [przecinek] towarzyszko – odezwał się towarzysz Fliegel. Od dawna powinna pani pomyśleć o wypoczynku...”. – Widzisz? Tutaj też. Poza tym „towarzysz Fliegel” jakoś tak zabrzmiało… sowiecko i komunistycznie. Fajno, fajno.

 

„(…) a na najbardziej wyeksponowanym miejscu, fotografia jego matki”. – Zamień przecinek na myślnik. W tym momencie zastosowałeś elipsę, pomijając słowo „leży” lub jego inny synonim. https://pl.wikipedia.org/wiki/Elipsa_(j%C4%99zykoznawstwo)

 

„Ta sama fryzura, wysoko upięty kok”. – Pół zdania mówi o fryzurze, w drugiej części wyszczególniasz kok. Użyj myślnika zamiast przecinka. W tym miejscu będzie on pełnił funkcję wskaźnika.

 

„- Dzieńdobry babciu. Czy mogę cię pocałować?”. – Dzień dobry. Tak, czytałam twoje wytłumaczenie w komentarzu, ale kompletnie do mnie nie przemówiło. Twój argument jest inwalidą. Zapis mogłeś wprowadzić poprawny, a narratorską wstawką dopowiedzieć, że przerwa między wyrazami była niesłyszalna. To uczyniłoby postać charakterystyczną, ale nie pozbawiłoby tekstu poprawności językowej.

 

„Znała doskonale język niemiecki, a, [przecinek zbędny] na dodatek, jako osoba zamożna i wykształcona, była wpływową [przecinek] należąc do elity miasteczka”.

 

„Nabyła również, [przecinek zbędny] dzięki niej, [przecinek zbędny] niemal wszystkie znajdujące się w budynku przedmioty, które leżały często jako bezpańskie, [przecinek zbędny] lub były zbywane przez ludzi nie mających pojęcia o ich prawdziwej wartości”. – Partykułę „nie” jako wykładnik zaprzeczenia z imiesłowami przymiotnikowymi (np. mający) piszemy łącznie.

 

„Kobieta zaś, [przecinek zbędny] za to wszystko, [przecinek zbędny] otrzymywała „wikt i opierunek” oraz niewielkie wynagrodzenie”. – Zupełnie zbędny cudzysłów. Takie sformułowanie jest naturalne dla języka polskiego, natomiast cudzysłów najczęściej stosuje się, podkreślając „obcość” wyrażenia bądź jego sarkastyczność. Nie wyczułam natomiast w tym wypadku żadnej ironii – kobiecie faktycznie zagwarantowano przecież i posiłki, i zakwaterowanie.

 

„Żona towarzysza Fliegela, Gertruda – właścicielka sklepu, znała zarówno Augusta [przecinek] jak i kupowane w każdy dzień towary”. – Jeżeli zacząłeś wtrącenie imienia przecinkiem, to tak też je musisz zakończyć. Nie możesz otwierać wtrącenia jedną metodą (np. przecinek), a kończyć drugą (myślnik). Jeżeli chodzi o wtrącenia, trzeba być konsekwentnym.

 

„Była jeszcze marynarka, [przecinek zbędny] zakupiona na maturę, [przecinek zbędny] oraz porządniejsze spodnie”.

 

„- Będziesz to ubierał, gdy będziemy wychodzić gdzieś razem – powiedziała babka [przecinek] wieszając po maturze rzeczy do szafy. Nieodmiennie też przed przyjęciami przypominała wnukowi:

- Pamiętaj [przecinek] Guciu, że jesteś moim, [przecinek zbędny] doskonale wychowanym, [przecinek zbędny] wnukiem - mówiła.

- Nie zachowuj się jak służący, ale jak bardzo uprzejmy, [przecinek zbędny] młody człowiek z wyższych sfer – dodawała zawsze przestrogę”. – Nie podoba mi się ten rozwleczony na kilka linijek zapis, skoro wciąż wypowiada się jedna i ta sama postać. Jeżeli już po pierwszej wypowiedzi zaznaczyłeś, że „przypominała” i zakończyłeś tamten akapit dwukropkiem, nie musisz dalej dodawać, że „mówiła”. Natomiast „dodawanie” czegoś do wypowiedzi zawsze zapisuje się ciągiem. Powinno to wyglądać tak:

„– Będziesz to ubierał, gdy będziemy wychodzić gdzieś razem – powiedziała babka, wieszając po maturze rzeczy do szafy. Nieodmiennie też przed przyjęciami przypominała wnukowi:

– Pamiętaj, Guciu, że jesteś moim doskonale wychowanym wnukiem – po czym dodawała z przestrogą: – i nie zachowuj się jak służący, ale jak bardzo uprzejmy młody człowiek z wyższych sfer”.

 

„Miasto miało wielki sklep „Delikatesy”.Niedaleko centrum, [przecinek zbędny] Gustek zauważył (…)”. – Brak spacji.

 

„- Przyniosłam taki drobiazg – odpowiedziała półgłosem elegancko ubrana starsza pani [przecinek] otwierając torebkę – chciałabym wiedzieć czy to autentyk – dodała, podając jakiś żółto lśniący krążek.

- Zaraz sprawdzę – odpowiedział równie cicho mężczyzna. Wyjął pilnik, otwarł małą buteleczkę, zanurzył w niej pędzelek. Delikatnie przejechał po krążku pilnikiem i pędzelkiem naniósł kroplę cieczy.

- Nie mam wątpliwości. To autentyk. Gdyby chciała pani sprzedać... [brak myślnika] zawiesił głos.

- Nie, nie dziękuję – odpowiedziała kobieta.

- Guciu [przecinek] nie stój jak słup. Idziemy – zwróciła się do towarzyszącego jej młodego mężczyzny”. – Ostatnia wypowiedź musi znaleźć się linijkę wcześniej. Logiczne jest, że babcia zwróciła się do wnuka – zwraca się do niego po imieniu, więc dopisek narratorski po wypowiedzi jest zbędnym laniem wody. Dodatkowo zauważ, że w tak krótkim momencie trzykrotnie użyłeś wyrażenia „odpowiedział”. To strasznie tandetne.

I to by było na tyle, jeżeli chodzi o sprawy stricte techniczne. Wręczamy punkciki i jedziemy dalej, towarzyszu Karawanie!

TECHNIKALIA: 2

 

– STYL (od 0 do 5)

„Tam zaprowadzono go do przedszkola prowadzonego przez Kwakrów”. – „Zaprowadzono do prowadzonego” brzmi kulawo.

 

„(…) potrafił na dużej przerwie nauczyć się na pamięć całego wiersza „Pani Twardowska””. – Wiadomo, że to tytuł wiersza. Dużo naturalniej brzmiałoby: nauczyć się na pamięć całej „Pani Twardowskiej”. Nie sądzisz?

 

Dbasz o lekkość narracyjną i wszystko byłoby naprawdę przecudownie, gdyby nie technikalia, ale je już mamy na szczęście za sobą. Na początku podobał mi się zamysł takiej bezosobowej narracji opowiadanej niczym narracja Forresta Gumpa. Zdania często proste, z jednym czasownikiem, zrobiły na mnie dobre wrażenie. Narrator jest bardzo ważny, bo to głównie od niego zależy, jak przedstawiasz historię i jak odbierze ją czytelnik – to krótka miniatura, więc ta prosta, streszczająca forma, którą wybrałeś, na moje oko brzmi całkiem smacznie. Nie dostrzegłam też zbyt wielu powtórzeń.

Od początku do końca zachowałeś w wybranej przez siebie stylistyce konsekwencję – nie mieszałeś, nie przekombinowałeś, tekst do mnie dotarł, zaczęłam nawet współczuć bohaterowi, a pod koniec uśmiechnęłam się do siebie – to najlepszy dowód na to, że naprawdę dobrze się bawiłam, czytając całość. Twoja stylistyka była dla mnie przekonująca, gdybym jednak miała czytać tak samo stylistycznie zbudowaną dłuższą, wielorozdziałową produkcję, to pewnie zmęczyłabym się i znudziła, jednak tutaj ta forma sprawdziła się idealnie.

Całość pochłaniałam z dużą prędkością. Ale to tylko i wyłącznie dlatego, że tak konstruujesz swoje zdania – przelałeś odpowiednie uczucia w sposób prosty i konkretny, używając bardzo „ludzkich” (tak, w niedosłownym kontekście) słów. Chodzi o to, że mamy „dużą przerwę” (chociaż u mnie w szkole była „długa”), mamy chleb z cebulą w przedszkolu prowadzonym przez Kwarków, mamy sędzinę w „dziwnej” sukni… To wszystko wyjęte jak z samego początku „Grzesznego Żywota Franciszka Buły” – styl wydawał się jednocześnie taki stary, dobrze znany, nostalgiczny, a jednak wciąż dziecięcy, niewinny, nieco infantylny. Wraz z upływem tekstu i rozwojem Augusta styl narracji stopniowo się kształtował i dojrzewał – było to na swój sposób ujmujące. Naprawdę zachwycałam się tymi niuansami, twój narrator jest bardzo realistyczny, prawdziwy, jakbym słuchała opowieści jakiegoś starszego pana, który usiadł przy mnie na ławce, gdy paliłam papierosa w parku. Urodziło się we mnie dużo tęsknoty za takim prostym stylem narracji à la Prus w swoich popisowych nowelkach (np. „Grzechy dzieciństwa”), bo to, co napisałeś, niewątpliwie z nowelą mi się kojarzy.

I styknie.

STYL: 5

 

– FABUŁA I POMYSŁ

Tak, tak, tak. Trzy razy – za pomysł, fabułę, za kreację realistycznego świata opisanego małymi środkami, ale w punkt, które przeniosły mnie do tej powojennej, starej, szarej Polski.

Nie – jeżeli chodzi o rozwój bohatera. Brakowało mi wnętrza Augusta (tak, Skoi brakowało wnętrza postaci, być może poniekąd nawet nieprzesadzonej ekspozycji, bo ta akurat w nowelkach często się sprawdza), jego reakcji na otaczającą go przykrą rzeczywistość. Skupiłeś się na wykonywanych czynnościach, co też nie było do końca złym pomysłem, bo rzuciłeś ideę, że August jest bohaterem kierowanym, a nie kierującym, takim o silnym charakterze. No ale ileż można! Pod koniec historii dochodzi przecież do zmiany, czara goryczy w końcu się przelewa i bohater sam podejmuje mocno naciąganą decyzję. Dlaczego mocno naciąganą? Otóż nic nie wskazywało, że Augustowi kończy się cierpliwość. Fakt, że coś tam raz czy dwa „burknął” o tym narrator, ale nie widziałam bezpośrednio tej nienawiści, którą bohater darzył babkę, skoro zdecydował się na precyzyjnie zaplanowane zabójstwo. To czyni zakończenie jednocześnie niespodziewanym i odrobinę z dupy wziętym. Uczucie rozczarowania życiem, złość, stłamszenie, zmęczenie – każde to uczucie powinno się rozwijać, kwitnąć, a ja nie widziałam frustracji Augusta, nie czułam jego zirytowania; długo był kukłą, marionetką bez strony emocjonalnej. Ty sobie po prostu opisałeś historię człowieka, zapominając, że ten człowiek powinien jednak żyć w tekście, rozwijać się wraz z nim, zmieniać, dojrzewać do pewnych decyzji, mieszać się w uczuciach, gubić, coś tłumić, by potem to coś wybuchło.

August praktycznie nie reaguje w żaden sposób na wydarzenia, w których przecież uczestniczy. To główna postać, a paskudnie ją wysuszyłeś, umniejszyłeś jego znaczenie. Przez chwilę miałam nawet wrażenie, że August mógłby być kimkolwiek innym, to tylko jakiś przykład, ktoś wycięty i wklejony, ale niedokładnie wpasowany, bez jakiejkolwiek symbiozy z resztą tekstu. Czas płynął, a on tylko szedł tak, jak narrator powiedział, spełniał jego polecenia i swoją rolę, ale był w tym wszystkim paskudnie bezosobowy. Nie uczestniczyłam w jego rozwoju wewnętrznym. W ogóle pominąłeś tę kwestię, a wydaje się być cholernie ważna, bo to przecież główny bohater – centrum mojego zainteresowania. Tło ponad bohaterem – to się nie sprawdza. I to przeszkadzało mi najmocniej, bo bez realnie przeżywającego fabułę głównego bohatera da się odbierać tylko bestsellery mocno kontrowersyjne, o wielkich ideach, gdzie liczy się wszystko inne poza postacią (ekhm… to jak nazywał się ten koleś z „Kodu da Vinci”? Langdon?). U ciebie August i jego przemiana powinna być najważniejsza, a przez niepodkreślenie zachodzących zmian w jego osobowości (lub – co smutniejsze – spłyceniu jego osobowości zupełnie; koleś wydaje się wyprany ze wszystkiego) wyszło sucho i trochę nijako.

I jeszcze jedno „nie” – za zbyt małą ilość charakterystycznych gestów, zachowań i szczegółów dotyczących również postaci dalszoplanowych (również zachowań postaci tych przytaczanych przy dialogach). Nie – za babcię, która istnieje tylko dzięki narracji, w której określana jest jako wielka dama; przedstawiłeś ją zewnętrznie, ale nieszczegółowo. Brak.Mi.Detali.

Jeżeli chodzi o tak krótki tekst, nie mam niczego więcej do dodania.

FABUŁA I POMYSŁ: 6

 

– PODSUMOWANIE (od 1 do 3):

Nie mam pojęcia, jakie mogłabym tu umieścić podsumowanie, poza skomentowaniem tego, co mi pozostało – zgodności z tematem. I ten główny, i dodatkowy wyczerpałeś bardzo dokładnie – nie mam co do tego żadnych wątpliwości (a końcowy wierszyk to po prostu „miodzio”). Dodatkowo nie było wtórnie, nie posłużyłeś się też całkowicie wytartym motywem i nie rozpisałeś go w sztampowy sposób, ale dałeś mi coś, z czym – odniosłam wrażenie – nie miałam do czynienia od bardzo, bardzo dawna. To właśnie taka stara, bardzo przyjemna pisanina, ale ze skiepszczonym Głowniakiem, z którego fabularny psuja. Interpunkcja też zrobiła swoje; nie jestem w stanie wymazać z pamięci obrazu, w którym ktoś myli średnik z dwukropkiem i jednocześnie serwuje mi tak smaczną stylizację… Dobry Jeżu Anaszpanie, nigdy więcej takich omyłek, proszę! Będzie mi się to śniło po nocach teraz.

PODSUMOWANIE: 2

RAZEM: 15/23 (65%)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • ausek 09.03.2017
    Na początku podziękuję za drobiazgową analizę. ;) W końcu o to mi chodziło. Przejrzałam na szybko, bo jestem w pracy. Już widzę, że mam nad czym pracować. Przyjmuję krytykę na swoją miękką klatę i doceniam poświęcony czas na moje wypociny. Jedyne, z czym nie do końca się zgadzam, to Twoje odczucia odnoście bohaterki. Nie wydaje mi się, że jej postać jest aż tak źle skonstruowana i nijaka. Może obcięcie kilku istotnych scen faktycznie zaszkodziło tej postaci, ale chyba nie uczyniło z niej kukiełki.
    Co do wielowątkowości... Namieszałam i dobrze o tym wiem. Pierwotna wersja była dwa razy dłuższa i dlatego wyszło jak wyszło. :( Planuję to kiedyś rozpisać, uzupełnić niewyjaśnione sytuacje.
    Z nadmiernym wykładaniem kawy na ławę też bywa różnie. W sumie wszystko zależy od czytelnika. Dostałam kiedyś opinię (chodzi o inny tekst), że za mało wyjaśniam, a opowiadanie powinno wszystko tłumaczyć, by czytający nie musiał się męczyć domysłami. Zapewne teraz się uśmiechasz, tak jak ja przy czytaniu tamtej opinii. Jak widać każdy ma inny gust...
    W każdym razie jeszcze raz dziękuję. Twoje rady przeanalizuję na spokojnie w pierwszej wolnej chwili, pozdrawiam.
  • Skoiastel 09.03.2017
    Według mojego "czuja" Iga nie ma charakteru. Przemyka po fabułę od wydarzenia do wydarzenia, ale mało mi w tym wszystkim jej decyzji, jej czynów. Dialogi też prowadzi jakieś takie miałkie, trudno na tym bazować, a ekspozycja to nie jest sposób kreacji postaci, tylko pójście na łatwiznę. O ile w pierwszych scenach trzeba było Idze współczuć, o tyle w późniejszych niczego nie potrafiłam wywnioskować z jej postawy, bo wciąż tylko szła za ciosem, płynęła z narracyjnym prądem i nie czułam jej w niej. No niestety.
    Jeżeli uzupełnisz w przyszłości tekst, to chętnie go sobie odświeżę ;)
    Widzisz, to albo pokierował cię jakiś nie bardzo wymagający czytelnik, który lubi mieć podane wszystko na tacy, albo mocno wtedy przesadzilaś z tą tajemniczością. Ja wychodzę z założenia, że czytanie opowiadań to ma być czysty entertaiment, a kiedy jedyną moją rolą jest przyswoić rzucone przez narratora informacje, to zwyczajnie się nudzę. Być może wynika to z całkiem sporego doświadczenia obcowania z tekstem, a co za tym idzie - zawyżania poprzeczki.
  • KarolaKorman 09.03.2017
    Pięknie napisana ocena, przeczytałam całą - od deski do deski :)
    Nawet, kiedy ganisz za błędy, robisz to z nutką humoru, co jest bardziej przystępne dla odbiorcy. Pozdrawiam :)
  • Skoiastel 09.03.2017
    Staram się ^^ cieszę się, że nie tylko autorzy podołali w temacie, ale i oceniający nie dali ciała ;)
  • Karawan 09.03.2017
    Dziękuję za cierpliwość. Uwagi pobieżnie przeczytane w wielu miejscach budzą pytania i wymagają dokładnej analizy. Zapewne ośmielę się wrócić do tematu, gdy sprecyzuję wątpliwości. Baardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie.
  • Zapraszam do dyskusji po dokladniekszej analizie :) na wszystkie pytania chętnie odpowiem :)
  • Skoiastel 09.03.2017
    *Dokładniejszej. Głupi telefon.
    Upsi, pomyliłam konta :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania