Poprzednie częściMiłość co rani

Miłość matczyna

Na szybie już maluje mróz, scenariusz duszy co cicho łka.

Choć wie życie, za życie czsem bywa i tak.

Że kogoś kochasz bardo tak, że zamiast przy nim trwać.

Powracasz w innym ciele, chodzby jako ptak.

By popatrzeć jak rośnie, jak mówi mama.

By wiedzieć, że jest na świecie kochana.

I chodz te magiczne słowo, w niebo kieruje.

To matki serce takie, rzeczy czuje.

A gdy już podrośnie, ptaszyna maleńka, i koszmaru sennego się lęka.

Przychodzi duch bliski, i bańka strachu pęka.

Mija czas, i lecą latka z oddali na łzy pierwszej miłości patrzy matka.

I ból jej duszę ściska, bo nie przytuli, i nie powie.

Że taką miłość przeżywa, każdy człowiek.

A dziś duch opiekun cierpi podwujnie.

Bo jej pisklę gniazdko zakłada, a ona jej błogosławić nie może.

Jedyne co może jej przyżec, to to że jej w na drodze życia pomoże.

Lecz dobrze wie, że jej córce nie jest lekko.

Bo nikt nie złapał za rękę, i nie powie stres przed ślubem to normalne córeczko.

I każda z nich cierpi po swojemu.

Każda bignie w stronę przeznaczenia.

Jedna z miłości, do dziecka życie oddała.

Druga natomiast spełnia swej matki, nie umyślnie skryte mażenia.

Historia pomyśli ktoś banalna, lecz łzy z oczu płyną.

Bo matka, jak przystań bezpieczna, i błoga.

Do poświęceń zawsze gotową.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania