Operacja Reperacja - część 1

Deszcz przestał padać jakąś godzinę temu, ale w powietrzu wciąż unosiło się sporo wilgoci, a rozległe kałuże odbijały światła neonów i ulicznych lamp. Jednak do niektórych zaułków światło praktycznie nie docierało, chyba że liczyć bladą poświatę wylewającą się z niewielkich okien. Budynek, pod którym stał Eiri zdawał się opuszczony, ale mężczyzna wyraźnie widział blask przedzierający się pomiędzy przybitymi na okno deskami. Noktowizja potęgowała efekt i pomagała dojrzeć gesty dowódcy. Jeszcze chwila, jeszcze czekali, a napięcie sięgało zenitu, jak przed każdą akcją, mimo że Eiri przeżył już ich wiele. Wręcz czuł jak poci się pod kevlarowym pancerzem, choć noc nie należała do ciepłych. Kominiarka na twarzy i wysoka wilgotność nie pomagały, ale Eiri nie narzekał, tylko robił, co do niego należało. Jak zawsze.

Wkroczyli, z hukiem i impetem, ale też z wypracowaną dokładnością. Każdy wiedział, co ma robić, nie było miejsca na błędy. Parę osób chciało uciec, kilka zdecydowało się walczyć. Poszły w ruch karabiny. Pośród wystrzałów, wrzasków i latających odłamków Eiri dostrzegł kątem oka, jak jeden z mężczyzn wybiega przez wyważone drzwi.

- Biegnę za nim! - oznajmił i wypadł z budynku, z powrotem przełączając się na tryb noktowizyjny.

Zbir pognał w głąb opustoszałej, ciemnej uliczki. Był szybki, bardzo szybki. Eiri mógł strzelać, nawet zabić zbiega na miejscu, ale nie chciał. To nie było w jego stylu i uciekał się do takich metod tylko w ostateczności. Wykorzystał maksymalną stymulację mięśni i przyspieszył. Nie sądził, by zbir miał szansę uciec, chyba że miał nielegalne wszczepy, ale były one na tyle rzadkie, że Eiri w to wątpił. Trafił mu się po prostu wyjątkowo wysportowany cel.

Na drodze stanęło im metalowe ogrodzenie, ale to nie zniechęciło uciekiniera. Wspiął się na nie z niebywałą zwinnością i zeskoczył po drugiej stronie. Eiriemu pokonanie bariery przyszło z jeszcze większą łatwością. Odbił się od stalowej ramy i skoczył daleko. Pościg się zakończył, zbir upadł na ziemię, przytłoczony ciężarem mężczyzny, który właśnie wbijał mu kolano w plecy.

- Cel został schwytany – przemówił Eiri, dość spokojnie, ale wystarczająco głośno by jego słowa dotarły do wszczepionego przekaźnika.

- Dobra robota, Aizawa – usłyszał głos dowódcy bezpośrednio w uchu. - Udało nam się opanować sytuację. Mamy wszystkich.

Choć Eiri zdjął kolano z pleców mężczyzny, trzymał jego nadgarstki w tak żelaznym uścisku, że ten nie miał szans się wyzwolić.

- Niewolnicy... Wszyscy nimi jesteście! - syknął zbir.

Eiri nic nie odpowiedział. Wymiana zdań z kryminalistami nigdy nie miała sensu.

 

Mirek Czechowski był nie tylko wspaniałym dowódcą, ale też przyjacielem. Przyjacielem, któremu Eiri zawdzięczał wszystko. Przyjacielem o naprawdę ciepłym usposobieniu, choć jego potężna, umięśniona sylwetka niezbyt się z tym kojarzyła. Mimo że Eiri był dość wysoki jak na Azjatę, Mirek i tak nad nim górował.

- To była dobra akcja – rzucił dowódca od niechcenia, gdy jego podwładny wyszedł spod prysznica.

- Bo wiedziałeś jak to rozplanować. - Eiri wyjął wierzchnie ubranie z szafki.

- Oj tam, nie musisz mi słodzić. - Mirek spojrzał do lustra i przeczesał grzebieniem swoje krótkie, mocno posiwiałe jak na czterdziestolatka włosy. - Mam nadzieję, że pamiętasz o jutrze?

- Och, jakże miałbym o tym nie pamiętać. Przypominasz mi chyba codziennie od miesiąca. - Eiri ubrał skórzaną kurtkę, gotowy do wymarszu z bazy.

- Wyśpij się, bo to będzie ciężki dzień i jeszcze cięższa noc – zaśmiał się Mirek, sznurując buty.

- Drżę z niecierpliwości. - Eiri uśmiechnął się przekornie i pomachał przyjacielowi na odchodnym.

 

Tego wieczoru w klubie Peveks grał na żywo jazzowy zespół, skupiając na sobie uwagę lwiej części klientów. Jednak Eiri i jego przyjaciele z grupy siedzieli we wnęce nieco oddalonej od sceny, gdzie muzyka nie była aż tak głośna. Miejsce zdawało się przyjemne, zwłaszcza, że Eiri od dawna już nie uczestniczył w żadnej imprezie. Podobały mu się kolorowe neony reklamujące różne marki piwa oraz wygodne, brązowe kanapy na których siedział z przyjaciółmi. Miały takie przyjemne, pluszowe obicia. Eiri stwierdził, że jeszcze jutro sobie taką zamówi, w końcu pieniądze nie grały roli.

- No dobra, stary. - Mirek zabrał głos. - To twoja wielka rocznica, więc może zaserwujesz nam jakąś przemowę? - zasugerował i dopił swoje pierwsze piwo.

- Przemowa, przemowa! - zawtórowała mu pozostała trójka kompanów.

- No dobra... - Eiri mimowolnie poprawił krawat. Teraz trochę dziwnie się czuł w tych eleganckim stroju. Sam nie wiedział, czemu sobie ubzdurał, że wszyscy się tak ubiorą. Cóż, naprawdę długo nie imprezował. - Mam wstać?

- Nie, siedź. - Mirek machnął ręką.

- Dobra, zacznę od tego, że super, że udało nam się wreszcie razem spotkać na jakieś dłuższe posiedzenie. Wiadomo, spędzamy ze sobą masę czasu w robocie, ale to co innego. I tak sobie teraz myślę... kurde, dziesięć lat. Siedzę w tym już równe dziesięć lat i w sumie to minęło tak szybko... aż strach się bać. Część z was pojawiła się w moim życiu później, ale wszyscy jesteście dla mnie ważni, więc pomyślałem sobie, że zwrócę się do każdego z osobna. Mirek, zacznę od ciebie, bo w zasadzie to ty mnie w to wszystko wprowadziłeś. - Eiri chwycił szklankę i spojrzał na swego dowódcę. - Jesteś dla mnie kumplem, szefem, osobą, na której zawsze mogę polegać. Równe dziesięć lat temu moje życie zmieniło się tak drastycznie, że naprawdę... myślałem, że nie dam rady. Że się nie otrząsnę z tego wszystkiego. I wtedy ty pokazałeś mi, że to nie koniec, a początek czegoś bardzo ważnego. Pomogłeś mi przetrwać ten ciężki okres, nauczyłeś mnie wszystkiego i w zasadzie wciąż jesteś dla mnie oparciem i mentorem, więc... twoje zdrowie! - Eiri uniósł szklankę, a Mirek uśmiechnął się od ucha do ucha. Napili się. - Natasza... - Tym razem Azjata zwrócił się do niskiej blondynki, obciętej na zapałkę, która gapiła się na niego z podekscytowaniem. - Nie znam cię tak długo jak Mirka, ale też jesteś dla mnie kumplem. W sensie, wszyscy jesteście, ale po kolei. Super z ciebie babka. Potrafisz być prawdziwą maszyną bojową, ale też osobą łagodną i delikatną, co w tobie bardzo cenię. Uwielbiam twoje dowcipy i w ogóle masz zajebiste poczucie humoru. Bez ciebie w naszej grupie na pewno byłoby bardzo nudno.

- To akurat wszyscy wiemy. Zdrówko! - Kobieta zaśmiała się i opróżniła szklankę.

- Mercedes, kolejna wystrzałowa dziewczyna. - Eiri przeniósł wzrok na opaloną brunetkę, którą widział chyba po raz pierwszy z rozpuszczonymi lokami. Miała naprawdę piękne włosy. - Zawsze jestem pod wrażeniem twojej inteligencji, wnosisz do drużyny naprawdę wiele i do mojego życia w sumie też, bo wiem, do kogo się zwrócić, ilekroć nie mogę rozwiązać krzyżówki.

Wszyscy parsknęli śmiechem.

- Ale, żeby nie było, jesteś dla mnie kimś więcej, niż tylko chodzącą encyklopedią. - Eiri opanował chichot. - Można z tobą porozmawiać o wszystkim, cieszę się, że cię mamy w zespole. Zdrowie! - Eiri czuł już, że alkohol zdążył zaszumieć mu w głowie. - No i Laszlo, nasz poczciwy Laszlo. - Zwrócił się do łysego brodacza, który swą wielką posturą przewyższał nawet Mirka. - Znam cię równie długo, co szefa i powiem ci, że na początku myślałem, że jesteś strasznym mrukiem, bo jakiś taki mało rozmowny byłeś. I w sumie dalej jesteś dość cichy, ale wiesz, nie przeszkadza mi to. Czemu? Bo my się, stary, rozumiemy bez słów.

- Ano – skwitował Laszlo i uniósł szklankę swą mechaniczną ręką.

- Na początku to ja się nawet ciebie bałem.

- Wiem. - Na twarzy mężczyzny pojawił się uśmieszek.

- Ale w sumie to wcale nie jesteś taki straszny. No... może troszeczkę – zaśmiał się Eiri i napił się raz jeszcze.

- No, to było piękne! - Mirek zaczął bić brawo. - Gadanę to ty masz. Jeszcze raz, twoje zdrowie, Eiri, no i wypijmy za całą specgrupę numer trzy!

- No dobra, ale potem to ja tylko wodę poproszę, bo inaczej będziesz mnie nieść do domu.

- No to będę, raz można.

- Za specgrupę numer trzy! - Natasza uniosła szklankę i wszyscy poszli za jej przykładem.

Zapowiadała się intensywna noc.

Następne częściOperacja Reperacja - część 2

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania