OKO JUDY

Oko Judy wszystko zobaczy.

Bowiem nie oczami, a sercem patrzy.

 

Klęczałam na ogromnej szachownicy. Przede mną jęły pojawiać się obrazy. Wpierw płonące drzewo. Drzewo, stare pozbawione liści, zupełnie jak z okresu zimowego. Następnie z nieba spadł grad strzał, który zasypał ziemię. Umierajacy ludzie wołali o pomstę do nieba, a duchy ich ulatywały w nicość. Obejrzałam się za siebie.

Wielkie Oko spoglądało na świat niewidzącym wzrokiem i sączyła się z niego krew.

Poderwało mnie w górę. Znalazłam się w kotle wypełnionym krwią. Próbowałam z niego wyjść jednak coś usilnie trzymało mnie w ryzach. Zaczęłam krzyczeć, jednak krzyk mój nikł w niezmierzonych odmętach Ciemności.

Kocioł zapadł się.

Wylądowałam na jałowej Ziemi, gdzie słychać było jedynie krakanie wron oraz odgłos pękającej Ziemi. Spróbowałam wykonać kilka kroków w przód, jednak coś trzymało mnie w miejscu. Z nieba spadł fioletowy płatek kwiatu. Gdy dotknął Ziemi, spłonął.

Spojrzałam w górę, jednak nie dostrzegłam niczego prócz grubej, czarnej warstwy chmur przez którą nie przedostowało się Słońce.

Zaczęłam rozglądać się na boki próbując odnaleźć jakąkolwiek żywą istotę pośród tej niezmierzonej martwości.

Nagle czyjaś dłoń chwyciła mnie za kołnierz koszuli i zabrała w wir wydarzeń pełen lęków, strachu i złości.

Widziałam jak dzieci z bronią większą od nich zabijają siebie nawzajem. Widziałam jak dzieci chudsze od kciuka umierają w męczarniach, a inni ludzie omijają ich z obojętnością. Widziałam jak przelewa się krew.

Potem ujrzałam zegar. Zegar ogromny, oświetlony, usytuowany na szczycie wzgórza. Odmierzał czas. Czas do czego?

Pod nim w korowodzie wędrowali ludzie. Szli wolno, powłócząc nogami z głowami zwieszonymi w dół.

Na rękach mieli kajdany. Kto im je założył?

Niebo nad nimi rozjaśniało. Przecięła je błyskawica. Wielkie oko krwawiło nieprzerwanie roniąc łza za łzą.

Winny, winny, winny.

Powtarzali wszyscy jak w transie. Tylko czemu winny? Temu co sami czynili? Przecież posiedli wolną wolę. Wolność wyboru. Oni doprowadzili świat na skraj zagłady, a winili tego, kto nie miał z tym nic wspólnego.

Gdzie Bóg, pytacie

A nawet go nie znacie.

Usłyszałam uderzenie bębnów. Uderzenia zabrały mnie w całkiem odmienne miejsce. Stanęłam na środku pustyni. Tutaj nie czułam dosłownie nic. Jedynie pył i piach, który wypełniały moje nozdrza zabierając tlen. Gorąco paliło moją skórę, zaś ja nie mogłam się poruszyć. Z piachu wypełznął skorpion. Ukąsił mnie, jednak nie poczułam bólu. Rana zaraz się zasklepiła. Skorpion zniknął w piasku.

Ziemia zapadła się pode mną, a ja wylądowałam w jaskini wypełnionej stalaktytami. Statakyty mieniły się wszystkimi kolorami tęczy, a ja słyszałam tylko kapanie wody, której echo odbijało się od ścian.

Ujrzałam tam Cień. Siedział skulony i płakał. Dlaczego płakał?

A dlaczego Ty płaczesz?

Poczułam wszelkie zło i cierpienie dotykające mieszkańców Ziemi, poczułam też kłamliwą radość bycia bogatym oraz nieszczęścia, które winny im się przytrafiać, a nie przytrafiały.

Dlaczego?

Bo Bóg był cierpliwy.

Ptaki poderwały się do lotu. Jednak nie zdołały sięgnąć nieba. Spadły w dół zupełnie, jakby przeszył je piorun. Ich truchła wylądowały tuż przede mną, zaś ja nie miałam żadnego prawa ich wskrzesić.

Uklęknęłam, biorąc ciało jednego z ptaków do rąk. Spojrzałam na jego delikatne skrzydła, które przestały ciągnąc go w stronę nieba. Uroniłam łzę.

Ptak ożył, a zaraz za nim reszta. Rozradowałam się patrząc jak te ponownie wzbijają się w górę.

Na niebie rozjaśniały gwiazdy. Jedna po drugiej. Jęły wirować nade mną, zaś ja nie miałam na nie żadnego wpływu. Utonęłam w ich świetlistych kolorach.

Stanęłam przed bramą uczynioną z pełzających języków ognia oraz podmuchu powietrza. Drżała ona, jakby będąc tworem niewprawionego artysty. Podeszłam do niej. Zapukałam.

Wrota otworzyły się, zaś ja zaczęłam kroczyć po białych obłokach. Mijałam zwierzęta wszelkiej maści, które spoglądały na mnie z nadzieją i smutkiem. Drogę przebiegła mi sarna. Zatrzymałam się.

Przedemną wylądowała ogromna skrzynia, do której obawiałam się podejść. Jaśniała ona Światłem, którego nie potrafiłam pojąć ani zrozumieć. Zbliżyłam się do niej niepewnie. Nie miałam jednak do niej klucza. Przegryzłam więc swoją skórę i krwią swą otworzyłam skrzynię. Światło, które się z niej wydobyło, oślepiło mnie tak, że zakryłam twarz.

Pojęłam naturę Czasu oraz ulotność chwili. Majestat życia oraz istotę Śmierci. Zamknęłam skrzynię, a ta zniknęła.

Ruszyłam dalej. Doszłam do płynącej rzeki, która płynęła tak jakby odmierzała czas. Płynęła nieprzerwanie nie zatrzymując się ani na chwilę. Raz szybciej raz wolniej, bowiem zależna była od siły wiatru.

- Witaj, moje dziecko.

Usłyszałam, jednak nie wiedziałam skąd dobiegał głos. A może rozległ się we mnie?

Kroczyłam dalej pośród białych obłoków, aż doszłam do kolejnej bramy. Czułam jak z wolna opuszczały mnie wszelkie siły życiowe. Za nią rozciągał się most, a za mostem kraina pełna kwiatów oraz roślin pnących się wysoko w górę. Chciałam przejść przez most, jednak ten zapadł się sam w sobie.

- Jeszcze nie teraz.

I ujrzałam wówczas płomienie. W mig strawiły Raj, a może to ja w inne miejsce się przeniosłam, nawet tego nie czując? Płomienie zamieniły Raj w jałową ziemię, pełną strzępków życia oraz wypełnioną wonią śmierci. Swąd spalenizny dostał się do moich nozdrzy. Skrzywiłam się z niesmakiem. Co to było? Co się stało?

Jęłam spadać w dół. Widziałam obrazy. Widziałam tysiące lat wojen. Widziałam tysiące lat bitew. W imię czego walczyli?

- Twierdzą, że w moję imię, ale ja nie mam z tym niczego wspólnego.

Uśmiechnęłam się. Przynajmniej Bóg miał poczucie humoru. Podziwiałam go za to, że pomimo całego bólu, jakiego musiał na co dzień doświadczać on nadal potrafił żartować. W końcu wszystko co stworzył, zdradziło go.

Siedziałam na krześle. Ujrzałam film przedstawiający mnie samą. Ujrzałam siebie jak godzinami wyławiałam tonące robaczki z wody, jak przebierałam koty w pampersy udając, że są moimi dziećmi. I ujrzałam siebie siedzącą nad rzeką, wpatrzoną w nicość, której nie potrafiłam pojąć. O czym wtedy myślałam?

O tym, kiedy mnie stąd wreszcie zabierze. Ze świata, pozbawionego miłości. Nie mogłam wytrzymać w tej ciszy, w tajemnicy, którą tylko ja znałam. Ileż bowiem jeszcze lat ukrywać miałam to kim jestem? Jak bardzo bałam się reakcji ludzi na Prawdę, która zmierzała do nas wolnymi krokami?

I wtedy usłyszałam jego głos. Mieszkał w ciszy. Nie musiał nic mówić. Po prostu go poczułam.

Uśmiechnęłam się, bo powiedział, że zamieszka we mnie na zawsze.

I wtedy ekran rozpadł się. Unosiłam się w górę. Bardzo długo i bardzo wolno. Czułam jak świetliste smugi energii kołyszą mojego ducha na prawo i lewo.

- Ratuj nas- szeptały.- Ratuj nas.

Wylądowałam na cmentarzu. Marmurowe groby stały w równych rzędach, jednak cmentarz nie był siedliskiem dusz. A więc co nim było? Gdzie podziewały się wszystkie dusze, których pozostałości tu pochowano?

Nie wiedziałam. Czy błądziły? Czy znalazły drogę?

- Ratuj nas. Błagamy Cię, ratuj nas.

Moje prawe oko zaczęło ronić łzy. Dlaczego płakałam? Dlaczego płakałam przez coś czego nie mogłam zobaczyć ani poczuć?

Pan ponownie wyniósł mnie do nieba. Nakazał podejść mi do czarnej, splugawionej księgi. Księgi mrocznej, wypełnionej złem i nienawiścią. Księgi okropnej, księgi z której zionął ból i nienawiść. Księgi, której widok napawał mnie obrzydzeniem oraz budził we mnie strach, którego nie pojmowałam.

Jak miało się to skończyć?

Przełknęłam ślinę.

- Nie masz się czego bać- powiedział głos.- Więcej odwagi, dziecko.

Podeszłam do księgi. Otworzyłam ją ostrożnie. Moje oczy zaczęły płakać, choć ja nie odczuwałam smutku. Rozpaczały nad losem tego, który zdradził oraz nad losem tych, którzy poszli za nim. Ujrzałam ludzi, których twarze wykrzywiały się w uśmiechu pozbawionym radości. Widziałam jak podążali za Cieniem.

- Czytaj, dziecko.

Powiedział Pan, a mnie zabrał w swe szpony świat, którego nigdy nie chciałabym poznać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Dekaos Dondi 28.10.2017
    Bardzo się dziwię, że taki świetny tekst, nie doczekał się komentarza. Dużo w nim zdań ciekawych, dających do myślenia.
    I tak emocjonalnie napisany. ''która płynęła tak, jak by odmierzała czas'' i inne. A poza tym płynnie się czyta. I nie tak ciasno
    Pozdrawiam. *****
  • Koala 28.10.2017
    Dziękuję bardzo. Również pozdrawiam ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania