Ogień
Patrzę, jak płoną.
W pierwszej chwili nie mogę uwierzyć, że to zrobiłem. Ale kiedy języki ognia powoli obejmują ich, zwęglając krawędzie i patrzę, jak się zwijają i gną w pół, jakby próbowali skryć się w sobie przed nieuniknionym, zaczyna mnie to stopniowo fascynować.
Nie wydają głośnych dźwięków, tylko trzaski, kiedy płomień przenika do najgłębszych włókien i obraca je w niwecz. To znaczy nie wydają ich w sensie fizycznym – w mojej głowie krzyczą nieustannie. Najgłośniej B. i jego banda, którzy lata temu zmienili moje życie w piekło, zmuszając mnie do zmiany szkoły. Z tego, co wiem, B. wpakował się w znacznie grubszą sprawę siedzi teraz w pudle, ale nieraz, podczas bezsennych nocy, wyobrażałem sobie, jak by to było samemu się na nich odegrać.
Jak widać, w końcu to zrobiłem. Chociaż nie planowałem zrobić tego w taki sposób.
Sprawiedliwa zemsta? Niekoniecznie. Płoną nie tylko ci, którzy mnie zranili. W ogniu są też moi rodzice, moi przyjaciele z dzieciństwa i tak zwanego okresu dojrzewania. Mój pies, Ajaks, z którym uwielbiałem się bawić. C., moja pierwsza dziewczyna.
Oni wszyscy
palą się.
Płonie dom i miasto, w którym się wychowałem, wszystkie moje szkoły. Moje ówczesne rozczarowania i nadzieje, świadectwa błędów, upokorzeń, tryumfów (tych ostatnich nieporównanie mniej).
Jednym ruchem wrzuciłem to wszystko do ognia. Odbite płomienie tańczą w moich oczach. Czuję ich ciepło, przysuwam się bliżej, aż staje się ono prawie nieznośne. To mnie hipnotyzuje. Muszę patrzeć.
Głęboko w swym wnętrzu czuję ukłucie bólu. W końcu oni wszyscy zawierali w sobie cząstkę mnie, tak jak ja zawieram w sobie cząstkę ich. Ale w miarę, jak ich krzyki w mojej głowie i trzask ognia cichną, ma to dla mnie coraz mniejsze znaczenie. Pieczenie gdzieś w środku ustaje. Wszystko jest już martwe, sczerniałe. Płomienie wygasły, pozostał szary popiół. I uśmiech na mojej twarzy. Po co ten pęd do indywidualności, skoro spalamy się na taki sam popiół? W głębi wszyscy jesteśmy tacy sami.
Odwróciłem się od kominka i wyszedłem z pokoju. Przekraczając próg, odetchnąłem z ulgą.
Kto by pomyślał, że spalenie tego starego dziennika będzie takie oczyszczające.
Komentarze (12)
Ogień istotnie ma w sobie coś oczyszczającego.
Nieźle napisane opowiadanko. Najpierw sądziłam, że miasto z mieszkańcami podpalone przez szaleńca naprawdę płonie, potem, że to w jego głowie - w wyobraźni, a na końcu mowa o kominku i dzienniku :)
Tak czy inaczej, jest tu akt oczyszczenia.
Pozdrawiam
W sumie nie spodziewałem się tak spokojnego zakończenie. Wszystko było mocno metaforyczne, nierzeczywiste, wypełnione ogniem, więc myślałem w sumie, że to tak na serio, ale jednak to tylko symboliczne pożegnanie z dawnym życiem.
Ładny, sensowny tekst.
„Jednym ruchem wrzuciłem to wszystko do ognia. Odbite płomienie tańczą w moich oczach. Czuję ich ciepło, przysuwam się bliżej, aż staje się ono prawie nieznośne. To mnie hipnotyzuje. Muszę patrzeć” – często w złości mowie, ze chciałabym spalić świat (w sensie – swój świat), są to oczywiście napchane pustką słowa, jednak ogień bardzo dobrze sprawdza się jako symbol oczyszczenia
„Głęboko w swym wnętrzu czuję ukłucie bólu. W końcu oni wszyscy zawierali w sobie cząstkę mnie, tak jak ja zawieram w sobie cząstkę ich” – ciekawe masz przemyślenia, podobają mi się
Koncówka jest kapitalna. Nooo, powiem Ci, że bardzo w me gusta tekst.
Pozdrawiam
Każdy ma czasem ochotę puścić coś z dymem :-) Ale lepiej, że kończy się na słowach... albo na starych papierach. A wspomnienia są ważne, tylko że czasem męczą i chciałoby się zacząć wszystko od nowa. Choćby tylko symbolicznie.
Pewnie nie jestem w tym osamotniona, ale siedząc przy ognisku, uwielbiam wpatrywać się w ogień.
Dziękuję za komentarz. Cieszę się. I pozdrawiam.
Jak to wszystko można puścić z dymem... Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób:)
Dzięki za wpadnięcie.
znaleźć coś, co się okazało "ognioodporne"↔tylko zależy, co to?:)↔Pozdrawiam?:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania