Organista - Fragment

Swego czasu wpadł mi do głowy pomysł napisania sztuki, dramatu. Odgrzebałem z odmętów to coś. Jak to wyszło, sam nie wiem. Wrzucam tylko fragment.

 

************

 

Prolog

 

~Dwór, przed kościołem. Noc. Ksiądz.~

~Na scenie słychać kroki, a po chwili wchodzi postać w kapturze, wnosi niemowlę owinięte w koc i pozostawia. Płacz dziecka roznosi się po całej sali. Wchodzi ksiądz.~

Ksiądz: A cóż to za jazgot? Czemuż to niebiosa krzyczą pod domem Pana, nad którym sprawuję opiekę? Gdzież ten diabeł, który został wysłany na rozgrzeszenie do mnie tak późną porą, która dniem dla den? Ukaż się przyczyno mego niepokoju. Ach...tu jesteś! Któż cię tu sprowadził i zostawił na pastwę... licho wie czego mały aniele? Przeklęty bądź ten, kto szacunku nie ma dla dziecka swego, a tym bardziej, gdy porzuca je. W dodatku jeszcze przed domem Pana, na jego oczach. O córko Ewy, gdzież zbłądziła w tych ciężkich czasach, że życie ludzkie, które częściowo i twoje, jest ci obojętne. O synu Adama, błagaj Boga, uniżaj się, przepraszaj za to, co częściowo twoją winą jest. On być może ci wybaczy, ja natomiast nie. Czyn to karygodny i kara sroga winna być dla zbrodniarza. Wezmę cię, nieświadome dziecko, na swe ramiona. Przytul się i wycisz spokojnie na mych barkach. Jam jest ten co cię nie opuści. Choćby sam Judasz z garnizonem przyszli po ciebie, nie oddam, a sam zginę za twą duszę. Pokaż teraz swe lico dziecze, schowane pod łachmanami, z którymi twa matka cię zostawiła. Ukaż oblicze, a do końca życia będzie mi ono najbliższe sercu. Przyrzekam ci, a jeśli kłamię, niech karci mą duszę demon dniami i nocami. A niech mnie! Straszne to nadciągają chmury, bo widzę właśnie przepowiednię zguby. Szpetne twe lico, skarcone przez rękę pana. A za co? Za zbrodnie wyrządzone przed ladacznicę i chama. Mój miły, ja jednak przy tobie pozostać pragnę. Bacznym okiem spoglądać na ciebie będę i pilnować od zła wszelkiego. Zaprawdę powiadam, Panie dopomóż nam w tej godzinie i miłosierdzie okaż temu chłopcu w jakiżkolwiek sposób.

~Ksiądz wychodzi z dzieckiem.~

 

************

Akt I

 

Scena I

 

~Dwie kolumny ławek. Msza w kościele. Proboszcz, ministranci i tłum.~

Proboszcz: A teraz, na zakończenie, słowa Biblii na rozważania do domów waszych, jak co tydzień. Listy do Galatów. Werset trzynasty:

Wy zatem, bracia, powołani zostaliście do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie! Bo całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli. Amen.

Jeszcze tylko krótkie ogłoszenia, które to warte są przekazania. Wiadome bowiem jest to, iż zbliżają się nieuchronnie dożynki. Coroczne biesiadowanie niedługo zagości w naszej mieścinie. Co za tym idzie w tym roku? Kilka dni temu, przybył do mnie list. Nie byle jaki. Był on od samego biskupa. Słyszawszy, że tu dożynki są hucznie obchodzone, pragnie on do nas zawitać tego roku. Za tygodnie dwa, równo z dniem świętowania, będzie wspólnie z nami przy stole gościć. Proszę jednak o rozwagę i spokojną, dalszą organizację. Na dziś to tyle. Pan z wami.

Tłum: I z duchem twoim.

Proboszcz: Niech was błogosławi Bóg wszechmogący, Ojciec i Syn, i Duch Święty.

Tłum: Amen.

Proboszcz: Idźcie w pokoju Chrystusa.

Tłum: Bogu niech będą dzięki.

~Proboszcz i ministranci wychodzą. Po nich, tłum.~

 

************

 

Scena II

 

~Zakrystia. Proboszcz. Pukanie do drzwi.~

Proboszcz: Wejść proszę.

~Sołtys wchodzi.~

Sołtys: Niech będzie pochwalony...

Proboszcz: Na wieki wieków... Powitać pana Grzegorza. Oczy radują się widząc waszmościa w domu Pana. Właśnie dziś miałem sie z sołtysem spotkać w pewnej sprawie, a tu sołtys jak na zawołanie. Miałem prosić o pomoc w tymże ważnym wydarzeniu, co żem ogłosił na mszy. Może herbaty do rozmowy? Uspokaja duszę. Ale dobrze, cisza już w mych ustach nastaje, widzę że sprawa pilna z jaką pan przybywa, bo ledwo co msza skończona, a już waszmość gości na mym dywanie. Cóż zatem za powód sprowadził pana do mnie?

Sołtys Grzegorz: Dzięki ci panie, chętnie chlapne troche herbaty, chociaż gust mój jednak w mocniejszych trunkach. Ja właśnie ze sprawą, iście pilną, o której proboszcz Jan wspomniał. Jako że dożynki raptem za chwileczke, a tu do tego, że samo to wydarzenie arcyważne, toż to jeszcze biskup na głowę nam spada. Doniosły powiadam będzie to obrzęd. Chyba że coś czmychnie nam z rąk.

Proboszcz: Mówże zrozumialej, co cię dręczy przyjacielu?

Grzegorz: Zabiegi proszę proboszcza, zabiegi.

Proboszcz: Jakie zabiegi?

Grzegorz: Zabiegi ceremonialne oczywiście. Tak jak rzecze, tak to prawdą jest najprawdziwszą. Ja kłamać nie potrafię. Oczu zmrużyć nie mogę ostatnimi dniami, ślęcze w fotelu, a mym towarzyszem łzy są nocami, gdy głowię się o tegoroczne dożynki. Ledwo co opuściwszy ten świat, nasz wójt Grudwik, Panie świeć nad jego duszą, nie zdążył wybrać zastępcy swego. Pamięta proboszcz zapewne jakie to piękne dożynki on organizował, cuda i dziwy, śmiech i śpiewy, radość na twarzach każdego.

Proboszcz: Istotnie pamiętam, sam od początku do samiutkiego końca ucztowałem. Rok w rok.

Grzegorz: Rozumuje zatem proboszcz, że dobrem będzie nieustępliwie podtrzymać tej tradycji tak dla ludu jak i parafii. Koniec końców Kościół to lud. Prawda to proszę proboszcza?

Proboszcz: Najszczersza prawda. Cóż zatem proponujesz?

Grzegorz: Już kończę tą opowieść co żem zaczął. I gdy, tak w braku uciechy, siedziałem, wpadłem na wybitny pomysł.

Proboszcz: Słucham, słucham.

Grzegorz: Przecie ja mógłbym się tym dużym i odpowiedzialnym stanowiskiem zająć. Oczywiście na chwile, dosłownie chwileczkę, za zgodną proboszcza bo tu on jest najbardziej poważany przecie. Gdybyż to tak na mym skromnym, choć podobno dla wielu oczu cudnym, zielonym ogródku zrobić tegoroczne dożynki. Jest tam przecie miejsce. Ziemi mi nie brak, a i owocna jest, bo są grusze, papierówki, śliwy, wiśnie, czereśnie, a nawet orzechy się znajdą, tak jak przeróżne krzaczki malin po jagody.

Proboszcz: Nie bądźże już taki skromny, bo w całej wsi znane są twe wielkie sady, dwór i rozciągający się brzozowy las za nimi. Tak, zaiste jest to jakiś pomysł.

Grzegorz: Ja naprawdę się zajmę tym. Zadbać o wszystko to moja powinność. Już rozmawiałem z ludźmi. Gospodynie przygotują poczęstunek, a chłopy pomogą uprzątnąć ogród, pomyć konie na jazdy bryczkami i dokończyć dach w altanie, sam ją tymi rękoma zbudował i sił mi na dach już zabrakło. Jam jest tym, który ponownie rozświetli to miasteczko na nowo. A i proboszcz skorzysta, bowiem to będzie także proboszcza zasługa i każdy o tym usłyszy.

~Ponownie, pukanie do drzwi. Wchodzi Zofia.~

Zofia: Szczęść Boże.

Proboszcz: Bóg nic nie szepcze co do tej sprawy, widocznie niejasna jest dla niego. I ja też tak sądzę. Przystanę jednak na tą prośbę. Widać że zależy Grzegorzowi na tym bardzo. Niech tak będzie. Czasu jest jednak niewiele, gdyż już to za dwie niedziele ubaw. Prędko trza się uwijać. Nie trać więc czasu waszmość. Leć już i działaj.

Grzegorz: Dzięki ci panie za przychylność. Nie pożałuje proboszcz, a raczej w drugą mańkę, będzie dumny. Żegnam więc proboszcza. Z Bogiem.

Proboszcz: Z Bogiem.

~Grzegorz wychodzi.~

Zofia: Ruch dziś u proboszcza, aż ciary na nogach przez ten powiew otwieranych drzwi.

Proboszcz: Cóż znów pani Zofia wygaduje? Jak ja tylko gawędziłem z naszym dobrym sołtysem.

Zofia: A o czym tak tyle czasu rozmowa trwać mogła, bom widziała jak sołtys wchodzi do Zakrystii tuż po mszy, a jest już dwadzieścia minut po?

Proboszcz: Zaprawdę, ciekawość to pierwszy stopień do piekła pani Zosiu, ale ja dobry obywatel i nie ukrywam niczego co poza konfesjonałem się dzieje i tylko w nim dochowam zwierzeń. Słyszała pani że dożynki i Biskup?

Zofia: Tak, słyszałam, najgłośniej ze wszystkich. Bo mi się tak proszę proboszcza Jana wydaje, że to ja tak najrzetelniej słucham.

Proboszcz: Nie mi to w ocenę dawać. Ale wracając, omawiane było przygotowanie tego hucznego wydarzenia i okazać się to widocznie musiało, że przygotuje i poprowadzi je nasz Grzegorz.

Zofia: To wspaniale, a i niech se prowadzi. Niech chłop trochę ma radości z życia, stary kawaler jak gadają, chociaż aż nie taki stary jak dla mnie.

Proboszcz: Pani Zofio! Konkretnie, cóż panią tu sprowadza?

Zofia: Bo ja też mam interes co do dożynek. Proboszcz bardzo dobrze powinien wiedzieć o co chodzi. O tego łajdaka, syna szatana, co to proboszcz ponad osiemnaście lat temu przygarnął, gdy jeszcze nie obejmował stanowiska proboszcza.

Proboszcz: A pani znowu o tym. Profesor ze mnie mógłby być z doktoratem jakby zliczyć godziny tłumaczeń, że on taki nie jest.

Zofia: Ja wiem swoje i tego się będę trzymać. Pomiot to. Zło w najczystszej postaci.

Proboszcz: Przecież on nic nikomu nigdy nie zrobił.

Zofia: Na razie. Toż to tylko kwestia czasu, jak on z tego miasteczka zrobi piekło. Niech że proboszcz wysłucha. Biskup się zbliża. Sam proboszcz mówił. Co to oznacza? Przecie to razi w oczy. Nie można patrzeć nawet w jego kierunku. Jak go biskup zobaczy to, nie daj Boże, zemdleje jeszcze.

Proboszcz: Proszę nie wygadywać takich głupot. Zarówno Bóg jak i jego słudzy kochają się nawzajem. A przynajmniej tak powinno być.

Zofia: A nie mógłby proboszcz tak na te dożynki gdzie go wyprawić. Przecie to jeden dzień tylko.

Proboszcz: Dosyć! Koniec rozmowy. Zdania nie zmienię. Dzięki ci pani za odwiedziny, niestety czas mi gdzieś uciekł i powinnością mą go znaleźć. Do widzenia.

Zofia: Żegnam.

~Proboszcz i Zofia wychodzą.~

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Anonim 31.01.2018
    No, no Lancelot z dużym zainteresowaniem przeczytałem tą sztukę i muszę przyznać, że co najmniej wciągająca ;-) Język i sposób ułożenia słów, zdań, no naprawdę bardzo to wszystko ciekawie ująłeś. Zresztą jak tylko na początku zaznaczyłeś, że to dramat, sztuka, którą napisałeś, to już wzbudziło moją ciekawość i nie zawiodłem się :-)
    O prologu powiem, że to wstęp, który wzbudził moje największe zainteresowanie tą sztuką.

    Fragment, który mnie zaintrygował:
    "Pokaż teraz swe lico dziecze, schowane pod łachmanami, z którymi twa matka cię zostawiła. Ukaż oblicze, a do końca życia będzie mi ono najbliższe sercu. Przyrzekam ci, a jeśli kłamię, niech karci mą duszę demon dniami i nocami. A niech mnie! Straszne to nadciągają chmury, bo widzę właśnie przepowiednię zguby. Szpetne twe lico, skarcone przez rękę pana. A za co?"

    Pozdrawiam, piątunia za coś dla mnie nowego :-)
  • Lancelot 31.01.2018
    dzięki za wizytę :) Jestem uradowany że tobie się spodobało :)
  • Margerita 31.01.2018
    pięć przeczytałam z zapartym tchem
  • Lancelot 31.01.2018
    aż tak xd dziękuję :)
  • Canulas 31.01.2018
    Ok. Jadymy.
    Nie bardzo wiem, jak to traktować, więc potraktuję jak tekst. Być może jednak niektóre "wątpliwości" będą bezzasadne.

    Prolog
    "~Na scenie słychać kroki, a po chwili wchodzi postać w kapturze, wnosi dziecko owinięte w koc i pozostawia. Płacz dziecka roznosi się po całej sali. Wchodzi ksiądz.~" - 2x dziecko (synonim) - maleństwo, brzdąc, urwis, niemowle,

    "Ksiądz: A cóż to za jazgot. A czemuż to niebiosa krzyczą pod domem Pana, nad którym sprawuję opiekę." - dwa zdania pytające, zero znaków zapytania. Z drugiego zdania wypierdol poczatkowe "A"

    "Gdzież ten diabeł, który został wysłany na rozgrzeszenie do mnie tak późną porą, która dniem dla den." - trzy zdania.

    "Ukaż się przyczyno mego niepokoju." - bardzo ładne. Rekwiruję.

    "Któż cię tu sprowadził i zostawił na pastwę...licho wie czego mały aniele." - brak znaku zapytania, po wielokropku niema odstępu.

    "Przeklęty bądź ten, kto szacunku nie ma dla dziecka swego, a tym bardziej, gdy porzuca je." niezgodność czasu. "będzie"

    "Za zbrodnie wyrządzone przed ladacznicę i chama." - cham mi się gryzie, ale ostrożnie, bo to może być tylko moja fanaberia.

    Ok. Odcinek za mną.
    Ładnie archaizujesz. Widać, że cisnąłeś "hitem", czyli pismem niemal automatycznym. Pośpiech zrodzony z weny jest namacalny.

    Akt I
    "Słyszawszy, że tu dożynki, u nas, są hucznie obchodzone, pragnie on do nas zawitać tego roku." u nas, do nas. Lepiej:
    (U)słyszawszy, że tu dożynki są hucznie obchodzone, pragnie on do nas zawitać tego roku.

    "Proszę jednak o rozwagę i spokojną, dalszą organizacje." - organizację (generalnie, mało masz literówek. Pod tym kątem spoko)

    Akt II
    "Właśnie dziś miałem sie z sołtysem spotkać w pewnej sprawie" - się

    "Sołtys Grzegorz: Dzięki ci panie, chętnie chlapne troche herbaty" - trochę

    "Tak jak rzecze, tak to prawdą jest najprawdziwszą." rzeczę, bo ja, nie on.

    "Oczu zmrużyć nie mogę ostatnimi dniami, ślęcze w fotelu i niemal mym towarzyszem" - nie rozumiem. Niemal? Moze: niemoc?

    "Oczywiście na chwile, dosłownie chwileczkę," - chwilę

    "Przystanę jednak na tą prośbę."- ładniej będzie "na twą"

    "Zofia: Ruch dziś u proboszcza, aż ciary na nogach przez ten powiew otwieranych drzwi." - spoko zdanie. Nieźle wpada ta Zofia.

    "Proboszcz: Cóż znów pani Zofia wygaduje"- teoretycznie pytanie, więc wiesz...

    "Zofia: A o czym tak tyle czasu rozmowa trwać mogła, bom widziała jak sołtys wchodzi do Zakrystii tuż po mszy, a jest już dwadzieścia minut po." - pytanie. "A o czym" - znak zapytania.

    "Słyszała pani że dożynki i Biskup. - pytanie, Lans, pytanie. Nie bój się tego pierdolonego znaku.

    "Konkretnie cóż panią tu sprowadza." - po konkretnie przecinek albo kropka (choć generalnie nie ruszam przecinków) No i, kurwa, pytanie.

    "Dzięki ci pani za odwiedziny, niestety czas mi gdzieś uciekł i powinnością mą go znaleźć." - noo, kończysz czymś ładnym.

    Dobra, po seansie.
    Podoba mi się forma, nie jest zła archaizacja. Czytało siespoko, nie dłużyło się.
    Wypierdalasz się tylko na technikaliach.
    Tylko ze ja bardziej cenię treść, wieć 5-. Technikalia zawsze można podkręcić, jak procesor w kompie.
    Treści nie.
    Ty (przynajmniej tutaj) treść masz bardzo ok.
  • Lancelot 31.01.2018
    cieszę się że treść git. podziękować za to.
    Odnośnie techniki i tego co tu zaznaczyłeś:
    kurde jaki głupi jestem że te znaki zapytania ominąłem ehh, już poprawiam,
    tam mi wyraz coś ukradło a w dwóch innych przypadkach podwoiło go co też poprawiam synonimami jakimiś zaraz.
    Lecz odnośnie literówek, nie odpuszczę tutaj gdyż oprócz jednej (to fakt tam powinno być "ę") to w reszcie jednak nie. Akcja dzieje się na wsi i czas to taki iż to ę,ą itp są przeważnie omijane, nawet proboszczowi, mimo jednak dużej wiedzy i bardziej oficjalnej mowy, może się zdarzyć gdyż od czasu wikariusza tam siedzi to i wyplenić się nie da do końca wszystkiego.
    Ogólnie dzięki za odwiedziny i poprawki. pozdro :)
  • Canulas 31.01.2018
    Ok, jeśli to stylizacja, nie ma sprawy. Natomiast jako taka, obadaj czy jest całościowo jednolita. Jeśli tak - cofam zarzut
  • Kim 01.02.2018
    Super! Wciągnęło mnie. Z chęcią przeczytam dalszą część. Za to tutaj - piąteczka. Bez dwóch zdań. Końcówka z "powinnością szukania czasu" też mi bardzo przypadła do gustu.
    Pozdrawiam :))
  • Lancelot 01.02.2018
    Dzięki ;)
  • Enchanteuse 19.09.2018
    Hej.

    "Gdzież ten diabeł, który został wysłany na rozgrzeszenie do mnie tak późną porą, która dniem dla den? "

    Nie rozumiem tego zdania.

    "Któż cię tu sprowadził i zostawił na pastwę... licho wie czego mały aniele? "

    Przecinek przed zwrotem personalnym (mały aniele)

    "Pokaż teraz swe lico dziecze, schowane pod łachmanami, z którymi twa matka cię zostawiła"

    Dziecze? Jesteś pewien, że to poprawna forma?

    "Coroczne biesiadowanie niedługo zagości w naszej mieścinie."

    Mieścina to słowo nacechowane emocjonalnie, raczej negatywnie, i dziwnie brzmi w ustach księdza. Rozważ zamianę na co$ bardziej neutralnego.

    "Gdybyż to tak na mym skromnym, choć podobno dla wielu oczu cudnym, zielonym ogródku zrobić tegoroczne dożynki. "

    Przecinek po ogródku, oddzieli wtrącenie od reszty zdania.

    Nie czytalam komentarzy, więc sorry jak się coś powieliło.

    Generalnie podobało mi się, tylko miejscami rażą słowa typu "leć" wsensie biegnij itp, bo to si€ gryzie z archaizacją i robi groteskę.
    Troch€ jednak w tym wszystkim zabrakło mi kulminacji, a potem zwrotu akcji, czy jak to się w dramacie nazywa.
    Jest druga część? :D

    Nie oceniam, ale calkiem lubię. Troszkę by to podkręcić i wyjdzie super.

    Pozdrawiam :)
  • Lancelot 19.09.2018
    Ench, błędy poprawiam, co do kulminacji jest to jedynie fragment gdzie nawet akt I się nie skończył więc jako taka gdzieś kulminejszon będzie i zwroty akcji. dzięki za odwiedziny :) pozdrawiam :D
  • Enchanteuse 19.09.2018
    Lancelot jeśli tak, to ok.
    Z chęcią zobacze kolejne części.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania