Ochy… ! Achy… ! Prawdziwe / udawane… ?

Wiele kobiet roztacza w sypialni misternie utkaną siateczkę iluzji, bardzo często ciągnącą się latami, aż do nieuniknionego znudzenia, wypalenia, obumarcia. Na siłę, aż do absolutnego obrzydzenia! Niepotrzebnie swoim kosztem, dobrem i szczęściem chcąc podbudować mizerne ego narcystycznego partnera. Stawiając go na piedestale w postaci idealnego kochanka, boskiego żigolaka, konesera kobiecego ciała, nieomylnej wyroczni, bezdennej skarbnicy wszelakiej mądrości i naturalnie boskiemu majestatowi. Bez zająknięcia odgrywają w łóżku istną pantomimę rozkoszy, ekstazy, euforii przy akompaniamencie symfonicznych dźwięków westchnięć i okrzyków, godną Oscarowej nagrody. Najnormalniej w świecie oszukują tworząc spaczony obraz niebiańskiej satysfakcji. Pozbawiając obojga całej radości i przyjemności z niczym nieskrępowanego cielesnego aktu mającego rozluźniać – nie usztywniać. Zmysłowego, czułego, unikatowego, najintymniejszego z połączeń, jakim mogą dzielić się dwoje kochających ludzi. Kieruje nimi nieświadomość, niewiedza, wyrafinowanie, perfidia, wygoda… Nie mechanicznie wyuczone reakcje, bezpłciowe gesty albo te słowa miłości tak głucho puste...

 

Zastanawiam się, w jakim celu Białogłowe mamią swoich mężczyzn, a przede wszystkim same siebie? Czy stwarzając te pozory naprawdę stają się szczęśliwsze, piękniejsze, lepsze, bardziej pożądane, a może jedynie pragną zamieść pod dywan głęboko zakorzenione kompleksy lub boskie niedociągnięcia…

 

A oni faktycznie, aż tak głupi żeby wierzy w te bełkotliwie wygłaszane peany?

 

Nie łatwiej, wygodniej i zdecydowanie szybciej byłoby postawić na rozmowę? Powiedzeniu tego, co jest złe, a co dobre. Co mi pasuje, przeszkadza, uszczęśliwia, odpycha, denerwuje itp. Czasami ryzyko urażenia partnera może się opłacić i w przyszłości zaprocentować nie tylko niezapomnianymi doznaniami, ale zaoszczędzonymi nerwami i bezsensownym stresem albo zawodem, którego praktycznie być nie powinno. Tylko od nas zależy drogie Panie czy będziemy zaspokojone czy wręcz odwrotnie. Spełnione czy zgorzkniałe. Promienne czy zapłakane. Wybór należy do was…

 

Nie zbawimy świata swoim kosztem..,

 

***

 

Wychowałam się w pobożnej katolickiej rodzinie. W domu, w którym obowiązywały surowe, sztywne zasady. Nie było mowy o żadnej taryfie ulgowej. Czasami bywało ciężko i nieprzyjemnie, ale ja i moje rodzeństwo zgodnie dziękujemy rodzicom za tą pierwszą lekcję życia oraz przygotowanie na nieuniknione starcie z dorosłością. Aczkolwiek nie ukrywam tego, że szalenie zazdrościłam koleżankom z klasy wypadów na dyskoteki czy randek z chłopcami albo chodzenia za rękę, przytulania, pocałunków… Mama nigdy nie rozmawiała ze mną ani nie uświadamiała mnie w sprawach intymnych, relacjach damsko – męskich, seksu. Były to zakazane meandry. Tematy tabu. Gdy tylko zaczynałam robić podchody w tym kierunku ona od razu nabierała wody w usta. Przy dziewczynach wstyd mi było przyznać się do swojej niewiedzy oraz braku doświadczenia w kontaktach z płcią przeciwną, lecz uważnie chłonęłam ich opowiastki, przechwałki, podniecenie.

 

Dopiero na studiach poznałam swoją wielką miłość. Marek był i jest moim jedynym partnerem, przyjacielem oraz kochankiem. Dotychczas uznawałam nasze pożycie za całkiem poprawne, a niekiedy wręcz szalenie przyjemne. Mogłabym się nazwać uległą, polegającą stu procentowo na umiejętnościach Marka, a niekiedy wręcz bierną. Odpowiadał mi taki podział ról, ponieważ nie zdawałam sobie sprawy, że można inaczej, intensywniej, mocniej…

 

***

 

Moja rodzinka była chyba najbardziej szalona, wyzwolona i postępowa ze wszystkich na ziemi. Rodzice zatrzymali się w czasie na epoce wiecznie żywych „ dzieci kwiatów”. Otwarci, wyluzowani, rozchichotani i wiecznie na zielonym haju. Z siostrą wychowałyśmy się praktycznie same, latałyśmy do późna samopas i na własną rękę poznawałyśmy świat. Nie znałyśmy zakazów, nakazów, obowiązków. Uczyłyśmy się na własnych błędach i wzlotach. Często kluczyłyśmy, błądziłyśmy, potykałyśmy się w ciemnościach, ale porażki tylko nas uskrzydlały. Mamę traktowałyśmy jak troszkę starszą kumpelę z paczki, a tata był siwowłosym bratem. Już na początku gimnazjum zostałyśmy „ uświadomione”, co to jest miesiączka, skąd się biorą dzieci, jakie są metody antykoncepcji… Nie wstydziłyśmy się pytać, bo poczucie skrępowania było nam obce. W tak radosnej, szczerej, pozbawionej kłamstwa, fałszu i hipokryzji, wypełnionej miłością, atmosferze cieszyłyśmy się z Agatą każdym dniem.

 

Z biegiem lat stawałyśmy się coraz pewniejsze siebie, swojej kobiecości, walorów oraz powabów. Bez skrupułów czerpałyśmy korzyści związane z naszą urodą. Liczyła się jedynie przyjemność. Rozkosz. Doznania cielesne. Bezkresne szczytowanie. Magia orgazmu. Istniało jedynie tu i teraz, ponieważ jutro może nas już nie być…

 

***

 

Pokłóciłam się z Markiem… Nie sądziłam, że kiedykolwiek może to nastąpić. W końcu jesteśmy tak zgodną parą… Zapłakana wychodzę z mieszkania. Nie wiem, do kogo mam zadzwonić ani gdzie powinnam się udać. Wybieram malutki pub tuż za rogiem. Jest wtorkowe przedpołudnie, ale postanawiam zaszaleć i napić się piwa. Wchodzę do zadymionego pomieszczenia. Siadam przy barze, zamawiam i odpływam słuchając zmysłowego głosu Boba Dylana płynącego z odległego końca baru. Zatapiam się w morzu własnych myśli. Odgradzam się od wesołego gwaru rozmów. Jestem tylko ja i muzyka.

 

***

 

Obudziłam się rano z potwornym bólem głowy, kacem mordercą i nieznajomym, całkiem niczego sobie towarem, u boku. Próbuje odtworzyć w pamięci wczorajszy wieczór… Niestety mam pustkę w głowie. Znowu urwał mi się film. Cóż, no trudno. Powoli podnoszę się, budzę boskiego Adonisa i obieram kierunek łazienka. Cud chłopak się przeciąga, ubiera i żegna. Nawet nie fatyguje się, by odprowadzić go do drzwi. Marzę jedynie o gorącej kąpieli i jakimś drinku, nie jestem wybredna może być bez parasolki, ale niech ma w sobie dużo zbawiennych procentów. Nie lubię pić sama, zwłaszcza rano, dzwonię do Mariolki zajęta, Anka w delegacji, Aśka jeszcze w łóżku z Darkiem, a Zośka nie ma, z kim zostawić Antosi. Niech to szlag trafi! Zatem jestem skazana na samotność. Cisnę na róg do Ryśkowej mordowni, tam zawsze się coś dzieje.

 

***

 

Szumi mi w głowie od wypitego alkoholu… Jestem zdenerwowana, skołowana, sfrustrowana, zagubiona. Nie rozumiem pretensji, żalu i niemocy mojej drugiej połówki, aczkolwiek dobrze zapamiętałam jego ostatnie słowa: „ Przyjdzie taka chwila, w której mnie opuścisz dla innego, bo ja nie jestem w stanie dać Ci całkowitego spełnienia. Tylko udajesz, że jest Ci ze mną dobrze i że masz orgazm”.

 

***

 

Wchodzę. Pobieżnie omiatam wzrokiem salę, lecz na moją zgubę nie dostrzegam żadnej znajomej twarzy. Wybieram miejsce przy barze, tuż obok młodej kobiety. Na pierwszy rzut oka wygląda na szarą myszkę, ale kto wie, cicha woda brzegi rwie. Zamawiam kolejkę, dla siebie i dla niej. Dopiero potem przedstawiam się i zagajam rozmowę. Dopadła mnie melancholia, dlatego postanowiłam się zwierzyć zupełnie obcej osobie. Mam cichą nadzieję, że więcej się nie zobaczymy. Odkryłam zbyt wiele. Czy żałuję, skądże.

 

***

 

Z znikąd pojawiła się Ona. Przebojowa, szykowna, piękna… Przysiadła się do mnie i postawiła alkohol. Byłam zaskoczona taką bezpośredniością i łatwością w nawiązywaniu nowych znajomości. Zafascynowała mnie sobą. Przy niej złamałam wszelkie zasady piłam wódkę, głośno się śmiałam, mówiłam o swoich rozterkach, zadawałam masę niestosownych pytań dotyczących mężczyzn, cielesności i miłosnych technik. To niesamowite znałam Ją zaledwie od pięciu minut, a zdawałoby się, że przyjaźnimy się od dziecka.

 

***

 

Śmieszna była ta mała, taka ufna i naiwna. Wierząca i kierująca się zasadami, które ludzie wieki temu pogrzebali na cmentarzysku wspomnień. Zastanawiam się czy powinnam rujnować Jej dotychczasowy ład, porządek, przekonania, spokój, ale kiedyś, ktoś i tak, by to zrobił. Nadszedł moment, by dziewczynę w końcu uświadomić. Jej ciekawość i żądza wiedzy skłoniły mnie do podzielenia się z nią moimi łóżkowymi sekretami oraz zgromadzoną w tej dziedzinie wiedzą. Sącząc drinka zaczęłam stopniowo wprowadzać „Zakonnice w zakazany świat erotyki”.

 

***

 

Gdy opowiadałam nieznajomej kobiecie o moim pożyciu małżeńskim ze wstydu dostałam wypieków. Jestem z natury nieśmiała, dlatego wydawało mi się, że z Markiem uskuteczniamy ekstremalnie wyuzdane ewolucje. Nic bardziej mylnego. W ogóle nie wiedziałam, że tak ludzie się „bawią”…! Seks w trójkącie, masturbacja, różnego rodzaju zabawki i gadżety, zamiana partnerów, wiązanie, bicie, przebieranki, odgrywanie ról… Do tego wszelkiej maści fetysze, zboczenia i dewiacje.

 

Ten wieczór dziewczyny zachowają w pamięci na długo. Rozmowa, wymiana poglądów oraz spostrzeżeń skłoniła je nie tylko do refleksji, ale również do zastanowienia się nad własnym życiem, dokonanymi wyborami i drogą, którą dotychczas kroczyły. Obydwie wyciągnęły wnioski i postanowiły coś zmienić. Żywiołowa Elwira otworzyła swoje serce na ewentualną miłość, bliskość, więź i stabilizacje, a delikatna Kasia zapragnęła realizacji niespełnionych grzesznych fantazji.

Średnia ocena: 2.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • AlaOlaUla 21.12.2019
    Jestem oburzona zakończeniem :-/
  • Klaudunia 21.12.2019
    Czemu?
  • sisi55 21.12.2019
    Poruszyłaś problem, który dotyka dużej grupy kobiet natomiast jakoś szczególnie mi się nie spodobało. Dla ciekawostki dodam, że u par homoseksualnych taka sytuacja występuje o wiele rzadziej. Oglądałem jakiś naukowy program na ten temat i statystyki były z widoczną różnicą.
  • Leila 23.04.2020
    I po, co to wszystko ta cała zabawa w udawanie ... Panie same sobie robią krzywdę...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania