orkiestra samobójcy

o zmierzchu padam na kolana

i rękami związanymi z tyłu

dyryguję śmierci

 

wstrzymaj się

za wcześnie na chordofony smyczkowe

jeszcze

 

te serca spokojne takty

ostatnie strony sekcji perkusyjnej

 

wtulam twarz w mróz

taki gorący aż parzy

jak tylko nocą potrafi

dysonansy miażdżonych płatków

 

ulepiony ze śniegu kaishakunin

z gałązkami zamiast rąk

i w moim kapeluszu

jest obserwatorem

 

jakby miał choć dziurkę w marchewce

że niby sekcja dęta

uboga ale jakaś

 

nie zna litości

jak mróz czy śmierć

czy sekcja smyczkowa

 

umrę więc tak zwyczajnie

w cichej eksplozji płuc

 

a on będzie patrzył

i gdy słońce wzejdzie

umrze sam w ciszy

jak ja

 

[2012]

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Canulas 05.07.2018
    Nooo, szarpie. Naprawdę brawo. Ależ połączenia. Pod wrażeniem, pod wrażeniem. Naprawdę.

    "umrę więc tak zwyczajnie
    w cichej eksplozji płuc" - to szczególnie.
  • Padilla 12.07.2018
    Dzięki!
  • Iwona 05.07.2018
    podpisuję się pod słowami Cana. super wiersz.
  • Padilla 12.07.2018
    Dzięki!
  • Blanka 06.07.2018
    "wtulam twarz w mróz

    taki gorący aż parzy

    jak tylko nocą potrafi" - Pięknie.
  • Padilla 12.07.2018
    Dzięki!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania