"spektakl tańczących motyli, ubarwionych niczym tęcza" - zbędny przecinek
"musiała być twarda – przynajmniej próbowała taką być." - taka*, bo gdyby była "taką", to "twardą" :)
"Owinięta w puchaty szlafrok, przygląda się posiniaczonym nogom. " - bez przecinka i zmieniłaś czas :) Powinno być raczej "przyglądała"
"tworząc z nich koronę albo kupkę siana jak mawiała babcia" - przecinek przed "jak", bo mamy dwa orzeczenia
"był mile widziany. Jakakolwiek biżuteria była zakazana, a wygląd strażaka był" - być x3
"Zaliczyłaś kogoś, czy jak?" - zbędny przecinek
"który jak gdyby nigdy nic" - tutaj tylko moja sugestia z przecinkiem po "który", żeby było ładne wtrącenie
"spojrzała na uśmiechnięta twarz" - uśmiechniętą*
"– Ta, wie się szefie" - przecinek po "się"
"– Krasnalu jak ty już coś palniesz..." - po "Krasnalu"
Bardzo fajnie łączysz te przygnębiające elementy swojej opowieści z tymi humorystycznymi. Podoba mi się też, że zwracasz uwagę na obie strony życia kogoś, kto pracuje jako strażak - z jednej strony towarzysząca mu satysfakcja, bo udaje mu się uratować ludzi, ich dobytek, a z drugiej przygnębienie, bo jednak towarzyszy się śmiertelnym wypadkom, widzi się straty. Niezmiernie mi to przypadło do gustu, piąteczka :)
Dziękuję za komentarz i oczywiście za wyłapanie byczków. Czytając Twoje słowa przypomniała mi się taka sytuacja. Jakiś czas temu wprowadzono zwyczaj, aby młodzi strażacy uczestniczyli w sekcji zwłok. Miało to uodpornić strażaków na ''widoki'' zdarzające się np. przy wypadkach. Jednak długo ten przepis nie funkcjonował, bo... możesz sobie wyobrazić jak się to kończyło. ;)
"przebrała się w ubranie koszarowe, po czym szybko zbiega na garaż" - tu mi wpadła w oko chwilowa zmiana czasu z przeszłego na teraźniejszy, ale poza tym nic nie mam do dodania. ;)
Niby wydaje się, że rozdział długi, a jednak wciągnął mnie na tyle, że wręcz zdziwiłam się, gdy nagle się skończył. Mnie również podoba się ukazanie zarówno tych zwykłych, niby błahych spraw codziennych, jak choćby żarty, w zestawieniu z niełatwymi zadaniami, jakim muszą sprostać strażacy na co dzień - i dobrze, że nie było to np. wezwanie do pożaru, z czym każdy straż utożsamia, a coś innego, czym przecież również muszą się zajmować, pewnie nawet częściej niż pożarami. 5. ;)
Dziękuję za komentarz. Też wydaje mi się, że pożary to zdecydowana mniejszość jeśli chodzi o wyjazdy. Częściej chyba wyjeżdżają do wypadków, choć to też zależy od umiejscowienia danej jednostki i jej specjalności. ;)
Bardzo polubiłam bohaterkę, ma w sobie coś takiego... Brakuje mi określenia. Natomiast pozytywnie wpływa na moje wrażenia. Przy jej charakterze trudno byłoby wzbudzić taką melancholię, bo na zewnątrz pokazuje się jako osoba z pozytywnym nastawieniem, skorą do żartów, a te przepychanki słowne, przezwiska i kawały, jakimi wymienia się z kolegami z pracy wywołują uśmiech na twarzy czytającego. To w pewien sposób stanowi przeciwwagę dla jej życia wewnętrznego, bo w końcu każdego dnia może być świadkiem coraz to innej tragedii. W przyjemny, że tak powiem, sposób łączysz te dwie strony jej codzienności, które tutaj również pokazałaś.
,,by wychodząc z domu (przecinek) zaplatała warkocz";
,,Zdjęła solniczkę z półki, poluzowała nakrętkę i podał koledze" - ,,podała". 5 :)
"– Cholera, czekaj. Idę po szklanki." ~ Jak pić wódkę, to ze szklanki, popieram!
"– No, co ty. Pewnie spotkasz tam samych przystojniaków i... Cholera! Co..." ~ W sumie to tak się zastanawiam, czy dobrze rozumiem, że zjadł kęs przesolonej kanapki XD
"Wbijając wzrok w trzymaną w ręce apteczkę, powoli postawiła ją na schodzie." ~ Nie jestem w stanie powiedzieć, czy słowo "schodzie" jest w tym przypadku poprawne czy nie, ale wydaje mi się, że "stopień" lub "stopień schodów" bardziej by pasował.
Podoba mi się, jak przedstawiasz zawód strażaka - z jednej strony masa kolegów, którzy czyhają na okazję zrobienia psikusa, ale jest też ta smutna strona, która każe strażakowi zmagać się z przeróżnymi tragediami. W dodatku Twój styl świetnie wprowadza mnie w klimat powieści :D
Jak już wspominałam - uwielbiam Olgę, ma dziewczyna przysłowiowe jaja :D A tak poważnie - mam wrażenie, że czasami poprzez swoją radość chce ukryć swoje prawdziwe uczucia, choć nie wiem, czy dobrze rozumuję XD
Co tu dużo mówić - lecę dalej, a raczej lecę wysłać napisany już komentarz XD
Zgadzam się, że poprawnie jest na stopniu*, tu u mnie naleciałości gwary się kłaniają ;)
Dobrze rozumujesz... ukrywa prawdziwą, wrażliwą siebie, a czemu... wyjaśni się, dziękuję, że nadal śledzisz tę historię. ;)
Komentarze (9)
"musiała być twarda – przynajmniej próbowała taką być." - taka*, bo gdyby była "taką", to "twardą" :)
"Owinięta w puchaty szlafrok, przygląda się posiniaczonym nogom. " - bez przecinka i zmieniłaś czas :) Powinno być raczej "przyglądała"
"tworząc z nich koronę albo kupkę siana jak mawiała babcia" - przecinek przed "jak", bo mamy dwa orzeczenia
"był mile widziany. Jakakolwiek biżuteria była zakazana, a wygląd strażaka był" - być x3
"Zaliczyłaś kogoś, czy jak?" - zbędny przecinek
"który jak gdyby nigdy nic" - tutaj tylko moja sugestia z przecinkiem po "który", żeby było ładne wtrącenie
"spojrzała na uśmiechnięta twarz" - uśmiechniętą*
"– Ta, wie się szefie" - przecinek po "się"
"– Krasnalu jak ty już coś palniesz..." - po "Krasnalu"
Bardzo fajnie łączysz te przygnębiające elementy swojej opowieści z tymi humorystycznymi. Podoba mi się też, że zwracasz uwagę na obie strony życia kogoś, kto pracuje jako strażak - z jednej strony towarzysząca mu satysfakcja, bo udaje mu się uratować ludzi, ich dobytek, a z drugiej przygnębienie, bo jednak towarzyszy się śmiertelnym wypadkom, widzi się straty. Niezmiernie mi to przypadło do gustu, piąteczka :)
Niby wydaje się, że rozdział długi, a jednak wciągnął mnie na tyle, że wręcz zdziwiłam się, gdy nagle się skończył. Mnie również podoba się ukazanie zarówno tych zwykłych, niby błahych spraw codziennych, jak choćby żarty, w zestawieniu z niełatwymi zadaniami, jakim muszą sprostać strażacy na co dzień - i dobrze, że nie było to np. wezwanie do pożaru, z czym każdy straż utożsamia, a coś innego, czym przecież również muszą się zajmować, pewnie nawet częściej niż pożarami. 5. ;)
,,by wychodząc z domu (przecinek) zaplatała warkocz";
,,Zdjęła solniczkę z półki, poluzowała nakrętkę i podał koledze" - ,,podała". 5 :)
:-)
"– No, co ty. Pewnie spotkasz tam samych przystojniaków i... Cholera! Co..." ~ W sumie to tak się zastanawiam, czy dobrze rozumiem, że zjadł kęs przesolonej kanapki XD
"Wbijając wzrok w trzymaną w ręce apteczkę, powoli postawiła ją na schodzie." ~ Nie jestem w stanie powiedzieć, czy słowo "schodzie" jest w tym przypadku poprawne czy nie, ale wydaje mi się, że "stopień" lub "stopień schodów" bardziej by pasował.
Podoba mi się, jak przedstawiasz zawód strażaka - z jednej strony masa kolegów, którzy czyhają na okazję zrobienia psikusa, ale jest też ta smutna strona, która każe strażakowi zmagać się z przeróżnymi tragediami. W dodatku Twój styl świetnie wprowadza mnie w klimat powieści :D
Jak już wspominałam - uwielbiam Olgę, ma dziewczyna przysłowiowe jaja :D A tak poważnie - mam wrażenie, że czasami poprzez swoją radość chce ukryć swoje prawdziwe uczucia, choć nie wiem, czy dobrze rozumuję XD
Co tu dużo mówić - lecę dalej, a raczej lecę wysłać napisany już komentarz XD
Dobrze rozumujesz... ukrywa prawdziwą, wrażliwą siebie, a czemu... wyjaśni się, dziękuję, że nadal śledzisz tę historię. ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania