Ona

- Popatrz, co się dzieje w tym mieście.

- O czym mówisz?

- Nie rozumiesz?

- Nie.

- Potrafisz patrzeć?

- Oczywiście. Przecież mam oczy?

- W takim razie popatrz, ile aut przejeżdża pod nami. Jadą tak niesamowicie szybko. Ludzie przecież nie nadążają. Ich ciała są w samochodzie, ale reszta się wlecze. Co jeśli nigdy już nie dogoni swojej własności? No pomyśl. Widzisz to?

- Nie myślisz trzeźwo.

- Nic z tych rzeczy.

- Dużo wypiłeś.

- Dużo to pojęcie względne.

- Pieprzony filozof…

- Tylko, gdy jestem pijany.

- Jeszcze do tego hipokryta! – Jej słowa nigdy mnie nie raniły. Wiedziałem, że wcale nie były wypowiedziane w tym celu. Nie znałem jej długo, ale wiedziałem, że im dłużej będę ją znał, tym mniej będę o niej wiedział. Taka to była osoba.

Podszedłem do niej, by ją pocałować po raz ostatni, ale w połowie czynności się zatrzymałem, coś przykuło moją uwagę; Małe uszy z takim trudem próbowały utrzymać założone za nie włosy. Widziałem ich ból i starania, wiedziałem, że tak nie powinno być. Ale ona usilnie je tam zaczesywała. Trudno stwierdzić, czy to przejaw egoizmu. Przecież w końcu jej uszy należą do niej, jak już krzywdzi, to tylko część siebie.

Zbliżyłem się bardziej, ustami dotykałem koniuszka jej ucha, czułem zapach jej włosów, dotykających mojej twarzy.

- Nie zaczesuj ich – powiedziałem. Może trochę za głośno, biorąc pod uwagę fakt, że byłem tak blisko.

- To nie jest twoja sprawa, czy je zaczesuję, czy nie. Cokolwiek robię, to nie twoja sprawa.

- Tak jak nikogo innego?

- Tak. Cieszę się, że to rozumiesz. – Mówi to, jednocześnie wiedząc, że zawsze się wszystkim podporządkowuje. Zapewne nie chce wyjść na nieasertywną.

Siedziała przy oknie, w ogóle na mnie nie spoglądając. Nie wiem, o czym myślała, zapewne rozważała moje wcześniejsze słowa. Czułem, że wie, o czym mówię.

- Słuchaj, czym ty się tak w ogóle zajmujesz?

- Jestem artystką, maluję obrazy, tworzę.

- Tak myślałem.

- Myślałeś? Mam, nie wiem, ślady farby po paznokciami, czy może palce pachną mi terpentyną, Sherlocku?

- Nic z tych rzeczy, to po prostu czuć. Dusze artystów pachną najintensywniej – wtedy jej głowa obróciła się ku mojej, popatrzyła na mnie z małym błyskiem w oczach. To właśnie było to, co chciała usłyszeć. – Poza tym to naprawdę urocze, że sądzisz, że terpentyna „pachnie”, nie śmierdzi, jak by powiedzieli wszyscy inni. Naprawdę jesteś prawdziwa.

Po chwili odrzuciła głowę do tyłu i zaczęła się głośno śmiać. Był to najszczerszy śmiech, jaki kiedykolwiek słyszałem, a fakt, że usłyszałem go od niej zawdzięczałem kolejnemu drinkowi, który wypiła. Dobiegała dwudziesta trzecia, siedzieliśmy w moim tymczasowym mieszkaniu, w Tokio.

- Nie jesteś Azjatą, to wiem na pewno. Skąd jesteś? – Pierwsze pytanie, jakie od niej usłyszałem. Zawsze to ja je zadawałem. Choć w sumie „zawsze” to zbyt mocne określenie, przecież znam ją zaledwie od dwóch dni.

- Z Polski, środkowa Europa, kojarzysz?

- Ach, tak. To naprawdę daleko, co tu robisz?

- Właściwie to już nic. Szukam, szukam cały czas. Ale i tak jutro mnie już nie będzie.

- Wyjeżdżasz?

- Do Kioto.

- Na długo?

- To zależy. Jeśli tego nie znajdę, będę kontynuował poszukiwania w Rzymie.

- Mhm... – Rozejrzała się po pokoju. Wiem, czego szukały jej oczy ozdobione bladoróżowym cieniem. – A więc gdzie twój bagaż?

- Jeszcze go nie mam.

W mieszkaniu znajdowała się tylko moja kurtka, którą zdjąłem po wejściu do środka, bielizna, telefon, ładowarka i portfel. Jedyną rzeczą, która nie zawierała się w liście typowych „przedmiotów niezbędnych” było małe pudełko, niewiele większe od opakowania na buty, leżące pod ścianą. Całkiem szybko przykuło jej uwagę. Wstała i zrobiła parę kroków w jego stronę. Nie bardzo mnie obchodziło, czy dowie się, co jest w środku, nie była to żadna tajemnica. Siedziałem na czarnym, metalowym krześle, wyprostowałem nogi, skrzyżowałem i położyłem na parapecie. Podziwiałem wieżowce delektując się ostatnimi chwilami w tym miejscu. Nie czułem właściwie nic, opuszczając Tokio, przecież zawsze mogłem tu wrócić. Nie uważałem się za kolekcjonera pieniędzy, po prostu zdobywałem trochę w razie potrzeby, nigdy więcej, niż to niezbędne. Ludzie szukają stałych prac, chowają pieniądze w skrytkach i bankach, naprawdę strasznie je kochają, dbają o nie najmocniej. Kto by pomyślał, że to właśnie dzieło człowieka stanie się czymś najbardziej pożądanym w nowym świecie, a nie on sam – człowiek.

Najbardziej w Tokio kochałem odgłosy ulicy; trąbienie samochodów, dźwięk opon ocierających się o asfalt, okrzyki ludzi, odgłosy ich kroków i miauczenie kotów sąsiadów. Sam już nie wiedziałem, czy rzeczywiście to słyszałem, czy może tak działała moja wyobraźnia i odgłosy same pojawiały mi się w głowie. W końcu mieszkałem na jedenastym piętrze.

Wtedy nie czułem się samotny, sam widok ludzi naokoło mnie – recepcjonistów, sprzedawców, kierowców i zwykłych przechodniów był dla mnie złudnym poczuciem, że nie jestem sam. Naprawdę tak myślałem, a nawet byłem pewny. Zajmowałem się szukaniem rzeczy, której nie potrafiłem wyrazić słowami. Dopiero teraz, gdy już „to” znalazłem, wiem, jak bardzo głupi byłem twierdząc, że problem samotności mnie nie dotyczy. Tak naprawdę wtedy nie miałem nikogo. Tylko ją, na tę ostatnią noc.

Zegar tykał bezlitośnie odmierzając kolejne chwile, uginające się pod teraźniejszością. Biedna przeszłość, tak szybko zostaje zastąpiona i zapomniana. To smutne, że Ona wkrótce też do niej dołączy.

Powoli uklękła przy pudełku, wysunęła róg spod łóżka. Nawet nie popatrzyła się w moją stronę z pytaniem, czy na pewno może, czy mi to nie przeszkadza. Może to dlatego, że rzeczywiście mi nie przeszkadzało. Nie oczekiwała niczego wielkiego, nie tworzyła żadnej niepotrzebnej chwili napięcia tuż przed odkryciem mojej, być może, tajemnicy. Podniosła pokrywę pudełka i położyła obok. Nie widziałem jej twarzy, ale wiem, że się uśmiechnęła. Trwało to zaledwie parę sekund, zdążyłem tylko napić się drinka i odłożyć go na stolik obok. Ulicą właśnie przejeżdżała różowa ciężarówka, co mnie bardzo zdziwiło. Po raz pierwszy widziałem różową ciężarówkę. Jechała zadziwiająco wolno, jakby kierowca bał się, że zbyt gwałtownymi ruchami ją wywróci.

Ona wstała i obróciła się w moją stronę.

- Wiedziałam – powiedziała i usiadła na moich wyciągniętych na parapet kolanach. Nastąpiło parę sekund milczenia, obydwoje wciąż wpatrywaliśmy się w panoramę za oknem. Gwiazdy były niesamowicie dobrze widoczne, były ich miliony. Zacząłem się zastanawiać, ile może ich być i czym dokładnie się różnią. W końcu w wielu religiach mówią, że gwiazdy są naszym odzwierciedleniem, a my też mimo wszystko się różnimy. Wtedy byłem pewny, że moja na pewno świeci bardzo mocno, teraz widzę, jak narcystycznie twierdziłem. Księżyc nie był widoczny, choć było to bardzo dziwne przy tak bezchmurnym niebie. Może wciągnęła go czarna otchłań kosmosu i po prostu nikt nie zauważył, wszyscy go usprawiedliwiają, że pewnie schował się za chmurami lub po drugiej stronie świata. Głupi ślepcy. Są w stanie przeoczyć coś tak niesamowitego, bo zbyt bardzo się przejmują tym podziemnym życiem, niczym w piwnicach.

- Co takiego wiedziałaś?

- Że skradniesz mi serce. – Wciąż wpatrywała się w jeden punkt za szybą. Próbowałem podążyć jej wzrokiem i dowiedzieć się, na co patrzy, lecz niestety nie zdołałem się wychylić wystarczająco, by spojrzeć jej w oczy. Szybko więc zrezygnowałem, zaliczając to do rzeczy nieważnych.

- Czym? Głupią maszyną do pisania marki Olympia Monica? – obróciła głowę i zaśmiała się z mojego sarkastycznego tonu, unosząc podbródek lekko w górę. Był to najbardziej kpiący śmiech, jaki było mi dane usłyszeć. Sprawiła, że znalazłem się na przegranej pozycji. To niesamowite, ile niezapomnianych śmiechów pokazała mi ta kobieta i ile uczuć skrywała za każdym z nich.

Sięgnąłem niby od niechcenia po drinka, potrząsnąłem lekko, tak, że usłyszałem dźwięk obijających się o siebie, prawie całkowicie już roztopionych kostek lodu. Patrzyłem na przezroczystą ciecz, sam nie wiem, czego w niej szukałem. Po prostu obserwowałem, ona również przeniosła wzrok na naczynie w moich dłoniach. Wiedziałem, że chce coś powiedzieć, że ma to na końcu języka, ale z niewiadomych przyczyn się powstrzymuje. Przygryzła lekko dolną wargę. Przypomniało mi to, jak kiedyś czytałem o mowie ciała i dowiedziałem się, że przygryzanie wargi oznacza głębokie wnętrze. Tak, Ona na pewno je posiadała.

-Znasz mnie tylko dwa dni – powiedziałem.

-Czy to coś zmienia?

-Praktycznie nic o mnie nie wiesz.

-Nie ma w tym nic złego. Gdybym wiedziała o tobie wszystko, nie byłoby wcale dobrze, a może nawet gorzej.

Wiedziałem, że miała rację. I wiedziałem również, że w tym przypadku czas nie robi znaczenia, że więcej i tak się o niej nie dowiem, a przynajmniej nie od niej samej. Musiałbym ją poznać samodzielnie, musiałbym ją poczuć, jak… I wtedy popatrzyłem na ulicę jedenaście pięter po nami. Jak samochód. Zupełnie, jak samochód. Może i nie było to zbytnio romantyczne porównanie, ale w zasadzie to i tak nienawidziłem romantyzmu, był dla mnie sztuczny i bolesny. W każdym możliwym przypadku, w każdej możliwej wersji.

- To bez różnicy. Jutro rano i tak wyjeżdżam – powiedziałem.

- A więc pozwól mi jechać z tobą.

- Nie wiesz, co mówisz.

- Chciałbyś? Pomogłabym ci w poszukiwaniach.

- Przecież nie wiesz, czego szukam.

- Ale chciałbyś, prawda?

- Chciałbym jak cholera. Ale pewnie sam nie wiem, o czym mówię.

- Daj mi tylko chwilę, spakuję się. Pamiętam numer mieszkania i ulicę, wrócę tutaj.

Odprowadziłem Ją do drzwi. Idąc przede mną lekko się chwiała, co sprawiało, że ogarnął mnie niesamowity niepokój. Bardzo wolno przemierzyliśmy sypialnie i korytarz, prawą ręką podtrzymywała się ściany. Proponowałem jej swoje ramię, ale odmówiła.

- Nie powinnam pić na pusty żołądek, to tyle. Przecież nic mi się nie dzieje, odpuść – powiedziała.

A więc odpuściłem, bacznie ją jednak obserwując. Złapałem się na tym, że nie widziałem jej jeszcze od tyłu. Dziwne zrządzenie losu, nawet dziś, gdy miałem okazję, po prostu patrzyłem za okno. Może jednak to nie był przypadek? Jej czarne włosy delikatnie się falowały i z każdym krokiem lekko unosiły, obijając o szczupłe ramiona. Takie włosy są bardzo nietypowe u Japończyków, co sprawiło, że wydała mi się jeszcze bardziej wyjątkowa. Dotarliśmy do drzwi. Obróciła się i powiedziała:

- Cisza przy tobie naprawdę ładnie brzmi.

- Dlatego, że słowa zachowuję dla mojej ukochanej maszyny, mało już dla ciebie zostaje. – Zażartowałem. – Pociąg jest o ósmej.

- Będę.

- Wiem.

Otworzyłem drzwi, przeszła przez próg nie obracając się ani razu. Mój niepokój rósł z większą siłą za każdym razem, kiedy się oddalała.

Już nigdy jej nie zobaczyłem.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (18)

  • girl_4455 30.01.2016
    Opowiadanie jest bardzo fajne. Tekst wspaniale napisany i po części smutny, ale i tak zostawiam 5 :) I zapraszam do mnie ^^
  • Haru 30.01.2016
    ojej, dziękuję!
  • Karo 30.01.2016
    Dam Ci radę. Niestety wiele osób nie lubi czytać zbyt długich tekstów. Ja również zwykle wybieram te krótsze do oceny, gdyż takie jest łatwiej ocenić ;) Jeśli chodzi o ten tekst, to zdecydowałem się przeczytać głównie ze względu na dobrą opinię girl_4455 :D i nie żałuję. Tekst jest świetny, ma parę błędów, lecz jestem gotów wstawić 5 ;)
    P.S. Zapraszam też do ocenienia tekstów i wierszy z mojego repertuaru. byłbym zaszczycony ;)
  • Karo 30.01.2016
    A właśnie: Witam na Opowi.pl, bo chyba jesteś tutaj nowa :D
  • Haru 30.01.2016
    Karo Tak, dołączyłam wczoraj wieczorem. Ech, tak właśnie myślałam, że na pewno jakieś błędy się znajdą. Dziękuję szalenie za radę! :')
  • Karo 30.01.2016
    Haru W końcu ktoś dołączył z moim wiekiem :D Myślałem, że jestem najmłodszy z tego tutaj ludu ;)
  • Haru 30.01.2016
    Karo Ojej, naprawdę? Nie wiedziałam, że jestem tutaj takim gówniarzem xD W takim razie cieszę się, że Cię uratowałam od bycia najmłodszym. x'D
  • Karo 30.01.2016
    Haru Skoro już tu jesteś, to zaproszę Cię do przeczytanie fragmentów "Cyrografa", którego zamieściłem wczoraj i do dzisiejszego dnia nikt nie ocenił i nie pokazał błędów, a że jestem niecierpliwy to proszę Cię- zajrzyj jak będziesz miała czas ;)
    P.S. Tak, wymuszam na tobie byś to przeczytała ;)
  • Haru 30.01.2016
    Karo Nie musisz mnie wcale namawiać, chętnie przeczytam.
  • Karo 30.01.2016
    Haru No skoro tak mówisz :P
  • -Jeszcze do tego hipokryta! – jej słowa nigdy mnie nie raniły. - spacja po myślniku dialogowym (w każdym dialogu musisz to poprawić) i Jej z dużej litery.

    Nie zaczesuj ich. – powiedziałem - bez kropki po ,,ich"

    To nie jest twoja sprawa. Czy je zaczesuję, czy nie. - połączyłbym te dwa zdania przecinkiem.

    Dusze artystów pachną najintensywniej – wtedy jej głowa obróciła się ku mojej, popatrzyła na mnie z małym błyskiem w oczach. - kropka po najintensywniej i Wtedy z dużej litery.

    To właśnie było to, co chciała usłyszeć – Poza tym - kropka po usłyszeć.

    -Nie jesteś Azjatą, to wiem na pewno. Skąd jesteś? – pierwsze pytanie, jakie od niej usłyszałem. - Pierwsze z dużej litery.

    Podziwiałem wieżowce delektując się ostatnią chwilą w tym miejscu. - może ,,ostatnimi chwilami"? W końcu nie stoi na dworcu, w oczekiwaniu na pociąg. :)

    A więc gdzie Twój bagaż? - twój z małej. To nie jest list. Wszystkie Cię, Ciebie, Twój, Twoje piszemy w prozie z małej litery.

    „Ona” wstała i obróciła się w moją stronę - czy cudzysłów jest konieczny? I zgubiłaś kropeczkę na końcu zdania.

    -Wiedziałam. – powiedziała - bez kropki

    -Że skradniesz mi serce. – wciąż wpatrywała się w jeden punkt za szybą. - Wciąż z dużej.

    -Znasz mnie tylko dwa dni. – powiedziałem. - bez kropki po ,,dni".

    -To bez różnicy. Jutro rano i tak wyjeżdżam. – powiedziałem. - bez kropki po wyjeżdżam.

    Proponowałem jej swojego ramienia, ale odmówiła. - nie powinno być ,,proponowałem jej swoje ramię"?

    Przecież nic mi się nie dzieje, odpuść. – powiedziała. - bez kropki po ,,odpuść"

    Jej czarne włosy lekko się falowały i z każdym krokiem lekko unosiły, obijając o szczupłe ramiona. - powtórzenie ,,lekkości"

    Takie włosy są bardzo nietypowe u Japończyków, co sprawiło, że wydała mi się jeszcze bardziej wyjątkowa. - powtórzenie włosów, względem poprzedniego zdania.

    -Dlatego, że słowa zachowuję dla mojej ukochanej maszyny, mało już dla ciebie zostaje. – zażartowałem - zażartowałem z dużej i kropka po nim

    Wiedziałem, że tak się stanie. - usunąłbym to zdanie, ale to akurat jest moje czepialstwo. :D

    nie była tego typem osoby. - ,,nie była tym typem osoby"



    Błędy które wypisałem są czysto techniczne. Nie przeszkadzały mi zupełnie w odbiorze Twojego opowiadania, dlatego nie będę brał ich pod uwagę w ocenie końcowej. Poza tym, jak na tak długi tekst pojawiło się ich wyjątkowo mało, co Ci się chwali, gratuluję! :)

    Techniczne kwestie za nami, przejdźmy do treści, a ta jest świetna. Dawno nie czytałem tutaj tak dobrego treściowo opowiadania, które byłoby napisane tak bardzo... w moim stylu. Dawno nie widziałem tekstu, w którym aż tak bardzo utożsamiłbym się z głównym bohaterem. Czytanie wymiany zdań między tą dwójką było niesamowitym przeżyciem. Nie pamiętam, kiedy ostatnio nowa na opowi osoba, opublikowała coś tak dobrego! Mam nadzieję, że będziesz nas (myślę o mnie, zawsze byłem egoistą, ale pozory warto zachować!) większą ilością tak dobrych opowiadań.

    Na koniec, jako że jesteś nowa, pozwolę sobie na reklamę siebie. Może któreś z moich opowiadań/wierszy/dramatów Ci się spodoba :)
    Powodzenia w dalszym pisaniu, będę śledził Twoją twórczość.

    Pozdrawiam, miłego dnia :)

    Ach, zapomniałbym. Zostawiam 5 :)
  • Haru 30.01.2016
    O matko, dziękuję! Jestem naprawdę wdzięczna za tak wnikliwe przeczytanie mojego opowiadania i pomoc. Postaram się poprawić i już nie popełniać tylu "technicznych" błędów.
    Bardzo mnie zmotywowałeś, na pewno odwiedzę Twój profil. :'))
  • Karo 30.01.2016
    Haru Widzę, że masz dobry start na Opowi ;)
  • Haru spokojnie, techniczne błędy ZAWSZE się pojawią :D Ja na przykład mam wieczny problem z przecinkami i pracuję nad nim od lat, więc nie martw się nimi aż tak. Pisz tak, żeby było jak najmniej, ale nie rozpaczaj, że znów się pojawiły :)
  • Haru 30.01.2016
    A co do Twojego czepialstwa, masz rację. "Wiedziałem, że tak się stanie" psuje całe przedstawienie sytuacji i pewnie w głowie każdego czytelnika automatycznie pojawia się myśl: "ech, typowe...". xD
  • Haru 30.01.2016
    Karo ojej, myślisz? Dziękuję c:
  • Haru 30.01.2016
    Szymon Szczechowicz Nie rozpaczam, dziękuję! Rozwiałeś moje dylematy, które pojawiały się przy każdym wprowadzanym przeze mnie dialogu. Powodzenia z przecinkami c':
  • Haru to dobrze, że nie :D Dzięki za przecinki! :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania