Ojciec i syn
— Czarne chmury znów nad naszą rodziną zawisły. Ludkowscy wrogo nastawieni. Jesteśmy w opałach! Synu słyszysz mnie!
— Ale tato, nic nam nie będzie. Bądźmy dobrej wiary, Matka Boska czuwa nad nami.
— Synu to nie tak jak myślisz. Ci ludzie chcą nas zniszczyć. W drobny pył zmielić. I ty religii w to nie tykaj. Naszych przodków też błędy nie omijały. Grzeszyli po sto kroć razy dziennie. Im kiedyś wszystko można było i tak właśnie robili. Do świętości nam daleko.
— Ale tato, my i oni ludźmi razem. Da się wygładzić, to co im nie leży. Pójdę do Ludkowskich i zaprzestam wszystkie spory.
— Wątpię synu.
Do drzwi dworu ktoś natarczywie puka.
— Tato, to oni. Skoro tak…popatrz. Ta szabla ich pozamiata, Skrzywdzić nie dam Ciebie. Nikt obcy tu nie wejdzie. Nikt nie zhańbi naszego dworu.
— Synu zostaw to! Stój, że lepiej, a jak coś to się poddaj. Szans żadnych nie mamy. Bitka nie jest najlepszym rozwiązaniem.
— Jam ci posłuszny, to co mówisz stać się musi. Broń składam i przy twym ramieniu staje.
— Dobrze! Teraz czekajmy cierpliwie co będzie dalej. Najwyżej skonamy, tu i teraz razem.
Ludkowscy wywarzyli drzwi. Wbiegli w siedmiu do pokoju. Dwie rodziny stanęły naprzeciwko siebie. Każdy miał coś do powiedzenia. Jedni drugich nawzajem obwiniali. Na szczęście konflikt został zażegnany. Syn umiał powiedzieć wprost.
— My was bardzo przepraszamy i prosimy o wybaczenie. Niech nasze błędy zostaną zapomniane. To nasz dziad zawinił. Konflikt sprowokował Ja pragnę pokoju.
Komentarze (8)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania