Poprzednie częściOdszukać siebie

Odszukać siebie #4

Gorącym i orzeźwiającym prysznicem próbowałam zmyć wspomnienie sytuacji mającej miejsce chwilę temu, gdy Toma był tak bardzo blisko. Muszę to pominąć, przecież jesteśmy tylko znajomymi. Po wyjściu z łazięki ubrana jedynie w bieliznę wyszłam do pokoju. Nie zauważając nieproszonego gościa, podeszłam do walizki i wyjęłam z niej czarne spodnie i tego samego koloru koszulkę.

-Tyłek ci urósł...

Zaśmiał się Eric, rozłożony na mojej szarej pościeli.

- Nie uczono cię, że się puka.

Warknęłam rzucając bluzką w jego stronę. Szybkim ruchem złapał ją i odłożył na łóżko obok siebie.

-I jeszcze coś ci urosło.

Parsknął śmiechem. Zwijał się, jakby podano mu gaz rozweselający, w bardzo dużej dawce. Był wnerwiający, wścipski - jak gdyby te pięć lat były zaledwie godziną. Po chwili do pokoju wpadła reszta domowników, szukających źródła krzyków i śmiechu.

-Rose stało się...

Josh nie dokończył, natrafiając swoim ciekawskim wzrokiem na niską szesnastolatkę w samej bieliźnie.

-Czy moglibyście chociaż dać mi się ubrać.

Westchnęłam lekko zawstydzona, spoglądając na oszołomionych Josha, Casidy i Tome. Spoglądając w kierunku szarookiego, mój rumieniec powiększył się. Jak oni mogli tak wejść? Czy nawet ich nie uczono powadnej sztuki kultury?

-Wyjdzie!

Poleciła Casidy spoglądając po chłopakach.

-Jestem twoim bratem. Mnie się chyba nie wstydzisz?

Zapytał wyszczeżony Eric. Jego uśmiech mile zaskoczył resztę domowników. Nierozgarnięty bachor... - choć starszy ode mnie o te nieszczęsne 4 lata.

Odwróciłam się w stronę Eric'a, by mu odpowiedzieć, lecz Casidy okazała się być szybsza.

-Rose... co to za blizna?

Zapytała ,wpatrując się w moją zagojoną ranę po głębokim cięciu, a raczej upadku, gdy Alex z pchnął mnie pewnego dnia ze schodów. Uderzyłam dość mocno barkiem o jedno z zakończeń schodów i dość mocno go nadcinając. Moja skóra, pomimo iż wyśmienicie przyjmowała ciosy, nie ukazywała śniaków. To wielkim wyzwaniem były dla niej cięcia. Takie rany nie goiły się szybko na moim ciele, jeżeli się zgoiły to wciąż pozostawała szramy, ukazująca wspomnienie przeszłości. W tym przypadki było podobnie.

-Nic. Idźcie!

Krzyknęłam wspominając tamtą sytuację. Nie należała ona do najprzyjemniejszych. W szpitalu siedziałam ponad tydzień.

Po chwili w pokoju już nikogo nie było. Odetchnęłam z ulgą, jednak było mi trochę głupio. Zachowała się jak ostatnia idiotka. Przecież nie wiedzieli, a jedynie zapytali z czystej ciekawości. Ubrałam się i położyłam się na łóżku. Przecież i tak tam wrócę... do kłótni z Alex'em, nie raz zamieniaicych się w bójki, do wymagających rodziców, których obchodzi tylko moja przyszłość i do pustego domu, w którym od 5 lat nie słychać było śmiechu. Obudzę się z tego snu do koszmaru, który widzę codziennie. Szare realia...

Westchnęłam cicho, kierując się do kuchni, gdzie atmosfera była dość napieta. Wszyscy w ciszy delektowali się śniadaniem. Podeszłam do lodówki wyjmując z niej owocę na sałatkę, na jaką miałam ochotę. Po posiłku wraz z Casidy poszłyśmy na górę.

-Przepraszam że Cię o to spytałam.

Mruknęła z żalem, zamykając drzwi mojego pokoju.

-To chyba ja powinnam przeprosić, że tak na was naskoczyłam.

Przyznałam spuszczając głowę i wpatrując się w panele, które obecnie były najciekawszym atrybutem otoczenia. Piękne szare z angielskimi, czarnymi napisami.

- Po prostu nie lubię tego wspominać.

Dodałam po chwili. Casidy położyła mi rękę na ramieniu.

-Koniec smutków. Idziemy się szykować na ognisko.

Spojrzałam z zaskoczeniem na Casidy. Jej twarz szybko zmieniła się w uśmiech.

-Przecież jest dopiero 10.

Przyznałam, spoglądając z niechęcią w stronę zegarka, po czym przeniosłam swój wzrok na brunetkę. -O 14 jedziemy nad wodę.

Stwierdziła z uśmiechem Casidy.

- Jeszcze cztery godziny, więc może w coś pograjmy.

Zaproponowałam i wyciągnęłam dziewczynę na zewnątrz, gdzie wcześniej zauważyłam znajdujący się tam kosz i piłkę do koszykówki. Nie zwracając uwagi na zmieszaną dziewczynę, złapałam za piłkę i raz... dwa... trzy... i źle. Nie wrzuciłam. Opadłam na ziemię i podeszłam do leżącej pod kosze, pomarańczowej piłki. Niestety. Ktoś zabrał mi piłkę i szybkim ruchem zaliczył wsad do kosza, po czym puścił się ów wcześniej trzymanej obręczy kosza. Odrzu rozpoznawam tę czarną, niczym pióro kruka włosy, szalejące przy lekkim wiosennym wietrze.

-Grasz?

Przede mną stał Toma, a obok niego Casidy, Josh i Eric. Wszyscy chyba myśleli o tym samym. Mecz... Byłam podekscytowana. Kocham koszykówkę i gra w tę dyscyplinę sprawia mi olbrzymią radość.

-Jakie składy?

Zapytałam uśmiechając się w stronę szarookiego. Jego uśmiech był w stanie powalić każde dziewczę.

-Ty i Toma, kontra ja i Josh z Casidy

Odwróciłam się w stronę Eric'a, gdzie Casidy żywo protestowała. Nie chciała grać?

-Ale ja nie chcę.

Zaparła się krzyżując ręce. Josh mruknął coś pod nosem, na co brunetka uniosła pytająco brew. Josh machnął ręką i uśmiechnął się w kierunku swojej ukochanej kobiety

-Więc jesteśmy sami Eric.

Uśmiechnął się Josh, spoglądając na przyjaciela z podekscytowaniem.

- Nie macie z szans z mistrzami.

Stwierdził dumny Eric. Zabrał piłkę szarookiemu i zaczął mistrzowsko kozłować. Między nogami, obok siebie. Chwaląc się swoimi wyjątkowymi umiejętnościami, które z pewnością posiadał prawie każdy gracz -nie zauważył nwdchodzacego przyjaciela i szybkim ruchem szarooki przechwycił piłkę.

- To zawołaj tych mistrzów, bo na razie widzimy tylko was.

Odpowiedziałam z uśmiechem, rozbawiona zachowaniem domowników. Zaczęła się gra.

Eric do Josh'a, ale zabrałam mu piłkę i biegnę w stronę Tomy. Toma łapie piłkę i wsad. Piłka u Josha, potem Eric i punkt dla nich. Gra coraz bardziej się rozkręcała... Dwie godziny później już dość zmęczeni zbieraliśmy kolejny punkt. 68 dla nas do 56 dla nich. Nie przejmując się czasem, walczyliśmy o kolejne punkty. Było to dla mnie miłym zaskoczeniem. Pokonuję brata... w końcu! To właśnie on uczył mnie grać, w tę jakże piękną grę. Więc uczeń przewyższa mistrza. Złapałam piłkę, po czym stał już przedemną Josh. Rzuciłam piłkę ponad niego, w kierunku czekającego pod koszem przeciwników Tomy. Złapał ją i kolejny wsad. Cała nasza czwórka pobiegła do piłki. Toma oddał piłkę Eric'owi. Aż ktoś mnie pchnął na Tome i upadliśmy oboje. Tym ktosiem okazał się być Josh. Nie miałam mu tego za złe. Z pewnością sytuacja była jedynie małym wypadkiem. Nasze twarze dzieliły milimetry, czułam jego ciepły oddech. Moją twarz spowiły rumieńce, a na jego zagościł uśmiech, który rzadko dane mi jest oglądać. Toma położył mi dłoń na policzku, po czym przybliżył ją ku sobie. Odległość między nami robiła się coraz mniejsza. Wszystko trwało jedynie chwilę. Jego szare oczy hipnotyzowały mnie swym blaskiem i głębią. Aż w końcu nasze usta się spotkały. Nie był to namiętny pocałunek, jaki można zobaczyć w telewizyjnych romansach. Mały pocałunek który był naszym zapomnieniem o otoczeniu. Po chwili było już po wszystkim.

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • ωαrιατκα 04.07.2016
    Ojoj... Jak romantycznie ^^
    Był jakiś błąd, ale nie mogę znaleźć gdzie xD pamietam tylko, że to było u zamiast ó. Dałabym 5.
  • Afraid13 04.07.2016
    Cieszę się że się spodobało :)
  • lea07 04.07.2016
    Tak, opowiadane bardzo fajne i w ogóle, ale w oczy rzucił mi się ogromny brak przecinków. Ale nie martw się, zdarza się. Zostawiam 5 i z niecierpliwością czekam na więcej. Popracuj troszkę na interpunkcja, a będzie świetnie :) Naprawdę mi się podoba. Mam nadzieję, że między Tommą a Rose pojawi się miłość <3 :D
  • Afraid13 05.07.2016
    Dziękuję. Następna część powinna pojawić się już jutro :)
  • lea07 05.07.2016
    Bardzo się cieszę ;)
  • Szalokapel 06.07.2016
    Klutni - kłótni
    Przedemna - przede mną.
    Było sporo niedociągnięć.
    Dodatkowo na początku pomyliły ci się czasy. Jezeli piszesz w pierwszej osobie to nie może być "podeszla"
    Ogólnie podoba mi się, ale błędy interpunkcyjne nadal są. 4
  • Afraid13 06.07.2016
    Bardzo za nie przepraszam. Choć jestem obecnie w liceum to moje niedociągnięcia z zakresu ortografii i interpunkcji dają się we znaki.
  • Szalokapel 06.07.2016
    Afraid13, e tam. Liczą się chęci!
  • Afraid13 15.07.2016
    Szalokapel... dziękuję jesteś wielka
  • Margerita 05.08.2016
    Afraid13
    Pięć
    to między nimi do czegoś doszło
  • Afraid13 06.08.2016
    Margerita. Nie, spokojnie nic się nie stało. ^^
  • miecio 06.08.2016
    Afraid13 Skąd możesz wiedzieć, że między nimi do niczego nie doszlo, Magda ma przeczucie odmienności twojej wizji. Zasadniczo czyta tytuły i pierwsze lub ostatnie zdania ( albo i nie). To jej wystarcza, a oceny są zawsze bezbłędne
  • Margerita 06.08.2016
    nie prawda a po za tym skąd ty anonimie możesz wiedzieć co ja robię nie wtrącaj się
  • Afraid13 06.08.2016
    He he he. Kto co woli...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania