Poprzednie częściOdszukać siebie

Odszukać siebie #5

Spojrzałam z zaskoczeniem na uśmiech, widniejący na twarzy Tomy, z którego nic wyczytać nie mogłam. Szare oczy spoglądały w głąb mnie, jakby chciał odczytać moje myśli. Wszystko działo się tak szybko. Byłam zaskoczona jego zachowaniem. Wstałam i jak najszybciej pobiegłam w stronę domu, a raczej pokoju. Nie płakałam... wręcz przeciwnie. Czułam jak lekko pieką mnie policzki. Czemu uciekłam? Sama nie wiem. To był mój odruch obronny. Westchnęłam ciężko, zamykając za sobą szare drzwi mojego pokoju.

-Rose...

Usłyszałam ciszy głos Eric'a.

-Mogę wejść?

Zapytał głosem tak cichym i delikatnym, jakim sama nie umiałam. Nie chciałam pokazywać mu się na oczy. Toma był jego najlepszym przyjęcielem i nie chcę żeby się to zepsuło przeze mnie. Co miałam zrobić? Zwaliłam się na łóżko. Siedziałam tam jakiś czas, spoglądając co chwila w stronę okna. Minęło ponad pół godziny nim do moich drzwi zapukała Casidy.

-Eric... zostaw to mi.

Drzwi lekko uchyliły się, a przez nie wszedła brunetka, kierując się w moją stronę. Spojrzałam na jej uśmiech i szczere, brązowe - miałam przez chwilę wrażenie jakby i one ukradkiem uśmiechały się w moją stronę.

-Rose dlaczego uciekłaś?

Zapytała unosząc pytająco brew. Była zmartwiona. W pełni ją rozumiałam. Mi także towarzyszyły podobne odczucia.

-Ja... ja sama nie wiem.

Wydukałam po chwili. Mój język plątał się niemiłosiernie. Wciąż byłam w lekkim szoku. Czy to naprawdę się stało? Może była to jedynie zjawa lub wymysł mej wyobraźni.

-Casidy...

Dziewczyna skierowała swoje brązowe oczy prosto na mnie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.

- Ja nie chcę stawać między nimi... Eric jest w końcu moim bratem, a Toma...

Zatrzymałam się na jego imieniu, nie wiedząc co powiedzieć, bo jak miałam jej powiedzieć, że Toma naprawdę mi się podoba. Przystojny, starszy, dorosły i opiekuńczy - po co mu wiedzieć iż myśli o nim skromna dziewczynka, której natura nie obdarowała bogato w kobiece walory. Jedynie zarysy na tle szczupłej, a raczej chudej sylwetki.

-Podoba ci się co?

Zapytała dziewczyna, robiąc teatralną minę, opisywaną jako maślane oczka. Miała rację.

-Tak bardzo widać...?

Mruknęłam cicho, na co dziewczyna skinęła głową. Czyli z pewnością on jak i mój braciszek także to zauważyli. Przecież starałam się nie zachowywać jak zakochana nastolatka.

Westchnęłam wspominając jego szare oczy. Były jak mgła, w którą każdy się zapadał i znikał. Głęboka, pełna tajemniczości. Od zawsze podobały mi się oczy w tym jednym kolorze -szarym. Sprawiały wrażenie tajemniczych i magicznych, przyciągały mnie.

-Przecież nie mogę mu tego powiedzieć.

Stwierdziłam opierając się o ramię dziewczyny.

-Eric i Toma przyjaźnili się przed ich przyjazdem tu. Podobno znają się od czasów podstawówki.

Zamyśliła się chwilę, po czym poprawiła włosy i wstała wystawiając rękę w moją stronę.

-Choć... przebieraj się w bikini.

Przytaknęłam na słowa dziewczyny i przebrałam się w skąpy strój kąpielowy, nie zapominając by założyć na wierzch zwykłe ubrania.

Podeszłam wolnym krokiem do lustra.

-Wyglądasz pięknie.

Stwierdził Eric, opierający się męsko o framugę drzwi.

-Eric... ja...

-Nie przejmuj się nim.

Nie pozwolił mi dokończyć swej myśli, wtrącając się w jej toku.

-Nie chcę stanawać między wami.

Mruknęłam cicho, odwracając się w jego stronę.

-Podobno byliście długo przyjaciółmi, a ja nie chcę tego wszystkiego teraz zniszczyć.

Spojrzałam poważniej na zmieszanego brata. Tak bardzo chciałam być blisko szarookiego, ale czy Eric by to zrozumiał. Musiałam podjąć decyzję.

-Powinnam wrócić do domu.

Powiedziałam stanowczo.

-Dlaczego?

Spytał cicho, zmniejszając dzielący nas dystans.

-Jutro rano wracam. Nie chcę wam psuć wyjazdu nad jezioro.

-Nie.

Powiedział stanowczo, po czym położył rękę na moim ramieniu. Mimowolnie uśmiechnęłam się, spoglądając na jego zielone oczy, tak podobne do moich. Czasem nawet i ten kolor wywoływał uśmiech na mojej twarzy, choć nie przepadałam za tą barwą. Najwidoczniej tylko jego oczy mogły sprawić bym oglądała tę barwę i cieszyła się nią.

-Nie chcę żebyś wyjeżdżała.

Dodał po chwili ciszy, ucieszyły mnie jego słowa. Może jednak byłam dla niego ważna. Chciałam tam zostać jak najdłużej i poczuć się jak cześć ich paczki, ale skąd miałam wiedzieć czy oni także tego pragną. Byłam rozerwana... Czułam że właśnie tu odnalazłam prawdziwą siebie, że tu było moje miejsce na ziemi i nie chciałam stąd odjeżdżać. Spoglądaliśmy tak chwilę na swoje odbicie w wysokim lustrze.

-Już nie jesteś małą dziewczynką.

Stwierdził, przyglądając się naszym sylwetką w ramach zwierciadła.

- Zawsze będę twoją małą siostrzyczką.

Odpowiedziałam, wywołując uśmiech na twarzy swojej jak i jego.

- Pamiętasz tego chłopaka - Piotrka, który zawsze ci dokuczał.

Zapytał po chwili. Jak miałabym go zapomnieć.

- Nie umiałem nawet go powstrzymać.

Na twarzy Erica zagościł wyraz żalu i smutku. Wiedziałam o czym myślał. Chłopak o tym imieniu sprawił, iż wiele łez wyleciało z moich oczu. Gdy miałam sześć lat, chłopak imieniem Piotrek przezywał ,, mini'' bądź ,,izi'', co było skrótem mojego drugiego imienia Izabell. Nie lubiłam tego, a nawet nienawidziłam i to się nie zmieniło. Ale na przezwiskach nie skończył. Obcinał mi wiele razy włosy, bądź znajdował inny sposób by wywołać moje łzy. Mogę śmiało określić jego zachowanie, mianem znęcania psychocznego. Moi rodzice nie reagowali, gdyż nigdy ich nie było. A Eric, choć starał się mi pomóc, nie mógł nic na to poradzić, ponieważ za chłopakiem stali jego rodzice. Surowi i stanowczy, ale kochający wobec swojego dziecka. Na szczęście wyprowadzili się po dwóch latach, i od tamtej pory ich nie widzieliśmy. Ale najwidoczniej nigdy nie może być dobrze, gdyż półtora roku po ich wyjeździe w sąsiedztwie wprowadził się Alex... Może teraz Eric chciał mnie chronić? Ale czemu przed Tomą, skoro był on jego przyjacielem. Teraz czuję się częścią tego świata, więc nie chcę sprawiać żeby się kłócili.

-Rose...

Z zamyślenia wyrwała mnie para przyglądająch mi się zielonych oczu.

-Powinniśmy jechać.

Stwierdziłam, kierując się w stronę samochodu. Brat nie zostawił mnie samej i po chwili spędziliśmy już w samochodzie. Eric prowadził, a obok niego siedział Toma. Przyglądałam się widokowi za szybą - przy której siedziałam. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu.

-Rose chodź do wody!!!

Casidy pociągnęła mnie w stronę błękitnej toni. Szybkim ruchem zdjęłyśmy ubrania i w bikini wbiegłyśmy do wody. zostawiając chłopaków samych. Po około godzinie dołączył do nas Josh. Spojrzałam na bawiącą się w wodzie parę i nie chcąc im przeszkadzać, postanowiłam podejść do Tomy i Eric'a. Spoglądając na nich na mojej twarzy zagościł uśmiech. Nie chciałam psuć ich dobrych relacji.

-Jaka woda?

Krzyknął z uśmiechem Eric, widząc jak idę w ich stronę.

-Dla mnie jest przyjemna. Idź i sprawdź.

Uśmiechnęłam się w jego stronę.

- Zaraz przyjdę.

Eric pobiegł do wody, zostawiając mnie sam na sam z Tomą.

- Nie będę cię za tamto przepraszać.

Westchnął szarooki surowyn tonem, spoglądając na jezioro.

- Nie oczekuję tego od ciebie.

Po moich słowach przeniósł swój wzrok, który teraz spoczął na mnie. Wiedziałam jak szare oczy zaglądają w głąb mnie. Poczułam ciarki na skórze.

-Rose...

Nie mogłam spojrzeć w jego stronę, obwiając się spotkania z jego wzrokiem, które od dłuższego czasu owocowało moim rumieńcem.

-Jeśli chcesz to możesz o tym po prostu zapomnieć.

Wystrzeliłam żałując po chwili swojej wypowiedzi.

-Choć do wody.

Chłopak stał przede mną, wystawiając w moją stronę rękę. Nie wiedziałam czy właśnie przypadkiem nie śnię. Złapałam chłopaka za rękę i poszliśmy w stronę wody. Ukratkiem skierowałam wzrok w stronę Tomy, który ku mojemu zdziwieniu wciąż mi się przyglądał.

-To chyba ja powinnam przeprosić.

Mruknęłam, czując jak moje serce przyspiesza przez jego wzrok i dotyk.

-Więc przepraszam Cię Toma

Na moje słowa chłopak zatrzymał się.

-Nie powinnaś przepraszać o coś czego nie żałujesz.

Warknął ściskając mocnej moją rękę.

-Żałuję że uciekłam.

Powiedziałam, po czym poszliśmy dołączyć do reszty. Casidy i Josh głównie zajmowali się sobą, tylko niekiedy kierując swoją uwagę w naszą stronę. Może Casidy wyręczyła mi przysługę. Pływaliśmy we trójkę. Eric jakby zapominając o sytuacji przy boisku, śmiał się widząc jak Toma próbuje uczyć mnie nurkować na siłę, a nawet pomagał przyjacielowi. Oczywiście nie byłam im dłużna. Było wspaniale. Czułam że żyję.

Bawiąc się w wodzie nie zauważyliśmy, jak nad jezioro przyjeżdżały kolejne samochody. Po dwóch godzinach zabawy ze znajomymi Eric'a, Josh'a, i Tomy. Były to dwie blondynki trochę ciemniejsze od mojego odcienia o niebieskich oczach i szczupłych sylwetkach- ideały piękna- Linda i Olivia oraz blondyni Tino i Michał i brązowych oczach, Kapsel który miał niezwykłą urodę. Homoloidalne zielone i niebieskie oczy oraz szaro - brązowe włosy. Wyszliśmy na brzeg, gdzie Tino i Kapsel rozpalali ognisko.

-Jak będzie Eric... ścigasz się?

Zapytał uśmiechnięty Tino, spoglądając ukradkiem w stronę samochodów.

-Nie!

Odpowiedziałam twardo, patrząc z powagą na Tino. Chłopak przez chwilę wydawał się być zdezorientowany i lekko zmieszany, ale po krótkim czasie odzyskał swój zadziorny uśmiech.

-Dziewczyna decyduje za ciebie?

Podpuszczał go wyszczeżony Michał. Cały czas miałam dziwne uczucie, jakby ktoś na mnie patrzył. Ku mojemu zdziwioniu w moją stronę wciąż zerkał nieśmiało Kapsel, jak i wyzywająco z zaciekawieniem przyglądał się Toma.

-Zazdrosny bo ty nie masz?

Zaśmiała się Linda.

-Mam ciebie dupeczko...

Tino uśmiechnął się łobuzersko w kierunku zniesmaczonej blondynki.

-Rose nie jest jego dziewczyną.

Warknął cicho z grynasem złości Toma. Wszyscy wydali się być zaskoczeni tymi słowami.

- Jestem siostrą Eric'a.

Przyznałam, spoglądając ukradkiem na Tome.

- Czyli wolna?

Zapytał, po chwili namysłu Kapsel. Widać było nadzieję w oczach i uśmiech.

- Nie!

Krzyknęli w tym samym czasie Eric i Toma, po czym zmierzyli się wściekłym wzrokiem.

- Zostaw ją!

Warknął, wściekle Eric w stronę przyjaciela, lub raczej byłego przyjaciela.

-To nie jest twoja sprawa!

Odpowiedział ostro Toma.

-Tak jak Anny!?

Zapytał Eric, po czym stali przed sobą. Zaczęła się bijatyka. Na szczęście, reszta towarzystwa szybko zareagowała. Chłopaki rozdzielili bijących się. Toma splunął krwią i odszedł w kierunku drzew, a Eric do samochodu. Szybko pobiegłam za bratem.

-Eric!!!

Podbiegłam do niego, przyglądając się jego raną- rozcięty łuk brwiowy i zadrapanie na nosie.

-Choć trzeba to opatrzeć.

Powiedziałam, lekko łapiąc za jego zakrwawiony nadgarstek.

-On nie może!!!

Warknął, spoglądając w kierunku ogniska. Wiedziałam, że to wszystko przeze mnie. Lecz co miałam robić? Podporządkować się bratu i ignorować obiekt moich westchnień? Czy powinnam walczyć o swoje uczucia narażając się bratu? Musiałam dokonać wyboru. I dokonałam, sądzę że wybrałam właściwie...

 

Z góry przepraszam za błędy, które prawdopodobnie znajdziecie w tekście, ale i za możliwość braku moich podziękować i odpowiedzi na wasze komentarze. Biorę drugi etat w pracy, więc może mnie często nie być, ale obiecuję że pod koniec tygodnia pojawi się następna część. =^;^=

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Szalokapel 07.07.2016
    -Rose choć do wody. - Chodź
    Bardzo podoba mi się to opowiadanie. Cudownie sie je czytało. Cud miód :D Często brakowało przecinka, ale znaki interpunkcyjne to ciężka sprawa. Zostawiam piąteczkę i czekam na CD
  • Afraid13 07.07.2016
    Dziękuję
  • lea07 07.07.2016
    Bardzo, ale to bardzo fajne opowiadanko. Zrobiłaś gdzie nie gdzie literówkę i braki przecinków się zdarzały ale to nic. Jest super. Leci 5 i czekam z niecierpliwością :)
  • Afraid13 08.07.2016
    Dziękuję :)
  • lea07 08.07.2016
    Proszę bardzo. Czekam na więcej a tak przy okazji dodałam nowy rozdział :)
  • Margerita 07.08.2016
    pięć
  • Afraid13 07.08.2016
    Dziękuję

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania