Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Ostatni Akt

Koński smród pomieszany z dymem cygar wypełniał całe obszerne pomieszczenie. John Donne wszedł do niego, rozpychając drzwiczki i skierował się od razu w stronę baru. Przystanął jeszcze w połowie drogi, żeby zapalić cygaro i zdjąć z ust chustę, która chroniła je przed pyłem. Przetarł też powieki i strzepnął kurz ze zrobionej z bizoniej skóry kurtki. Stary rewolwer Rangera kołysał się przy biodrze, przypominając mężczyźnie stare czasy.

Usiadł przy barze, zdjął kapelusz i położył go na ladzie przed sobą, uwalniając średniej długości, białe włosy, które opadły na jego ramiona. Barman dał znać, że zaraz go obsłuży, a sam udał się po mokry ręcznik, którym chwilę później uszczelnił jedno z okien.

- Cholerne burze piaskowe – powiedział do Donne’a, kiedy wrócił za ladę. – Ten pył wchodzi w każdą możliwą szparę.

- Tak. Cholerne burze piaskowe.

- Ty jeszcze pamiętasz pewnie czasy sprzed Ostatniego Aktu, co? Wtedy też takie bywały?

- W tym rejonie takich nie było. Ale teraz wszędzie jest pustynia, więc trudno się dziwić, że tak to wygląda.

- Jasne, jasne… Mój dziadek opowiadał, że kiedyś rosły tutaj drzewa, wiesz, takie jak w książkach.

- Rosły.

- Co podać? Pierwsza kolejka na mój koszt.

- Piwo. Ciemne i gorzkie.

- Już się robi. Przyniosę coś specjalnego, zaraz wrócę.

Kiedy barman zniknął za drzwiami prowadzącymi na tył baru, John Donne rozejrzał się dookoła. Wewnątrz siedzieli sami mężczyźni, z których każdy miał na sobie zabrudzoną pustynnym pyłem kurtkę. Każdy też spoglądał przed siebie podrażnionymi, czerwonymi oczyma. Mężczyzna westchnął, przypominając sobie czasy sprzed Ostatniego Aktu. Skończyła się wojna secesyjna, unia wygrała. Później upłynęło może dziesięć lat, kiedy nastał koniec. Niektórzy mówili, że w ziemię uderzył wielki głaz z kosmosu, inni, że to wybuch wielkiego wulkanu, setki razy większego niż Wezuwiusz. Niektórzy chcieli znaleźć odpowiedź za wszelką cenę, ale Donne’a to nie interesowało. Koniec nastał i tyle, na cholerę było się rozwodzić? Trzeba się było dostosować i przeżyć.

Mężczyzna, czekając na barmana, strzepnął pył ze swojego kapelusza i ze skórzanych, poprzecieranych w wielu miejscach spodni. Zaciągnął się też cygarem i zakaszlał, kiedy zalała go większa niż przewidywana fala dymu połączonego z pyłem. Przestajesz się do tego nadawać, pomyślał i uśmiechnął się gorzko. Chwilę później wrócił barman, niosąc kufel pełen ciemnego piwa, przykryty korkową nakładką, która miała zabezpieczyć napój przed pyłem.

- To najlepsze ciemne piwo, jakie mamy. Oficjalnie to właściwie go nie mamy… gdyby szeryf się dowiedział, że handlujemy z meksykańcami, powiesiłby nas za jaja.

- Jasne, nikomu ani słowa – odparł Donne i pociągnął spory łyk, zdejmując wcześniej korkową nakładkę i oddając ją barmanowi. Ten jednak odszedł dopiero, kiedy zobaczył u klienta aprobujące skinienie głową.

Wcześniej na zachodzie piło się whisky. Czasy jednak się zmieniły, zmieniły się też trunki. Po Ostatnim Akcie do łask wróciło piwo, którym można było przepłukać gardło z pyłu, a za napój ekskluzywny zaczął uchodzić miód. Wszystko mocniejsze trzymano zamknięte w kufrach i otwierano tylko w wypadku ważnych okazji.

John Donne rozluźnił zmęczone od kilkudniowej jazdy konnej mięśnie i oparł się łokciami o blat. Wpatrywał się właśnie w leniwie zmierzające ku górze bąbelki w piwie, kiedy ktoś z tyłu baru powiedział:

- Hej, stary! Pokaż no mi swoją brudną facjatę! – Głos, który wypowiedział te słowa, był zachrypły jak większość od czasu Ostatniego Aktu. John Donne wypił duży łyk piwa i obrócił się na stołku w stronę, z której dobiegł, kładąc przy okazji rękę na rękojeści rewolweru.

- Czego?! – warknął, starając się wywrzeć jak najlepsze wrażenie. W rzeczywistości jednak jego zmęczone mięśnie drżały, a umysł podświadomie szukał najlepszej drogi ucieczki. Uznał, że w razie kłopotów najlepiej będzie uciec za bar, skąd barman przyniósł piwo. Tam musiały być drzwi na zaplecze.

- To ty…!

John nie odpowiedział, starając sobie przypomnieć, kiedy miał do czynienia z zaczepiającym go mężczyzną. Wreszcie skojarzył, kiedy twarz tego drugiego wyszła z cienia, ukazując duży, złamany na lewą stronę nos i paskudną bliznę biegnącą wzdłuż policzka. George Jakiśtam.

- Nie pamiętasz mnie, starcze? Nie pamiętasz, jak zostawiłeś mnie na pastwę kojotów, kiedyśmy wieźli ładunek dla Harrego Clintona? Postrzeliłeś mnie w kolano, żeby dostać całą nagrodę i odjechałeś!

- Gdybym tego nie zrobił, sam bym tak skończył – odpowiedział w końcu John Donne. – Nie zapominaj, że to ty skradałeś się wtedy w nocy do mnie, bo myślałeś, że śpię.

- Szedłem się odlać. Odlać, kurwa. A nie chciałem cię budzić. Poza tym była moja warta.

- Czy za każdym razem, kiedy się odlewasz, nosisz wyciągnięty nóż? Musisz nacinać chuja, żeby ci ciekło, czy jak?

- Dość! – krzyknął mężczyzna.

W miasteczku dało się słyszeć dwa strzały, które zdawały się zlewać w jeden.

W barze zaś dało się słyszeć odgłos padającego ciała.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Lotta 07.09.2016
    Fabuła ciekawa, napięcie jest. No to 5 dla starca :p
  • Dziękuję bardzo! :)
  • Elizabeth Lies 07.09.2016
    "jedno z okien"- kropkę zgubiłeś
    Nie wypiszę nic więcej, bo zapewne zrobi to Lucinda i na pewno będzie to lepsze korekta od mojej.
    " - Szedłem się odlać. Odlać, kurwa. A nie chciałem cię budzić. Poza tym, była moja warta.

    - Czy za każdym razem, kiedy się odlewasz nosisz wyciągnięty nóż? Musisz nacinać chuja, żeby ci ciekło, czy jak? " - zarąbisty fragment.
    A więc mamy i western, ja się nigdy jeszcze nie skusiłam na ten gatunek, ale może kiedyś. Fajne zakończenie takie niejednoznaczne. W końcu nie wiadomo kto zginął, ale wolałabym by przeżył starzec. Przecież nie dopił piwa.
  • No, to jest taki western/postapo, a ten dialog, który przytoczyłaś miał być hołdem dla ostatniego filmu Tarantino :) Dziękuję bardzo!
  • KarolaKorman 07.09.2016
    ,, u klienta aprowujące '' - aprobujące
    Western, dziki zachód i takie tam inne mi się przypomniały :) Fajnie, podobało mi się. Skoro jedno ciało to muszę się zastanowić, które obstawiam :) Dałam piąteczkę :)
  • Już poprawiam, dziękuję bardzo! :)
  • Lucinda 07.09.2016
    Hm, rzadko czytam coś w podobnym klimacie, a za westernami raczej nie przepadałam, ale ten tekst czytało mi się przyjemnie, nawet wyjątkowo przyjemnie jak na właśnie taką scenerię. Nawet się nie spostrzegłam, jak dotarłam do końca. Fabuły nie było za wiele, czas akcji też krótki, więc właściwie ciężko by się tu było jakoś bardziej rozpisać na ten temat. Końcówka powiedziałabym, że w Twoim stylu, coś się dzieje, ale urywasz tak, że weź się człowieku domyśl, który z nich zginął, może obaj albo żadne, i co było dalej. W pewnym momencie miałam wrażenie, że dużo wyszło tych "pyłów", w jednym krótkim akapicie to słowo wystąpiło chyba trzy razy, ale to trochę już takie czepialstwo. Poniżej standardowo błędy, choć powiem Ci, że gdzieś do połowy było ich może ze dwa, aż zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście jest ich tak mało, czy już tak nie kontaktuję, że ich nie widzę, dopiero bliżej końca zaczęła się tendencja wzrostowa...
    ,,Koński smród, pomieszany z dymem cygar wypełniał całe obszerne pomieszczenie" - bez przecinka;
    ,,strzepał pył ze swojego kapelusza" - a może by tak "strzepnął"... Tak jakoś bardziej chyba pasuje;
    ,,Ten jednak odszedł dopiero (przecinek) kiedy zobaczył u klienta aprobujące skinienie głową";
    ,,Głos, który wypowiedział te słowa (przecinek) był zachrypły, jak większość od czasu Ostatniego Aktu" - bez przecinka przed ,,jak";
    ,,starając sobie przypomnieć (przecinek) kiedy miał do czynienia z zaczepiającym go mężczyzną";
    ,,Nie pamiętasz (przecinek) jak zostawiłeś mnie na pastwę kojotów";
    ,,Poza tym, była moja warta" - bez przecinka;
    ,,Czy za każdym razem, kiedy się odlewasz (przecinek) nosisz wyciągnięty nóż?". 5 :)
  • Poprawione, dziękuję bardzo! :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania