Poprzednie częściOpowieści z piachu - część 1

Opowieści z piachu - część 2

*** Noc z rozkminą w m2 ***

 

Mrok w pokoju rozjaśnia jaskrawe światło ekranu laptopa. W tle leci płyta Tool-a. Dobromir stoi na progu balkonu na boso i jara papierosa. Układa w głowie układankę. Prawdę mówiąc, spodziewał się czegoś więcej po zawartości skrzyni. Wewnątrz odnalazł pusty notatnik i kartkę z pogmatwaną szaradą słowną. Wyjął zeszyt i przy biurku z papierosem tlącym się w kąciku ust zaczął nerwowo rozrysowywać dane wyciągnięte z zawartości skrzyni:

 

1. Notatnik jest z epoki, ale praktycznie nieużywany.

2. Wewnętrzna strona okładki, strona pierwsza, lewy górny róg nosi napis "III z".

3. Reszta kartek notatnika jest czysta. Sprawdzić czy zawierają niewiedzialny atrament.

4. Do okładki na końcu doczepiona połowa kartki z zesztu w linie. Skrawek jest zapisany niebieskim atramentem, polskie pismo, niedbałe. Kartka poplamiona - najprawdopodobniej krwią. Treść:

 

"Skrytka kurierów przy ich ścieżce, poniżej szczerby, ale powyżej blatu. Jeśli nie chcesz runąć, wychylaj się czujnie.

Dwa metry pod szczerbą wyraźny bazalt pośród wapieni."

 

Zgasił papierosa. Zanim uda się ustalić o co chodzi z szaradą słowną, najpierw trzebaby coś założyć w temacie akronimu z pierwszej strony okładki. W zwykłych okolicznościach, takie oznaczenie mogłoby znaczyć cokolwiek i pozostać tajemnicą nieodgadnioną już na zawsze. Przyglądając się jednak zagadce przez pryzmat tego gdzie i w czym się znajdował notatnik Dobromir praktycznie nie ma wątpliwości - Chodzi o komórkę Abwehry o kryptonimie III z.

 

Wiedza o Abwerze jest powszechnie znan głównie dzięki Hansowi Klossowi. Jednak w rzeczywistości, wywiad i kontrwywiad w wykonaniu superszpiega pochodzącego z Kościerzyny nieco odbiega od faktycznych standardów organizacji wywiadu niemieckiego. Abwehra stanowiłą doskonale rozwiniętą machinę wojskową. Nie miała tylu ułomności, ile przedstawiono w sensacyjnym serialu. Nie była też tak chaotyczna, że każdy oficer był człowiekiem od wszystkiego. Każdy fukcjonariusz Awbery, jakby dzisiaj o nich powidzieć, przynależał do któregoś Wydziałów. Wydziału I - zagranicznego. Odpowiedzialnego za sabotaż i zadania specjalne Wydziału II, lub też komórki realizującej zadania kontrwywiadowcze i antyszpiegowskie z Wydziału III. Nikogo nie powinno też dziwić, że Wydziały były wyspecjalizowane w swoich szczególnych zadaniach i że każdy identyfikowały odpowiednie Podwydziały. Dla Wydziału III były to:

 

W - od Wermachtu - ustalający, kto sabotuje własne szeregi

Wi - od Wirtschaftu - sekcja od nadzoru nad pracownikami i więźniami przemysłu zbrojeniowego

Kgf - od Kriegsgefangenen - skurczybyki od przesłuchań w obozach

Z - od zwalczania szpiegostwa cywilnego

 

"III z"

Co o nim wiadomo? Właściwie niewiele. Podwydział określany jest w literaturze przydomkiem „państwo w państwie”. Funkcjonariusze aparatu zaprogramowanego do używania wszelkich środków do tłumienia oporu wobec Rzeszy, upoważnieni do ochrony interesów Fuhrera bez względu na koszty. Przesłuchiwanie, areszt i wyroki śmierci – wszystko wykonywane adhoc bez względu na rangę. Najważniejsza była ochrona zamierzeń Wodza. Wiadomo dziś, że III z opłacało szpiegów, korzystało z Gestapo jak ze sługusów, według historyków współpracowało liniowo z przyboczną strażą samego Hitlera - z SD. Jeśli znaleziony w skrzyni notatnik należał do oficera podwydziału III z, dołączona do pustego notesu naddarta kartka może mieć wysoką wartość historyczną.

 

Co zatem wiadomo o drugowojennej obecności Abwery w ogóle na terenach dzisiejszego zachodniopomorskiego?

 

Pisma historyczne wspominają o Rejencji Koszalińskiej Wydziału I, o działalności III Kgf w obozie jenieckim Kłomine – z niemiecka Oflag II D Gross-Born. O niewielkiej delegaturze w Pile i kilku pomniejszych placówkach – głównie podlegających pod Wydział Zagraniczny. W papierach jest mało w ogóle o "III z". Dla zachodniopomorskiego nie ma w ogóle nic. Co zatem robi starannie ukryty pusty notatnik III z w glebie pod Bornym Sulinowem? Po kiego wała ktoś zadał sobie tyle trudu z jego ukryciem?

 

Z głową pełną przemyśleń Dobromir podjechał do całodobowego monopolowego po cytrynę i waciki do uszu. Zaskoczona sklepowa przywitała go chłodno i z rozespanymi oczami. Nie bardzo potrafiła zrozumieć, dlaczego ktoś w środku nocy kupuje u niej takie właśnie artykuły. Wracał do domu stale trzymając jedną ręką w kieszeni, na notatniku.

 

Co zaś do notatki. Na logikę pradopodobnie chodzi o jakiegoś biedaka, który dostał się w szpony machiny niemieckiej i nie wytrzymał na przesłuchaniu. Pismo wydaje się być sporządzone przez pobitego człowieka, pisane ręką mocno zranioną. Litery wyglądają jak by zostały napisane przez dziecko. Dzieci jednak nie znałyby nterminów w rodzaju "szczerby" albo nazw skał typu "bazalty". Nie w trakcie trwania II Wojny Światowej, w dzisiejszym Zachodniopomorskim, gdzie maksymalnie co można spotkać w postaci litej to bruk uliczny, rzeczne otoczaki, kamienie polne i głazy narzutowe przytargane przez lodowiec.

 

Dobromir usiadł na drewnianym krześle znalezionym w starych koszarach i przysunął się do biurka by zapalić lampkę z mocnym światłem. Potrząsnął dwukrotnie zapalniczką Zippo z grawerunkiem z napisem: "dla nieustającego w poszukiwaniach Dobrego" i odpalił kolejnego papierosa. Wysmarował wacik sokiem z cytryny i posmarował jedną z pierwszych kartek notatnika. Wpił wzrok w kartkę i z zapartym tchem wypatrywał pojawienia się pisma.

 

- Nic z tego, stary. Langdonem to Ty nie będziesz. Fałszywy trop.

 

Dopalił papierosa, otworzył laptopa i przepisał na czysto pojedyńcze zdania z poplamionej krwią notatki.

 

"Dwa metry pod szczerbą wyraźny bazalt pośród wapieni".

 

Zastanowił się. W ogóle trzeba założyć, że chodzi o lokalizację w Polskę. Wapienne jeziora nieopodal Szczecina odpadają z uwagi na cały kontekst. Musi zatem chodzić o południe.

Wapienne skały mamy na Jurze, w Górach Świętokrzyskich. Wapienne pagórki na Lubelszczyźnie i Roztoczu, Tatry oraz Pieniny. Niemały kawał terenów.

 

"Jeśli nie chcesz runąć, wychylaj się czujnie."

 

Zapewne chodzi o duże przewyższenia a nie dwudziestometrowe podkrakowskie skałki.

 

"Skrytka kurierów przy ich ścieżce"

 

- Wątpię by chodziło o kurierów partyzantki leśnej. Jeśli już, chodzi o przenoszenie meldunków przez granicę.

 

To brzmi sensownie. Zatem Tatry. Wszędzie indziej jest nisko albo nie było w tym miejscu Granicy. Przynajmniej nie na dłużej.

A skoro Tatry, to tylko Zachodnie, a te przecież były znane jako kanały przerzutowe dla ludzi i broni.

 

Dobromir uruchamia przeglądarkę i wpisuje w Google:

 

Tatry Zachodnie, kurierzy, druga wojna.

 

Wyskakują linki. W jednym z opisów:

"W graniach tatrzańskich znajduje się wiele przełęczy, które odgrywały ważną rolę w ruchu komunikacyjnym i handlowym, a także dla przemytników".

 

Wiele przełęczy.

Zgasił papierosa, podszedł do lodówki i wyciągnął z niej puszkę Cherry Coke oraz zeschnięty kawałek wczorajszej pizzy. Przeszperał wierzch szafki stojącej przy wyjściu do mieszkania i odszukał w stertcie różności klucze do piwnicy.

 

- Przyda się dokładna mapa.

 

Zbiega po schodach. Zdziwiony sąsiad wchodzi na klatkę w klapkach i w pidżamie z nocnego spaceru z psem.

 

- Co tam sąsiedzie, majsterkowanie na bezsenność? - zagadnął zaintrygowany pan z parteru

- Dobry wieczór, a która jest w ogóle godzina?

- Wpół do trzecia w nocy.

- Faktycznie późno. A Pan co?

- Aaaa, Siwka mnie obudziła. Stareńka już pęcherz ma zdezelowany, to trzeba z nią na dwór. No to jak, po co ten nocny spacer do piwnicy?

- Jutro wyjeżdzam i zapomniałem mapy drogowej, a ta leży gdzieś w piwnicy.

- Daleko sąsiad jedziesz?

- W Tatry.

- O matko! Ale po co ?

- Nic, po prostu daaawno tam nie byłem.

- Ja nigdy tam nie byłem i nadal nie widzę sensu.

 

Sąsiad podniósł z wycieraczki rozespaną, leciwą suczkę i zaczą wspinać się na piętro stukając klapkami.

 

- Dobranoc - powiedział Dobromir odprowadzając sąsiada wzrokiem

- Dobranoc młodzieńcze. Dobranoc.

 

W piwnicy odszukał na półce z książkami klaser z mapami sztabowymi Tatr. Mapy dostał kiedyś na bazie wymiany ze znajomym wojskowym, jeszcze za czasów zmiany z PRL na kapitalizm. Za tajne jeszcze wówczas mapy MSW, zapłaicł rosyjskim bagnetem, hełmem w stanie magazynowym oraz dwudziestoma fotografiami z niemieckiej kolekcji okopowych erotyków. Te pierwsze militaria traktował w późniejszych latach jako swoją walutę wymienną. Przez pewien czas miał na bagnety i hełmy osobny magazyn. Fotografie zaś, od początku zabaw w poszukiwania militariów dla kolekcjonerów były niebywałym rarytasem. Szczegółówe mapy Tatrzańskie w skali 1:10000 również. Dobromir zdjął je z półki w piwnicy.

 

- Kuźwa, długo rzeźcie się kurzyły, wreszcie macie szansę się zwaloryzować i przydać w nocnej zagwodce.

 

Wrócił do domu i odgadywał sens kolejnych zdań:

 

"poniżej szczerby, ale powyżej blatu." , "jeśli nie chcesz runąć, wychylaj się czujnie."

 

Przypomniał sobie znaną sobie topografię terenu. Ostatnio w Tatrach Zachodnich był w ogólniaku, ale pamietał, że szczyt Grzesia i Rakonia bardziej przypominały wysokogórskie pastwiska niż strzeliste szczyty. Trzeba spróbować sił z odczytywaniem nazw geograficznych z innych miejsc. Starorobociańska Przełęcz? Nazwa nic nie sugeruje. Przełęcz pod Kopą Konradzką? Pyszniańska ? Nic. Tomanowa Przełęcz?

 

Odpalił kolejnego papierosa.

 

- Tomanowa na mapie sztabowej przebiega jakoś bez sensu na łączeniu kolejnych arkuszy. Na siódmym z widokiem na Dolinę Kościeliską nie widać prawie nic. Na ósmym jej nie ma wcale. Na arkuszu dwunastym z rejonem Polany Ornaczańskiej jest tylko nazwa. Niby dokładna mapa wojskowa, ale jeśli już przyjrzeć się lini granicznej, nie da się dojrzeć wszystkich formacji.

 

Odświeża wygaszacz ekranu w komputerze i wpisuje Tomanową Przełęcz w pole wyszukiwarki. Klika na Wikipedię. Etymologia nazwy, położenie w sąsiedztwie szczytu Ciemniaka w Czerwonych Wierchach, endemiczna roślinność, duperele o klimacie, mniejsze formacje, literatura w jakiej pojawia się Tomanowa.

 

- Moment! Mniejsze formacje?

 

Przewija w górę rolkę myszy.

 

"W opadającym na przełęcz południowym grzbiecie Ciemniaka grań tworzą wapienne skały, zwane Tomanowymi Stołami, znajduje się w niej Głazista Turnia".

 

- Powyżej pieprzonego BLATU !!! Tomanowe Stoły! Eureka !

 

Szybko wpisje w Google hasła: "wycieczka na Tomanową", "szlak z Ciemniaka na Tomanową" i "Z Tomanowej na Czerwone Wierchy". Znajduje w bełkocie wypozycjonowanych stron z reklamami dwa wpisy na blogach.

Pierszy to opis zimowego trawersu grani głównej Tatr w jakimś spektakularnym tempie, nowy rekord jej pokonania. Drugi to notatka przyrodnika naukowca, który włóczy się po tej planecie, by oglądać rzadkie roślinki:

 

"z fioletowymi pączuszkami lepnicy bezłodygowej z rodziny goździkowatych spotkałem się tej wiosny w miejscu poza szlakiem turystycznym niepodal Tomanowej Przełęczy, przy wyraźnej szczerbie opadającej z Ciemniaka w stronę Tomanowej".

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Freya 27.09.2016
    Szkoda, że to nie jest kontynuacja "Pana samochodzika"...łeee, już bardziej coś w rodzaju Geocaching, ale bez elektroniki. Mimo tego pomysł jest...teraz jak nie złoty pociąg, to chociaż ta bursztynowa komnata by się mogła przypadkiem znaleźć. Można by ją wymienić na wrak samolotu i teges. Wzorem Langdona, a może lepiej samochodzika (albo lndiany, o) przydałaby się jakaś "rozgarnięta" laska do tzw. "pomocy". Będzie wrzeszczeć i może się nadać jeszcze do kopania dołków w ziemi. Heyka;-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania