orkiestra samobójcy
o zmierzchu padam na kolana
i rękami związanymi z tyłu
dyryguję śmierci
wstrzymaj się
za wcześnie na chordofony smyczkowe
jeszcze
te serca spokojne takty
ostatnie strony sekcji perkusyjnej
wtulam twarz w mróz
taki gorący aż parzy
jak tylko nocą potrafi
dysonansy miażdżonych płatków
ulepiony ze śniegu kaishakunin
z gałązkami zamiast rąk
i w moim kapeluszu
jest obserwatorem
jakby miał choć dziurkę w marchewce
że niby sekcja dęta
uboga ale jakaś
nie zna litości
jak mróz czy śmierć
czy sekcja smyczkowa
umrę więc tak zwyczajnie
w cichej eksplozji płuc
a on będzie patrzył
i gdy słońce wzejdzie
umrze sam w ciszy
jak ja
[2012]
Komentarze (6)
"umrę więc tak zwyczajnie
w cichej eksplozji płuc" - to szczególnie.
taki gorący aż parzy
jak tylko nocą potrafi" - Pięknie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania