Oczekiwanie na lepsze jutro II

Całe miasto znikło w otchłani gęstej mgły. Światła próbowały przebić się przez ciemność, jednak szarość zalewała wszystko co napotkała na drodze. Emily idąc pół metra od Chada nie mogła go zobaczyć, a bardzo chciała go widzieć. Jedynie odgłosy wydawane przez stawiane przez niego kolejno kroki upewniały ją o tym, że jest on obok. Jej serce zaczęło mocniej bić czuła, że coś jest nie tak. Nagle wiatr się zerwał i rozwiewał jej włosy na wszystkie strony. Ostry deszcz, który pojawił się kilka sekund temu spowodował, że była cała mokra i dygotała z zimna. Stawał się coraz gorszy, krople spadające na nią pozostawiały ślad na jej skórze. Dziewczyna próbowała osłonić twarz jednak bezskutecznie. Nie mogła już usłyszeć ojca przez odgłosy burzy. Wydawało by się jakby pogoda stanęła przeciwko niej. Próbowała iść do przodu jednak z każdym ruchem stawało się to coraz cięższe. Kiedy już wyczerpana zaczęła krzyczeć imię Chada i nie usłyszała żadnej reakcji obawiała się najgorszego- śmierci. W tej chwili jej ciało odmówiło jej posłuszeństwa i upadła na ziemie. Kiedy leżała tak na chodniku, czuła pewną ulgę, że nie musi już z tym wszystkim walczyć. Jej oczy zaczęły powoli się zamykać, a jej dusza ulatywać do innego wymiaru.

- Córeczko...- kobieta wyszeptała tak aby Emily jej nie słyszała, lecz ujrzawszy ją nie potrafiła ukryć radości z jej widoku, z możliwością rozmowy z nią.

- Kim jesteś? - zmarszczyła brwi Emily, nie mogła sobie przypomnieć kim ona jest, jednak była pewna, że gdzieś ją widziała. Chciała się przyjrzeć jej bardziej, ale lekka mleczna mgła zasłaniała jej ciało.

- Nie możesz mnie pamiętać, bo nawet ja nie miałam okazji cię poznać. Ale wiedz, że bardzo cię kocham i pamiętaj zawsze walcz do końca, nie poddawaj się. - matczyny głos powoli zanikał, stawał się mniej wyraźny, daleki - stawaj, biegnij, walcz!

Emily gwałtownie się przebudziła . Ciągle znajdowała się na otwartej przestrzeni, a wokół panowała wichura. Podniosła się i zaczęła iść przez siebie w jej głowie cały czas powtarzały się słowa, które usłyszała. Kiedy przebywała w swoich myślach w pewnej chwili wyszła z nierealnego świata i wróciła do rzeczywistości. Wydawało jej się, że ktoś ją obserwuje. Coś dodało jej sił i zaczęła biec tak szybko jak tylko mogła. Daremne były jej wysiłki, w jednej chwili poczuła, że ktoś ją łapie. - nie mogła nic nie robić- to ciągle krzyczało- Walcz! - Zaczęła się szarpać z nieznaną postacią. - Puszczaj mnie! Słyszysz?! - nie usłyszała odpowiedzi. Mężczyzna trzymał ją dalej i wyciągnął z kieszeni telefon. Wybrał numer i zadzwonił do kogoś.

- Mógłbyś przyjść na róg ulicy stulecia tam gdzie ostatnio byliśmy?

- OK. To wstąpiły jakieś komplikacje?

- Przyjdź.

Nie minęło więcej niż 2 minuty, a jakiś mężczyzna pojawił się. Kiedy ujrzał Emily w pierwszej chwili się zdziwił, jednak po kilku sekundach wpatrywania się w nią, poczuł jak w jego żyłach krew zaczyna wrzeć. Jego oczy stały się jeszcze bardziej niebieskie, a jego głos ostry.

- Co jest? Co ta dziewczyna tu robi ?- Emily zadrżała, kiedy wypowiadał te słowa. W jego głosie słychać było tyle nienawiści. Nie znała go, ani jego przeszłości, lecz wystarczył sposób w jaki mówił, by móc stwierdzić , że ten człowiek bez skrupułów mógłby zrobić wszystko. - Nie było cię 20 minut, a ty zamiast Chada masz ją ? Miałeś go podanego jak na tacy.

- Był z nią, ale nagle gdzieś zniknął. A ona jest jego córką więc

- Wiem kim ona jest - wtrącił

- Nie mamy jego , ale możemy ją jakoś przecież wykorzystać. Lepsze coś niż nic. Może nam pomóc.- pojmana wybuchła śmiechem

- jesteś idiotą skoro tak myślałeś.

- Ma racje . Ale czasu nie da się cofnąć, musimy ją teraz zabrać. Zabije cię! Jak można być tak tępym. Albo nie, ktoś inny zrobi to z przyjemnością.

- Tak, ja! - nastolatka rzuciła się na winnego, ale ten drugi ją powstrzymał. Próbowała się wyrwać z rąk tego człowieka, natomiast on nie puszczał jej. Był silniejszy o wiele silniejszy. Mimo tego, że próbowała się wyrwać, on jakby nie odczuwał wielkiej różnicy czy to robi czy wręcz przeciwnie.

- Idziemy. Nie będziemy tu stać całą wieczność.

- Ja nigdzie się stąd nie ruszam. - Emily stawiała opór. W pewnym momencie odczuła już jego zdenerwowanie. Chwycił ją w okolice podudzia i dziewczyna przestała czuć ziemie pod stopami. Przełożył ją przez ramie tak że jej głowa zwisała w dół- postaw mnie na ziemie - zaczęła krzyczeć i usiłowała wyrywać się z jego objęć . - Słyszysz, bo nie ręczę za siebie!- odpowiedzią był tylko szyderczy śmiech.

- jak się nie uspokoisz zwiąże cię i włożę do bagażnika-

- bez różnicy. Przynajmniej nie będę musiała patrzeć na ciebie.- otworzył tylne drzwi samochodu i wrzucając ją do środka uderzył jej głową o krawędź dachu- musiałeś to zrobić?-

- Tak.

- Boli.

- Dobrze. Siadaj koło niej, bo jest nieprzewidywalna - zwrócił się do wspólnika. Po czym wsiadł za kierownice i ruszyli w daleką podróż. Dziewczyna była już całkowicie przesiąknięta zmęczeniem, bólem tak iż nie wiedziała kiedy zasnęła. Nie planowała tego, ale jej oczy same zmęczone i znudzone patrzeniem w czarną szybę popchnęły ją do utopienia się we śnie. Jechali kilka godzin w samochodzie panowała cisza nikt nic nie mówił. Czasem słychać było głębsze oddechy śniącej Emily. Kierowca co jakiś czas zerkał w stronę tylnego siedzenia i za każdym razem kiedy to robił był na siebie zły, aczkolwiek nie mógł się powstrzymać. A kiedy w lustrze widział postać dziewczyny zaciskał ze złości mocniej pięści. Miał tyle siły, że widniały już ślady w miejscu, gdzie trzymał kierownice. Czas mijał i mijał, a oni ciągle byli w trasie. Gdy pojawił się w zasięgu wzroku budynek pierwszy zresztą od kilku kilometrów, mężczyzna gwałtownie zahamował- celowo zresztą tak by tylni pasażerowie się przebudzili. Nie zapięta Emily kolejny raz uderzyła głową. Dokładnie czołem o pierwsze siedzenie. Tym razem się nie odezwała. Wyszedł z samochodu otworzył tylne drzwi i pociągnął dziewczynę za rękę . Ona dalej milczała. Rozglądała się po okolicy. Nic tam nie było. - Co to za wiocha zabita deskami ?- Pomyślała. Aczkolwiek było pięknie. Nie było żadnych budynków prócz tego do którego prowadził ją niebieskooki. Na widnokręgu rozciągały się liczne pagórki, różne odcienie zieleni odbijały się na tle wschodzącego słońca. Promienie przebijające się przez drzewa padały na twarze nieznajomych. Dopiero teraz mogła przypatrzyć się tym ludziom. Emily próbowała zapamiętać wszystko co zobaczyła. Zamknęła się w swoim świecie, w świecie gdzie nie ma zła, kiedy tam przebywała inaczej się czuła. Bezpiecznie. Była niewinna, w jej sercu tętniła miłość. Ale nie trwało to długo, została stamtąd wyrwana. Siedziała na krześle w pomieszczeniu, w którym nie było okien, świat pełen kolorów zniknął. Nastolatka nie pamiętała jak tam się dostała. Ostatnie co sobie przypominała to jak prowadził ją ku domowi, później obraz zniknął. Stał przed nią 40 latek nie widziała go wyraźnie, dlatego też nie mogła opisać go w swoim umyśle. Może to i lepiej, bo znowu kolejny raz by zniknęła i nie wiedziała co się dzieje.

- Czemu tu jesteś ? - mężczyzna położył ręce na stoliku, który przed nią stał i pochylił się ku niej

- Bo jesteś kretynem- powiedziała bez namysłu, stojący przed nią rzucił pytające spojrzenie - zatrudniłeś kretyna, który nie potrafi dorwać starszego od niego 2 razy człowieka więc postanowił, że zatrzyma dziewczynę, chociaż i tak nie mógł sobie poradzić i zadzwonił po następnego kretyna, który stwierdził, że nie ma innego już wyjścia i muszą mnie zabrać , nie zważając na fakt, że nic nie widziałam bo było ciemno. Więc nawet jeśli bym chciała zgłosić to co miało miejsce i tak nie było by sensu. A co to w ogóle za pytanie i czemu do mnie. ? dopiero teraz zauważyła, że za nią są ci dwaj o których mówiła. ? to oni powinni na nie odpowiadać, a nie ja.

- Dlaczego ją tu sprowadziłeś John?- mężczyzna, który był sprawcą całego zamieszania został włączony do rozmowy.

- Chad, gdzieś zniknął. Nie wiem jak to się stało. Sądziłem, że może wiedzieć gdzie on teraz nie. A jeśli nie to on będzie chciał ją znaleźć i ją znajdzie- tutaj.

- Jak mógłby mi to powiedzieć skoro przez ostatni czas go nie było. A poza tym czemu miałby mi to mówić. Przecież nie jest głupi. Czasem mam wątpliwości, aczkolwiek nie sądzę, że byłby na tyle głupi, żeby to zrobić I po co chciałby mnie znaleźć? Ciągle katował mnie i Jane. Ona teraz leży w szpitalu w ciężkim stanie. Więc nie uważam, aby mu na nas zależało. Jest taki jak wy. I nie wierze, że o tym nie wiedzieliście. A teraz pytanie co ze mną? Nie jestem wam do niczego potrzebna.

- To się jeszcze okaże, coś w tobie jest możesz się przydać.

- Jeśli o to chodzi nie będę z wami współpracować, możecie mnie nawet zmuszać, nie boje się was. Wolałabym już zginąć.

- zobaczymy jak będzie . John zaprowadź ją gdzieś.

- Ale gdzie?

- Nie wiem gdzie. To już jest twój problem. Zrób tak, aby nie sprawiała nam kłopotu.

- Aha to nie wiem czy będzie to możliwe- powiedział po cichu do siebie. Emily to usłyszała, bo on już podszedł do niej. Uśmiechnęła się mimowolnie. Dwaj mężczyźni już wyszli. Cieszyła się w szczególności, że nie widzi już tego młodego. Żaden z nich nie irytował jej tak bardzo jak on. - Chyba już wiem, gdzie możesz przebywać.- John skierował się do dziewczyny. Jego głos był cichy i pełen skruchy. Emily spojrzała na niego. Nie wyglądał na złego człowieka. Emanował ciepłem i miłością. Był młody. Miał może 23 lata.

- okej. Pójdę z tobą. - jej głos stał się łagodny.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Gosik 30.07.2014
    czekam na kontynuację :)
  • jak ty robisz że masz akapity? jak ja publikuje to mi znikają z tekstu
  • sorry już nie ważne :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania