Opiekun Rozdział 2: Dom
[Gdyby nie wsparcie kilku użytkowników, to (jak i inne opowiadania na tej stronie) opowiadanie najprawdopodobniej nie zostałoby opublikowane. Dedykuję ten rozdział dla : Shogun, Kocwiaczek oraz TheRebelliousOne.]
1
Alice zabrałem ze sobą dopiero dwa dni później, kiedy fale letniego gorąca ustały, a ich miejsce zajęły przelotne opady deszczu.Cała pogoda stawała się z dnia na dzień coraz bardziej nieprzewidywalna. Grupy pechowców, które wyruszyły na zewnątrz z jakąś destynacją, zapewne teraz tego żałowały. Jak się dowiedziałem, dziewczynka cały czas przebywała w domu swego dziadka bawiąc się z godziny na godzinę zabawkami, a sama nie do końca zdawała sobie sprawę z tego co się działo.
- Tylko uważajcie na siebie! – powiedział mój tata, gdy wyszliśmy za próg domu, jego siwe włosy zdawały się powiewać na wietrze, a pokryta zmarszczkami twarz, zmieniła radosną twarz w smutek.
Nasza pierwsza i zarazem dłuższa rozmowa odbyła się kiedy dotarliśmy do peronu, którym mieliśmy udać się do mojego domu. Miejsce to pozostało bez zmian, minęło w końcu dwa dni odkąd tu byłem, miejsce to pełne było małych ławek bez oparcia, a przy ścianach stał rząd koszy na śmieci. Udałem się do okienka, przy którym stał dużo młodszy ode mnie mężczyzna i zakupiłem bilet.
- Będziemy jechać pociągiem? – spytała Alice, ciągnąc mnie za rękaw kurtki. Gdy na nią spojrzałem, zauważyłem po raz pierwszy jej delikatne, pulchne policzki, które nienaturalnie zaczęły się podnosić z powodu dziecięcego grymasu.
- Tak – odparłem – A co? Nie lubisz pociągów?
Alice nie odpowiedziała, zamiast tego usiadła na jednej z licznych ławek i wymachiwała nogami w przód i tył.
- Zawsze bawiłam się pociągami...-powiedziała po minutach niezręcznej ciszy – Pociągi są suuper, ale nie chcę być z dala od domu...
Oczywiście rozumiałem co miała na myśli, minął dopiero tydzień odkąd jej matka zmarła, a opiekę sprawował dziadek, zmiana środowiska wydaje się teraz największym problemem dla dziecka...
- Ej, już, już... – przykucnąłem na przeciw niej mając wrażenie jakby miała zacząć płakać – Jestem przecież twoim wujkiem, rodziną, zostaniesz teraz ze mną...
- A ty, wujku?
- hmm?
- Lubisz pociągi? – spytała, opierając głowę na swoim prawym ramieniu, zupełnie niczym pies, do którego się zwraca po imieniu.
- Pewka ! Pociągi są baaardzo szybkie, a do tego jazda nimi daje nam piękne widoki...
- Nie wygląda jak ten, którym się bawiłam...
- Wiesz, jest sporo innych pociągów...
- A jakie?
- Wiesz...może wejdziemy do środka zanim nasz pociąg odjedzie?
Pokiwała głową.
I wtedy stało się coś, czego się nie spodziewałem, Alice przytuliła się do mnie, a ja poklepałem ją po drobniutkich plecach, odwzajemniając uścisk.
Uczucie ciepła powróciło po raz kolejny. Krótko potem wsiedliśmy do jednego z tylnych wagonów i oczekiwaliśmy odjazdu, który nadszedł jakiś kwadrans potem. Menu było równie bogate co przedtem; potrawy domowe, dania rodem z restauracji a także coś słodkiego na deser. Postanowiłem kupić Alice lody, co widocznie ją nie tyle ucieszyło co zafascynowano, może faktycznie od niepamiętnych czasów czuła frajdę? A może to ja ją czułem? Czasami jestem zagadką dla samego siebie. Nasze zamówienie zaserwowały kelnerki, te same co wcześniej – o smukłej sylwetce, która stała by się obiektem zazdrości nie jednej modelki. Zauważyłem, że tym razem mają na sobie inne uniformy, w przeciwieństwie do poprzednich, te były koloru karmazynowego.
- Pychota! – odparła Alice, podczas gdy ja wyglądałem z zamyśleniem przez szybę przedziału.
- Pewnie wieczorem dotrzemy na miejsce...-pomyślałem.
Resztę podróży spędziliśmy raz to rozmawiając, raz podziwiając widoki zza okna, a nawet nalegała abym powiedział coś o moich ulubionych zabawkach, ale odmówiłem.
2
Do domu dotarliśmy przed zmrokiem, puściłem Alice w telewizji jakiś program z kreskówkami, a sam zabrałem się za sprzątanie. Na pierwszy ogień poszły resztki niepozjadanego jedzenia, którego fetor był na tyle mocny, że musiałem otworzyć okno aby wpuścić trochę powietrza. Chwyciłem następnie za porozrzucane ubrania i szybko wpakowałem je do szafki. Alice nie przeszkadzał bałagan ani ciasnota, oglądała po prostu bajki...
- Alice, idę powyrzucać te śmieci
- Mhmm... – odparła przyklejona do ekranu...
Gdy wróciłem z powrotem, Alice już spała, podniosłem ją delikatnie, a następnie przeniosłem na swoje łóżko aby miała wygodnie. Usiadłem przy blacie kuchennym i wyciągnąłem pierwszą lepszą gazetę.
- Jeśli chcę się nią opiekować, powinienem znaleźć jakąś pracę...Nie możemy żyć jedynie z moich oszczędności...potrzeba nam pieniędzy na ubrania, meble i inne tego typu rzeczy...
Zegarek wskazywał godzinę dwudziestą, chwyciłem za pudełko kawy rozpuszczalnej, a następnie wstawiwszy wodę, rozpocząłem poszukiwanie pracy. Praca na pełen etat odpadała, ponieważ nie mógłbym zostawić jej samej, nie teraz, kiedy obiecałem, że się nią zajmę. Na ostatniej stronie gazety znajdowały się wytłuszczonym drukiem ogłoszenia o pracę, szukano głównie stolarzy oraz hydraulików, co nie do końca mi odpowiadało...
D-ding!
Wyświetlacz telefonu przybrał biały kolor, a na jego górnej części pojawił się komunikat o nowej wiadomości.
Wprowadziłem niechętnie numer pin, będący równocześnie moim kodem do odblokowania telefonu, a następnie przeczytałem:
"Glenn, za miesiąc rozpoczyna się nowy rok szkolny, pamiętaj aby zapisać Alice do szkoły!
Tata."
Prawie spadłem z krzesła, no tak!
Niedługo zaczyna się wrzesień, jak mogłem o tym zapomnieć?!
Komentarze (8)
Publikuj dalej i nie przejmuj się ocenami, czy innym hejtem.
Będę czekał na kolejne teksty.
Pozdrawiam ;).
Opis odautorski z początku wzruszający - dobrze, że odnalazłeś ludzi którzy pomogli Ci i że się nie poddałeś, bo naprawdę nie warto. Piszesz ciekawie i szlifujesz warsztat, a to naprawdę cenię. Jeżeli chodzi o pisarstwo również spotkałam się z przykrościami które bardzo mnie ugodziły w serduszko, ale najważniejsze to iść dalej przed siebie. Trzeba umieć rozróżnić krytykę od krytykanctwa, a niestety większość ludzi co krytykanctwo uskutecznia uważa, że krytykuje. Dzięki krytyce i opiniom się rozwinęłam, krytykanctwo tylko mi krwi napsuło. ;)
Widzę też, że już ze szpitala wyszedłeś i się bardzo cieszę z tego powodu. Niech Ci zdrówko dopisuje i korzystaj z życia ile możesz, otaczając się w życiu odpowiednimi ludźmi. :)
Za rozdział pięć.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania