Oczajdusz Pozorny - fragment 3
[...]
Chciałem go minąć, lecz on złapawszy mnie kurczowo za nogawkę, ciągnął z całych sił, aż potknąłem się i upadłem. Nie spodziewałem się po karle takiej siły, lecz ja też byłem w niezbyt dobrej kondycji tak fizycznej, jak i psychicznej. Tak więc zmuszony ulec siadłem obok niego na bruździe i milcząc, czekałem co powie.
Karzeł spojrzał w zasnute niebo i dalej mnie kurczowo trzymając, rzekł.
— Opowiedziałem ci byłem o pewnym wędrowcu, który udał się w nieznane w poszukiwaniu nienazwanego. Jak się słusznie domyśliłeś, opowieść ta była o tobie. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z konsekwencji swoich poczynań — otóż wędrówki twoje zaburzają czasoprzestrzeń i mogą doprowadzić do równoległych kataklizmów. Bowiem twoje przemieszczanie się powoduje ubytki materii, a co gorsze także przestrzeni w określonych czterowymiarowych continuach. Ubytki przestrzeni skutkują w gigantycznych implozjach — przestrzeń gwałtownie uzupełniając braki, wytwarza potężne energie. Wybuchy termojądrowe są niczym w porównaniu z tym. Nie dotyka to nas bezpośrednio, bowiem wszystko jest w ruchu i pędzi po wykładniczych liniach. Twój śmieszny wzorek — jest tylko mrzonką — to inne wzory to opisują. W różnych zakątkach różnych kosmosów swoimi poszukiwaniami utraconego smrodu chyba, bo na pewno nie ładu, powodujesz katastrofalne wzrosty entropii, nie daj się wodzić za nos nieodpowiedzialnym szaleńcom.
Teraz już idź i przemyśl moje słowa. — To mówiąc, Oczajdusz położył się w bruździe i zamknął oczy, chwilę później rozległo się głośne chrapanie.
Wzruszywszy ramionami na tak dziwaczne słowa, które niby to miały coś ze mną wspólnego, ale nie bardzo rozumiałem co. Ja sprawcą kataklizmów kosmicznych? Chyba jedynie podczas snów, za które trudno odpowiadać. Wtedy faktycznie dzieje się ze mną coś niepokojącego. Jednak podświadomie opuszczać własną przestrzeń i naruszać kosmiczny ład, to zaprawdę, niezwykła umiejętność. Jeśli tak rzeczywiście miałoby się dziać, to jedynym wyjściem by było się zabić!
Z opuszczoną nisko głową, w końcu dowlokłem się do domu, nawet skrzypienie schodów nie zrobiło na mnie wrażenia, z ulgą padłem na łóżko i straciłem przytomność pozbawioną jakichkolwiek wizji.
Komentarze (20)
Dziękuje :)
Początek i rozwinięcie fajnie nakręcaja się w kolejnych zawoalowanych zdaniach i opisach sytuacji, i nagle trach – kuniec. Rozumiem, ze zamiar, ale miała potencjał, żeby rozwinąć i pociągnąć to dłużej ;)
Może w takim razie wstawię. Pociachałem, bo nikt nie chciał czytać. Zresztą ciachanie, też niewiele dało
Szukaj Anioła
A toś wygrzebał, w sumie, to jest do wywalenia
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania