"Oli z królestwa Alura", cz.1/4

Komentarz od autorki: Ostatnio mam duży problem z pisaniem i ciężko mi się za to zabrać, ale o to moje wypociny z ostatnich dni. Mam nadzieję, że uda mi się skończyć to opowiadanie, ale nie obiecuję, bo to naprawdę rodzone w bólu.

 

***

 

Zatrzymałem się przed bramką i zrzuciłem plecak na ziemię. Mama o tej porze zwykle była w domu, ale najczęściej zajmowała się robieniem obiadu, więc nie chcąc jej od tego odciągnąć, sam otwierałem sobie dom. Otworzyłem bramkę i przeszedłem prostą ścieżką przez ogród.

Był środek lata i sezon owocowy w pełni, więc ślinka ciekła mi na widok bogatej w jabłka jabłonki. „Może mama zrobi wreszcie ryż z jabłkami?” – pomyślałem z radością, zacierając ręce na myśl o pysznym posiłku. Wreszcie złapałem za klamkę i ku swojemu zdziwieniu odkryłem, że drzwi wcale nie były zamknięte. Ba! One były nawet uchylone!

Z niepokojem wychyliłem głowę do środka i rozejrzałem się po ganku. Wszystko zdawało się być w porządku, ale mnie to nie uspokajało. Coś wisiało w powietrzu. Otworzyłem drzwi szerzej i bardzo ostrożnie wślizgnąłem się do środka.

— Mamo? — zawołałem, ale nikt mi nie odpowiedział. Sięgnąłem ręką po wiszący na mojej szyi medalion. Nikt (poza rodzicami) o tym nie wiedział, ale od dnia swoich ziemskich narodzin wiedziałem, że moim zadaniem i zadaniem mojej rodziny jest chronić klucz do królestwa Alura, który chce posiąść między innymi zła, starsza siostra mojej mamy. Wybaczcie, ale nie mam teraz czasu na streszczanie wam całej historii. Jedyne, co musicie wiedzieć to fakt, że nie jesteśmy jakąś tam zwykłą familią.

Odkręciłem medalion ze zdjęciem mamy, królowej Alury i uniosłem go wysoko do góry. Z jego wnętrza od razu wysypał się różowy pył, który pokrył prawie całe pomieszczenie po czym zmienił w niektórych miejscach kolor na niebieski. Oznaczało to, że moje przypuszczenia były słuszne. Szybko schowałem medalion z powrotem za koszulkę i pobiegłem po schodach na górę. Gdy tylko otworzyłem drzwi, usłyszałem płacz młodszej siostry. Cały pokój wyglądał, jak jedno wielkie pole bitwy, a mała Bianka leżała zapłakana pośród stery ubrań, które wypadły z szafy. Szybko ją wyciągnąłem, dziękując w duchu za to, że nic jej się nie stało.

- Już dobrze, malutka, już dobrze – z trudem wziąłem ją na ręce i odłożyłem do łóżeczka. Bianka miała dopiero kilka miesięcy. Gdy ucichła, z pełną nadzieją wpatrywała się we mnie swoimi dziecięcymi, wielkimi oczami, zupełnie jakby chciała się zapytać, co się stało z mamusią. Ona też pochodziła z królestwa Alura, ale była za mała, aby to wszystko rozumieć. Ponownie wyciągnąłem medalion. Bianka, jak zwykle z resztą, próbowała mi go zerwać. Z jakiegoś tylko jej znanego powodu zabawa nim bardzo ją uspokajała.

- Pewnie nie wiesz gdzie mamusia? – poprawiłem jej kołderkę. Znów się rozpłakała i zaczęła machać nóżkami, więc ostrożnie wziąłem ją na ręce i usiadłem na łóżku.

- Spokojnie, spokojnie – starałem się jakoś ją uspokoić, ale ona cały czas płakała, z uporem próbując złapać medalion. – Znajdziemy mamusię, ale musisz mi pomóc - uśmiechnąłem się do niej miło, a ona zrobiła minę zupełnie zdezorientowaną jakby nie tylko rozumiała to, co do niej mówię, ale także domyślała się, co zaraz nastąpi. Wyciągnąłem medalion z jej rączek i delikatnie przyłożyłem do jej czoła. Domyślałem się, że Bianka na pewno wszystko widziała, więc zaglądnięcie do jej wspomnień pomogłoby mi się dowiedzieć, co się tu stało. Mała wykrzywiła się z lekkim grymasem na twarzy, a od talizmanu wyszło, które ukształtowało się w coś na wzór ekranu. Po kilku sekundach moim oczom ukazał się nasz pokój. W środku była mama i bawiła się z moją siostrą, kiedy nagle z nikąd pojawił się dziwny mężczyzna w dziwacznej zbroi. Mama zaczęła z nim walczyć. Zobaczyłem, jak użyła na nim swojej mocy Wodnego Wiatru – z jednej strony atakowała wodą, a z drugiej wiatrem. Jednak upadła niespodziewanie gdy przez małą szczelinę w wodnym ataku, przedostała się do jej ust ciemna maź.

Wspomnienie nie było zbyt wyraźne, ale udało mi się rozpoznać charakterystyczną, złotą gwiazdę z wykręconym „R” na rękawie żołnierza, który na koniec zwrócił się w „moją” stronę i powiedział.

- Zobaczymy się w głównym zamku Alury. Przynieś ze sobą klucz do królestwa – Po tych słowach wspomnienie się urwało. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Specjalnie przenieśliśmy się na Ziemię razem z kluczami, aby ukryć je przed ciotką Rozalią i nawet tata był święcie przekonany, że tutaj nikt ich nie dostanie. Nie mogłem ich teraz oddać i pewnie mama wolałaby, abym jej nie ratował, tylko zabezpieczył klucze, ale nie byłem w stanie nawet o tym myśleć.

- Pewnie zostawili cię tu tylko po to, abym zobaczył to wspomnienie – Pogłaskałem Biankę po główce i mocno przytuliłem do siebie. Mała łezka pociekła mi po policzku. Pocieszała mnie jedynie myśl, że tata może coś tutaj poradzi, bo jeśli ktoś miałby tu pomóc to tylko on.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • krajew34 18.12.2018
    Najpierw trochę mądrowania się(potraktuj to z dystansem, nie jestem wszechwiedzący):
    widok bogatej w jabłka jabłonki. - widok drzewa, bogatego w błyszczące się czerwienią owoce .Tak jabłonia, jabłka... Brzmi, jak masło maślane, a w następnym zdaniu masz kolejny raz słowo jabłka.
    Potem dwa razy powtórzone mojej, mojej. Może: chce posiąść zła ciotka?
    Medalion, medalion, medalion,- wisiorek,wisior,brylok, nie wiem, jakie mogą być inne synonimy tego słowa.
    Skończyłem, teraz co do treści:
    Ten medalion ma wiele właściwości z tego, co czytam, nieźle. Cóż czyta się naprawdę dobrze i ciekawie, jednak czuć, że miejscami pisanie szło ci niezbyt swobodnie. Też tak mam, jak piszę coś z odrobiną weny, jednak podobało mi się, więc masz cztery.
    Powodzenia z tą niewidzialną blokadą. :)
  • Shootass 19.12.2018
    Myślę, że pisanie powinno sprawiać przyjemność a nie ból.
  • nimfetka 11.01.2019
    Jestem także tutaj. Jeżeli pociągniesz historię dalej, postarasz się dodać jakieś zaskakujące zwroty akcji, dopieścisz charaktery bohaterów, będzie dobrze. Ma to zadatki na fajną opowieść fantasy.
    A - uwaga - raz używasz dywizów, raz myślników. Nie łatwiej byłoby Ci ujednolicić znaki?
    I tak, wiem co czujesz jeżeli chodzi o ten brak chcęci do pisania. Przeszywa i napawa wrażeniem braku samorealizacji. Nie ma na to leku. Jeżeli chcesz rozwijać się w pisaniu, musisz poszukać inspiracji w czymkolwiek. Ta, wiem, że to banał nad banałami i zapewnie w niczym Ci nie pomoże, ale jeżeli czujesz, że zmuszasz się do pisania, to nie pisz w ogóle. Nie ma sensu. I też nie masz obowiązku rozwijania tego zainteresowania. Ale jeżeli odczuwasz taką potrzebę - pisz jak głupek, a potem sprawdzaj całość, poprawiaj, układaj, komponuj zdania, używaj fancy synonimów.
    Życzę Ci chęci i weny.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania