Odwach

Prawdopodobnie nigdy nie powstałaby ta historia gdyby nie awaria spowodowana skorodowaniem kawałka nie wymienionej w porę rury trzy piętra wyżej. Kiedy powróciłem wieczorem z pracy, otworzyłem drzwi mieszkania i stawiając krok za próg, ręką sięgnąłem do włącznika światła. Zamiast spodziewanego rozjaśnienia się żarówki, zobaczyłem jedynie błysk i usłyszałem nad głową trzask dochodzący z szafki z bezpiecznikami. Drugim zaskoczeniem było uczucie wilgoci w stopie. Pospiesznie cofnąłem się na korytarz i na całą szerokość otworzyłem drzwi. Stojąc w świetle spojrzałem do ciemnego wnętrza i zobaczyłem na podłodze sporo wody. Odruchowo wyciągnąłem z kieszeni telefon i włączyłem latarkę. Kiedy zrobiło się jaśniej nie zważając, że zniszczę drogie buty przez chodzenie po wodzie, pełen obawy pognałem do łazienki. Tam nie zauważyłem niczego niepokojącego, więc pospiesznie przemknąłem do kuchni. Nieszczelności żadnej nie zauważyłem, lecz dla pewności sprawdziłem wodomierze, czy aby nie wskazują na przepływ wody. Częściowo uspokojony, zacząłem się rozglądać po mieszkaniu i w krótkim czasie dostrzegłem pojedyncze krople wody spadające z sufitu. Pognałem ile sił do lokalu, piętro wyżej, kompletnie zapominając o pozostawionych otwartych drzwiach własnego mieszkania. Nawet nie siląc się na grzeczność i pukanie do drzwi, złapałem za klamkę i wkroczyłem do środka. Wewnątrz zastałem spory bałagan i sąsiadów ze ścierkami w dłoni zbierających z podłogi wodę.

- Zalaliście mi mieszkanie – powiedziałem z pretensją w głosie, zapominając o pozdrowieniu.

- To nie my, tylko dwa piętra wyżej – odpowiedział sąsiad wykręcając mokry bawełniany ręcznik, który służył mu za ścierkę.

Musiałem sprawdzić prawdziwość jego słów, wykonałem w tył zwrot i pobiegłem dwa piętra wyżej. Kiedy tam dobiegłem moje emocje trochę się ostudziły i dlatego byłem w stanie wcisnąć przycisk dzwonka. Drzwi otworzyła mi ładna dziewczyna, która rozmawiała z kimś przez telefon, krótko powiedziałem o celu swojej wizyty.

- Właśnie rozmawiam z administracją, gdzieś jest awaria i ja nie mam wody – powiedziała jakby nie słysząc moich słów.

Pozostało mi jedynie zejść piętro niżej i upewnić się czy właśnie z tego mieszkania, przy którym stoję, płynęła woda. Tym razem szedłem spokojnie uspokojony informacją, że sąsiedzi wykazali się roztropnością i zakręcili główne zawory. Kiedy stanąłem przed drzwiami tego mieszkania, usłyszałem dochodzące z wnętrza głosy. Niestety nie rozumiałem niczego, więc odruchowo przypisałem im utyskiwanie na sąsiadkę z piętra wyżej. Przynajmniej ja i inni tak by zrobili. Ręką chciałem sięgnąć do włącznika dzwonka, lecz dostrzegłem zamiast niego wystające z puszki niezaizolowane kable. Bojąc się porażenia prądem szybko zabrałem do siebie dłoń, wolałem nie ryzykować odczucia nawet bezpiecznego przepływu. Jednak pewności nie miałem mogło mi dowalić solidnie, gdyby się okazało, że napięcie ma dwieście trzydzieści wolt, a ja miałem mokre buty i byłem przez to w grupie zwiększonego ryzyka.

Z mieszkania wyraźnie dochodziło jakieś mamrotanie, dlatego zdecydowałem się na pukanie. Kilkukrotne stukanie, za każdym razem silniejsze, zgiętym palcem w drzwi nie przywołało do nich lokatora. Zniecierpliwiony czekaniem nacisnąłem klamkę, drzwi były niezamknięte od środka na klucz i bezgłośnie ustąpiły. Delikatnie uchyliłem i powiedziałem – dobry wieczór – moje słowa nie wywołały żadnej reakcji. Dalej słyszałem głos, choć wyraźniejszy to nie rozróżniałem pojedynczych słów. Postanowiłem nie czekać na zaproszenie i wejść do wnętrza, monolog przybierał na sile, a mowa jaką słyszałem zaczynała przypominać modlitwę. Gdy wszedłem do oświetlonego świeczką pokoju dostrzegłem klęczącą na mokrej podłodze starszą kobietę. Starowinka zapamiętale mówiła pośpiesznie zdrowaśki do obrazka wiszącego na ścianie.

- Niech będzie pochwalony – powiedziałem głośno.

- O ksiądz dobrodziej już jest i na własne oczy może zobaczyć cudowne odnowienie świętego obrazu – powiedziała kobiecina głosem pełnym uniesienia.

Już zamierzałem wyprostować pomyłkę, lecz mój wzrok spoczął na obrazie, pod którym wyraźnie widoczne były brudne zacieki. Malowidło z pewnością stare, sadząc po spękaniach na farbie olejnej, przedstawiało kobietę odwróconą tyłem. Jej plecy były gołe, a profil twarzy zapewniał o jej młodym wieku. Malarz musiał być zafascynowany modelką, ponieważ przedstawił ją w ciekawy sposób. Obraz zdecydowanie nie przedstawiał postać świętej, tylko nawiązywał do erotyki. Skoro starowinka nie potrafiła tego dostrzec z pewnością miała problem ze wzrokiem.

- Skąd pani go ma? – zapytałem.

- Od mojego prawnuka – odpowiedziała, a za plecami usłyszałem inny kobiecy głos.

- Panie to pijak i jak przechlał prababci emeryturę to przytargał z jakiegoś śmietniska te paskudztwo. Nic na nim nie było widać takie to było brudne i powiedział, że to jest święty Krzysztof. Ochlaptus, Boga w sercu nie ma, a narkotyki i wóda mu mózg zżarła. Okłamuje wszystkich i kradnie co mu do ręki wpadnie. Wszystko wartościowe z domu wyniósł, gdyby nie ja z pewnością dawno wpędziłby Mariannę do grobu. Teraz też jej gorącej zupy przyniosłam.

- Pani jest jej córką? - zapytałem odwracając się plecami do obrazu.

- Nie, jestem sąsiadką z naprzeciwka.

- Widzę, że pani opiekuje się tą panią i jest dobrą znajomą. Dlatego to pani zaproponuję gotowość kupienia tego obrazu za przyzwoitą cenę. Możemy nawet skorzystać o ile pani chce z usług profesjonalisty od wyceny – powiedziałem.

Jeszcze chwilę rozmawialiśmy o potrzebach finansowych starszej pani, a zwłaszcza pijaka jej prawnuka. Wydawało mi się, że jak opiekunka przedstawi moją ofertę kupna to ten obraz już wkrótce będzie należał do mnie. Nawet zalane mieszkanie przy takim zakończeniu dnia nie wydawało się aż taką tragedią jaką jeszcze chwilę wcześniej było. Dzięki temu spojrzałem optymistycznie i znalazłem w tym nieszczęściu powód do radości z okazji odnowienia całego mojego lokalu na koszt ubezpieczyciela. Jednym słowem nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Następnego dnia zaraz po pracy wstąpiłem do sąsiadki, opiekunki starszej pani ,chcąc uzyskać zapewnienie o przyjęciu mojej oferty zakupu obrazu. Wystarczyła tylko chwila po otwarciu drzwi i moje nadzieje prysły.

- Przykro mi, lecz nie mam dla pana dobrych wiadomości – powiedziała na wstępie kobieta i zaczęła wprowadzać mnie w szczegóły – Pani Marianna przez cały wieczór modliła się do tej prawie gołej baby i nie chciała słuchać jak mówiłam jej, że ten obrazek wcale nie jest święty. Około dziewiątej chciałam iść do siebie. Wtedy wrócił jej wnuk pijany w trzy dupy. Ledwo wtoczył się do domu. Bardzo nie spodobało mu się, co zobaczył w swoim pokoju. Chciał staruszkę siłą wyrzucić, jednak ona nawet nie wiem skąd dostała wielkiej siły i pchnęła go w drugi koniec pokoju. Kiedy wstał próbował ją uderzyć, wtedy zaczęłam jej bronić, a on w złości zerwał ten obrazek ze ściany i zniszczył. Patrz pan, co z niego zostało – powiedziała i sięgnęła ręką na blat szafki w przedpokoju.

Przed oczami zobaczyłem strzępy obrazu, który jeszcze chwilę wcześniej w myślach należał do mnie. Teraz on nie przedstawiał żadnej wartości, był to zwykły śmieć, lecz wziąłem go w swoje dłonie i po rozprostowaniu resztek spojrzałem. Postać kobiety o dziwo zachowała się w nienaruszonym stanie, chociaż wszystko w koło niej było zniszczone.

- Czy mogę zachować to co zostało? – zapytałem.

- Oczywiści i tak miałam wyrzucić – usłyszałem.

Minęła od tej rozmowy zaledwie godzina, jak z wielkim pietyzmem wkładałem resztki obrazu w świeżo zakupioną antyramę. Kiedy ukończyłem i powiesiłem w sypialni na ścianie doświadczyłem po raz pierwszy uczucia, że ona za chwilę się odwróci i spojrzy na mnie tymi swoimi ślicznymi piwnymi oczami.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 23.05.2019
    Witam
    Często przy okazji jakiejś okoliczności, obojętnie czy nieszczęśliwych czy nie, odbywa się obok sprawa dla nas nieprzewidywalna w innych okolicznościach. Świetny obraz sąsiedzkich relacji, bez krzyków i kłótni rozwiązano problem i to jeszcze zakończony hapi endem.

    pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania