Oddział SS Część I Jaskinia
Oddział SS
Część I
Jaskinia
Dla Canulasa
Pomysł na opowiadanie wymyślił Canulas i za to jestem mu bardzo wdzięczny. Według zamysłu to ma być takie połączenie fantasy z II wojną. Czy owa mieszanka okaże się strawna ocenicie w komentarzach.
Jedna uwaga dla znających temat. Stopnie w SS były inaczej nazywane niż w Wehrmachcie, choć były w dużej mierze ich odpowiednikami. Przykład: kapitan to Hauptsturmführer. Jednak dla uproszczenia używam ogólnie znanych stopni wojskowych typu sierżant, czy kapitan.
Rozpętała się burza. Pioruny tłukły po czubkach drzew, jednak ulewny deszcz szybko gasił wzniecane pożary. Wiatr huśtał lasem jak wariat dziecięcą kołyską. Ciemne chmurzyska zasłoniły świat. Pod dębem, który stanowił niewielką osłonę przed tnącymi jak noże strugami wody, schroniło się pięciu ludzi. Gdyby ktoś podszedł bliżej, rozpoznałby polowe mundury SS. Upiorna aura zmusiła niemieckich żołnierzy do przerwania marszu. Światem zawładnęła zimna noc, choć zbliżała się dopiero godzina szesnasta.
Sierżant Karl Steiner walczył krzykiem z odgłosami piorunów, deszczu i wichury. Nachylił się do stojącego obok kaprala Mullera i wrzeszczał, aby tamten mógł cokolwiek usłyszeć:
- Max musimy znaleźć jakieś schronienie, bo inaczej przemarzniemy na amen, a ja kurwa mam już dosyć! Ta burza pewnie będzie szaleć do wieczora. Pierdolona ruska pogoda! Kawałek dalej jest wzgórze, a na nim jakieś ruiny. Może tam znajdziemy schronienie. Prowadź!
Ruszyli. Aby nie dać się rozproszyć wściekłej nawałnicy szli gęsto, jeden za drugim, brodząc w błocie i ciemnościach. Znali drogę. Kartograficzna wojskowa pamięć pozwoliła nie zabłądzić pięcioosobowej grupce żołnierzy. Kapral stanął i zatrzymał oddział. Zmęczeni, patrzyli na resztki starego muru z ulgą i nadzieją.
- Rozejrzę się - rzekł krótko Kapral.
Steiner skinął głową. Osłonięte od wiatru miejsce, w którym się zatrzymali, pozwalało na kilka chwil wytchnienia.
Nagle cała czwórka padła na mokrą ziemię. Szczęknęły zamki odbezpieczanej broni. Leżeli w napiętej gotowości. Max, prawdopodobnie ranny, zbliżał się do nich, zataczając się i wymiotując. Obserwowali teren za plecami kaprala, skąd spodziewali się ruskich. Ale poza odgłosami szalejącej przyrody i rzygania Maxa, nie słyszeli nic. Steiner, niczym dyrygent, dał znać gestem dłoni trzem kompanom, aby pozostali na pozycjach. Doczołgał się kilka metrów i chwytem nóg imitującym nożyce sprawnie przewrócił kaprala na ziemię.
- Ruscy? – zapytał.
Leżący na plecach Max zaprzeczył ruchem głowy.
– Ranny?
Ten sam gest milczącej negacji.
Steiner wstał. Kapral, chociaż chwiejnie, poszedł w jego ślady.
– Co się stało?
– Tam... – Muller wskazał palcem w stronę jaskini i niemal jednocześnie ozdobił pawiem niemiecki mundur sierżanta.
– Kurwa! – zaklął Steiner, błogosławiąc po raz pierwszy ulewę.
Deszcz szybko zmywał z polowego uniformu śmierdzące wymiociny.
– Tam... Rzeźnia... – wystękał Max i stracił siły.
Usiadł na mokrej ziemi, trzymając się za brzuch.
- Georg! - sierżant zwrócił się do kaprala Guderiana - Sprawdź jaskinię!
Guderian natychmiast ruszył wzdłuż muru.
Steiner bardzo zdziwiony reakcją kolegów, w końcu doświadczonych żołnierzy ruszył do środka. Kiedy doszedł do końca muru, zobaczył otwór wykuty w skale. Powoli krok po kroku ruszył. Pierwsze co zobaczył, mijając wejście to palące się na ścianach łuczywa. Gdy jednak zrobił jeszcze kilka kroków, uderzył w niego ohydny smród i zaduch, a to, co zobaczył, przeraziło go i zmroziło. Powoli trzymając w rekach odbezpieczony pistolet maszynowy MP 40 wszedł do środka. Całe wnętrze jaskini pełne było ludzkich szczątków, kawałków mundurów, butów z kawałkami nóg, a także roztrzaskanych karabinów i pistoletów maszynowych.
Sierżanta zatkało, na chwilę stracił oddech. Czegoś takiego nie widział jeszcze nigdy mimo dwudziestu lat służby. Ciała były wręcz rozszarpane, kości połamane na kawałki. Tuż pod ścianą zobaczył głowę ludzką z wyrwaną górną szczęką. Steiner ciężko dysząc, oparł się o ścianę i czuł, jak przez jego ciało przechodzą dreszcze na zmianę z falami gorąca. Wiedział, że musi stąd wyjść, bo za chwilę zemdleje. Zmusił się jednak do tego, żeby podejść do jednego z większych kawałków munduru który leżał pod ścianą. Poznał od razu. To był niemiecki mundur. Zrobiło mu się nie dobrze, ale zebrał się w sobie i ledwo powłócząc nogami, wyszedł na zewnątrz. W głowie miał mętlik i minęło sporo czasu, nim zaczął znowu logicznie myśleć. Musiał jednak wziąć się w garść, bo przecież był dowódcą.
- To kurwa nasi, piechota, poznałem po resztkach mundurów. Pierdolone ruskie zwierzęta! To pewnie robota tych sadystów z NKWD.
Max jakby już doszedł do siebie. Nadal widać było szok który przeżył, ale przynajmniej odzyskał mowę.
- Karl znasz mnie od lat. Widziałem wiele, czasem myślę że zbyt wiele, ale czegoś takiego jeszcze nie. Ich coś rozszarpało na kawałki. Rozumiesz na kawałki, razem z mundurami, butami a nawet bronią. Pewnie się schronili w środku, uciekając przed Ruskami i coś ich dopadło. Tam było dwudziestu, może trzydziestu żołnierzy, przynajmniej tyle naliczyłem czaszek.
Georg spojrzał z niedowierzaniem na kaprala.
- Co ty pierdolisz? Jakie coś? To zrobili ci barbarzyńcy!
Max przez dłuższą chwilę milczał, aż w końcu jakby się zdecydował.
- Karl tego nie zrobili ludzie – wydusił z siebie.
- A kurwa kto? - zapytał tym razem kapral Kunz.
Steiner stał i słuchał nie wiedząc co powiedzieć. Jedno było pewne. W jaskini dokonano rzezi i trzeba było o tym uprzedzić dowódcę batalionu.
- Zostańcie tu i pilnujcie, żeby nikt tam nie wchodził. Ja zawiadomię dowódcę batalionu.
Kapitan Sep Maier wychylił się z okopu. Ryzykował, że zastrzeli go snajper, ale chciał zobaczyć, czy nie nadjeżdżają nowe czołgi. Rosjanie mieli zwyczaj atakować falami, nie zważając na straty. Wojna trwała już drugi rok a oni, jak widać, niczego się nie nauczyli, dalej rzucali całe oddziały do ataku prosto z marszu. Podobnie było teraz, choć tym razem najpierw zaatakowała piechota.
Wcześnie rano, na oddalonym o kilkaset metrów polu pojawiło się mnóstwo ciężarówek, z których wyszło około tysiąca czerwonoarmistów, których natychmiast rzucono do ataku. To była totalna głupota, gdyż okopani w pobliskim lesie esesmani z Dywizji SS Totenkopf mieli doskonałe pole ostrzału. Moździerze i karabiny maszynowe ukryte wśród drzew bardzo dokładnie pokrywały ogniem każdy metr terenu. Atak musiał zakończyć się masakrą. Pięć znakomitych karabinów maszynowych MG 42 pluło setkami pocisków. Ich szybkostrzelność dochodząca do 1200 strzałów na minutę robiła swoje. Strzelały tak szybko że odgłosy pojedynczych wystrzałów zlewały się z jeden jazgot i dlatego nazywano ten karabin „piłą Hitlera”.
Rosjanie biegli ile sił w nogach, ale od lasu dzieliło ich ponad pięćset metrów. Nie mieli żadnych szans. Padali jeden obok drugiego, ale biegnący z tyłu oficerowie na to nie zważali i okrzykami poganiali tych, którzy nie chcieli iść na pewną śmierć, albo próbowali się wycofać. Widać było jak pociski rozrywają biegnących, jak odcinają ręce, urywają głowy, rozrywają ciała, a wybuchające wśród nich granaty moździerzowe dopełniały dzieła.
Ta jatka nie trwała dłużej nić trzydzieści minut. Całe pole pokryło się zabitymi, bądź rannymi żołnierzami, a kiedy zabito oficerów, garstka ocalałych porzuciła broń i uciekła.
Po południu na polu pokazało się około czterdziestu czołgów, które bardzo szybko ruszyły w stronę lasu. Maier był na to przygotowany. Jego osiem czołgów Panzer IV i cztery działa 88 mm okopane do wież czekały, kiedy rosyjskie czołgi znajdą się w polu rażenia. Tutaj po raz kolejny okazało się, jaką przewagę daje skuteczny zasięg znakomitych dział przeciwlotniczych kalibru 88, wykorzystywanych przez oddziały SS do zwalczania czołgów. Armaty mogły niszczyć czołgi przeciwnika z prawie dwóch kilometrów, a rosyjskie czołgi musiały podjechać na odległość pięciuset, sześciuset metrów, żeby ich ogień był skuteczny. Taka różnica plus bardzo duża celność niemieckich dział połączona z doświadczeniem załóg wystarczyła, żeby w ciągu kilku minut zlikwidować trzydzieści maszyn a pozostałe zmusić do odwrotu.
Kapitan przez dłuższą chwilę przeglądał przedpole, korzystając z dużej polowej lornetki, po czym wskoczył do okopu.
- No Hans na dzisiaj koniec. Wytłukliśmy kolejne stado tych barbarzyńców – Kapitan Hans Knotte uśmiechnął się.
- Miałeś dobrego czuja, żeby okopać się tu w lesie, a nie na polu.
- To logiczne, choć dowódcy pułku niezbyt się to spodobało.
- Kurt nie jest złym dowódcą, ale czasami zbyt dosłownie bierze rozkazy z góry, a te jak wiesz,
mówią krótko „ani kroku w tył”. To dobry pomysł na pewną śmierć i to chyba już do niego dotarło. Czasami musimy się wycofać, żeby nie dać się okrążyć. Tu w kotle demiańskim musimy być elastyczni tak długo, jak będzie to możliwe. Musimy zachować ludzi i sprzęt, bo inaczej nas zgniotą i wybiją do nogi.
Maier miał rację. Zamknięte w kotle niemieckie dywizje broniły się w okrążeniu, walcząc z o wiele większymi siłami Armii Czerwonej. Jednak mimo dużej przewagi Rosjanom nie udało się zniszczyć, ani nawet rozbić oddziałów niemieckich. Ci walczyli wręcz fanatycznie, a prym wiodła dywizja SS Totenkopf, która jeśli nawet cofała się, to każdy metr zdobytej ziemi kosztował AC bardzo wiele ludzi i sprzętu. Dzisiejszy dzień to potwierdził. Batalion Maiera liczący tylko trzystu czterdziestu żołnierzy rozniósł na strzępy cały rosyjski pułk piechoty, a także zniszczył trzydzieści czołgów przy stracie tylko dziesięciu żołnierzy i jednym uszkodzonym czołgu.
Kiedy obaj oficerowie odpoczywali, siedząc na trawie, zobaczyli biegnącego bardzo szybko Steinera. Ten jak tylko dobiegł do nich, krzyknął, nawet nie bawiąc się z regulaminowe meldowanie.
- Panie kapitanie musi pan iść ze mną. Natychmiast.
Komentarze (271)
Jak na razie fajnie. Początek dobry jestem ciekawy jakie to monstrum wyciągniesz z rękawa.
Totenkopf to znana jednostka SS. Znam ją głównie przez moje zainteresowanie Bitwą pod Kurskiem.
Dziwi mnie że czerwoni nie zasypali ich pozycji obrony z katiusz czy ze swoich 120mm dział. Co jak co ale Artylerię to ruskie miały lepszą od szkopów. Czytałem że pod koniec wojny wermacht i ss używało 22 dział artyleryjskich o różnym kalibrze. Z czego 1 wojenne 107mm a nawet ukochaną 88.
Mam nadzieję że pojawi się wyjaśnienie czemu czerwoni nie zasypali ich tonami pocisków.
Oprócz tego - brak uwag.
5
Jakby co "Czerwony Styczeń" który teraz piszę zawiera obiecanych rewolucjonistów. Wkrótce dodam następny rozdział.
Pozdrawiam
Kapelusznik
Powiedz to IS-3...
Albo IS-7
Albo T-44
Pod koniec wojny sowieci mieli równie rewolucyjne uzbrojenie pancerne co w dwudziestoleciu, czy na początku wojny
Co do załóg katiusz - może
ale pozostaje tradycyjna artyleria, a z tego co pamiętam 120 i 152 były cholernie popularne
Z taką siłą ogniową to żaden panzer IV się nie obroni... szczególnie ze to przecie 1942 rok. Do pojawienia się Tygrysa i Pantery na froncie wschodnim trzeba jeszcze poczekać.
Pozdrawiam
Jambo był dobry
Też ten brytyjski Crocodile miał niezłego kopa
Amerykanie mieli tez najbardziej mobilne niszczyciele czołgów - znacznie lepsze od radzieckich, ale ze słabszym działem niż niemieckie - ale nadal miały niezłą siłę ogniową
Sam nie wiem
Jeśli miałbym wybrać między amerykańską siłą ognia i mobilnością, a niemieckimi super-nisczycielami, co były tak cięzkie że ich silniki się zapalały...
to wybiorę amerykańców
Sowieci taktykę i strategię mieli
Ale Ofensywną
Defensywy się uczyli
"Lodołamacz" Suworowa przeczytaj
Rozszerza choryzonty w aspekcie frontu wschodniego
Pozdrawiam
Masz modele czołgów i samolotów
Bt-7
I-16
IŁ-2
Tylko z tymi 3 maszynami da się udowodnić do czego szykowali się sowieci
A że mieli klapki na oczach to zapomnieli o defensywie
Wyjaśnia to ciągłe ataki
Mimo wszystko w wojnie rewolucyjnej umieli się bronić
Mieli taktykę tylko jej nie trenowali i nie rozwijali
z tego co wiem to "Blitzkrieg" (po fakcie) pochodzi z wojny domowej w Rosji
Okopy czy linia frontu odpadała - bo cały kraj był frontem
Kawaleria, lotnictwo, taczanki - MOBILNOŚĆ
To właśnie w tej wojnie powstała idea ofensywy w armii Czerwonej - a przynajmniej wszystko co przeczytałem na to wskazuje
Pamiętaj że niemieccy czołgiści, lotnicy i ich dowódcy - szkolili się nie gdzie indziej, jak na poligonach kochanej mateczki Rosyji
Jestem praktycznie pewny, że zarówno ZSRR jak i III Rzesza miały taką sama strategię
- pierwszego uderzenia
- rozbicia lotnictwa wroga
- priorytetu jednostek pancernych
Sowieci nie byli zaskoczeni "jak" zostali zaatakowani - mimo wszystko nie byli ślepi na sukcesy Niemiec w Polsce i Francji - ale przez sam fakt ataku
A że sami się szykowali do ataku - całe zaopatrzenie mieli na granicy, to dostali w dupę
- Wkurza mnie myślenie "byli nie gotowi do wojny"
taaa
"WOJNY DEFENSYWNEJ"
Wojna ofensywna i defensywna to dwie różne pary kaloszy
Ale masz już duże doświadczenie, więc jestem pewny że masz tego świadomość
Wydaję mi się że DLATEGO że ruskie dali się zaskoczyć, Ruscy sami podtrzymują mit, żeby nie wyszło że tak naprawdę to mieli zamiar zrobić dokładnie to samo
I wyszło im na zdrowie
świat się śmieje
A Rosja ma najlepszą armię do walki na terenach podbiegunowych i już jedne z najnowocześniejszych jednostek do ataku nuklearnego na świecie
Czy twoim zdaniem mój sposób myślenia ma poprawne podstawy?
Mało kto nawet próbował mnie zagiąć na temacie, ale wierzę że z tobą mogę poprowadzić satysfakcjonującą dyskusję
Pozdrawiam
Kapelusznik
Stug...?
...
Sam nie wiem czy 10 lat - skoro dość szybko niszczyciele czołgów przestały być używane
II wojna światowa była 1 i ostatnim konfliktem gdzie masowo pojawiały się niszczyciele czołgów, czy nawet ciężkie czołgi - po niej to minęło trochę czasu i tylko MBT (Main battle tank) produkowano
Śmierć generała nie sprawia że strategia upada
A to że Stalin się zaszył...
...
Jesteś absolutnym władcą ZSRR
Przygotowujesz atak, który rozbije wrogów rewolucji i pozwoli ci "wyzwolić" Europe
a po niej cały świat
a tu Hitler mówi LOL i rozpiernicza ci oba rzuty strategiczne co miały ulicami Paryża przejechać\
nie zaszyłbys się w daczy po takim czymś?
No właśnie
"że pierwszy zaatakuje"
Wiesz - szkopy też były pewne że lądowanie w Normandii to odwrócenie uwagi od uderzenia w najcieńszym przejściu kanału
11maja - 19 września 1939!
Bitwa pod Chałchin-Goł
Dowódca: Żókow
Używając zmasowanego ataku lotnictwa, artylerii oraz jednostek pancernych rozbija on armię japońską, poprzez oflankowanie i wymanewrowanie punktów obronnych wroga
Powtórzę - 1939
Połączony atak atak z ziemi i powietrza z naciskiem na jednostki pancerne - To przecie BLITZKRIEG
A przecie ruskie czasu taktyki szkopów jeszcze nie miały
Co do lądowania w Normandii to się zgodzę - dmuchane czołgi były genialnym pomysłem
mają dowódców - ale krótkowzrocznych
Cały czas - ofensywa, ofensywa i ofensywa - a okopów nie umieją kopać
nawet czerwonoarmistom w 1941 nie karabinów - A SAPEREK BRAKOWAŁO!
Lekkie echo?
XD
Też mi się już to zdarzyło
Zgodzę się, że Rosja była przygotowana do wojny ofensywnej, w samym zamyśle AC miała być armią ofensywną prującą naprzód. Z tym że według mnie w stosunku do czasów początkowych, tamten sprzęt zaczynał być już przestarzały w 1941 r. Taktyka Czerwonych i Niemców rzeczywiście zakładała ciągłe natarcie w celu okrążenia wroga, rozbicia go i ciągłego ataku wraz ze wsparciem z powietrza i morza. A głównymi jednostkami miały być pojazdy pancerne czyli czołgi. Niestety Stalin zlekceważył wszystkie wcześniejsze przesłanki i dał się zaskoczyć. Ruscy wiedzieli o możliwym ataku na nich, nawet Brytyjczycy im wysyłali listy z ostrzeżeniem.
Przestarzały sprzęt?
Szkopy wciąż używają Pz.38(t) - czeski z 1938 - też przestarzały
Pierwsze pz IV również - nie miały jeszcze tak dobrych dział.
Poczytaj relacje generałów niemieckich - bali się czy silniki będą na tyle żywotne by w ogóle do Moskwy dojechać
Niemcy używali przestarzałych czołgów od 2 lat
Sowieci mieli stare - ale "świeże" wyposażenie
Wiesz Bt-7 i Pz-3 maja podobne możliwości
Lotnictwo podobnie: I-16 to 33 rok, a ma dwa działka 20mm
Mimo że wolniejszy, ma większą silę ognia niż ówczesne bf i hurricany
Nie musiały być
Miały rozwalić lotnictwo wroga na ziemi i siekać piechotę z tych wszystkich działek na dziobie
Kolejny dowód ze sowieci do ofensywy się szykowali
Nie
I-16 miał albo 4 KM
albo 2 km i 2 działka 20mm
Ta druga wersja była bardziej popularna z wiadomych przyczyn
I-16 typ 1 - samolot myśliwski z 1934r., seryjna wersja prototypu CKB-12. Silnik gwiazdowy 9-cylindrowy M-22 o mocy 355 kW (480 KM); Uzbrojenie: 2 k.m. SzKAS 7,62 mm.
I-16 typ 4 - samolot myśliwski z 1934r., seryjna wersja prototypu CKB-12 bis. Silnik gwiazdowy 9-cylindrowy M-25 o mocy 515 kW (700 KM); Uzbrojenie: 2 k.m. SzKAS 7,62 mm;
I-16 typ 5 – ulepszona wersja I-16 typ 4 z 1935r., w której zmieniono system chłodzenia silnika. Uzbrojenie jw. + bomby o masie 200 kg
I-16 typ 6 - samolot myśliwski z 1937r. silnik gwiazdowy M-25A o mocy 537 kW (730 KM) Uzbrojenie: 2 k.m. SzKAS 7,62 mm;
I-16 typ 10 - samolot myśliwski z 1937r. silnik gwiazdowy M-25V o mocy 552 kW (750 KM). Uzbrojenie: 4 k.m. SzKAS 7,62 mm, bomby o masie 200 kg
I-16 typ 17 - wersja rozwojowa I-16 typ 10 z 1938r. wyposażona w silnik M-25W o mocy 780 KM i uzbrojona w 2 działka SzWAK i 2 k.m. SzKAS. Istniała możliwość podwieszenia bomb o masie do 200 kg. Był to pierwszy radziecki samolot uzbrojony w 2 działka kal. 20 mm.
I-16 typ 17 „Szturmowik”- samolot myśliwsko-szturmowy z 1938r. uzbrojony w 2 działka SzWAK 20 mm, 2 k.m. SzKAS i 1 BS7,62 mm, bomby o masie 200 kg lub 6 niekierowanych pocisków rakietowych RS-82.
I-16 typ 18 - samolot myśliwski z 1938r. silnik gwiazdowy M-62R o mocy 677 kW (920 KM); 4 k.m. SzWAK 7,62 mm, bomby o masie 200 kg;
I-16 typ 24 - samolot myśliwski z 1939r. silnik gwiazdowy M-63 o mocy 684 kW (930 KM). Uzbrojony w 2 działka 20 mm, 2 k.m. 7,62 mm, bomby o masie 200 kg;
I-16P - samolot myśliwski z 1936r., modyfikacja I-16 typ 5 z silnikiem Wright Cyclone F-3, uzbrojony dodatkowo w 2 działka SzWAK 20 mm ze zwiększonym zapasem amunicji. Nie budowany seryjnie.
I-16TK - samolot myśliwski z 1939r. silnik gwiazdowy M-25TK o mocy 552 kW (750 KM) ze sprężarką TK umożliwiającą działania na dużej wysokości. Uzbrojony w 4 k.m. SzKAS 7,62 mm. Nie budowany seryjnie.
I-16 typ 1 - samolot myśliwski z 1934r., seryjna wersja prototypu CKB-12. Silnik gwiazdowy 9-cylindrowy M-22 o mocy 355 kW (480 KM); Uzbrojenie: 2 k.m. SzKAS 7,62 mm.
I-16 typ 4 - samolot myśliwski z 1934r., seryjna wersja prototypu CKB-12 bis. Silnik gwiazdowy 9-cylindrowy M-25 o mocy 515 kW (700 KM); Uzbrojenie: 2 k.m. SzKAS 7,62 mm;
I-16 typ 5 – ulepszona wersja I-16 typ 4 z 1935r., w której zmieniono system chłodzenia silnika. Uzbrojenie jw. + bomby o masie 200 kg
I-16 typ 6 - samolot myśliwski z 1937r. silnik gwiazdowy M-25A o mocy 537 kW (730 KM) Uzbrojenie: 2 k.m. SzKAS 7,62 mm;
I-16 typ 10 - samolot myśliwski z 1937r. silnik gwiazdowy M-25V o mocy 552 kW (750 KM). Uzbrojenie: 4 k.m. SzKAS 7,62 mm, bomby o masie 200 kg
I-16 typ 17 - wersja rozwojowa I-16 typ 10 z 1938r. wyposażona w silnik M-25W o mocy 780 KM i uzbrojona w 2 działka SzWAK i 2 k.m. SzKAS. Istniała możliwość podwieszenia bomb o masie do 200 kg. Był to pierwszy radziecki samolot uzbrojony w 2 działka kal. 20 mm.
I-16 typ 17 „Szturmowik”- samolot myśliwsko-szturmowy z 1938r. uzbrojony w 2 działka SzWAK 20 mm, 2 k.m. SzKAS i 1 BS7,62 mm, bomby o masie 200 kg lub 6 niekierowanych pocisków rakietowych RS-82.
I-16 typ 18 - samolot myśliwski z 1938r. silnik gwiazdowy M-62R o mocy 677 kW (920 KM); 4 k.m. SzWAK 7,62 mm, bomby o masie 200 kg;
I-16 typ 24 - samolot myśliwski z 1939r. silnik gwiazdowy M-63 o mocy 684 kW (930 KM). Uzbrojony w 2 działka 20 mm, 2 k.m. 7,62 mm, bomby o masie 200 kg;
I-16P - samolot myśliwski z 1936r., modyfikacja I-16 typ 5 z silnikiem Wright Cyclone F-3, uzbrojony dodatkowo w 2 działka SzWAK 20 mm ze zwiększonym zapasem amunicji. Nie budowany seryjnie.
I-16TK - samolot myśliwski z 1939r. silnik gwiazdowy M-25TK o mocy 552 kW (750 KM) ze sprężarką TK umożliwiającą działania na dużej wysokości. Uzbrojony w 4 k.m. SzKAS 7,62 mm. Nie budowany seryjnie.
"Obydwie strony dysponowały zróżnicowanym sprzętem pancernym. W skład sił wchodziły zarówno nowoczesne czołgi jak i pojazdy, które najlepsze lata miały już za sobą. Po stronie radzieckiej było dużo pojazdów, które nie nadawały się do prowadzenia walk w nowoczesnym teatrze działań. Były lekko opancerzone i uzbrojone, a także często powolne i nieradzące sobie w ciężkim terenie. Do tego typu pojazdów można zaliczyć czołgi klasy BT. Były to czołgi lekkie, które miały możliwość poruszania się na gąsienicach, a także bez nich na samych kołach. Cechowały się dużą prędkością, ale słabym uzbrojeniem i opancerzeniem. Pancerz miał od 6 do 22 mm, a uzbrojenie stanowiła głównie armata kalibru 45 mm oraz od 1 do 3 karabinów maszynowych 7,62 mm. Była to ślepa droga w rozwoju czołgów. Próbowano modernizować ten czołg, ale nie spełniał on w pokładanych w nim nadziei.
Kolejnym przykładem przestarzałego radzieckiego czołgu jest T-26. To także czołg lekki, ale dużo wolniejszy od swojego kolegi klasy BT. Był podobnie słabo opancerzony i uzbrojony. Pancerz w najcieńszym miejscu miał 6 mm, a w najgrubszym 20 mm. Uzbrojony był także w armatę kalibru 45 mm, ale posiadał tylko od 1 do 2 karabinów maszynowych kalibru 7,62 mm."
co do czołgów się nie zgodzę bo niemieckie miały za sobą 2 lata działań wojennych
...
ale fakt radiostacje i zarządzanie szkopy miały lepsze
Tam będziemy mogli spokojnie podyskutować a nie będzie zawalania głównej strony
ps
mimo że nie jestem fanem tego tematu, to jednak sledziłem dośc pilnie co tu sobie piszecie
...
No i gry - przyznaję się bez bicia - jestem mimo wszystko tylko prostym facetem do jasnej cholery!
Choć szczerze, wydaję mi się że jak Ozar by się dołaczył to dopiero byłaby dyskusja!
pozdrawiam
Ja jak byłem małym zobaczyłem "czterech pancernych i psa" oraz "jak rozpętałem II wojnę światową" i w przeciwieństwie do innych - zacząłem zadawać pytania i czytać - no i teraz jestem Tu...
Pamiętam go, walić ze komuch, postacią był zarąbistą!
Polecam ci porównać amerykański film "battle of the bulge" z "czterema pancernymi"
Cholerny Polski serial za komuny ma lepszą produkcję niż ten film z Hollywood XD
Napisałeś że ruskie były pod względem technicznym lepsze. To nieprawda. Ruskie robili totalne prymitywy. Taki Tygrys pod względem technicznym przewyższał ruskie nawet IS-2/3/4/5 o co najmniej 10 lat. Podobnie było z amerykańskimi, czy brytyjskimi. Niestety ich zaawansowanie techniczne było wadą bo jak wiesz im więcej nowinek technicznych tym więcej rzeczy może sie popsuć. A co do zasięgu, to Tygrys niszczył T-34 czy Shermana już od 1500 metrów, a nawet były przypadki że z 2000 . Rekord należy o ile dobrze pamiętam do załogi czołgu Tygrys z dywizji Hitlerjugent. Jego załoga trafiła i zniszczyła Shermana z odległości 2450 metrów. Natomiast zarówno T-34 jak i Sherman w zasadzie nie miały szans przebić pancerza Tygrysa nawet z kilku metrów (znam przypadek że strzelali w lesie z 10 metrów i pocisk się odbił. Jedyna szansa zniszczenia kota to zajście go z tyłu i strzał ale też z nie więcej jak 300/400 metrów. Na jednym z Tygrysów które widziałem na zdjęciu było 226 śladów po trafieniach różnymi pociskami ale żaden nie przebił pancerza.
3 marszałków ZSRR: (Michaił Tuchaczewski, Wasilij Blücher, Aleksandr Jegorow),
6 dowódców armii (komandarmów) I rangi: (Iwan Biełow, Pawieł Dybienko, Iwan Fiedko, Jona Jakir, Michaił Frinowski, Ijeronim Uborewicz), 2 komisarzy wojskowych (armkomów) I rangi, 2 dowódców marynarki (fłagmanów fłota) I rangi,
12 dowódców armii (komandarmów) II rangi (m.in. Jakow Ałksnis, Nikołaj Kaszyrin, August Kork), 2 dowódców marynarki (fłagmanów fłota) II rangi (Iwan Kożanow, Piotr Smirnow-Swietłowski), 15 komisarzy wojskowych (armkomów) II rangi.
Pozostali "tylko mierni, ale wierni"
To się zemściło kiedy w czerwcu 1941 roku Niemcy uderzyły na ZSRR. Ci wierni byli kiepskimi dowódcami i nie potrafili dowodzić. To dlatego Niemcy w pierwszych miesiącach wojny odnosili tak wielkie i tak łatwe zwycięstwa.
Tam będziemy mogli spokojnie podyskutować a nie będzie zawalania głównej strony
"- Pójdę się rozejrzeć – Steiner tylko skinął głową. Przykucnęli. Tutaj przynajmniej nie wiało tak mocno. Po kilku minutach zza rogu wypadł, a właściwie wytoczył się Max." - brak kropki po "rozejrzeć".
"- Georg idź ty, bo od niego chyba na razie niczego się nie dowiemy – Steiner wskazał na kaprala Guderiana." - i tu też.
"Zrobiło mu się nie dobrze, ale zebrał się w sobie i ledwo powłócząc nogami, wyszedł na zewnątrz. " - niedobrze.
Ok. Na razie tyle, bo już zaczynam pracę, ale od strony treści - rewelacja. Dużo lepsze od Kuźniecowa plus bardzo fajne dialogi. Pięć daję już teraz, a doczytam i dokemtuje wieczorem.
Zakładam, że znowu Predator spotkał się z Obcym i zrobili se kebaba - z tego co było pod ręką...
Ew. mógł se troszku pohasać Jabberwocky, bo mu było cuś nie teges :) Pzdr.
Moim zdaniem największe straty ponieśli czerwoni w wyniku swojej polityki nie szanującej życia zwykłych żołnierzy i oni cały czas to odczuwali na sobie. Natomiast SS było hołubione w narodzie niemieckim i wyniesione do pozycji półbogów, więc już przed starciem mieli znaczną przewagę.
Że tak sikacie ze szczęścia?
No muszę przyznać, że całkiem interesujące opowiadanie. Podana taktyka bitwy w sposób bardzo przystępny dla czytelnika . Jednak jaskinia pozostaje mroczną tajemnicą i myślę, że to jakieś siły nieczyste spowodowały taka masakrę.
Pozdrawiam
A ja też mam taką małą prośbę... może coś o Mata Hari napiszesz. Piękna i zaborcza i zła kobieta była:))
Do poprawy jest dużo, to co pokazuję to tylko niewielka część:
a) do szli do miejsca
"doszli do miejsca"
b) gdzie zamajaczyły w strugach ruiny jakieś starej budowli
To tak, jakby to były strugi ruiny. Może tak:
"gdzie w strugach zamajaczyły ruiny jakieś starej budowli"
c) Całe wnętrze jaskini pełne było ludzkich szczątków, kawałków mundurów, butów z kawałkami nóg, a także roztrzaskane karabiny i pistolety maszynowe.
Całość po "pełne było" wymaga dopełniacza, a ty zmieniasz nagle mianownik: roztrzaskane karabiny i pistolety maszynowe. Gdybyś zredukował to zdanie, to wyszłoby Ci tak:
"pełne było roztrzaskane karabiny i pistolety maszynowe
Powinno być:
"roztrzaskanych karabinów i pistoletów maszynowych"
d) Sierżanta tak zatkało, że na chwilę stracił oddech
Nieładne stylistycznie, może tak:
"Sierżanta zatkało, na chwilę stracił oddech"
e) aż w końcu jak by się zdecydował
"aż w końcu jakby się zdecydował" (jak by osobne niepoprawne)
f)Tutaj po raz kolejny okazało się, że jaką przewagę daje skuteczny zasięg znakomitych dział
"Tutaj po raz kolejny okazało się, jaką przewagę daje skuteczny zasięg znakomitych dział" (bez że)
Zapowiada się naprawdę ciekawie, więc warto popracować wspólnie nad tekstem.
"Rozpętała się burza. Pioruny tłukły po czubkach drzew, jednak ulewny deszcz szybko gasił wzniecane pożary. Wiatr huśtał lasem zupełnie jak wariat dziecięcą kołyską. Ciemne chmurzyska zasłoniły świat".
Iteracja II
Pięciu ludzi ubranych w polowe mundury SS przykucnęło pod dębem, który dawał, choć cień osłony przed ulewą i podmuchami wiatru.
Gdyby miało tak zostać, to konieczna jest drobna poprawka w interpunkcji (przecinek po dawał jest niepotrzebny):
"Pięciu ludzi ubranych w polowe mundury SS przykucnęło pod dębem, który dawał choć cień osłony przed ulewą i podmuchami wiatru."
Propozycja zmiany: W pierwszej części akapitu pokazujesz przyrodę. Deszcz, wiatr. Teraz nagle na pierwszy plan wysuwają się ludzie i to od razu wyraźni. Wyobraź sobie, że jest to film. Widzisz strugi deszczu, kołyszący się las, ciemny świat za sinymi chmurami i nagle pojawia się scena z wyraźnymi postaciami. Nieprofesjonalne. Nieprawdziwe. Dajmy jeszcze zasłonić scenę przyrodzie, przesuwając drzewo na pierwszy plan, a ludzi spychając w tło (są przecież mało widoczni, w deszczu, ciemności). Zamieńmy punkty na linii zdania i zacznijmy od dębu:
"Pod dębem, który stanowił niewielką osłonę przed tnącymi jak noże strugami wody, schroniło się pięciu ludzi."
Jescze nie wiemy, w co są ubrani, wiemy dopiero, że są to ludzie. Świat przecież jest za zasłoną ulewy i chmur. Teraz powoli podchodzimy bliżej, rozpoznajemy więcej szczegółów:
Gdyby ktoś podszedł bliżej, rozpoznałby polowe mundury SS. Upiorna pogoda zmusiła niemieckich żołnierzy do przerwania marszu. Światem zawładnęła zimna noc, choć zbliżała się dopiero godzina szesnasta.
I całość po poprawkach z pierwszej i drugiej iteracji wyglądałaby tak:
"Rozpętała się burza. Pioruny tłukły po czubkach drzew, jednak ulewny deszcz szybko gasił wzniecane pożary. Wiatr huśtał lasem jak wariat dziecięcą kołyską. Ciemne chmurzyska zasłoniły świat. Pod dębem, który stanowił niewielką osłonę przed tnącymi jak noże strugami wody, schroniło się pięciu ludzi. Gdyby ktoś podszedł bliżej, rozpoznałby polowe mundury SS. Upiorna aura zmusiła niemieckich żołnierzy do przerwania marszu. Światem zawładnęła zimna noc, choć zbliżała się dopiero godzina szesnasta".
Ode mnie 5, drogi kolego historyku.
Witaj Ozar, wiem, jak bardzo się cieszysz, że znowu mnie tu widzisz. Do rzeczy, bo czasu mało.
1) Usuń cudzysłów, bo Ci został:
zbliżała się dopiero godzina szesnasta"
2) W pierwszym akapicie mamy opis szaleństwa przyrody. Burze, wichury, pioruny. I ludzi, którzy zostali otoczeni przez wariacką aurę. A teraz jest:
„Sierżant Karl Steiner musiał krzyczeć, żeby jego żołnierze słyszeli, co do nich mówi. Nachylił się do stojącego obok kaprala Mullera”.
Diabelski pokaz przyrody zniknął, nie ma napięcia między człowiekiem a zwariowaną aurą. A przecież to żołnierze, to wojna. Dla nich każda sekunda to walka. Niby piszesz, że Steiner krzyczał, ale mózg czytelnika już słabo rejestruje poprzedni akapit, już słabo pamięta, dlaczego Steiner musi krzyczeć. Skonfrontuj teraz żołnierza z przyrodą, postaw te dwa byty naprzeciwko siebie, pokaż ich zmagania, na przykład tak:
„Sierżant Karl Steiner walczył krzykiem z odgłosami piorunów, deszczu i wichury”.
I teraz jest świetna okazja do pokazania poziomu głośności rozszalałego świata. Muller stoi blisko, ale Steiner musi wrzeszczeć. Poprzednie zdanie jest sankcją dla poniższego sformułowania, które teraz zbudujemy:
„Nachylił się do stojącego obok kaprala Mullera i wrzasnął, aby tamten mógł cokolwiek usłyszeć”:
Wypowiedź Steinera jest prawie ok:
"Max musimy znaleźć jakieś schronienie, bo inaczej przemarzniemy na amen, a ja kurwa mam już dosyć. Ta burza pewnie będzie szaleć do wieczora. Pierdolona ruska pogoda. Pamiętasz, kawałek dalej jest wzgórze, a na nim jakiś ruiny może tam znajdziemy schronienie. Prowadź!"
a) „jakieś ruiny”, nie „jakiś ruiny”
b) Albo przecinek, albo kropka i dwa zdania tutaj:
"Pamiętasz, kawałek dalej jest wzgórze, a na nim jakiś ruiny może tam znajdziemy schronienie".
Proponuję:
„Pamiętasz, kawałek dalej jest wzgórze, a na nim jakieś ruiny. Może tam znajdziemy schronienie”.
Cały fragment proponuję zbudować tak:
„Sierżant Karl Steiner walczył krzykiem z odgłosami piorunów, deszczu i wichury. Nachylił się do stojącego obok kaprala Mullera i wrzasnął, aby tamten mógł cokolwiek usłyszeć:
- Max musimy znaleźć jakieś schronienie, bo inaczej przemarzniemy na amen, a ja kurwa mam już dosyć! Ta burza pewnie będzie szaleć do wieczora. Pierdolona ruska pogoda! Kawałek dalej jest wzgórze, a na nim jakieś ruiny. Może tam znajdziemy schronienie. Prowadź!".
1) Usuń cudze słowy przed Sierżant i po Prowadź!, bo Ci się skopiowały:
„Sierżant Karl Steiner walczył krzykiem... Może tam znajdziemy schronienie. Prowadź!".
2) Żołnierze ruszają. Jak czołgi. Najpierw jest krok. Potem drugi i marsz. U Ciebie zdanie jest jak najbardziej poprawne, ale zbudowane tak, jakby samochód ruszał z trzeciego biegu, a nie z jedynki:
"Ruszyli gęsiego jeden za drugim tak blisko siebie, jak tylko się dało".
Za szybko. Zróbmy pierwszy krok:
"Ruszyli."
I dopiero potem zróbmy następne kroki, trzymając wciąż Czytelnika w nawałnicy:
"Aby nie dać się rozproszyć wściekłej nawałnicy szli gęsto, jeden za drugim, brodząc w błocie i ciemnościach. Znali drogę. Kartograficzna wojskowa pamięć nie pozwoliła zabłądzić pięcioosobowej grupce żołnierzy."
Redukujemy przy okazji nieładne "jak tylko się dało"
Teraz przesuwasz nagle podmiot z żołnierzy na mur:
"Przed nimi stały resztki starego muru"
Można i tak, ale Czytelnik z murem nie będzie się identyfikował, a z żołnierzem już tak, nawet jeżeli jest to żołnierz niemiecki. Zatem nie mur stanął przed nimi, ale oni przed murem. Zmieńmy, redukując jednocześnie zbędną retardację (opóźnienie) "podeszli bliżej". Pokażmy natomiast zmęczenie:
"Kapral stanął i zatrzymał oddział. Zmęczeni, patrzyli z ulgą i nadzieją na resztki starego muru."
Ząb czasu to tautologia (to samo) względem określenia "resztka starego muru", więc kompletnie niepotrzebne.
Teraz uporządkujmy dialog. Wiadomo, że Steiner, aby się rozejrzeć musi pójść. To są wojskowi, w dodatku niemieccy, przyzwyczajeni do precyzyjnych, krótkich form wypowiedzi, więc zróbmy tak:
"- Rozejrzę się - rzekł krótko Kapral.
Steiner skinął głową. Osłonięte od wiatru miejsce, w którym się zatrzymali, pozwalało na kilka chwil wytchnienia."
Tu dygresja: Canulasy, Agniechy, Justyski, Karole i inne nasze ancymony mogą się przyczepić, że kapral jest dwa razy blisko siebie, ale w razie czego zatykamy uszy i nie słuchamy ich, niech se gadają.
Skompilujmy naszą dzisiejszą pracę. Akapit po poprawkach wyglądać będzie tak (nie piszę cudzych słowów, bo znowu je skopiujesz):
Ruszyli. Aby nie dać się rozproszyć wściekłej nawałnicy szli gęsto, jeden za drugim, brodząc w błocie i ciemnościach. Znali drogę. Kartograficzna wojskowa pamięć pozwoliła nie zabłądzić pięcioosobowej grupce żołnierzy. Kapral stanął i zatrzymał oddział. Zmęczeni, patrzyli na resztki starego muru z ulgą i nadzieją.
- Rozejrzę się - rzekł krótko Kapral.
Steiner skinął głową. Osłonięte od wiatru miejsce, w którym się zatrzymali, pozwalało na kilka chwil wytchnienia.
Pod wpływem naszej wspólnej pracy utworzył mi się wiersz zbudowany z nawałnic, armii, amunicji. Wiersz zatytułowałem sobie "My" i brzmi tak:
maszerujemy w rytm słów liter i zdań
ciskamy gromami nieprawdziwych opowieści
kryjemy się za drzewami
wyrosłymi na lirycznych łzach
nawet gdy do nas strzelają
ślepymi nabojami niecelnej krytyki
Wiersz nie pojawi się na moim profilu, więc masz Ozar unikat, nieważne czy dobry czy zły, ale masz:)
To tak dla rozluźnienia, a teraz do rzeczy.
1) Retesty:
a) Prowadź!. - wyrzuć stąd kropkę
b) obok kaprala Mullera i wrzasnął... - wrzasnął poprawiamy na wrzeszczał
2) Panie Ozar, panie Ozar. Pisze Pan tak:
Po kilku minutach zza rogu wypadł, a właściwie wytoczył się Max.
Kapral oparł się o ścianę i zwymiotował.
Steiner doskoczył do niego.
- Co do diabła, Ruski?"
Wyobraź sobie, że jesteś ze mną na pustyni Negev w mundurze izraelskim, a na plecach trzymasz znakomity M16A2. Poszedłem zbadać teren i nagle widzisz, że wracam, zataczając się. Doskakujesz do mnie?! To jesteś harcerzyk, a nie żołnierz, tak samo jak ta Twoja niemiecka ekipa. Gdybym był ranny (a zataczanie się na to wskazuje), to już nie żyjesz, bo za mną idą lub biegną nasi wrogowie. Ale jeżeli jesteś naprawdę żołnierzem, robisz niemal jednocześnie kilka rzeczy. Ściągasz broń, odbezpieczasz ją i padasz z maszynką gotową do strzału. Cała Twoja akcja nie ma prawa trwać dłużej niż trzy sekundy. Tu są żołnierze, niemieccy żołnierze, w dodatku jest wojna, więc co się stało z odruchami?! Nie ma, że zmęczeni, nie aż tak. Zrobiłeś kichę. Spróbujmy. I niech Czytelnik nie wie od razu, co się stało, niech nie wie, co zobaczyli. Daj serduszkom odbiorców popracować choć minimalnie szybciej. Spróbujmy tak (zamieniamy na to, co poniżej, to co cytowałem powyżej):
Nagle cała czwórka padła na mokrą ziemię. Szczęknęły zamki odbezpieczanej broni. Leżeli w napiętej gotowości. Max, prawdopodobnie ranny, zbliżał się do nich, zataczając się i wymiotując. Obserwowali teren za plecami kaprala, skąd spodziewali się ruskich. Ale poza odgłosami szalejącej przyrody i rzygania Maxa, nie słyszeli nic. Steiner, niczym dyrygent, dał znać gestem dłoni trzem kompanom, aby pozostali na pozycjach. Doczołgał się kilka metrów i nożnymi nożycami sprawnie przewrócił kaprala na ziemię.
- Ruscy? - zapytał.
PS Przy okazji, gdybyś kiedyś nie daj Boże znalazł się w miejscu ataku wariata, czy terrorysty, który strzela, nie szukaj schronienia. Padnij i nie ruszaj się. Terrorysta zawsze bez wyjątku prowadzi ogień przed sobą, nie kierując go na ziemię.
Napisałeś " Ale jeżeli jesteś naprawdę żołnierzem, robisz niemal jednocześnie kilka rzeczy. Ściągasz broń, odbezpieczasz ją i padasz z maszynką gotową do strzału. Cała Twoja akcja nie ma prawa trwać dłużej niż trzy sekund" - to dla mnie wyjaśnia wszystko. Co oczywiście nie oznacza że się z tobą nie zgadam. Ano zgadzam. Zachowanie żołnierzy a tym bardziej weteranów takie właśnie by było.
Osłonięte od wiatru miejsce, w którym się zatrzymali, pozwalało na kilka chwil wytchnienia. Po kilku minutach zza rogu wypadł, a właściwie wytoczył się Max.
Kilka jest powtórzone (jako killku) zmieńmy na "Po paru minutach", czyli będzie tak:
Po paru minutach zza rogu wypadł, a właściwie wytoczył się Max.
Dzisiaj tylko retesty, czy porządkujemy to, co zrobiliśmy do tej pory. Jeżeli przeczytasz ten komentarz, to nie musisz już czytać tego, co napisałem wczoraj, ponieważ uwagi powtórzą się. Dopóki nie zostanie uporządkowana dotychczasowa praca, nie ruszamy dalej.
1) Zdanie:
Nachylił się do stojącego obok kaprala Mullera i wrzasnął, aby tamten mógł cokolwiek usłyszeć.
Zmieniamy na:
Nachylił się do stojącego obok kaprala Mullera i wrzeszczał, aby tamten mógł cokolwiek usłyszeć.
*Dlaczego tak robimy? - Ponieważ "wrzasnął" dotyczy raczej jednego wypowiedzianego słowa, a tu jest kilka wywrzeszczanych zdań.
2) Zdanie:
Prowadź!.
Zmieniamy na:
Prowadź!
*Dlaczego tak robimy? - Ponieważ kropka po wykrzykniku jest błędem.
3) Usuwamy zdanie:
Po kilku minutach zza rogu wypadł, a właściwie wytoczył się Max.
*Dlaczego tak robimy? - Ponieważ masz teraz bzdurę. Najpierw do niego doskoczył, a potem znalazł się wśród żołnierzy i podczołgał się do niego (prosiłem wcześniej o usunięcie)
4) Zdanie:
Osłonięte od wiatru miejsce, w którym się zatrzymali, pozwalało na kilka chwil wytchnienia.
Zamieniamy na:
Osłonięte od wiatru miejsce, w którym się zatrzymali, pozwalało na chwilę wytchnienia.
*Dlaczego tak robimy? - Ponieważ przyspiesza to rytm opowiadania oraz dlatego, że troszkę niżej jest użyte słowo kilka (metrów)
Dopóki nie zostaną naniesione wszystkie powyższe poprawki, nie ruszamy dalej. Jeżeli w dotychczas poprawionym tekście pozostanie bałagan do środy, uznaję, że nasza zabawa dobiegła końca.
Jeszcze raz (i dorzucimy przy okazji jeszcze jedną rzecz):
1) Zdanie:
Nachylił się do stojącego obok kaprala Mullera i wrzedzcał, aby tamten mógł cokolwiek usłyszeć:
Poprawiamy na:
Nachylił się do stojącego obok kaprala Mullera i wrzeszczał, aby tamten mógł cokolwiek usłyszeć:
*Dlaczego tak robimy? - Ponieważ nie ma słowa "wrzedzcał"
2) Usuwamy (!!!!!!) zdanie (proszę o to po raz trzeci lub czwarty):
Po kilku minutach zza rogu wypadł, a właściwie wytoczył się Max.
*Dlaczego tak robimy? - Bo to zdanie dopóki jest w tekście, to jest bzdura, ponieważ najpierw do niego podskoczył, a potem się do niego podczołgał
3) Zdanie:
Doczołgał się kilka metrów i nożnymi nożycami sprawnie przewrócił kaprala na ziemię.
Zmieniamy na:
Doczołgał się kilka metrów i chwytem nóg imitującym nożyce sprawnie przewrócił kaprala na ziemię.
*Dlaczego tak robimy? - bo nożne nożyce brzmi głupio, ale wymyśliłem to w fazie testów
4) Zdanie:
- Ruscy? - zapytał..
Poprawiamy na:
- Ruscy? - zapytał.
*Dlaczego tak robimy? - bo kończymy jedną kropką, nie dwiema
Ozar, błagam zrób to porządnie, bo już naprawdę mi ręce opadają, a nogi nabierają coraz większego rozpędu. Szanuj swoją dupę, jak nie umiesz uszanować mojej pracy.
Może dla ciebie to takie pierdoły, albo pierdolety jak napisałeś, ale jak tak widzę fantasy. Bez wszelkich bestii i tym podobnych.
"A szkoda".
Tak się nie robi.
Ok, już spierdalam. Wojujta se.
Co złego, to... w sumie to ja - i chuj!
Bardzo niewdzięcznie to z Twojej strony wygląda. A ja poświęcam teraz swoją energię tylko po to, żeby uchronić Cię przed paszczą wielgachnej gafy, w której stronę radośnie pedałujesz. Nie chcesz - zakończ to. Ale zanim sie wypłaczesz tu i tam, pogadaj najpierw z nim.
Najebiesz kasztaństw, a potem znów będzie płacz na pół portalu, że się biednego Ozarelliego czepiają. Spójrz na to z boku. Nie przylepiaj se łatki ofiary, bo to naprawdę słabiutko wygląda.
Krajew: jako koleżka Ozara, nie wpierdalaj go na minę, bo włąśnie to robisz.
I nikt tu nie liże sobie jajec, jak sam stwierdziłeś. Jestem tego zdania, że to autor kreuje swój świat, a nie nikt inny, nikt nie ma prawa mówić mu, że piszę za lekko. Co innego kwestię techniczne, a co innego fabularne
Podana przez mnie propozycja kontynuacji, była tylko i wyłącznie sugestią i jedną z wielu przykładowych możliwości, a nie narzucaniem czegokolwiek, chociaż na pierwszy rzut oka rzeczywiście wyglądało to jak forsowanie pomysłu.
Przeczytałem wczorajsze wypowiedzi Ozara, Canulasa oraz użytkownika krajew34 i miałem wrażenie, że jesteśmy w Akademii, w której rektorem jest profesor Staropryczyński. Użytkownik krajew34 to oczywiście jeden z tych niezwykle zdolnych studentów Akademii (byli tam sam najlepsi), Canulas to pewna blondynka, ja to chyba ten prowadzący wykład, a duch pana profesora Staropryczyńskiego unosił się nad nami wszystkimi. I pan profesor Staropryczyński nie musi mieć 80 lat. Może mieć 20, 30, 40, itd...
Ponieważ Ozar jeszcze nie wypowiedziałeś magicznego zdania klucza, które ustaliliśmy na początku, czyli "Nachszon, odpieprz się", więc uznaję, że na razie pracujemy dalej. Nie będę ingerował w fabułę, ani niczego sugerował w tym obszarze, natomiast chciałbym abyśmy dokończyli pierwszą część, zachowując dotychczasową formułę, ponieważ teraz to wygląda trochę tak, jakbyśmy zaczęli budowę, a potem firma upadła i został rozbabrany plac budowy. Zatem Ozar śmiało. Masz binarny wybór (nie obrażę się, nic się nie zmieni w moim stosunku do Ciebie niezależnie od wyboru):
0) Nachszon, odpieprz się
1) Pracujemy dalej
Wybierz numer opcji:
Ja raczej widzę swoją słabość w takich klimatach i dlatego tak napisałem.
Ciaox
Głównym naszym zadaniem będzie teraz wzmocnienie dynamiki obrazu. Dynamika wzrasta, gdy przeniesiesz akcent z opisu, jak coś wyglądało, na opis działania. Zamiast opisanej przez narratora kredowo białej twarzy Maksa, damy mu działać. Niech rzyga i mówi, na tyle na ile może mówić. Steinerowi również pozwolimy działać i poprawimy, a raczej dostosujemy do naszych poprzednich poprawek logikę. Steiner potrzebuje natychmiast dwóch informacji: czy są ruscy i czy Max jest ranny. Aby zachować równowagę energii, czyli zrównoważyć rozszerzenie dialogu, skrócimy informację przekazaną gestem przez Maksa. Czyli zmienimy zdanie:
"Max tylko pokiwał przecząco głową, niezdolny wydusić z siebie choćby słowa"
na
"Leżący na plecach Max zaprzeczył ruchem głowy".
Przyda nam się to zdanie jako prekontynuacja następnego przeczenia, gdy Steiner zapyta, czy kapral jest ranny:
„- Ranny?
Ten sam gest milczącej negacji”.
Teraz Ozar spostrzeżenie do zapamiętania przez Ciebie i stosowania.
Opis ogólny "modułu działającego", chociaż krótszy arytmetycznie (mniej słów, zdań) jest mniej dynamiczny od opisu szczegółowego "modułu działającego" zawierającego więcej słów, zdań.
Teraz mamy mocno ogólny opis:
"Max tylko pokiwał przecząco głową, niezdolny wydusić z siebie choćby słowa. Jego twarz była kredowo biała, a oczy wyrażały mieszaninę przerażenia i obrzydzenia.
- To, to straszne... tam w środku – tylko tyle zdołał wykrztusić z siebie, bo znowu zwymiotował".
Działania w bieżącym opisie:
- pokręcenie głową
- odpowiedź
- haft
Uszczegółowimy.:
- Dorzucimy pytania i odpowiedzi (też są działaniem)
- pomnożymy gest przeczenia przez dwa
- każemy wstać Maksowi
- każemy wskazać palcem na jaskinię
- zarzygamy mundur
- zaklniemy
- pobłogosławimy ulewę
- wypierzemy mundur
- posadzimy na ziemi bezsilnego Maksa
- każemy Maksowi trzymać się za brzuch
Teraz porównaj dynamikę poniższego fragmentu z tym, który masz w tekście. Jeżeli uznasz, że to co poniżej jest lepsze, zamień cały akapit. Który fragment masz podmienić, zorientujesz się sam.
A to poprawka do wdrożenia:
- Ruscy? - zapytał
Leżący na plecach Max zaprzeczył ruchem głowy.
- Ranny?
Ten sam gest milczącej negacji.
Steiner wstał. Kapral, chociaż chwiejnie, poszedł w jego ślady.
- Co się stało?
- Tam... - Muller wskazał palcem w stronę jaskini i niemal jednocześnie ozdobił pawiem niemiecki mundur sierżanta.
- Kurwa! - zaklął Steiner, jednocześnie błogosławiąc po raz pierwszy ulewę. Deszcz szybko zmywał z polowego uniformu śmierdzące wymiociny.
- Tam... Rzeźnia... - wystękał Max i stracił siły.
Usiadł na mokrej ziemi, trzymając się za brzuch.
- Georg! - sierżant zwrócił się do kaprala Guderiana - Sprawdź jaskinię!
Guderian natychmiast ruszył wzdłuż muru.
*- Kurwa! - zaklął Steiner, jednocześnie błogosławiąc po raz pierwszy ulewę. Deszcz szybko zmywał z polowego uniformu śmierdzące wymiociny.
Poprawiamy na:
- Kurwa! - zaklął Steiner, błogosławiąc po raz pierwszy ulewę.
Deszcz szybko zmywał z polowego uniformu śmierdzące wymiociny.
//pozbywamy się dwóch "jednocześnie" i naprawiamy zapis formalny, przerzucając zdanie z linii dialogu do nowego wiersza.
Na początku nazwiska żołnierzy:
Sierżant Karl Steiner
Kapral Max Muller
Kapral Georg Guderian
Kapral Heinz Kunz
Kapral Walter Knotte
Ruscy? - zapytał - brak krechy dialogowej i kropki po zapytał
powinno być:
- Ruscy? zapytał.
Kurwa! - zaklął Steiner, jednocześnie błogosławiąc po raz pierwszy ulewę. Deszcz szybko zmywał z polowego uniformu śmierdzące wymiociny.
"jednocześnie" do wywalenia, zdanie od "Deszcz" przewalić do nowej linii, Cały dialog powinien wyglądać tak (skopiuj, wklej w odpowiednie miejsce):
– Ruscy? – zapytał.
Leżący na plecach Max zaprzeczył ruchem głowy.
– Ranny?
Ten sam gest milczącej negacji.
Steiner wstał. Kapral, chociaż chwiejnie, poszedł w jego ślady.
– Co się stało?
– Tam... – Muller wskazał palcem w stronę jaskini i niemal jednocześnie ozdobił pawiem niemiecki mundur sierżanta.
– Kurwa! – zaklął Steiner, błogosławiąc po raz pierwszy ulewę.
Deszcz szybko zmywał z polowego uniformu śmierdzące wymiociny.
– Tam... Rzeźnia... – wystękał Max i stracił siły.
Usiadł na mokrej ziemi, trzymając się za brzuch.
---------------------------
Teraz Ozar wkroczymy na niebezpieczny teren. Canulas mówił, że to praca nad ogniem, W fazie, która zacznie się teraz włożymy ręce do ognia. Niestety, kłamałem, mówiąc że nie zaingeruję w fabułę. Tego nie da się uniknąć. Opowiadanie, przez to, że pracuje nad nim tak naprawdę trzech ludzi (w tym jedna tak dyskretnie, że niemal jej nie widać), stało się w jakiś sposób magiczne, zaczęło wołać do mnie z ziemi. Dlatego nie wszystko już teraz będę w stanie wytłumaczyć, bo sam nie wszystko rozumiem. Jeżeli w tworzeniu opowieści pojawia się taka faza, to znaczy, że jest dobrze. Część z obserwujących nas tutaj ludzi myśli, że robię za Ciebie robotę, ale to absolutnie nieprawda. Relacja jest taka, jak między hipnotyzerem, a medium. Medium (którym Ty tutaj jesteś) bez hipnotyzera funkcjonuje dobrze jako zwykły człowiek. Hipnotyzer bez medium jest niczym. To Ty stworzyłeś opowiadanie, nie ja. Odkąd zaczęliśmy wspólną pracę nad tekstem, służymy temu samemu diabłu. Przemyśl, masz teraz kilka dni spokoju ode mnie. Potem będzie jazda trochę trudna dla Twojego pragmatycznego rozumu.
Mroczny Cień- O Dragonie walczącym ze Złotym Okiem
Loki- powieść z elementami mitologii nordcyckiej.
http://www.opowi.pl/czas-pieciu-ludzi-a46614/
2) Druga część była moja na podstawie Twojej
3) Dlatego stworzyłem wspólne konto, tak jak robią to teraz inni
4) Ty beze mnie nie stworzyłbyś tego
5) ja bez Ciebie nie stworzyłbym tego
6) Razem napisaliśmy naprawdę zajebiste opowiadanie
7) Nie uszanowałeś pracy mojej, Twojej, sztuki jako takiej
8) Za chuja wafla nie nauczysz się już teraz pisać, bo takich rzeczy się nie robi
9) Nie zrobiłem nic złego
10) Przecież tutaj możesz sobie pisać jak chcesz
Dziękuję. Papa
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania