OneShotChallenge - Łut szczęścia na środku pustyni

Zachodzące słońce oświetlało okolicę pomarańczowym blaskiem. Chodnikiem szedł pijany mężczyzna z butelką piwa w ręce. Zataczał się, podśpiewując pod nosem.

Chłopaki się chowajta

Nadciąga Adelajda

Sprajta nie dopijajta

Do domu spać

Kapela już nie grajta

Do lasu spierdalajta

Bo dzisiaj Adelajta

Chce sidła tkać

Pociągnął kolejny solidny łyk, od którego znów się zatoczył. Nie upadł tylko dzięki oparciu się o starą ławkę.

– O kurwaszz…

Nieświadomy tego co robi, położył się na ławce. Po chwili zapadł w sen. Miał już nigdy się nie obudzić.

 

Czarnowłosy mężczyzna leżący na piasku otworzył szeroko oczy. Wziął gwałtowny oddech, od którego dostał napadu kaszlu. Z trudem zachowując równowagę, podniósł się z ziemi. W jego głowie było tylko jedno pytanie.

– Gdzie jestem?

Przed jego oczami pojawiło się niebieskie okienko. Jednocześnie usłyszał sztuczny głos.

[System wita gracza Colina Majewskiego w piekle]

– Co do-

[Za chwilę otrzymasz broń startową]

Niedaleko Colina upadła zupełnie zwyczajna włócznia, gdy ją podniósł, wyświetliło się okno z informacjami.

[Włócznia]

[Ranga Zwykła]

– Czy ja… umarłem?

Normalnie nie pamiętałby, co się stało, jednak teraz wyraźnie widział moment swojej śmierci.

– Zamarzyłem na ławce w parku…

Słońce znajdowało się już wysoko na horyzoncie. Niebieskie niebo było nieskażone ani jedną chmurą. Rozejrzał się wokół. Wszędzie gdzie okiem sięgnąć widział tylko piasek. Piasek i ususzone rośliny. Zrobił pierwszy krok, a następnie drugi. Słońce paliło mu skórę, a jego promienie odbite od piasku oślepiały go.

 

Wkrótce dzień dobiegł końca. Powoli pustynia z gorącego zamieniała się w mroźne piekło.

– Czy przyjdzie mi tu umrzeć? – zapytał sam siebie Colin. Po całym dniu wędrówki w pełnym słońcu czuł się tak, jakby mógł w każdej chwili upaść i już się nie podnieść.

W pewnej chwili zauważył oazę.

– Fatamorgana? To niemożliwe...

Wiedział, że ta oaza nie może być prawdziwa, ale i tak ruszył w jej kierunku. Nawet uganianie się za iluzjami było lepsze niż położenie się na piasku i czekanie na nieuchronną śmierć.

Wokół zbiornika wodnego rosło wiele rodzajów drzew i roślin. Gdy dotknął pnia drzewa daktylowego, poczuł jego chropowatą strukturę.

– To prawdziwa oaza! – wykrzyknął Colin z radością.

Szybko podszedł do zbiornika wodnego i zaczął pić, do momentu aż zaspokoił pragnienie. Nagle od strony drewnianego domu rozległ się głos.

– Hej ty!

Colin obrócił się w stronę domu. Właścicielem głosu okazał się mężczyzna o orientalnych rysach twarzy. W prawej ręce trzymał pięknie zdobioną katanę ze złotą tsubą niebieskim menuki oraz sayą w tym samym kolorze. Na sobie miał strój do kenjutsu pasujący do jego miecza.

[Wszedłeś na terytorium oazy gracza Tatsumiego Nakamury]

[Możesz zostać i walczyć o oazę albo spróbować uciec]

– Jeśli chcesz walczyć, to możesz także położyć się na ziemi i odrzucić swoją broń. Rezultat będzie taki sam – przemówił mężczyzna arogancko. – Jestem mistrzem kendo, teraz mam przy sobie broń rangi pół boskiej. Jeśli ze mną zawalczysz, zginiesz, nie ma innej możliwości – dodał gdy był już dziesięć metrów od Colina.

– A gdzie mam niby iść? Wolę szybką śmierć w walce niż konanie na pustyni. Gdybym chciał takiej śmierci, już dawno położyłbym się na piasku – odpowiedział Colin i skierował swoją włócznię w stronę Japończyka.

– W takim razie giń! – wykrzyknął Tatsumi w czasie gdy uniósł swój miecz.

Colin za nic nie znał się na walce włócznią, wiedział, że nie może wygrać. Jednak stało się coś niespodziewanego.

– Kuso ttare!

Japończyk nie zauważył kamienia wystającego z ziemi i zahaczył o niego nogą, przez co wyłożył się jak długi. Colin nie mógł zmarnować takiej okazji. Natychmiast doskoczył do leżącego i wbił grot włóczni w jego kark.

[Zabiłeś właściciela oazy Tatsumiego Nakamurę, prawo własności przechodzi do twoich rąk]

[Otrzymujesz punkty zgromadzone przez zabitego (3500) plus 1000 punktów za zabójstwo]

[Otrzymujesz rację żywnościową]

Colin padł na kolana, gdy presja związana z widmem śmierci nareszcie z niego opadła. Przed chwilą pierwszy raz w życiu zabił człowieka, jednak nie czuł wyrzutów sumienia. Tatsumi chciał go zabić więc dlaczego on miał nie odpowiedzieć tym samym?

Podniósł rację żywnościową i wszedł do domu, który do niedawna zajmował Tatsumi. Mebli było w nim niewiele wszystkie proste, drewniane. Otworzył skrzynię. Okazało się, że znajdują się w niej jedynie trzy racje żywnościowe. Colin odłożył rację, którą trzymał w ręce, a następnie zamknął skrzynię.

– Ach tak… Miecz… – przypomniał sobie Colin.

Opuścił drewniany dom i poszedł w kierunku miejsca walki. Nigdzie nie widział ciała Tatsumiego, jednak krew, która wsiąkła w piasek zdradzała, że jeszcze niedawno tutaj było. Miecz cały czas leżał na piasku tak samo wspaniały jak wcześniej. Gdy Colin podniósł katanę, wyświetliły się podstawowe informacje.

[Katana Dziewięciu Niebieskich Potoków]

[Ranga: półboska]

[Zwiększa siłę fizyczną, szybkość i zręczność użytkownika. Jest bardziej wytrzymała niż zwykła katana jak również nadzwyczajnie ostra.]

– Jeśli to jest ranga półboska to, jaka jest ranga boska?

Wrócił do swojego domu, a następnie odnalazł stojak, na który odłożył miecz. Łóżko było jedynie deską z narzuconym na nią materiałem. Ściągnął buty i położył się na prowizorycznym meblu. Zastanawiał się nad tym, w jakim miejscu się znalazł. Czym był ten świat?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania