Odejdź.

(fragment większej całości)

(...) Nie patrz tak na mnie... proszę. Czy musisz mi to robić? Dlaczego jesteś taki , na powiedz. Odwróć się...

Nie posłuchał, nadal patrzy na nią. Drżała na całym ciele, bała się go, zresztą nie pierwszy raz. Ile jeszcze będzie tego upokorzenia. Czy nigdy nie uwolni się od niego?

"Jesteś moja". Boże, jak ja nienawidzę tych słów. Ja mam być jego? Dlaczego? Kto dał mu prawo do rozporządzania mną, moją osobowością, moją wolą. Czego on chce ode mnie. Czy ślub daje mu takie prawo? Zagryzłam wargi, po chwili poczułam, że coś ciepłego leci mi po brodzie, na poduszce zobaczyłam czerwoną plamę. Krew. A może to moje czerwone łzy? Poczułam na sobie jego rękę.

Drżysz? ... Dlaczego? Chciał mnie odwrócić do siebie, nie dałam się. Zwolnił uścisk, ręka jednak pozostała na mojej piersi. Leżałam cichutko, bez ruchu, ledwo oddychałam, czułam, że serce ledwo, ledwo mi bije. Umieram? Nie chcę umierać... Łzy napełniły moje oczy. Przestałam widzieć.

Ręka nadal leżała na piersi, nie cofnął jej, dobrze, że odwrócił głowę, nie czułam jego oddechu. Mówiłam mu, aby nie przychodził, ma swoją sypialnię, swoje łóżko, ale on jak zwykle nie miał zamiaru tego przestrzegać. Był panem, przynajmniej tak mu się wydawało, a może faktycznie nim był?

Chciałam odsunąć się, nie pozwolił, jego ręka mocno mnie trzymała. Czy mam mu powiedzieć, że chcę wstać? Puści mnie do łazienki? Może. Dlaczego mnie to spotkało, dlaczego ta wielka miłość do niego tak szybko uleciała. Nawet nie zdążyła się rozwinąć, zakwitnąć, a już się zakończyła. Po policzkach powolutku, kropelka po kropelce spływały łzy. Jak to się stało, że w tak krótkim czasie oddaliliśmy się od siebie na dwa przeciwległe bieguny. Oba zimne, lodowate, nieprzystępne i nieprzejednane. Dlaczego to tak długo trwa? Ta męka, niepewność, roztargnienie, brak szacunku i zaufania. Nic nie mogę mu powiedzieć, nic nie otrzymuję, zdawkowe zdania czy wyrazy, nie zastąpią rozmowy dwojga ludzi, którzy po kilku miodowych miesiącach, teraz zieją do siebie gniewem i złością. Czyja to wina, moja, jego? Które z nas przyzna się do tego? Żadne?

Niewygodnie mi z tą jego ręką na moim ciele, jak się wysunąć z jego objęć, mam leżeć w takiej pozycji? Nie znoszę jej, nie wytrzymam, chyba obudzę go, niech się złości, ale nie mam innego wyjścia.

Zamamrotał coś przez sen, powoli udało mi się zdjąć z mojej piersi jego rękę, była bezwładna, ciężka, zimna. A tak dawniej tuliłam się do niej, głaskałam, tuliłam do twarzy, całowałam. Silna, owłosiona, muskała moje lico podniecając mnie, mogłam wówczas zrobić wszystko co tylko sobie zażyczył. Nigdy jednak nie wykorzystywał mej słabości, czekał na mój ruch, na moją inicjatywę. Lubiłam go za to, że pozwalał mi być stroną panującą, on stawał się moim niewolnikiem. Poddawał się moim pieszczotom, był jak mały chłopiec, który nie wiedział czego ja chcę, uczyłam go krok po kroku. Panowałam nad nim i było mi z tym dobrze. Było tak, że nie wiedział co ze sobą zrobić, a ja w duchu śmiałam się z jego nieporadności i bojaźni przed krokiem, który powinien uczynić. Czy go uczynił? (...)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Wrotycz 17.02.2019
    Mocna w skutkach zamiana ról ze zdominowanego w lodowatą pewność dominującego.
    Przesłanie, po trosze przestroga, aby nie przypisywać sobie roli demiurga, bo może znaleźć się od nas ktoś bardziej władczy.
    Ciekawe, psychologiczne opko.
  • oldakowski2013 17.02.2019
    Dziękuję za komentarz i przeczytanie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania