Ostatni

Tryb Awaryjny Aktywowany.

Powoli otworzyłem oczy i ujrzałem to, co zwykle. Siebie leżącego bezwładnie na podłodze w ciemnym pomieszczeniu. Moje ręce były przykute, przez te przeklęte łańcuchy energetyczne, do czarnej ściany. Nie było tu ani jednego promienia światła. Mimo to idealnie wszystko widziałem wraz z moim strażnikiem. Trzymetrowy potwór o humanoidalnej posturze, długich stalowych szponach i mordzie, od której odchodzi już zgniłe mięso. Zdawało się, że potwora przy życiu utrzymują liczne modyfikacje, zmieniające jego kod genetyczny i stalowe implanty. Strażnik bacznie mi się przyglądał, obserwując każdy mój ruch. Nic dziwnego, po tym, co zrobiłem, dziwię się, że mnie nie unicestwili. Zamiast tego wsadzili do najgłębszego więzienia i zostawili wraz z rozpadającym się strażnikiem. Do moich uszu dobiegły liczne odgłosy kroków, ryków silników i budzenia. Mój strażnik też to zauważył zaczął niespokojnie biegać wzrokiem po całym pomieszczeniu. "Więc to już ten czas." powiedziałem sam do siebie. Aktywowałem swoje podsystemy i w mig przed moimi niebieskimi oczami wyświetliły się liczne okna. Wyłączyłem wszystkie oprócz jednego.

Stan Energi 15% rezerwa zaleca się dalsze ładowanie. To już moje trzecie przebudzenie odkąd tu trafiłem, a mimo to, tylko piętnaście? Dlaczego? Dlaczego trwa to tak długo? Nieważne jestem cierpliwy. Do aktywowania systemu bojowego, potrzebuje minimum dwudziestu pięciu procent. Maskującego dwudziestu. Przeciwko temu przeciwnikowi aktywowanie i użycie trybu bojowego, wystarczy, ale to, co czeka mnie po nim to co innego. Nagle dźwięki ucichły, mój strażnik znowu skupił na mnie wzrok. Wrócę do spania. Tak. Tylko to mogę teraz zrobić. Spać, ładować się i spać. Mój syntetyczny organizm wytrzyma nawet upływ milionów lat, więc niemusze martwić się o moje ciało. Zamknąłem oczy i wpadłem w objęcia morfeusza.

 

Stoję naprzeciw Bramy. Potężnej, masywnej budowli stworzonej dla nas, byśmy mogli wrócić do znanej nam galaktyki i przeprowadzić czystkę. Nasi twórcy już dawno zostali przez nas pochłonięci, nie mamy pragnień, emocji czy litości. Zostało nam tylko i wyłącznie wykonywanie ostatniego rozkazu. Rozkazu głupich stwórców, wykonać co pięćset tysięcy lat czystkę mimo tego ja. Ten, który został stworzony przez połączenie słabej rasy ludzkiej i naszej mechanicznej, działam przeciw temu rozkazowi. Moje ciało zostało w 100% stworzone z syntetycznych materiałów, które są o wiele mocniejsze, a zarazem lżejsze, niż jakakolwiek stal. Mam dostęp do wszelkiego asortymentu broni, który mogę wykorzystać w dowolnym momencie, takim jak tamten. Zanim się obejrzałem nasze niszczyciele, desantowce, liniowce, myśliwce i wiele innych pojawiły się przede mną. Aktywowałem tarcze i walczyłem. Walczyłem, dopóki nie wykorzystałem całej energii, trwało to pięćset lat. Dlaczego wtedy walczyłem? To z powodu ludzkiej duszy? Emocji? Nie. Nawet jeśli je mam nasze poczucia wartości diametralnie się różnią. Nigdy nie byłem i nie będę w zupełności człowiekiem ani maszyną. Będę czymś pomiędzy. Tak samo, jak była reszta, która zresztą i tak zginęła albo zniknęła. Może to, to zdeterminowało mnie do czegoś takiego?

Nie, ale to i tak bez znaczenia to tylko sen, a to moje myśli w uśpieniu.

 

Wymagania Spełnione Podstawowe Systemy Aktywne.

Przy kolejnym otwarciu oczu usłyszałem tę dobrą wiadomość. Natychmiast zobaczyłem poziom energii 27%. To zaskakujące przez ostatnie trzy przebudzenia było tylko 15% a teraz tyle? Spojrzałem na moje łańcuchy, wydawały się mocniejsze. Widocznie wzmocniono je dawką energii, którą przez przypadek pochłonąłem.

Mój strażnik oczywiście gapi się na mnie, choć teraz jest inny. Wydaje się większy, a prawie całe jego rozkładające się ciało, pokrył pancerz.

Skoro się przebudziłem i on też to znaczy.

Jak na zawołanie nad nami znowu rozbiegły się różne dźwięki.

Po dwudziestu minutach wszystkie ucichły, dość długo to trwało. Moje uwięzienie będzie trwało jeszcze przez wiele przebudzeń, jeśli tak to zostawię.

Może...warto spróbować. Rozpocząłem skan moich kajdan i systemu energetycznego. Zostawię to w tle, do następnego przebudzenia, powinienem być w stanie wykonać pełny skan. Jeśli mnie nie wykryją, będę w stanie przyspieszyć ładowanie, a potem wyrwać się stąd.

Skanowanie Rozpoczęte.

Przeczytałem powiadomienie i zasnąłem ponownie.

 

Tym razem stałem w pełnym pancerzu na jednym z niszczycieli mojej rasy i obserwowałem. Setki dział, które strzelały bezprzerwy i zabijały miliony osób z różnych ras, ich miasta legły w gruzie po kilku minutach walki. Niektóre były podobne do robali inne do jakiś wodnych stworzeń, była tam nawet najmłodsza wtedy rasa ludzie. Nie mieli żadnych szans tak samo, jak inni. Pociski wrogich ras poleciały w moją stronę. Jednym płynnym ruchem ręki aktywowałem tarcze i zablokowałem wszystkie naraz. W drugiej dłoni zebrałem energię, a następnie wystrzeliłem, masywny strumień energii, zniszczył każdy statek moich wrogów, nikt nie przeżył. Czułem się wtedy tak jakbym zmiażdżył po prostu irytujące robale.

"Dobrze się bawisz?" powoli odwróciłem się i ujrzałem młodą dziewczynę o szarych oczach i włosach. Miała na sobie czarny strój z kapturem i kilkoma czerwonymi paskami. Na swojej prawej nodze miała czarną podkolanówkę i małą kaburę gdzie w spokoju leżał jej pistolet.

Posiadała dziwny słodki, ale spokojny głos. Nazywałem ją Neko, przez jej dwa czerwone sensory, które były oklapnięte jak u kota. "Czy wyglądam, jak bym się bawił?" odpowiedziałem jej beznamiętnie. Wtedy ona, jak i reszta z takich jak ja mnie nie interesowała.

"Trudno stwierdzić, zawsze walczysz." jej słodki głos był lekko zmartwiony.

"W końcu do tego powstałem." odpowiedziałem jej.

"Zero ty nie my... "jej głos był poważny, byłem zaskoczony, ale ktoś nam przerwał. "Zero dołączamy do zabawy?" Głos był mocno rozbawiony i jednocześnie chropowaty. Powoli podniosłem głowę do olbrzymiego ponad czterometrowego jaszczura pokrytego zbroją, który przed chwilą przyleciał. Zamiast prawej dłoni miał, można by pomyśleć, że nawet niezniszczalne szczypce. Lewa dłoń za to była normalna z czterema palcami na plecach przez wiele modyfikacji powstały ostre kolce, a z obu stron wyrastała para niebieskich skrzydeł. Jego cztery niebieskie oczy były skupione na mnie, a kilkumetrowy ostro zakończony ogon latał niekontrolowanie podekscytowany. Nazywał się trzeci. Jego imieniem, jak i również moim był numer, oznaczający kolejność wyprodukowania.

Wykonałem skan, by sprawdzić o co mu chodzi i od razu zrozumiałem. W punkcie Delta Dwanaście zbierały się wojska naziemne wrogów, osiągnęły wtedy ponad czterysta tysięcy. Przytaknąłem głową i aktywowałem swoje skrzydła, prawie natychmiast z moich pleców zaczęła wyciekać, masa szkarłatnej energii, która uformowała skrzydła o rozpiętości około czterech metrów. Trzeci wyleciał pierwszy, niczym pocisk altylerii, spadł na wroga, ja po chwili do niego dołączyłem. To był ostatni raz, kiedy widziałem Neko. Nigdy więcej nie miałem okazji, dowiedzieć się co chciała mi powiedzieć.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania