Odnalazłam Cię - Rozdział 1

Budzę się. Powoli zaczynam otwierać zaspane oczy i w tym samym momencie dociera do mnie zapach świeżo parzonej kawy. Uwielbiam to. Leniwie przekręcam się na bok. Widzę tylko zmięte prześcieradło i wygniecioną poduszkę zamiast mojego męża. Wcale nie dziwi mnie ten widok, ponieważ świadczy tylko o tym, że mój ukochany znajduje się w kuchni, gdzie przygotowuje dla nas śniadanie.

Zadziwiające, że jesteśmy już siedem lat razem, w tym pięć po ślubie, a on nadal codziennie robi nam pierwszy posiłek. Na samą myśl o tym, w mojej głowie pojawiają się obrazy z dzieciństwa, w których leżę chora w łóżku, a reszta rodziny skacze wokół mnie spełniając moje życzenia. Szybko jednak wszystko znika i pojawia się on. Oktawian. Facet moich marzeń. Mężczyzna idealny. Choć idealny to może przesada. Nie ma przecież ludzi idealnych. Każdy ma wady. On też. Chrapanie w nocy. Jejku jak to mnie denerwuje! Co noc gdy zaczyna to robić, budzę go i zaczynam wrzeszczeć, że nie mogę spać. Oktawian przeprasza i mówi, że to nie jego wina. Przytula mnie i idziemy dalej spać. Gdy jestem już o krok od zapadnięcia w sen, znów się zaczyna. Bezradna nakrywam głowę poduszką i staram się nie myśleć o tym co słyszę.

- Kochanie! - słyszę głos i natychmiast przerywam swoje rozmyślania.

Po porządnym przeciągnięciu się wstaję w końcu  z łóżka i ubieram krótkie spodenki i koszulkę. Szybko myję zęby i ogarniam włosy. Gdy schodzę do kuchni moim oczom ukazuje się widok nie do opisania.

Mój facet bez koszulki i w samych bokserkach stoi przy kuchence i gotuje. Widzę to od kilku lat, a nadal nie mogę się temu nadziwić i ciągle jestem zachwycona.

- Wyspana? - pyta, gdy wtulam się w jego umięśnione plecy, informując tym o swojej obecności.

- Można tak powiedzieć - odpowiadam ziewając, a wtedy on odwraca się do mnie twarzą i całuje.

Najpierw jest to normalny całus, jednak po chwili przeradza się w namiętny pocałunek. Oktawian łapie moją twarz w swoje dłonie i przerywa, patrząc mi w oczy. 

- Może zostaniesz jeszcze chwilkę? - pyta, a w jego oczach widzę na co ma ochotę.

- O nie, nie, nie - mówię i natychmiast wyplątuję się z jego objęć i uścisków - idę biegać, a ty jeśli się nie pospieszysz to spóźnisz się do pracy. Oktawian jęczy z niezadowoleniem, ale jestem nieugięta. Cmokam go szybko w policzek i wychodzę z domu z butelką wody.

Ranek jest chłodny, jednak wcale mi to nie przeszkadza. Zadowolona zaczynam biec. Nic tak nie poprawia mi nastroju jak zmęczenie się rano.

Po upływie około dziesięciu minut mój telefon zaczyna dzwonić. Wyciągam go z kieszeni i od razu mam ochotę wyrzucić go jak najdalej. Na wyświetlaczu widnieje numer mojego szefa, a to może oznaczać tylko jedno.

- Kinga - po jego tonie rozpoznaję, że nie dzwoni żeby zapytać o moje samopoczucie - za pół godziny widzę cię w firmie.

- Tak... - nie kończąc zdania odkładam telefon, słysząc dźwięk, który uświadamia mi, że romowa została skończona - świetnie, naprawdę super - mruczę pod nosem i sprintem lecę do domu.

W środku panuje cisza. Moje śniadanie leży na stole, ale nie ma teraz na nie czasu. Wbiegam po trzy schodki na górę i gdy jestem już przy drzwiach łazienki naciskam na klamkę lecz nie ustępują.

- Co jest do cholery? - pytam sama siebie, a po chwili słysząc szum wody, uświadamiam sobie, że Oktawian jeszcze jest w domu - wyłaź! - krzyczę, waląc w drzwi z całej siły żeby usłyszał.

Kilka sekund później woda przestaje lecieć i drzwi otwierają się lekko, a przez nie widzę półnagiego męża ociekającego wodą.

- Muszę wziąć prysznic - mówię i nie czekając na jego reakcję wchodzę do łazienki.

- Może weźmiemy razem? - pyta, puszczając mi oczko. Wiem co mu chodzi po głowie, ale w obecnej sytuacji nie ma nawet o czym marzyć.

- Strasznie się spieszę, za pół godziny muszę być w pracy.

Patrzy na mnie pytająco, ale nic nie mówiąc wychodzi.

Szybko zrzucam z siebie ubrania i pozwalam, żeby woda zmyła ze mnie cały pot, który zalał mnie gdy spieszyłam się do domu.

Mając się i ubierając, zastanawiam się, co takiego pilnego stało się, że muszę pojawić się w pracy aż półtorej godziny wczesniej. Mam nadzieję, że to nie jakaś bzdura, z którą mogliby sobie poradzić beze mnie.

Piętnaście minut później jestem gotowa do wyjścia. W brzuchu mnie ssie z głodu, ale nie mam czasu na jedzenie. Puszczam Oktawianowi buziaka w powietrzu i wychodzę. Pół godziny to pół godziny. Zostało mi tylko dziewięć minut. Wsiadam do samochodu i po drodze łamię chyba wszystkie możliwe przepisy żeby tylko się nie spoźnić.

Wchodząc do firmy od razu czuję, że coś jest nie tak. Podchodzę do biurka i w tej samej chwili słyszę za sobą:

- Kinga! - głos należy do jednej z naszych recepcjonistek, Marty - chodź szybko!

Kładę swoją torebkę na biurko i podchodzę do niej z ciekawością. Marta jest znana z tego, że lubi plotkować. Chociaż lubi to chyba za mało powiedziane. Plotki to jej życie. Ma to swoje zalety. Dzięki niej jestem na bieżąco z tym co dzieje się w firmie i nie tylko.

- Popatrz - mówi, wskazując na grupkę ludzi, którzy znajdują się przed budynkiem. Z tej wysokości co prawda nie widzę ich twarzy, ale dostrzegam, że to nie byle kto - widzisz tego w granatowym garniturze? Tego umięśnionego?

Wytężam wzrok i rozpoznaję faceta, o którego jej chodzi, choć widzę tylko jego tył.

- Co z nim? - pytam, przenosząc wzrok na nią.

- To nowy prezes - wyjaśnia, również odrywając od niego wzrok - Jastrzębski odszedł i on wskakuje na jego miejsce.

- Tak od razu? - pytam trochę zawiedziona, bo lubiłam tamtego faceta.

Marta milczy przez chwilę. Widzę na jej twarzy, że waha się czy mówić dalej.

- Okej powiem Ci, ale nikomu ani słowa - sciska mnie za ramie tak, że mam ochotę zrobić jej to samo. Przytakuję jednak tylko, a ona kontynuuje - to znajomy dyrektora. Dostał tę pracę po znajomości.

Patrzę na nią z niedowierzaniem. Nasz szef dał komuś pracę po znajomości? Niemożliwe.

- Ciekawe tylko, czy nowy pan prezes zna się na rzeczy - mówię, po czym obie oddalamy się od okna w stronę mojego biurka.

- Podobno ma odpowiednie wykształcenie i doświadczenie - informuje mnie Marta i wcale nie dziwi mnie fakt, że o tym wie - a do tego jest taki przystojny - wzdycha i widzę jak odpływa w krainę marzeń, w której zapewne znajduje się w mieszkaniu nowego prezesa razem z nim w łóżku.

Pstrykam jej palcami przed nosem i powraca z powrotem na ziemię.

- Czy to przez niego jest takie zamieszanie? - pytam, a ona kiwa głową - i to z jego powodu musiałam przyjechać do pracy tak wcześnie? - zadaje kolejne pytanie z niedowierzaniem.

Dziewczyna szturcha mnie w ramie i patrzy oburzona.

- To teraz ważna osobistość w naszej firmie, przecież to znajomy dyrektora.

- A wiesz gdzie ja mam nowego pana prezesa? - pytam lekko rozdrażniona.

Przez chwilę panuje cisza i zastanawiam się, czemu Marta nic nie mówi. Gdy podnoszę wzrok w jej stronę, zapiera mi dech w piersiach.

Przed nami stoi nowy pan prezes we własnej osobie. Patrzę w jego oczy i nie mogę uwierzyć w to co widzę. To nie może być prawda. Cały świat wokół mnie zaczyna wirować. Chyba oszalałam.

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Angela 02.08.2015
    Po pierwsze: Witaj ponownie, fajnie że jesteś.
    Po drugie: historia zapowiada się obiecująco, jest lekko napisana.
    Po trzecie: czekam na więcej : ) 5
  • Akwus 02.08.2015
    Miłe, lekkie i przyjemne. Spróbuję się z tym zmierzyć jeśli nie będzie miało miliona części :)
  • BreezyLove 04.08.2015
    Dziękuję Wam ;) Akwus, możesz być pewny, że nie będzie miliona części :)
  • Rebley 04.08.2015
    Superr 5
  • DuŚka ^.^ 13.08.2015
    Jak miło powrócic do dawnej historii. teskniłam za tym! Jestem ciekawa co będzie daleji czytam:) mocne 5!
  • KarolaKorman 14.07.2016
    Pewnie ten prezes to jakiś jej znajomy :) Dałam 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania