Poprzednie częściOdkupienie 1.

Odkupienie 2.

-Widziałem śmierć Dona i Margot - przerwał ciszę Adrian. Juan westchnął

-Nie mieli szczęścia, jak większość. Ale ten napad mógł się udać. Od początku coś mi się nie zgadza. Wydaje mi się, że ktoś sypnął. - wyznał swoje przypuszczenia Meksykanin. Indianin nie odpowiedział na początku.

-Rzeczywiście to wyglądało dziwnie. Mundurowych było za dużo. Jednak ... sam już nie wiem.

- Przed nami ciężkie dni, Raven. Bardzo ciężkie. - przyznał. - Jeśli znajdziemy jakiś schron, to będzie to nasze wybawienie. Inaczej, konie pomrą za kilka dni góra. Będziemy musieli iść pieszo przez same góry. Zapasy są za małe.

-Zdecydowanie nie jest dobrze. - potwierdził Złota Iskra.

-Jak wygląda sytuacja z plemieniem? - zapytał Juan.

-Kiepsko. Rząd przenosi kolejnych do rezerwatów. Wódz Wiejący Wiatr niewiele może, Indianie przestają go słuchać.

-Dlaczego?

-Bo pragnie pokoju. Plemię chce walczyć, uważają, że jedynie wojna może coś zmienić. Kolejne traktaty na które godzi się Wiejący Wiatr uznają za klęskę. Tak jak mówiłem, nie jest najlepiej. - Juan nie odpowiedział.

 

Zamieć była coraz cięższa. Śnieg był gęstszy, toteż konie wolniej pokonywały kolejne metry. W pobliżu nie widzieli żadnej osady. Mieli nadzieję, że może szczęście dopisze Johnowi i Billowi, choć płonne na to nadzieje. Noc zdawała się nie mieć końca. Jedynym plusem ich obecnego położenia, był fakt, że rządowi nie zechcą ruszyć za nimi w ten śnieg. Gdy Juan ustalił, że minęła już godzina, zdecydował się na powrót.

-Niczego tu nie znajdziemy, wracamy - zarządził.

 

Na miejscu czekał już John. Sam. Raven i Montoya poczuli, że wreszcie spotka ich coś dobrego.

-Mamy coś. - zakomunikował rudy Summers. - Pusta chata. Weszliśmy do środka, ktoś musiał opuścić to miejsce, raczej nie na długo - w środku jest dużo jedzenia w puszkach, w stajni obok sporo siana. Zdaje się, że przeżyjemy.

-Dobrze ... dobrze - powiedział tylko Juan, z uśmiechem.

 

Jechali bez gadania, by jak najszybciej dotrzec do chaty. Juan powiedział jedynie, że im nie udało się znaleźć schronu. Surowy śnieg nadal ciął ich twarze. Dotarli po 45 minutach. John wskazał stajnię, gdzie stał już koń Billa. Cała trójka zostawiła wierzchowce przy sianie, i ruszyła ku chacie.

 

-Witam w domu - powiedział Bill, grzejąc dłonie w świetle lampy, siedząc przy parapecie gdy ujrzał wchodzących towarzyszy. Ukłonił lekko głowę.

-Bill. - przywitał się zadowolony Juan i rozejrzał po budynku.

 

Stół, dwa krzesła, pomieszczenie przypominające kuchnię, łóżko i tyle. Ale właśnie tyle, wystarczyło bandytom by przetrwać.

-Właściciel wróci niebawem. Za dużo zostawił - powiedział Bill.

-John już nas poinformował. Zostaniemy tu kilka dni, póki śnieg nie przestanie padać. Miejmy nadzieję, że szybko do tego dojdzie. - Reszta, śladem Billa także rozstawiła lampy i ogrzewali dłonie w ich ogniu. - Rewolwery nie przemarzły? - spytał Juan.

-Zdaje się, że nie.

-Mogą być potrzebne.

 

Siedzieli przez chwilę nic nie mówiąc. Wreszcie, przywódca bandy przemówił.

-Gdy przejdziemy przez góry, udamy się na północ, do Nowego Hannoveru. To spory kawałek drogi, ale jest tam kilka mniejszych miast. Zaszyjemy się tam, i obmyślimy ostatni skok.

-Pamiętam jak mówiłeś o pociągu. - powiedział patrząc w podłogę Bill.

-To nie jest dobry pomysł - odezwał się Adrian

-Cieszę się, że nie do ciebie należy ostateczna decyzja, indiański chłopcze. - odparł szyderczo Bill.

-To byłby najbardziej wartościowy napad. Ale i najbardziej ryzykowny, po ostatniej akcji. - rzekł Meksykanin.

-A co z innymi? Nie wiemy, może żyją. - spytał John.

-Nie mam pomysłu, jak moglibyśmy ich znaleźć. - odrzekł zrezygnowany Juan.

 

-Ktoś wsypał ... prawda? - spytał Bill.

-Nie wiemy. - zaczął Złota Iskra.

-Daj spokój, młody. Na pewno. - mówił Bill.

-Miejmy nadzieję, że nie. - odparł Juan.

-Rozejrzę się, co mamy wokół. - stwierdził John.

-Czy to jest teraz istotne? Nie wolisz się ogrzać? - spytał Juan

- Wolę się dowiedzieć, czy nie czai się tu gdzieś na nas właściciel z dubeltówką, który czeka aż zaśniemy. - odparł John i wstał na równe nogi.

-Dobry pomysł. - pochwalił Bill.

Raven utkwił wzrok w podłodze.

Następne częściOdkupienie 3. Odkupienie 4. (Finał)

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Kocwiaczek 04.02.2020
    *Samo sam już nie wiem wystarczy
    *Góra za kilka dni
    * nadal .-

    Okej, jest ciekawiej, czekam na kolejne części:D
  • Raven18 04.02.2020
    Komentarz z 1. części o tym ".-" przeczytałem dopiero po napisaniu już 2. W 3. postaram się to całkowicie zniwelować
  • Raven18 04.02.2020
    3. część prawdopodobnie jeszcze dziś, w nocy
  • Shogun 04.02.2020
    Akcja toczy się w dalszym ciągu. Wiemy, że przeżyją. Lecz nie wiadomo, czy mimo wszystko nic ich tam jeszcze nie zaskoczy. Czekam na trzecią część.
    Pozdrawiam :).
  • Raven18 04.02.2020
    Trzecią część zaczynam właśnie pisać :)
  • Raven18 04.02.2020
    Shogun i zapraszam na część 3. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania