Poprzednie częściOdszukać siebie

Odszukać siebie #9

-Nie...

Mruknęłam cicho spuszczając głowę.

-Odpowiedz!

Warknął wściekle, uderzając prawą, zaciśniętą w pięść ręką w ścianę, tuż obok mojej twarzy.

- Co mam ci odpowiedzieć! NIE!!! To chciałeś usłyszeć!?

Mój głos był równie podniesiony, tak jak i jego. Szarpnęłam za rękę, tym samym uwolniłam nadgarstek z żelaznego uścisku chłopaka. Odsunął się ode mnie. Nie czekając na inną jego reakcję, wyszłam z męskiej szatni. Spotykając się z zaskoczonym wzrokiem chłopaków z klasy 2 technikum, którzy zapewne czekali na swoją godzinę wychowania fizycznego. Przeszłam obok nich i ruszyłam w kierunku klasy. Chciałam dojść do celu jak najszybciej, by nie spotkać się z Alex'em sam na sam. Moje chęci spełniły się i doszłam do klasy. Wchodząc do środka zauważyłam, że brakuje jedynie mnie, szarookiego i nauczycielki. Przeszłam przez klasę i usiadłam na swoim miejscu. Tuż po mnie do klasy wszedł Alex.

- Och Alex... Co robiłeś tak długo?

Zapytała uwodzicielskim tonem szatynka. Każdy w naszej klasie, a nawet i szkole wiedział, że Monika podkochuje się w Alex'sie. Uważała się za różową królewnę i tak nakazała do siebie mówić - pink princess-. Nie wiem dlaczego, lecz poczułam lekką złość po jej pytaniu.

-Zastanawiałem się, co zrobić żebyś się przymknęła.

Odpowiedział oschle szarooki. Dziewczyna nie przejmując się jego ciętym komentarzem, zatrzepotała rzęsami.

-Jest jeden sposób.

Zaśmiała się, wskazując na swoje usta. Zniesmaczony chłopak odwrócił się w stronę dębowej ławki, jaka stała przed nim. Po chwili do sali wszedła nauczycielka języka angielskiego. Przeszła cicho do swego miejsca i usiadła na swoim miejscu.

- Ok. Dziś popracujemy nad waszym akcentem.

Powiedziała spokojnie, przeniosząc swój obojętny wzrok w naszą stronę.

- W parach?

Zapytała szatynka, spoglądając ukradkiem na szarookiego.

- Jeśli chcecie...

Mruknęła zmęczona nauczycielka.

- Ja chcę być z Alex'em!

Wrzasnęła rozradowana dziewczyna, mrugając uwodzicielko w jego stronę.

- Ale ja nie chcę z tobą.

Krzyknął ostro chłopak. Na co nauczycielka podniosła głos.

- To nie jest wasz dom. Kłótnie zostawcie na przerwę...

Wrzasnęła, wstając ze swojego miejsca.

- ...ja będę wybierać.

Dokończyła po chwili.

-Paweł z Michałem, Monika z Arturem, Rose z Patrykiem...

- Nie!

Wrzasnął Alex, wstając z ów wcześniej zajętego miejsca.

- Niby dlaczego?

Zapytałam, odwracając się w jego stronę. Nie byłam już dzieckiem i potrafiłam sama za siebie decydujać.

- Daj siebie z nią spokój.

Wtraciła niezadowolona szatynka, obdarzając mnie wściekłym spojrzeniem. Jej obecny rysopis gryzł się w całości. Wściekłe spojrzenie, ukazujące jej niezadowolenie w połączeniu z toną tapety i różowym sweterkiem z napisem "I love cake" był obrazem komicznym, jakże i tragicznym. Grotestowość w swej swoistej naturze...

- Odwal się od niej!

Krzyknął po chwili Patryk. Alex wstał, po czym chwycił zaciśniętymi dłońmi koszulę osoby, która dzień wcześniej była jego najlepszym przyjacielem. Patryk odepchnął chłopaka, który uderzył o jedną z ławek. Szybko się podniósł. Po krótkiej chwili był już obok Patryka. Wszyscy wpatrywali się w to zdarzenie, nie ingerując w nie. Ja także wpatrywałam się w mierzących się morderczym wzrokiem chłopaków, nie mieszając się. Jednakże w mojej głowie toczyła się walka. Podejść i przerwać czy zostać. Moje przemyślenia przerwało rozpoczęcie się ich walki. Wymieniali się ciosami, dopóki koledzy ich nie rozdzielili. Także wtedy postanowił wkroczyć nauczyciel.

- Lirp! Woder! Ze mną do dyrektora!

Krzyknęła wściekłe nauczycielka, po czym wyszła z klasy wraz z delikatnie uszkodzonymi chłopakami.

- Musiałaś?

Zapytała ironicznie szatynka, po opuszczeniu przez chłopaków klasy. Nie odezwałam się. Każdy z nas wiedział, że Monika podkochuje się w Alex'sie. Nie chciałam jej przeszkadzać.

- Możesz dać mi spokój!?

Warknęłam wściekle, po czym zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam w drogę powrotną. Drogę do domu. Szkoła była dość blisko mojego domu, więc odległość nie mogła być duża. Szłam powoli zastanawiając się czym sobie zasłużyłam. Dlaczego wszyscy kłócą się z mojego powodu. Dlaczego Alex wciąż chce decydować za mnie? Za kogo on się niby uważa? Coraz więcej pytań, a mniej odpowiedzi. Mijałam kolejne domy, wpatrując się w każdy mijamy dom. Zarówno na te po mojej stronie jak i na przeciwko. Zielony... pomarańczowy... i...

- Dom Alex'a...

Mruknęłam pod nosem, wpatrując się w pomarańczowy dom, gdzie na ławce siedzieli jego rodzice, zajęci rozmową.

- Rose!!!

Odwróciłam się w stronę źródła głosu, jakim okazał się Alex.

- Czemu wybiegłaś?

Zapytał stając przede mną.

- Daj mi spokój.

Chłopak spojrzał na mnie surowo.

- Zapomniałaś już...

Mruknął cicho

- ... Masz coś dla mnie zrobić.

Dokończył po chwili. Zmarszczyłam niezrozumiale brwi, nie spuszczajac z niego wzroku.

- Czego chcesz? Chcę mieć to za sobą.

Odpowiedziałam odważnie, spoglądając wyzywająco w jego stronę. Chłopak uśmiechął się chytro, po czym chwycił całą dłonią mój podbródek i skierował go w górę.

- Masz się nie ruszać.

Szepnął cicho, nie zmieniając wyrazu twarzy.

- Co?

Zapytałam zdezorientowana. Chłopak nie przejmując się moimi protestami, drugą dłonią złapał mocno za moje ramię. Chciałam mieć to już za sobą. Zamknęłam oczy, obawiając się jego zamiarów. Przygotowałam się na najgorsze. W końcu to z nim zawsze się spierałam i biłam. Niespodziewanie, zamiast bólu wywołanego uderzeniem, poczułam smak jego ust. Otworzyłam z zaskoczenia oczy. Alex wciąż był wszeczepiony swoimi ustami w moje. Mogłam go odepchnąć, ale nie odczuwałam takiej potrzeby. Nie wiedząc co zrobić, odwajemniłam ruch. Dopiero po paru chwilach zwiększył dzielący nas dystans, tym samym zakończył nasz pocałunek. Mój wzrok wodził po twarzy szarookiego. By potem przenieść się w stronę jego domu, gdzie z zaciekawieniem spoglądali w naszą stronę rodzice chłopaka.

- Powinnam iść.

Rzuciłam wpatrując się w jego rodzicieli. Chłopak odwrócił się w tym samym kierunku, a na jego twarzy pojawiło się niezadowolenie. Odeszłam w kierunku domu. Dotarłam do niego bez żadnych niespodzianek. W domu jak zawsze... pustka. Odłożyłam torbę, po czym poszłam w kierunku kuchni. Otworzyłam lodówkę, w poszukiwaniu czegoś do chrupnięcia.

- Pani Evi zapomniała zrobić zakupów...

Westchnęłam ciężko i poszłam w kierunku swojego pokoju. Pani Evi była naszą, a raczej moją gosposią. Gotowała, sprzątała, robiła zakupy, itp. Wciąż byłam w lekkim szoku po akcji z Alex'em. Dlaczego to zrobił? Przecież jest moim wrogiem. Nigdy bym się nie spodziewała po nim czegoś takiego. Jego jasne włosy i te niebiańsko piękne, szare oczy. Dlaczego myślę o nim w taki sposób? Tak bardzo podobne do Tomy... właśnie Toma. To on mi się podoba. Czyż nie? Czy Toma mi się naprawdę podobał? To jak walka między ogniem a wodą, nocą a dniem. Alex, choć chamski i gburowaty to zawsze mnie bronił przed innymi i zawsze był blisko. Natomiast Toma... nie znam go zbyt dobrze. Wiem że jest troskliwy i czuły. Byłam zbyt rozdarta. Pojechałam tak daleko by szukać finalnej części tej układanki. Czy to możliwe że miałam go pod nosem, na wyciągnięcie ręki?

Usiadłam przy biurku. Wszystko na jutro miałam zrobione. Na szczęście, gdyż nie potrafiłabym się teraz na niczym skupić. Moją uwagę zwrócił lekko ruszający się telefon.

- Halo...

Mruknęłam do telefonu, a raczej do rozmówcy po drugiej stronie.

- Halo... Rose?

Zapytał cicho Toma.

Toma... byłam szczęśliwa że zadzwonił, lecz dlaczego?

- Rose... przyjedziemy do ciebie w sobotę.

Powiedział spokojnie. Trudno było stwierdzić czy był szczęśliwy, czy może zły. Nie okazywał otwarcie emocji, więc nie potrafiłam tego odgadnąć.

- W tę sobotę?

Zapytałam dla pewności. Czy to oznaczało, że się pogodzili? Chciałam ich zobaczyć. Ale czy emocje, jakie towarzyszyły ich bliskością są prawdziwe. Eric'a kocham jak brata. - tego jestem pewna w 100%. Ale co z Tomą i Alex'em... są tak podobni, a jednak tak różni.

- Rose...

- Zamyśliłam się. Wybacz.

Powiedziałam szybko, wracając na pole walki - jaki godzę się nazywać Ziemią.

- Przyjedziesz z Eric'em. Więc się pogodziliście?

Zapytałam z nadzieją.

- To trudniej wytłumaczyć. Przyjedziemy we 4.

- Dobra.

Przytaknęłam, po czym się rozłączył. Westchnęłam ciężko, opadając na łóżko. Odstwiłam telefon i zaczęłam wpatrywać się w śnieżnobiały sufit mojego pokoju.

Jeśli naprawdę podobałby mi się Toma... odsunęłabym się od Alex'a w tamtej sytuacji, albo bym go spoliczkowała. Jednakże ja nic nie zrobiłam - a nawet gorzej - podobało mi się to. Ale Alex'a zawsze uważałam za zło, na które mnie skazano. Czy miłość istnieje? Nie! Miłość jest bajką dla nastolatek. Ja nie zamierzam być takim naiwnym dzieckiem. Nie zmierzam wierzyć w takie coś. Przy obu czuję się inaczej. Toma jest troskliwy, ale jego troska bardziej pasuje do opisu miłości rodzeństwa. A Alex... jego opiekuńczość objawia się w dość nietypowy sposób. Traktuje mnie jak przedmiot, który posiada się, bawi - aż sie nie znudzimy. Wtedy zbędny balast jest wrzucany.

- Więc muszę unikać obu.

Stwierdziłam cicho.

Moje rozmyślania zaprowadziły mnie do pięknej krainy, gdzie Morfeusz ukazywał mi wspaniałe obrazy pożądane przez moje myśli.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • lea07 17.07.2016
    Rozdział jest booossskiiiii <3. Nie wiem kogo wybierze i to mnie dobija. Z niecierpliwością czekam na więcej Oczywiście 5
  • Afraid13 17.07.2016
    Dziękuję
  • Szalokapel 17.07.2016
    wszedła - weszła
    na przeciwko. - łącznie.

    Super rozdział. 5
  • Afraid13 17.07.2016
    Przepraszam za błędy i dziękuję
  • Margerita 13.08.2016
    pięć
  • Afraid13 13.08.2016
    Dziękuję

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania