Poprzednie częściOdkupienie 1.

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Odkupienie 4. (Finał)

-Nie żyje ... -stwierdził cicho Adrian.

-Jasna cholera - zaklął Juan - To jest to nasze szczęście Bill? O tym właśnie mówiłeś? - krzyczał do towarzysza. Cała trójka leżała przerażona na podłodze.

-Zostaw mi dogryzanie na potem, szefie. Jak przeżyjemy, oczywiście. W co my się wpakowaliśmy, do cholery - denerwował się Bill.

-Co zrobimy? - spytał niecierpliwie Adrian. Juan próbował się rozejrzeć.

-Pomimo, że my jesteśmy we trzech, sukinsyn ma przewagę.

-Jakieś pomysły, Juan? - ponaglał Bill.

-Może ... może wyjdziemy z chaty, bez światła i pobiegniemy szybko do koni. Widoczność jest słaba, nie powinien ...

-A jeśli siedzi teraz przed drzwiami, z lufą wycelowaną prosto na nie, i tylko czeka aż wyjdziemy? - przerwał Bill. Juan spojrzał na niego. Jego twarz wyrażała bezsilność. Nie wiedział jak ma pokierować przyjaciółmi.

-John, cholera - spojrzał w kierunku truchła Juan - Biedny chłopak.

-Juan, do cholery! - wściekł się Bill - Co mamy robić?

-Nie wiem ... kurwa, nie mam pojęcia - Oparł głowę o podłogę. Raven przyglądał się dwójce, nie mówiąc nic.

 

Po kilku minutach, usłyszeli głos. Głos dobiegający z zewnątrz.

-Panowie! Koniec przedstawienia. Pozwolę wam wyjść spokojnie z chaty. Możecie mieć rewolwery w dłoni, musimy sobie pogadać. Jednak trzeba wam unieść ręce ponad głowę i wychodzić powoli pojedynczo. Zrozumiano? - nieznajomy mówił przez szal, a to w połączeniu z silnym wiatrem, nieco zagłuszało jego głos. Mężczyźni w chacie popatrzyli się po sobie. Bez słowa, doszli do porozumienia. Juan odchrząknął.

-Ekhm ... Dobrze, tak uczynimy - mówił powoli, tak samo jak podnosił się z podłogi. Raven i Bill, zrobili to samo.

-Sukinsyn ... - rzekł pod nosem jeszcze Bill

-Jeśli to przynęta? - spytał szybko Złota Iskra.

-Przekonajmy się - powiedział ironicznie Bill.

 

Pierwszy wyszedł Juan, za nim Bill, na końcu Raven. Przed nimi stał mężczyzna mierzący do nich z dubeltówki dwustrzałowej. Widzieli jedynie zarys jego postaci w tej ciemności.

-Zabiłeś naszego towarzysza - powiedział z wrogością Juan.

-Wiem, wiem, niestety tak wyszło - zaśmiał się nieznajomy. Ravena korciło, aby opuścić rewolwer i wypalić w napastnika, ale wiedział, że musi zachować spokój.

-Będziemy ... tak stali? - spytał Bill.

-Myślę, że to już czas by się przedstawić - rzekł nieznajomy. Zaczął kierować kroki w stronę trójki mężczyzn, mierząc nadal bronią. Zsunął szal z twarzy. Z tej odległości, był już dobrze widoczny - Ale właściwie ... czy muszę się przedstawiać? - Mężczyźni zamarli. Juan spojrzał mu prosto w oczy.

-Will ? - spytał, choć wiedział, że to on - Przecież ...

-Nie zastrzelili mnie głupcze - mówił czarnoskóry mężczyzna z bujną brodą - Nie mogliby. W końcu grałem z nimi.

-Podły zdrajco ... - głos załamał się Juanowi - Jak mogłeś? Byłem pewny, że cię zastrzelili, gdy uciekałeś z forsą. Ty, ty ...

-Skończ, Montoya - powiedział Will, trzymając pewnie broń - Poza tym ... nie tylko do mnie miej pretensje - wyszczerzył się i spojrzał na Billa. Ten zrobił dwa kroki w tył i skierował swoją broń prosto w potylicę Juana.

 

Kilka dni wcześniej

 

Szeryf Haymon przechadzał się po swoim biurze. Przygładził lekko dłonią wąsy i westchnął.

-Jak dla mnie to przesada - stwierdził - Dlaczego nie załatwimy ich, tak jak reszty, na miejscu? Nie masz przecież pewności, że Montoya was zaprowadzi pod Góry Mroźne.

-Mam, panie Haymon - powiedział Bill siedząc wygodnie przy biurku - Juan zawsze tam ucieka, nie ma się z resztą co dziwić, to idealne miejsce na schron. Z tą różnicą, że tym razem nie wie, że obozowisko zostało zniszczone. Niedalo stamtąd jest pewna chata. Jedyna w okolicy. Opuszczona. Znajdziemy ją niby przypadkiem i tam odegramy teatrzyk - Will uśmiechnął się nieznacznie. Bawiła go myśl, że kolega spiera się z szeryfem stanowym o to, gdzie i jak zabiją członków gangu.

-Po jaką cholerę, Bill? A jeśli Montoya się połapie, że coś jest nie tak i zastrzeli cię pierwszy? Cała ta trójka cholernie nabroiła. Nie chcę ryzykować, że coś pójdzie nie tak - Bill wstał.

-Czyli mam rozumieć, że nie chce pan skorzystać z naszych informacji? - spytał gotowy do wyjścia Bill. Patrzyli sobie prosto w oczy - on i szeryf. Marshall czuł jednak, że przegrywa.

-Niech cię diabli, Bill. Stoi, jeśli tylko przyczołgacie mi ich trupy z samych Gór Mroźnych, niech będzie.

-Słusznie, szeryfie. West Gold Bank, wtorek, godzina 17.00. Wtedy wejdziemy do środka.

-Dziękuję - odparł sucho szeryf - Swoich ustawię już około 16:30.

-Zrobi pan, jak uważa. Żegnam - wstał szybko. Will uczynił podobnie, skłonił się szeryfowi i wyszedł.

 

-Po co ci ta cała scenka? - spytał Will.

-Zawsze byłem artystą, przyjacielu. Odwiedżmy teraz sklep. Musimy kupić zaopatrzenia do tej chaty, aby myśleli, że ma już właściela.

-Jesteś pieprznięty, Bill. I to zdrowo.

 

Czasy obecne

 

-Sean nawinął się przypadkiem. Musiałem go odstrzelić. Nie jest mi specjalnie szkoda - przyznał Will.

-Wy dranie ... cholerne żmije! - krzyknął Juan i momentalnie skierował rewolwer na Willa. Adrian skierował w tym samym momencie broń na Billa. Will ugiął lekko kolana ale nie wystrzelił.

-Spokojnie kowboju ... spokojnie - powtarzał Will.

-Ile ci dali, hę? Ile? - pytał Juan z ogniem w oczach i drżącą ręką.

-Nie chodzi o same pieniądze, Juan - wtrącił Bill- Chodzi o coś więcej. Wy, przestępcy z marginesu nadal pozostajecie niczym. A ja ... ja i Will odkupiliśmy swoje winy. Teraz, jesteśmy prawem.

-Nie chrzań - przerwał mu Juan - Brzydzę się wami, szczury. Brzydzę! - krzyknął.

 

Po krzyku nastała chwila ciszy. Sytuacja stała się niesamowicie napięta. Raven patrzył uważnie na Willa, pomimo celowania w Billa. Jeden gest ... jeden gest wystarczył, by Adrian wiedział co robić - Will skinął delikatnie patrząc na Billa. Adrian usłyszał huk. Strzelił w kierunku w którym celował i jednocześnie rzucił się na plecy. Będąc na ziemi wycelował w głowę Willa i oddał precyzyjny strzał.

 

Bill zastrzelił Juana.

Adrian zastrzelił Billa, następnia Willa.

 

Raven nie wyszedł bez szwanku. Gdy rzucił się na plecy, kula z dubeltówki trafiła w udo Złotej Iskry. Rana barszo krwawiła. Adrian złapał się momentalnie za nogę i nie wiedział co robić. Spojrzał na ciała mężczyzn.

-Kurwa ... co za burdel - powiedział sam do siebie. Schował rewolwer do kabury i przewrócił się na brzuch. Zaczął czołgać się w kierunku koni ...

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Shogun 05.02.2020
    Po wystrzeliwali się jak kaczki :). Fajne zakończenie i ciekawy wątek ze zdradą Billa. Taka moja mała rada, którą sam również dostałem na samym początku, gdy zacząłem tutaj publikować, mianowicie zawsze warto przeczytać sobie tekst kilka razy przed dodaniem, aby móc wyłapać literówki. Trochę ich jest, ale to tylko lekkie niedociągnięcia. Ogólnie całość jak dla mnie pozytywnie i na plus :). Będę wypatrywał twoich kolejnych publikacji.
    Pozdrawiam :).
  • Raven18 05.02.2020
    Dziękuję za opinię, na pewno następnym razem sprawdzę wszystko, gdyż teraz po prostu za szybko nacisnąłem "dodaj" przez pomyłkę :D również pozdrawiam, niebawem pojawią się następne
  • Shogun 05.02.2020
    Też mi się to zdarzało :). Teraz za każdym razem siedzę i sprawdzam, choć mimo to, nie zawsze mogę znaleźć wszystkie niedociągnięcia. Dlatego też za każdym razem jestem wdzięczny, gdy ktoś w komentarzach mi tę drobne błędy wskaże. Czasem, że tak powiem świeższe oko czytelnika potrafi dostrzec więcej niż sam autor :).
  • Raven18 05.02.2020
    Shogun Ostatnie zdanie trafione w punkt ;) Zabieram się do pracy z nową serią
  • Kocwiaczek 05.02.2020
    Dlaczego nie załatwimy ch - ich
    Ale właściwie ... muszę się przedstawiać? - czy muszę
    Odwiedżmy - odwiedźmy
    Musiałem fo odstrzeli - go.
    Adrian zrobił skierował w tym samym momencie broń na Billa - usuń zrobił

    Głupie skojarzenia ale Adrian się w tym śniegu utaplał jak w panierce - tu na plecy, tu na brzuch :D Ogólnie wszystko cacy, ale mam pewien niedosyt. Żadnych ostatnich słów, żadnej puenty - no chyba, że to, że zrobili burdel jest samo w sobie puentą :) Mógłbyś coś dopisać - np. jakąś radę od umierającego Juana dla Adriana - w stylu nawet - co za ku*tas - podziurawił mi kapelusz :D

    Czekam na kolejne publikacje.
  • Raven18 05.02.2020
    Dziękuję za komentarz! Tak jak odpisałem Shogunowi, wszelkie błędy to wynik przypadkowego "dodaj". Cieszy mnie, że dwójka moich ulubionych autorów czyta moje prace :D pracuję już nad kolejną

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania