Miłość matczyna
Na szybie już maluje mróz, scenariusz duszy co cicho łka.
Choć wie życie, za życie czsem bywa i tak.
Że kogoś kochasz bardo tak, że zamiast przy nim trwać.
Powracasz w innym ciele, chodzby jako ptak.
By popatrzeć jak rośnie, jak mówi mama.
By wiedzieć, że jest na świecie kochana.
I chodz te magiczne słowo, w niebo kieruje.
To matki serce takie, rzeczy czuje.
A gdy już podrośnie, ptaszyna maleńka, i koszmaru sennego się lęka.
Przychodzi duch bliski, i bańka strachu pęka.
Mija czas, i lecą latka z oddali na łzy pierwszej miłości patrzy matka.
I ból jej duszę ściska, bo nie przytuli, i nie powie.
Że taką miłość przeżywa, każdy człowiek.
A dziś duch opiekun cierpi podwujnie.
Bo jej pisklę gniazdko zakłada, a ona jej błogosławić nie może.
Jedyne co może jej przyżec, to to że jej w na drodze życia pomoże.
Lecz dobrze wie, że jej córce nie jest lekko.
Bo nikt nie złapał za rękę, i nie powie stres przed ślubem to normalne córeczko.
I każda z nich cierpi po swojemu.
Każda bignie w stronę przeznaczenia.
Jedna z miłości, do dziecka życie oddała.
Druga natomiast spełnia swej matki, nie umyślnie skryte mażenia.
Historia pomyśli ktoś banalna, lecz łzy z oczu płyną.
Bo matka, jak przystań bezpieczna, i błoga.
Do poświęceń zawsze gotową.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania