Oni
Przyjechał z nią pod klony, tam gdzie wiązki ciepła ogrzewały jej koc na kolanach. Blada, chłonęła złociste spady z drzew. Tak wiele je łączyło, przemijanie ogołociło jej świetność. Nieubłagany kres głębokich bruzd. Pogodna i jednocześnie wyciszona, wiotka jak liścia ogonek. Wspólny moment, była tylko cząstką cichym obserwatorem w kolorowej czapce. Dzieliła ich zaledwie ulica. On szeptał do niej szumem cichego dymu. Po ich cieniu zostało odbicie śladów kół wózka inwalidzkiego.
Ślimak na kostce brukowej sunie nie w tą stronę. Żebraczka pod sklepem znowu woła daj grosz! Cygańskie odzienie i toboły w kąt upchane wypełniają jej dzień. Nie spojrzała na nią, jabłka z drzewa rozdeptali przechodnie. Chyli się ku zachodowi kilka kroków.
Jutro już nie będzie mieć takiego znaczenia kolejny blask promieni. Chmury spowiły niebo, kokonem szarości chowając cienie.
Komentarze (2)
No i
"Ślimak na kostce brukowej sunie nie w tą stronę." - tę?
No ale, jak mówię. Może byc
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania