Opowieści z mojego świata Zam12 – Emera7

Skalna komora, w której ją umieszczono, była malutka, ale czysta i stosunkowo widna. Otwór okna, co Zam sprawdziła, gdy tylko zamknięto drzwi, wychodził na pionową ścianę skalną. Pod oknem, daleko w dole, widać było tylko poszarpane skały i jakieś wśród nich stworzenia.

Wewnątrz celi brak jakichkolwiek mebli nie przeszkadzał dziewczynie. W sakwach, które wrzucono za nią do celi, miała ciasno zwiniętą tkaninę służącą za przykrycie, a worek z zapasową odzieżą służył za poduszkę. W czasie ciągłych wędrówek przywykła do spania na ziemi.

Ucichły odgłosy odchodzących i pomieszczenie wypełniła cisza. Widniejące za grubą ścianą skalną niebo, miało kolor ciemniejszy, jakby popołudnie zbliżało się ku wieczorowi. To zapewne spowodowało, że Zam przypomniała sobie chwile rozstania z Parsem.

 

Gdy po przespanej podróży przybyli do państwa-miasta Kin, stolicy Askinów, obudziło ją wrażenie bezruchu. Niebo nad głową miało kolor wieczorny, a koła niesamowitego wozu, poruszały się coraz wolniej. Pojazd wolno wtaczał się do budynku podobnego do tego, w którym rozpoczynali tą niezwykłą podróż. Rozejrzała się za Parsem, ale ukryty w postaci ptaka smok, zniknął bez śladu. Towarzysze dziewczyny gramolili się ze swoich miejsc. Powóz zatrzymał się, a przy jego burcie ukazała się krępa, prawie kwadratowa kobieta.

- Witajcie w Kin. Zabierzcie swoje rzeczy i pospieszajcie za mną, bo wieczerza już czeka.

Bez zbędnych słów grupka zeszła z pomostu i ruszyła ku widniejącym nieopodal budynkom. W odróżnieniu od niemal ażurowych, choć pękatych budowli ludu Qsht, tutejsze były podobne do brył skalnych. Zbudowane z głazów, masywne i potężne. Wtedy nadleciał świergoczący Pars.

— „Jestem blisko rodzinnej groty. Wrócę jutro rano” – przekazał i odleciał.

— „Szukaj mnie na drodze do starej stolicy Askinów” — odkrzyknęła bezgłośnie, odlatującemu, Zam.

 

Tymczasem, wbrew obietnicy, następnego dnia Pars nie wrócił. „Co się stało? Dlaczego nie wrócił?” — zastanawiała się, siedząca na podłodze celi, dziewczyna. Po czterech latach wspólnego życia, po niezliczonych, mentalnych rozmowach, maleńki smok stał się w jej życiu czymś na kształt cienia. Jego uwagi i spostrzeżenia dotyczące ludzi były bezcenne, i niejednokrotnie, pomogły Zam dostrzec odmienny aspekt zdarzeń. Zaś jego umiejętność zmiany kształtu, kilkakrotnie pozwoliła mu, na uratowanie dziewczyny z beznadziejnej sytuacji. Po pierwszym takim zdarzeniu, zapytała go dlaczego to zrobił. Odpowiedział, że chciał oddać jej to, co zrobiła dla niego. To jednak nie tłumaczyło ciągu dalszego, czegoś, co powstało między nimi – poczucia, że w jakiś sposób, są sobie niezbędni. W każdym razie Pars nie potrafił tego wyjaśnić, a jedynym uzasadnieniem było polecenie wychowującej go ciotki, do poszukiwania innych smoków oraz kul z informacjami. Ciągłe podróże Zam w jakiś sposób umożliwiały realizację tego polecenia, a jak wynikało z rozmów Pars mimo że żył od stu trzydziestu czterech lat lat, był młodszy od Zam, bo smoki, jak wiadomo, żyją średnio dziesięciokrotnie dłużej niż ludzie. Może to była przyczyna dla której tak sobie przypadli do gustu?

Z zamyślenia wyrwało dziewczynę rozbrzmiewające w jej głowie pytanie zadane przez smoka;

— „Jesteś tam?”

— „Och! Parsie!” — odpowiedziała nieświadomie półgłosem — przekazując w myślach, wraz z okrzykiem, wszystkie emocje; radość, ulgę, wdzięczność i całą tęsknotę za małym, skrzydlatym towarzyszem.

Chwilę później do celi wleciał Pars i jakby nigdy nic usiadł na ramieniu Zam. Dziewczyna nie czekając aż się wygodnie usadowi przesłała mu myśli zaczynając mentalną rozmowę:

— „Tak się martwiłam...Co się z tobą działo? Miałeś być następnego dnia...”

— „Pamiętasz tego człowieka, z rąk którego mnie uratowałaś? Spotkałem go lecąc do ciebie i nie mogłem odmówić sobie odrobiny zabawy...”

— „I to zajęło ci tyle czasu?”

— „Wyprowadziłem go daleko do ludzi, a potem zmieniłem postać i troszeczkę pokąsałem”

— „Troszeczkę to znaczy ile?”

— „Najpierw raz, żeby zasnął. Potem musiałem znaleźć odpowiednią roślinę i po jej zjedzeniu ugryzłem go drugi raz, gdy zaczął się budzić. Teraz przez miesiąc będzie miał koszmarne sny, a śnić mu się będą wszystkie latające stworzenia jakie spotkał w życiu. Myślę, że taka lekcja dobrze mu zrobi. A teraz wyjaśnij mi dlaczego siedzisz w tym niezbyt przyjaznym pomieszczeniu?”

— „Mam tu oczekiwać na kogoś z Gildii. Po drodze próbowano mnie albo porwać albo zabić, a tu...”

— „Ktoś nadchodzi. Mam zniknąć, czy uśpić go jadem?”

— „Chyba nie ma takiej potrzeby. Jak pójdzie to spokojnie pomyślimy co zrobić”

Drzwi od celi otwarły się i weszła rudowłosa niosąc wiadro. Z tyłu za nią słychać było ciche warczenie i widać było wyszczerzone kły.

— Tu masz wiadro... A co robi tutaj ten ptak?

— To mój ptak z którym zawsze podróżuję. Właśnie mnie odnalazł.

— „To kupiec z którym miałam się skontaktować. Chyba boi się, że jestem kim innym niż jestem.” — pomyślała Zam do udającego ptaka.

Kobieta odstawiła z hałasem wiadro, odwróciła się i stając w drzwiach przenikliwie gwizdnęła w ciemną przestrzeń, po czym zwróciła się ponownie do dziewczyny:

— Wasz przewodnik, Ake twierdził, że żadnego ptaka z tobą nie było.

— Mówił prawdę. Zanim nas spotkał - ptak odleciał .

W drzwiach pojawił się Najstarszy.

— Ojcze ten chłopiec ma ptaka...

— Przecież widzę. — odpowiedział mężczyzna, po czym zwracając się do Zam zapytał:

— Dlaczego nie wspomniałeś o ptaku? Dlaczego nie było go z tobą w drodze przez góry?

— Już mówiłem pani Ory. Ptak odleciał nim spotkał nas przewodnik.

Mężczyzna spojrzał na swoją córkę.

— Idź i wyślij pilną wiadomość, że wszystko jest w porządku, a ja jeszcze przez chwilę porozmawiam z naszym gościem. A, i zabierz ze sobą psy. — po czym wrócił się do przerwanej rozmowy z Zam:

— Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego, na szczęście krótkiego, pobytu w celi. Dotarła do nas wiadomość o tym, że ktoś chce ci przeszkodzić w dotarciu do Emery. Niestety wraz z nią dotarła gorsza wiadomość, że na wschodnich rubieżach zaczyna się dziać coś niedobrego. Nie dziw się więc naszej ostrożności.

— Nic nie wiem o niepokojach na wschodzie i bardziej martwi mnie to, że komuś przeszkadzam. Czeka mnie jeszcze droga powrotna...

— Jakoś spróbujemy znaleźć rozwiązanie. Mam propozycję związaną z pomysłem, który zaraz przedstawię. Proszę, mimo niewygody, byś pozostała tu do zmierzchu. Wieczorem wartę będzie pełnił mój zaufany przyjaciel wtedy, w skrzyni, wrócisz na dół do grodu, gdzie przeobrazisz się w dziewczynę. Jutro ogłosimy, że wyskoczyłeś przez okno. Na dole za wielu jest padlinożerców, aby ktoś chciał sprawdzać czy to co poniewiera się wśród skał, to twoje szczątki.

Zam milczała wystarczająco długo, aby pytający nabrał wątpliwości co trafności swojej propozycji. W jej głowie działo się wiele; najpierw „rozmowa” z Parsem: — „Dokładnie taki miałam pomysł...”

— „Gdy pójdzie, postaram się trochę posłuchać tutejszych i rozejrzeć po okolicy, może znajdę twoich prześladowców”.

Potem szybkie zastanawianie się jak właściwie ma się odnieść do propozycji. Nie dlatego, że była ona zbieżna z jej wcześniejszym pomysłem, ale dlatego, że budziła w niej jakiś uśmiech. Od czterech lat ona, osiemnastolatka, udawała czternastoletniego chłopca, a teraz miałaby wrócić do swojej naturalnej postaci. Jednak poza uśmiechem był jeszcze inny aspekt tej sprawy. Powrót do postaci dziewczyny stawiał ją w sytuacji gorszej. Wciąż pamiętała przygodę w czasie której, mało co, nie została sprzedana jako niewolnica.

— Nad czym tak myślisz chłopcze? Moja córka pomoże ci w przeobrażeniu, a to wydaje się być jedynym na teraz rozwiązaniem, aby pokrzyżować plany twoich prześladowców. Zresztą... Przed zmierzchem, dla twojego bezpieczeństwa, i tak niczego nie możemy zrobić. Zastanów się, może znajdziesz inne lepsze rozwiązanie, a na razie muszę wrócić do siebie. Drzwi nie zamknę, ale proszę byś na mnie cierpliwie poczekał.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Pasja 02.09.2017
    Dobrze, że ma przy sobie Parsa. Ciężka będzie jej zamiana w dziewczynę. Nie mówię że względów wizualnych, bo przecież jest dziewczyną. Ale może wyjść na jaw jej kłamstwo. Co wtedy? Drzwi nie zapomnę - co to znaczy. Czy Zam to wykorzysta. Zaciekawiasz czytelnika swoimi opowieściami. 5
  • Jared 03.09.2017
    " i jakieś wśród nich stworzenia" - celowa inwersja?
    "Wewnątrz celi brak jakichkolwiek mebli nie przeszkadzał dziewczynie. W sakwach, które wrzucono za nią do celi," - powtórzenie CELI
    "czterech lat lat"

    Tym razem pominę kwestie przecinkowe, bo słabo coś widzę dzisiaj i czasu szkoda, a mam sporo do powiedzenia :

    Zanim coś powiem, chcę Ci coś zacytować:

    "z nadzieją na kolejny wysiłek intelektualny stanowiący koń tynu ację"

    "W takim konstrukcie nie ma miejsca na tablet. Nawet gdy idę w Twoją stronę to widzę biedermajerowskie ciężkie meble (inaczej widziałbym typowe średniowieczne, bo potem były już lżejsze), widzę szarości takie zalatujące Anglią, z domieszką zieleni, skóra, zapewne posadzka... fotel, tak zwany szezlong, zaopatrzone w przemyślne uchwyty sugerujące ich prawdziwe przeznaczenie, w kacie stojak na parasole i wiszące za nim pejcze i harcapy,... Ale nie bloczki i linki z sufitu"

    "Myślę Pasjo, że za często wpadasz na Forum i sondujesz tematy seryjne p.t. "gównoburza". Podobno utalentowany nawet z gówna bat ukręcić potrafi."

    Mam nadzieję, że poznajesz, bo to Twoje XD Ten specyficzny idiolekt to dar od lasu, wypracowany lub nie, nie wnikam. Czemuż tego brakuje w Twoich opowiadaniach, zwłaszcza gdy rozwiązałoby to większość obecnych problemów? :P Mieszanka humorystycznego przemyślenia, ciągi skojarzeń, odpowiednia obudowa słownictwa - Tak! To by była narracja! Niby nic, ale nawet najdłuższą dłużyznę da się pokolorować, a masz ku temu narzędzia wbudowane w swój Karawani ekwipunek! Nawet jeśli nie w narracji - to daj to postaciom, zobacz jak nagle staną się wyraziste i ostre! :D Pomyśl o tym, Kar, serio ;) Wyobraź sobie, że to koń-tyn-uację to postać drugorzędna z wadą wymowy, "sondujesz tematy seryjne pt. "gównoburza"" - to idealna linia dialogowa wypowiedziana dla postaci, która akurat czyta gazetę, "z gówna bata nie ukręcisz" - też dobra odpowiedź, o ile pasuje w kontekst ;) A ten super długi komentarz to idealny open do jakieś powieści z narracją pierwszoosobową :D

    Dalej, zanim zacznę skubać ten rozdział, Arysto dał mi pewną radę miliony lat temu, jak byliśmy jeszcze piękni i młodzi. Podkreślać w Wordzie zdania ciekawe zielonym, neutralne czarnym, a te do remontu czerwonym kolorem. Dzięki temu można przebudować "buzowały w nim skrajne emocje" na "rozrywały ją miłość, radość, gniew i tekstury innych emocji" (pod SF jak znalazł!) albo nawet finezyjnie uprościć: z "Wsiadła do taksówki. Dopadł ją paskudny katar" na "Wsiadając do taksówki, kichała seriami". Polecam tę metodę! I w ogóle skanowanie innych pisarzy pod tym kątem :D

    Publika już szaleje, więc teraz część właściwa XD "Do państwa-miasta Kin, stolicy Askinów" - już to, że mamy państwo-miasto frapuje, słuchałbym politycznych bajań o strukturze administracyjnej, społecznej, historii i krajobrazie tego miasta. Była wzmianka o infrastrukturze skalnej, co podsyciło moją ciekawość i "klepnęło" po chwili, bo narrator nie pociągnał dalej rozważań.

    Smok to dobry plan, przydałoby mu się oprócz CV, o które zabrałeś, parę ciekawych cech wyglądu i zachowania. Może jakaś aurę tajemniczości i niezależności? Co kto lubi :P

    "Wraz z nią dotarła gorsza wiadomość, że na wschodnich rubieżach zaczyna się dziać coś niedobrego." - This is it. Obietnica, że w trybikach uniwersum pojawił się jakiś piach i zgrzyta. Ja to odebrałem bardzo globalnie, czekam na epicki rozmach fabuły, na walące się z hukiem niebiosa. Takie zdania są fajne - wprowadzają element niepokoju i już masz w głowie, że "nooo, kurdeee, coś się będzie działo kiedyś" :P

    Z pozdrowieniami, Kar :P Czekam na dalszy ciąg ;)
  • Karawan 04.09.2017
    Dziękuje za wizytę i kolejna porcję podpowiedzi. Dotknąłeś tematu, który wraca do mnie za każdym razem gdy myślę o jakiejś mojej opowieści; konstrukcja. Mówisz, że chciałbyś poznać państwo-miasto, a ałtor [do autora jeszcze trochę!;) ] uciekł w dalszą treść. Gdy tworzyłem w sobie obraz pierwszej stolicy Askinów odpowiedziałem sobie na kilka pytań. Musiałem, bo nie tyle jest to ważne dla powiększenia objętości opowieści i zaspokojenia ciekawskich Czytelników, ile dla całości historii. Struktury, historia, to klocki łamigłówki. Muszę je sygnalizować ale nie mogę za wiele dawać, by Czytelnik chciał sam szukać tego czego poszukują bohaterowie i chciał śledzić ich losy. Kolejna porcja wyjaśni część postulowanych kwestii, ale też i wrzuci kolejną porcję niejasności. Może taka konstrukcja nie jest najlepsza jednak na razie nie potrafiłem znaleźć wskazówek dotyczących tego jak taką wielowątkową historię ustawiać. Jedyne co wiem, to to, że każda z części i cząstek powinna być wciągająca.
    Za idiolekt dziękuję ;)) Pewnie w którymś momencie spróbuję się utożsamić z osobowością, któregoś z bohaterów - brak na razie takiego cynizmem zalatującego kpiarza. Pozdrawiam serdecznie i dzięki.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania