"Orzeł wolności" (2) Iskra nadziei

„Orzeł Wolności”, przypominający swoim kształtem ptaka statek mknął pośród tunelu nadświetlnego. Równomierne pomrukiwanie sinika upewniało kapitan Virtus, że wszystko jest w porządku. Latała tym statkiem już 5 lat i potrafiła rozpoznać takie rzeczy. Gdy kotopodna kosmitka przechadzała się poprzez ładownie spojrzała na samotnie wyglądające skrzynie z deretium, które zdawały się małe pośród sporej ładowni transportowca. Niestety jednak nieoficjalne przewożenie towarów stało się w galaktyce co raz trudniejszym zajęciem, a dobrze płatnej pracy dla przemytników jest co raz mniej. Gdy jej myśli zbliżały się do wszelkich długów i obaw przed kontrolami ze strony wszelkich funkcjonariuszy prawa, statkiem nagle zatrząsnęło. Nigdy nie słyszała takiego dźwięku. Wokół rozległ się alarm. Emala włączyła komunikator i zapytała:

– Kapitan do mostka! Co się dzieje?

– Wypadliśmy z tunelu. – odezwał się młody kobiecy głos. –Elise właśnie sprawdza czy to nie uszkodzenia statku.

Virtus przeszła obok schodów i skierowała się szybu naprawczego. W wąskim tunelu ujrzała zielonoskórą dziewczynę z której głowy wyrastało kilka macek, które sięgały jej aż do ramion. Skryte za ciemnymi goglami oczy patrzyły na wskazania przyrządów. Wyjęła z kieszeni swojego prostego jasnobrązowego stroju roboczego wirtualny notatnik po czym skopiowała na niego dane. Odwróciła się do kiriwikanki:

– Nic nie wskazuje na awarię napędu nadświetlnego. Tak samo rezystory protonowe działają sprawnie. Podobnie jak kondensatory przepływu międzyprzestrzennego. Łącza mocy trochę nie domagają, ale to nie mogło mieć wpływu

– Mów w uniwersalnym! – poprosiła Virtus nieco zdenerwowanym tonem nie rozumiejąc naukowego żargonu.

– To nie mogła być wina statku.

– Dziwne. Wyznaczając trasę sprawdzaliśmy stabilność tunelu. Poza tym w centrum Niezależnych Terytoriów nie powinno być problemu ze stabilnością przepływu.

– Nie wykryłam też wokół żadnych anomalii czy burz słonecznych.

– Co to może oznaczać?

– To chyba jakieś nienaturalne pole zakłócające przepływ. Niczym sieć zarzucona by łapać trzyokiego dorsza. Wyjaśniało by to dziwne emanacje energii wychodzące z statku znajdującego się w układzie.

– Ten ktoś raczej nie chce zaprosić nas na kafarę. – stwierdziła kapitan, a następnie wyciągnęła komunikator. – Załadować energie do dział!

– Już to zrobiliśmy. – odparł ponury kobiecy głos. – Tajemniczy statek wysyła w naszym kierunku myśliwce.

Nieco kanciaste szare myśliwce leciały dość blisko siebie. Adera wiedziała, że tego typu loty są bardzo ryzykowne i wymagają naprawdę sporego doświadczenia. Dziewczyna nerwowo złapała końcówkę swoich kasztanowych włosów. Miała na sobie jak zwykle skromny strój składający się z jasnobrązowej koszuli i trochę ciemniejszej spódnicy. Na ekranie przy którym siedziała widziała informacje o tym, że przeciwnicy cały czas są ze sobą w kontakcie. Udało się przechwycić jedynie pojedyncze strzępki rozmów, jednak nawet po przepuszczeniu ich przez deszyfrator zdawały się nie mieć one sensu.

– Posługują się jakimś dziwnym kodem. Cały czas utrzymują ze sobą kontakt. – zameldowała.

– Zapewne synchronizują jakiś specjalny atak. Niech Arhwe ma nas w swojej opiece. – wezwała imię stwórcy używane przez kościół Agriszański.

– Arhwe nie istnieje. Tak samo jak te bajeczki o piekle i niebie. – odparła chłodno. –Zresztą oni zaraz się o tym przekonają.

Na jej trupiobladej twarzy pokrytej bliznami pojawił się drobny cień uśmiechu. Adera wiedziała, że to największa ekspresja na jaką pozwala sobie jej towarzyszka. Nie należała ona do osób wylewnych czy towarzyskich. Już sam jej strój składający się z okrywającej niemal całe ciało czarnej szaty, zdawał się odstraszać innych i sugerować zagrożenie.

– On istnieje, pomaga nam na każdym kroku

– Masz na to jakiś dowód? – zbiła jej argument

– Nie, cały świat wydaje się mówić, że jego nie ma. Tyle bólu i cierpienia wokół na niezliczonych planetach… W wierze nie chodzi o dowody tylko o iskrę nadziei.

– Na co? – zapytała chłodno naciskając kolejne przyciski, które służyły do przygotowania ostrzału.

– Na to, że to wszystko ma jakiś sens. – rzekła smutno.

Mira nie przejmując się jej miną, nacisnęła przycisk a główny ekran rozbłysnął od wystrzelonych pocisków.

– Miny obronne wystrzelone! – zameldowała Mira.

Na ekranie myśliwce szybko rozproszyły się. Niektóre bez problemu uniknęły ostrzału, ale kilka z nich rozbłysnęło się fioletowym ogniem. „Orzeł” zrobił zwrot w lewo i odleciał od nawracających myśliwców.

Drzwi mostka rozsunęły się, a w nich stanęła Virtus. Zauważyła Mirę kierującą zastępczym drążkiem sterowniczym. Adera zaś nerwowo starała się przekierować energie do tarcz.

– Ja teraz przejmę stery! – stwierdziła Emala siadając w sporym fotelu kapitana stojącym przed sześcioma stanowiskami kontrolnymi. Chwyciła drążek i pokierowała statkiem. Zrobił on kilka uników starając się unikać ostrzału. Mira w tym czasie założyła hełm sterowania działkami statku. Z korpusu statku wystrzeliły pociski. Jeden z nich trafił myśliwiec co zaowocowało eksplozją. Pozostałe statki zatoczyły okrąg i podeszły od strony silników. Zaczęły strzelać uszkadzając osłony. Statkiem zatrząsało.

– Elise, masz coś ciekawego? – zapytała Virtus próbując uciec

– Już niedługo powinnam mieć nowe dane. Potrzebuje jeszcze paru minut. – poinformowała

– Niech to będzie szybkie parę minut. – stwierdziła wesoło Virtus widząc przed „Orłem dość spory statek o kształcie ośmioramiennej gwiazdy. Na niej znajdowała się sporo półokrągła komora nad którą emonowało jasnofioletowe światło rozpościerające się po ramionach gwiazdy. – Wszechświat nas nienawidzi. – mruknęła zaskoczona. Jednocześnie beształa się w myślach za to, że nie przewidziała iż ich statek flagowy może mieć maskowanie.

– Mamy połączenie. – rzekła Adera.

– Na ekran!

Przed nią pojawił się hologram wilkopododnej istoty o dwóch wystających kłach. Nosiła ona ciemnoniebieski kombinezon z świecącymi na jasnoniebiesko paskami na ramionach.

– Zacny dziś dzień! – stwierdził. – Nieźle sobie radziliście z myśliwcami. Jest jednak coś czego nie unikniecie.

Po chwili czerwony promień poszybował ku transportowcowi. Statkiem zatrząsnęło, a Adera spojrzała, że poziom energii spada. Dziewczyna patrzyła nerwowo na swe towarzyszki, zaś Virtus wiedziała, że otoczona przez wroga nie ma szans na ucieczkę. W końcu nie może wskoczyć w tunel by szybko zwiać.

– Elise, powiedz, że masz jakieś dobre wieści?

– Te statki to odrzuty z vixańskiej technologii. – odparła Elise. – Należą do Wędrownych Floty Łowców z Novori .

– Chyba jednego już poznaliśmy. Masz jakąś ich słabość?

– Tak, ten model statku zakłócającego przepływ powstał na bazie starego prototypu, który Vixanie odrzucili gdyż wytwarzane pole miało stosunkowo mały zasięg. Wystarczą jakieś 24 mitrony, by móc bezpiecznie skoczyć.

Virtus uśmiechnęła się takim uśmiechem losu. Dawało to bowiem małą nadzieje na wydostanie się z pułapki. Chwilę potem spojrzała, że stracili już ¼ energii.

– Jak możemy się wyrwać z pola?

– Ono jakby wciąga energie, więc teoretycznie jakby wrzucić tam coś łatwopalnego i wystrzelić to jednak mogło by uszkodzić statek.

– Możemy wysłać sondę z tą substancją by przeleciała w stronę Statku Zakłócającego.

– Tylko co tak wyślemy?

– Deretium jest łatwopalne. – rzekła Elise

– Adera! Przygotuj sondę! – rozkazała Virtus z uśmiechem na ustach. – Mira załaduj miny obronne!

– To duże ryzyko. – rzuciła trochę zestresowana kosmitka przez komunikator.

– To taki moment, gdzie albo w wspaniały sposób wyrwiesz się z tarapatów, albo zapewnisz sobie niezwykłą śmierć. – odparła luzacko. – Z czasem można się przyzwyczaić.

– Sonda załadowana.

– Wystrzelić!

Mała sonda wypadła z transportowca i poszybowała w stronę Statku Zakłócającego. Virtus wiedziała, że pole ochronne jednostki musiało zostać wyłączone do transferu energii. Mira nacisnęła przycisk, a miny poszybowały wokół statku. Jedna z nich poszybowała ku sądzie doprowadzając do eksplozji kawałka statku przeciwnika. Transfer energii został przerwany, a Virtus skierowała „Orła” w stronę myśliwców. Te które przetrwały niespodziewane wystrzelenie min, szybko rozleciały się po bokach posyłając kolejne salwy w transportowiec. Virtus przyspieszyła, a statkiem jeszcze kilka razy wstrząsnęło.

– Jeszcze kawałek. – oparła Elise przez komunikator.

Nagle rozległ się huk, a statek się zatrzymał. Część świateł na statku zgasło.

– Wszechświat nas nienawidzi. – mruknęła kapitan próbując nie okazywać swojej złości.

– Nie ma nadziei. – odrzekła Mira do Adery. – Życie bez przerwy nas kopie w tyłek byśmy to zrozumieli. Wiara jest tylko obłudą, oszukiwaniem nas samych, że pośród tego bałaganu istnieje nadzieja.

– Odmówię ostatnią modlitwę, jeśli można. – rzekła dziewczyna schodząc ze swojego stanowiska.

– To nasze ostatnie minuty, korzystaj do woli! – rzekła z udawanym luzackim tonem.

Adera przeszła szybko korytarzem, a następnie zeszła po schodach do ładowni. Wiedziała, że niedługo Statek Zakłócający zbliży się do nich. Jest jedna rzecz, która musiała zrobić. Weszła do szybu naprawczego gdzie ujrzała Elise.

– Szybko pokaż mi gdzie są systemy przepływu energii! – poprosiła.

– Czemu? – zdziwiła się.

– Bo jest jeszcze nadzieja. Jednak nie mogę powiedzieć o tym Virtus, ani nikomu innemu.

– To jest tutaj. – rzekła odsłaniając panel przewodów.

– Na tym statku zawsze tli się iskra nadziei. – powiedziała Adera przykładając rękę do przewodów. Zaczęło się w niej formować jasne światło, które przenikało przez przewody. Systemy statku nagle ożyły, a puste ekrany i kontrolki na nowo rozświetliły się swoimi naturalnymi kolorami.

– Co zrobiłaś? – zapytała zdezorientowana kosmitka.

– Nic nie widziałaś.

– Ale ja…

– To tajemnica. Jedna z takich większych, o których nikt kompletnie wiedzieć nie może.

– Oczywiście, nikomu nie powiem.

Virtus patrzyła w czerń kosmosu mając nadzieje, że uda się im przetrwać to spotkanie. Nagle statek na nowo się rozświetlił światłem ekranów i diod, a wszystkie systemy wróciły do sprawności.

– To niemożliwe. – mruknęła Mira.

– Skoro los nam daje kupon zagrajmy na loterii. – rzuciła Virtus z drobnym uśmiechem. – Zrób losowy skok do pobliskiego układu!

– Tak jest.

Myśliwce atakowały statek, lecz nagle jego pole ochronne były na nowo sprawne. Dowódca spojrzał na sytuacje po czym kazał myśliwcom wrócić na okręt flagowy. Spojrzał na „Orła Wolnosci”, który wszedł właśnie w tunel ponadświetlny.

– Nie hańbą jest przegrać z tak mężnym przeciwnikiem. Mam nadzieje, że jeszcze się ze sobą zmierzymy. Galaktyka jest długa i szeroka, ale zawsze jakaś część mnie będzie miała na to iskierkę nadziei.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania