Miałam zamiar przeczytać tak czy siak, ale w takim razie pozostanę przy tej wersji poprawionej, dobrze, że dodałaś początek raz jeszcze. :)
W sumie to ciekawy temat sobie obrałaś, tak naprawdę rzadko czytam teksty stricte obyczajowe, bo mam wrażenie, że nie znajdę w nich już niczego nowego, niczego, co by mnie mogło jakoś zaskoczyć czy zaintrygować. A tutaj jednak coś nowego znalazłam - środowisko strażackie niewątpliwie jest interesujące i daje spore pole do popisu - bo przecież taki rodzaj pracy nie może pozostawać bez wpływu na ludzi, którzy ją wykonują i widać to wyraźnie już w rozterkach głównej bohaterki. Zobaczymy, co z tego wyniknie, zostawiam 5 na dobry początek. :)
Dziękuję. Zastanawiałam się czy taki temat kogoś zainteresuje. Miałam obawy, że to opowiadanie nie znajdzie zwolenników właśnie z powodu zagadnienia jakie wybrałam. Straż, w większości przypadków, kojarzy się ludziom z gaszeniem pożarów. Od dłuższego już czasu zwiększył się zakres wykonywanych obowiązków przez strażaków. Są wzywani do najdziwniejszych zdarzeń, choćby do uratowania wróbelka, który utknął pod dachówką czy kota, który wlazł na drzewo, po otwarcie mieszkania samobójcy. Wydarzenia takie muszą pozostawić w psychice, co słabszych, piętno. Cierpią na tym rodziny i sami strażacy, którzy są takimi ludźmi jak my i zmagają się z problemami, jak przykładowy Kowalski. Mam pewne opory przed przedstawianiem tej gorszej strony ich pracy, ale może ten tekst choć trochę przedstawi z czym się zmagają na co dzień. Jeszcze raz dziękuję za komentarz. ;)
No właśnie - praca w straży pożarnej właśnie przez wzgląd na ten szeroki "wachlarz" sytuacji, z którymi trzeba się mierzyć, jest chyba najbardziej stresującym zawodem, jaki istnieje (a nawet jeśli nie zajmuje w tym względzie pierwszego miejsca, to na pewno jest w ścisłej czołówce). Myślę, że ukazanie tych bardziej "mrocznych" aspektów pracy strażaków jest tutaj potrzebne choćby właśnie po to, żeby pokazać tą ich rzeczywistość taką, jaka jest naprawdę, a to nie jest łatwe zadanie, więc już za samo podjęcie tej rękawicy należą Ci się gratulacje, no i trzymam kciuki za ciąg dalszy. :)
Ja również miałam zabrać się za czytanie i jednak cieszę się, że trafiłam na serię od początku :D
"Powoli wypościł dym z ust" - wypuścił* chyba jednak... Pościć to raczej mógł siebie bez tego dymu :D
"Westchnął, zmęczony swoimi rozważaniami" - bez przecinka
"Nie czekając na odpowiedź szefa biegła już w stronę ześlizgu," - przecinek po "szefa"
"Jak zawsze w takiej chwili, panowała martwa cisza." - bez przecinka
"Kropla uparcie goniła kroplę, tworząc silny strumień, a jedna myśl goniła drugą" - tutaj "gonić" x2 nie brzmi zbyt zgrabnie
"która był dla niej swoistym rytuałem, oznaczający pozostawienie problemów" - była*, oznaczającym*
"Jednaka stało się coś," - Jednak*
"Powiedz tylko słowo a..." - przecinek po "słowo"
Ok - dwie sprawy, z których się pewnie uśmiejesz. Kiedy pierwszy raz napisałaś o Jacku, myślałam, że to nie Jacek, a Jack (wcale mnie nie zdziwiło, że imiona są polskie). I szczerze mówiąc, trochę mnie rozbawiło, jak napisałaś o seksie z Jackiem, sama rozumiesz xD Druga sprawa to ten ostatni dialog. Rozweselił mnie i węszę romans :D Ech, ale pewnie się mylę :)
Bardzo mi się podoba to, że odnalazłam już w pierwszej części opowiadania tak wiele nawiązań do Twojej osoby, dzięki temu czuję, że lepiej Cię rozumiem, pomimo że opowiadanie jest fikcją. Podoba mi się, choć może troszkę za dużo tutaj kąpania jak na mój gust :) Poza tym nie będę się już niczego czepiać w treści, piąteczka z małym minusem :)
Rasiu, dziękuję za wypisanie wszystkich niedociągnięć, jak zawsze doceniam Twoją robotę. ;) Muszę Cię rozczarować, bo jeszcze parę razy będzie mowa o kąpieli. Bohaterka ma na tym punkcie obsesję. ;)
No dobra, chyba muszę rozwiać wszelkie wątpliwości. Nie wiem czy się śmiać czy płakać, ale na fb już dwie osoby zapytały mnie czy to autobiografia. ;) A więc tekst nie dotyczy mnie, to jest fikcja. Normalnie aż boję się dodawać kolejne rozdziały. :P
Kiedyś w szkole na przerwie czytała pierwotną wersję tej części, ta jest trochę bardziej rozbudowana. Zainteresowała mnie tematyka, zarówno tamtą wersję jak i tę wręcz pochłonęłam. Polubiłam tytułową bohaterkę i ciekawa jestem, co będzie dalej. Przy tej części nie będę się rozpisywać, może przy innej mi się uda. W każdym razie zostawiam 5 i mam nadzieję, że uda mi się czytać w miarę regularnie, choć mam już wiele zaległości, które chyba dopiero w wakacje będę mogła nadrobić...
Cieszę się, że jednak znalazło się parę osób, które zaciekawiłam. Ja ze swojej strony mogę jedynie obiecać, że postaram się dodawać w miarę regularnie rozdziały, ale z tym u mnie różnie bywa... Dziękuję za odwiedziny. :)
I znowu to wycieranie dłoni do szlafroka XD
"– Jasne, już się boję małej żabki z wyłupiastymi oczkami." ~ Ach przypomniała mi się osoba o szlachetnym pseudonimie Kijanka.
Dodałaś kilka scen, kilka wątków i opowiadanie stało się lepsze, ciekawsze, szczególnie to oskarżenie ojca Olgi. Zastanawia mnie, jaka okaże się prawda, a jeśli rzeczywiście go wrobiono, to dlaczego?
I ten ból, kiedy straci się kogoś, kogo powinno się ratować za wszelką cenę, nawet własnego życia. To okropne,wiedzieć, że musisz pomóc ludziom, ale nie jestem w stanie, szczególnie w tak poważnej sytuacji. Zmagają się z tym chyba wszyscy ludzie, którzy mają za zadanie ratować istnienia.
Podoba mi się, że na bohaterkę wpływa wszystko, co zdarzyło się w jej życiu, śmierć ojca, prośba matki, śmierć dwójki niewinnych ludzi. Bo przecież nawet mały szczegół potrafi zmienić nasze spojrzenie na świat, na to jak żyjemy, co czujemy. Niby błahostki, ale czasem nie zdajemy sobie sprawy, że to one mają największe znaczenie.
Czekam na kolejną część, mam nadzieję, że takowa właśnie się pisze! :D
Miło Cię u siebie widzieć. Zaskoczyłaś mnie tym, że ''wycieranie do szlafroka'' może być niepoprawne i zasięgnęłam języka. Dowiedziałam się, że obie formy są właściwie poprawne, a różnią się jedynie subtelnością wymowy. No i bądź tu człowieku mądry...
Następna część jest już napisana, ale muszę przysiąść i ją sprawdzić. Wkrótce ją dodam. ;)
Nareszcie znalazłam chwilę na przeczytanie Twojego opowiadania :) Zamiar miałam już od dawna, ale jakoś mi nie wychodxiło:( Natomiast ani trochę się nie zawiodłam i cieszę, że w końcu zaczęłam, 5
Komentarze (20)
W sumie to ciekawy temat sobie obrałaś, tak naprawdę rzadko czytam teksty stricte obyczajowe, bo mam wrażenie, że nie znajdę w nich już niczego nowego, niczego, co by mnie mogło jakoś zaskoczyć czy zaintrygować. A tutaj jednak coś nowego znalazłam - środowisko strażackie niewątpliwie jest interesujące i daje spore pole do popisu - bo przecież taki rodzaj pracy nie może pozostawać bez wpływu na ludzi, którzy ją wykonują i widać to wyraźnie już w rozterkach głównej bohaterki. Zobaczymy, co z tego wyniknie, zostawiam 5 na dobry początek. :)
"Powoli wypościł dym z ust" - wypuścił* chyba jednak... Pościć to raczej mógł siebie bez tego dymu :D
"Westchnął, zmęczony swoimi rozważaniami" - bez przecinka
"Nie czekając na odpowiedź szefa biegła już w stronę ześlizgu," - przecinek po "szefa"
"Jak zawsze w takiej chwili, panowała martwa cisza." - bez przecinka
"Kropla uparcie goniła kroplę, tworząc silny strumień, a jedna myśl goniła drugą" - tutaj "gonić" x2 nie brzmi zbyt zgrabnie
"która był dla niej swoistym rytuałem, oznaczający pozostawienie problemów" - była*, oznaczającym*
"Jednaka stało się coś," - Jednak*
"Powiedz tylko słowo a..." - przecinek po "słowo"
Ok - dwie sprawy, z których się pewnie uśmiejesz. Kiedy pierwszy raz napisałaś o Jacku, myślałam, że to nie Jacek, a Jack (wcale mnie nie zdziwiło, że imiona są polskie). I szczerze mówiąc, trochę mnie rozbawiło, jak napisałaś o seksie z Jackiem, sama rozumiesz xD Druga sprawa to ten ostatni dialog. Rozweselił mnie i węszę romans :D Ech, ale pewnie się mylę :)
Bardzo mi się podoba to, że odnalazłam już w pierwszej części opowiadania tak wiele nawiązań do Twojej osoby, dzięki temu czuję, że lepiej Cię rozumiem, pomimo że opowiadanie jest fikcją. Podoba mi się, choć może troszkę za dużo tutaj kąpania jak na mój gust :) Poza tym nie będę się już niczego czepiać w treści, piąteczka z małym minusem :)
"– Jasne, już się boję małej żabki z wyłupiastymi oczkami." ~ Ach przypomniała mi się osoba o szlachetnym pseudonimie Kijanka.
Dodałaś kilka scen, kilka wątków i opowiadanie stało się lepsze, ciekawsze, szczególnie to oskarżenie ojca Olgi. Zastanawia mnie, jaka okaże się prawda, a jeśli rzeczywiście go wrobiono, to dlaczego?
I ten ból, kiedy straci się kogoś, kogo powinno się ratować za wszelką cenę, nawet własnego życia. To okropne,wiedzieć, że musisz pomóc ludziom, ale nie jestem w stanie, szczególnie w tak poważnej sytuacji. Zmagają się z tym chyba wszyscy ludzie, którzy mają za zadanie ratować istnienia.
Podoba mi się, że na bohaterkę wpływa wszystko, co zdarzyło się w jej życiu, śmierć ojca, prośba matki, śmierć dwójki niewinnych ludzi. Bo przecież nawet mały szczegół potrafi zmienić nasze spojrzenie na świat, na to jak żyjemy, co czujemy. Niby błahostki, ale czasem nie zdajemy sobie sprawy, że to one mają największe znaczenie.
Czekam na kolejną część, mam nadzieję, że takowa właśnie się pisze! :D
Następna część jest już napisana, ale muszę przysiąść i ją sprawdzić. Wkrótce ją dodam. ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania