Odcienie ciemności - Rozdział 1 - Tajemnica

Była jego dobrą przyjaciółką. Wychował się z nią. Towarzyszyła mu od dzieciństwa. Nawet gdy mieszkał z innymi ludźmi, ta nie chciała odejść. Była ciągle przy nim i trzymała go kurczowo, nie pozwalając mu się od siebie uwolnić. Wiecznie przypominała mu o swojej obecności. Nienawidził jej.

Ale zdążył ją pokochać.

Była mu bliska, w końcu spędził z nią większość życia. Nie mógł nic na to poradzić. Była jedyną, która go nie opuściła. I dobrze wiedział, że nigdy tego nie zrobi. Będzie z nim do końca jego dni.

A na imię jej było Samotność.

Kastern siedział na skraju dachu swojego nowego mieszkania i wymachiwał lekko nogami. Oparł dłonie na ostrych krańcach powierzchni i zamknął oczy. Oddychał miarowo i powoli uspokajał się. Pomyślał o niej i od razu do niego przyszła. Czuł jak siada koło niego i otula go delikatnie niczym wietrzyk. Nie miał nic przeciwko. Nieraz czuł się przytłoczony jej obecnością, ale teraz był jej wdzięczny. Teraz cieszył się z samotności, bo wiedział, że za chwilę opuści go na jakiś czas. Chciał się z nią pożegnać.

Odetchnął głęboko, a wraz z nim zrobił to cały świat. Zerwał się gwałtowny wiatr zdmuchując z jego ramion niewidzialne ręce. Poczuł jak silny ucisk na jego sercu powoli lżeje. Znikła tak szybko jak się pojawiła. Zrobiła miejsce dla innych.

Czarnowłosy dwudziestolatek zeskoczył z budynku i upadł na jedno kolano, a prawą ręką podtrzymywał się z przodu. Wyprostował się i poruszał prawym ramieniem. Scisnął kilka razy dłonie w pięści i uśmiechnął się. Energia ożywiła jego zdrętwiałe przez resztę roku ciało. Mimo rozpierającego go ciepła i chęci wykorzystania pozyskałej siły, dusił ją w sobie. Był swobodny, cichy, delikatny. Wiedział, że tak będzie najlepiej. Nie zwracać na siebie uwagi. Być jak oni.

Ruszył przed siebie, ostrożnie stawiając kroki. Starał się unikać żółtego światła sączącego się przez drobne dziurki w blachach zasłaniających okna pobliskich domów. Musiał wtopić się w tłum, zanim jeszcze się pojawi.

Wiatr znów zawył niemal zrywając czarną pelerynę Kasterna. I zaraz po tym usłyszał przytłumiony huk. Potem drugi, tym razem mocniejszy i narastający.

Wiatr znikł.

Chłopak stanął w miejscu i nasłuchiwał. Wpatrzył się w promienie wypływające z jednego z domów, oświetlające lichy kawałek drogi przed nim. Jednostajnie wypływające światło nagle zaczęło falować i Kastern usłyszał ciche syczenie. Wstrzymał oddech. Wyostrzył wzrok. Na jego szczęście dobrze widział w ciemności. Więc spojrzał w górę.

Na atramentowo czarnym niebie zabrakło gwiazd. Zamiast nich widział pustkę. Spadała na niego jak wypuszczone na powietrze piórko. Czarne płomienie przypominały koc przykrywający całe niebo. Zbliżały się nieubłagalnie i nabierały szybkości.

Zawisnęły tuż nad głową Kasterna i przez chwilę pozostały w bezruchu. Chłopak uniósł prawą dłoń i czubkami palców dotknął cicho syczacej warstwy. Płomienie jakby zabulgotały i przybrały płynną formę. Poruszał ręką, jakby dotykał tafli jeziora i czarna masa opadła nagłym ruchem na ziemię. Kastern zamknął oczy, gdy rozszczepiając się, spadła ulewą na jego płaszcz i włosy, i strzepnął z siebie czarne kropelki. Większość wyparowała w styku z żółtym światłem, a reszta poruszała się leniwie po podłodze. I zaczynała pęcznieć. W powietrzu uniósł się zapach spalenizny.

Krople łączyły się ze sobą, jakby były żelaznymi wiórkami w pobliżu magnesu. Formowały najpierw wielkie kule, potem odchodzące od nich kończyny aż po czubki palców. Głowopodobne utwory wyrastały z tułowia pod dziwnymi kątami i były nieco większe niż u ludzi.

Kastern naciągnął kaptur na ciemne włosy, lekko pochylił głowę i ciągle trzymając w dłoni krawędź materiału rozejrzał się po czarnych istotach. Wszystkie nagle przestały się wić i wyprostowały się. Chłopak wciągnął powietrze.

Och nie, pomyślał. To nie wróży nic dobrego

Postaci zwróciły się nagle w lewo i zaczęły iść przed siebie wolnym, ociężałym krokiem. Kastern dostroił się do ich tempa i ruszył razem z nimi.

Szedł samym środkiem pomiędzy czarnymi postaciami i starał się jak najciszej oddychać. Wzdrygnął się, gdy jedna z nich otarła się o jego dłoń. Natychmiast wytarł ją o płaszcz i włożył dłonie w kieszenie. Powoli stawiał kroki aż prawie nadepnął na czarną stopę. Tłum zatrzymał się i zrobiło się nadzwyczaj cicho. Tak cicho, że Kastern mógł usłyszeć przyspieszony oddech kobiety znajdującej się kilkanaście metrów od niego.

Podniósł głowę i rozejrzał się, szukając źródła dźwięku między głowami. Gdy nic nie udało mu się zauważyć, wstrzymał oddech, odparł kotłujące się w nim obrzydzenie i przecisnął się między stworami. Za każdym razem, gdy się o nie ocierał, zbierało mu się na wymioty. Nienawidził ich śliskiej, zwęglonej powłoki. Czuł jakby z każdym dotykiem zostawały na nim płaty startej skóry.

Postaci utworzyły krąg i Kastern wyszedł z niego i stanął przy krawędzi. Otworzył szeroko oczy. Na środku siedziała jedna z czarnych postaci. Zwinęła się w w kulkę przytrzymując kolana rękami. Kołysała się w przód i w tył.

Wszyscy, razem z chłopakiem, przyglądali się w ciszy temu dziwnemu zjawisku. Kastern przez chwilę nie mógł się ruszyć. Nie wiedział, co się dzieje. Co to miało znaczyć. Czym jest ta postać?

W końcu się przemógł i podniósł stopę. A razem z nim zrobili to inni. Zanim doszedł do czarnej kulącej się postaci, troje innych zrobiło to przed nim. Kucnęli przed nią i sięgnęli dłońmi do jej głowy. Zwęglone palce dotknęly jej twarzy i wydała z siebie wysoki pisk.

Bez chwili wahania Kastern podbiegł do niej i odtrącił dłonie tamtych. Gdy zamachnął się nad trzecią dłonią, która dotykała jej policzka, palce Kasterna zaplątały się o coś. Spojrzał na postać i znieruchomiał. Z jej czaszki patrzyły na niego teraz ogromne, zielone oczy. Usta miała szeroko otwarte, a rude loki zaplątane były o jego nadgarstek. Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu, a gdy poczuł na swoich plecach czyjś dotyk, otrząsnął się, podniósł dziewczynę i ruszył przed siebie. Przerzucił ją sobie przez ramię i odtrącając innych kierował się do swojego domu.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Aksi1 05.12.2017
    Ciekawy tekst, trochę tajemniczy. Szczególnie podobał mi się początek. Stawiam cztery gwiazdki.
  • Luciferia 10.12.2017
    Podoba mi się :) ciekawy, zgrabny język, pozwalający na zbudowanie dokładnego obrazu w głowie. Jestem ciekawa co będzie dalej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania