Oczekiwanie

Czekała na nie już długo i zaczynała się niecierpliwić. Jeszcze raz sprawdziła godzinę - z tego co sądziła, powinny się już pojawić. Przespacerowała się od kąta do kąta, wyjrzała balkonem, a ledwie zmęczona siadła na starym, zapadłym fotelu, zadzwonił domofon.

- Czy możemy...? - odezwały się dwa młode głosy.

- Ależ proszę. Niech panie wejdą.

Stanęła przed drzwiami, powtarzając sobie w myśli to, co zamierzała powiedzieć. "To jest to miejsce, bardzo proszę...". Gdy zapukały, otworzyła natychmiast.

- Przyszłyśmy do pani...

- Ależ proszę wejść - zaprosiła je uśmiechając się serdecznie. - Niech panie wejdą, tu jest duży pokój.

Wchodziły niepewne, jak gdyby spłoszone tą gościnnością, a gdy zaproponowała aby usiadły na stanowiącej jedyny mebel pustego pokoju kanapie, czuły się wręcz nieswojo. Rozglądając się zapytały:

- Pani na nas czekała?

- Tak. I to już dosyć długo, ale nadszedł ten właściwy moment. Proszę się rozejrzeć, tam naprzeciwko jest kuchnia... - Wskazała naprzeciw. Potem pokazała na kanapę, ponownie zachęcając do usiądnięcia, ale kobiety nadal stały przy wejściu do pokoju. Młode, nie najgorzej ubrane, w czymś do siebie podobne. Takich się w sumie spodziewała. Gdy patrzyła na nie, dojrzała wystającą z kieszeni płaszcza jednej z nich Biblię. Na krótką chwilę, widząc ten obiekt, zmrużyła oczy, a przez jej umysł przeszło wiele sprzecznych myśli, jednak zaraz twarz wygładziła się i rozciągnęła w tym samym, serdecznym uśmiechu, który witał przybyłe u progu. Te jednak nic nie zauważyły. Jedna właśnie spoglądała na drugą, jakby chciała się naradzić, ale przypomniała sobie o swojej roli. Powróciła w myślach do starannie przygotowanych słów:

- Przyszłyśmy tu do pani, aby zapytać o taką rzecz...

- Ależ proszę, odpowiem na każde pytanie - odparła gospodyni.

- Tak więc... Czy myśli pani, że w ostatnim czasie na świecie wydarza się dużo katastrof, przestępstw i epidemii?

- Oczywiście.

-Ii... - kontynuowała z rozpędu, cały czas oczekując ataku - czy nie sądzi pani, że na świecie dzieje się coraz gorzej?

- Jak najbardziej. Może wody? - Tamta kiwnięciem zaprzeczyła. Jeszcze gdy trwał ten ruch, jej koleżanka zaczęła swoją część, szybko, nie pozostawiając pauz na wtrącenie:

- Bo my mamy taką księgę, w której mówią o tym wszystkim co się dzieje, i tam jeszcze - nabrała oddechu, czemu gospodyni przyglądała się z tą samą uprzejmą jowialnością - Tam jeszcze są porady odnośnie właściwego życia, a my wiemy jak je właściwie interpretować i... I co pani o tym myśli?

- To wszystko jest bardzo interesujące - odparła gospodyni. - A zwłaszcza ta księga. Mam taką w domu. Te wszystkie katastrofy, epidemie... Ale panie oczywiście wiedzą - tu zniżyła ton i przybrała taki poufny wyraz twarzy, jakby odnosiła się czegoś, o czym wszyscy wiedzą lecz nie mówią - że to wszystko to iluzja?

- To znaczy ?

- Że tego nie ma.

Zbaraniały. Na tą jedną chwilę zapomniały języka w gębie, choć wydawało im się, że przećwiczyły wszystkie możliwości.

- Tych wojen, epidemii...

- Wszystkiego - odparła gospodyni tym samym tonem, jakby szło o pogodę. Stojąca najbliżej dziewczyna zirytowała się.

- Jak to niczego nie ma, a te drzwi? - Wskazała na brązowe, nierówno pomalowane drzwi wejściowe, na końcu nie zbyt długiego przedpokoju.

- Ich też nie ma. To się nam tylko wydaje.

- Jeśli by się tylko wydawały, to dlaczego nie da się przez nie przejść? Przecież to wszystko istnieje.

- Oczywiście. Są pewne obiekty w przestrzeni, i mają one pewną mechanikę, kształt i własności, ale tak zasadniczo idea drzwi powstaje w umyśle. Czy istnieje kolor, gdy zamkniemy oczy?

- Tak... - odpowiedziały odruchowo

- Gdy zamkniemy oczy zostaje tylko światło. Kolor to interpretacja, jaką nadaje umysł temu światłu.

- Więc te coraz częstsze wojny, kataklizmy...

- One powstają tylko w umyśle. Są kształtem myśli.

- A Bóg? - wyrwała się ta druga, cichsza, pozostająca z tyłu. Gospodyni zwróciła się ku niej, mówiąc:

- Bogów są setki, lecz zarazem nie ma żadnego. Każdy to wytwór umysłu, interpretacja. Jeśli odrzucimy to wszystko, zostanie tylko światło, padające na powieki.

Kobiety cofnęły się. "Sekciara" - przemknęło im przez myśl. Nie powinny słuchać nawet takich rzeczy. Nie powinny nigdy myśleć o tym, jaki kolor ma tęcza, na którą nikt nie patrzy.

- Jeszcze jakieś pytania?

- Nie. Nie mamy... - Przypomniała sobie o czymś jeszcze - A czy mogłybyśmy przyjść jeszcze później, innego dnia?

- Niestety... Tak się składa, że zwykle mnie tu nie ma. Przyszłam tu dziś specjalnie, i czekałam na dwie panie.

-To... do widzenia. - Szybko obróciły się, szarpnęły za klamkę i co prędzej zbiegły ze schodów.

Gdy jeszcze stukot ich małych bucików rozbrzmiewał na klatce, gospodyni siadła ciężko na fotel, i roześmiała się na głos. A gdy już odreagowała i odzyskała dech, spojrzała na zegarek. Kobiety, z którymi się dziś umówiła, nie przyszły.

- Jak tak dalej pójdzie, to nie sprzedam tego mieszkania...

[oparte na autentycznym zdarzeniu sprzed dwóch lat]

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • kalaallisut 07.09.2018
    Pozdrawiam z uśmiechem i też pięć zostawiam.
  • Zaciekawiony 08.09.2018
    Historia ta zdarzyła się znajomej. Umówiła się z dwiema paniami na oglądanie sprzedawanego mieszkania. Pół godziny po umówionym czasie zgłosiły się dwie panie. Od razu je wpuściła, zaprosiła do środka. Zaczęły jakąś rozmowę na tematy ogólne o świecie, wojnach i kataklizmach, nie było wiadomo do czego zmierzają, aż zauważyła że jedna z nich ma książeczkę ŚJ. Nie pamiętała jakimi dokładnie słowami się posłużyła, ale była to tego właśnie rodzaju sofistyka o tym, że Boga nie ma, a wszystko jest iluzją i im się tylko wydaje że tu przyszły i coś głoszą. Dziewczyny nie były na to przygotowane więc szybko się pożegnały. A najbardziej je zdziwiła informacja, że oczekiwano na nie o tej godzinie.
  • Keraj 07.09.2018
    Właściciel nieruchomości jak z samochodem cieszy się dwa razy, gdy uda mu się dobrze sprzedać i tanio kupić 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania