Oczekiwanie...

Od autora: Opowiadanie napisane w 1975 roku.

Z wolna zapadał zmierzch, w pokoju, a raczej izbie, zaczęło robić się ciemno. Mężczyzna siedzący przy niewielkim stole podniósł wzrok i spojrzał na wiszący na ścianie zegar. Tykał głośno, nawet bardzo głośno, jego wahadło wydawało mrukliwy głos. Tik, tak. Tik, tak...

Dochodziła piąta! Teraz na jesieni szybko zapadał zmrok, wszystko cichło, monotonna cisza wkradała się wszędzie, w uszach dzwonił jej jednostajny melodyjny szum.

Mężczyzna wstał z krzesła, wolnym krokiem podszedł do niewielkiego okna, wyjrzał na podwórze. Długo przez nie patrzył, z kieszeni wyjął chusteczkę i przetarł szybę. Przybliżył do niej twarz.Patrzył...

Wrócił na swoje dawne miejsce, usiadł przy stole. Nerwowym ruchem wziął leżącą gazetę i zaczął wertować jej stronice. Nie czytał, jego wzrok szybko przesuwał się po drobnych literkach codziennej prasy.

Na podwórku zaszczekał pies!

Mężczyzna zerwał się na równe nogi, rzucił gazetę na stół, ale tak niefortunnie, że ta spadła na podłogę. Nawet nie spojrzał na nią, przeszedł po niej i znów podszedł do okna. Przywarł do szyby całą twarzą. Patrzył, starał przebić wzrokiem szybko zapadający mrok.

Patrzył...

Powoli odwrócił się, wzrokiem ogarnął pokój, zaświecił światło i przymróżonymi oczyma patrzył przed siebie.Podszedł i podniósł gazetę, starannie ją złożył i położył na stole. Jeszcze raz wygładził jej pomięte stronice. Spojrzał na stojący flakon, na kwiatki, które w nim były. Delikatnie z wielką czułością poprawił je, patrzył na nie smutnie. Zamyślił się.

Zegar wybijał kolejne mijające minuty...

Znów na podwórzu zaczął szczekać pies, tym razem bardzo głośno. Mężczyzna poderwał się z krzesła, zrobił to jednak zbyt szybko, zbyt gwałtownie. Poruszony stół nie utrzymał stojącego na nim flakonu z kwiatkami, który spadł na podłogę.Rozlana z niego woda, ochlapała jego spodnie, nie zważał jednak na to. Podbiegł do drzwi i wyszedł na podwórko. Podszedł do ogrodzenia i zaczął patrzeć na drogę, która przebiegała opodal jego domostwa.

Twarz jego stała się szara, oczy zaszkliły się, palce jego rąk zacisnęły się mocno na ogrodzeniowej siatce. Stał nieruchomo wpatrzony w ciemność. Nasłuchiwał!

Cisza...

Wolnym krokiem, ze spuszczoną głową ruszył w kierunku domu. Spojrzał na psa, który wesoło merdając ogonem, domagał się od swojego pana pochwały za ostrzeżenie go. Pogłaskał go czule. Raz, później drugi.

Wszedł do domu...Wiszący zegar, nadal odmierzał mijające minuty.

Zaczął zbierać z podłogi rozbity flakon. Z wielką czułością i delikatnością podniósł rozsypane kwiaty, spoglądał na nie przez dość długą chwilę, włożył je do następnego flakonu i postawił na dawnym miejscu. Tuż przy nim srebrną ramkę ze zdjęciem kobiety. Usiadł naprzeciwko niej i w zamyśleniu wpatrywał się w zdjęcie, od czasu do czasu pocierając zmarszczone czoło. Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.

Zegar wybijał mijające minuty...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • xfhc 24.02.2019
    Samotność i strata bliskiej osoby potrafią doskwierać, szczególnie, jeśli się z nimi człowiek nie pogodzi.
    Podoba mi się ten opis, krótki i w punkt
  • oldakowski2013 24.02.2019
    Dziękuję za komentarz.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania