Poprzednie częściOstatni Gość (cz.1)

Ostatni gość (cz.8)

12 Czerwca 2016

Marwood, Zachodnia Walia

15:10

 

Wrzawa.

Robert wycisnął na ustach Lizzie namiętny pocałunek. Tłum gości zawył w zachwycie. Tylko kilka starszych pań skrzywiło się, bo kto to widział, żeby się publicznie obściskiwać. I to jeszcze tak! Ian zagwizdał na palcach i pomachał w stronę Sonii, podczas gdy pozostali amatorzy tańca wrócili do podrygiwania w rytm muzyki.

Martwa dziewczyna w kaplicy. A tutaj impreza trwała w najlepsze…

Wypatrzyła Anitę. Zapinała sandałek jakiejś dziewczynce, wystrojonej nie mniej niż dorosłe panie. Ruszyła w jej stronę. Mijała kolejnych gości, zmuszając się do uśmiechu.

- …i gotowe. – Usłyszała głos Anity.

Zaczekała aż dziecko podbiegło do jednego ze stołów i niezdarnie wdrapało się na krzesło.

- Chodź ze mną. – wycedziła przez zaciśnięte zęby.

Brew Anity zniknęła pod gęstą grzywką.

- Co jest?

Sonia ruszyła przed siebie. Zerknęła przez ramię, upewniając się, że siostra podąża za nią. Wyszły na korytarz. Muzyka ucichła, ale głuche dudnienie wciąż rozrywało jej uszy. Stawało się coraz głośniejsze. I w ogóle nie wpasowywało się w rytm muzyki dobiegającej zza drzwi. Jej serce pompowało krew w zupełnie innym tempie.

- Co jest? – Powtórzyła Anita.

Już otwierała usta, by wygarnąć Anicie jej błędy, gdy z sali wytoczył się brat Roberta i nie zwracając na nie uwagi, skierował się w stronę toalet.

Tutaj każdy mógł je usłyszeć. Złapała Anitę za łokieć i pociągnęła w stronę głównego budynku.

- Ej… - zaprotestowała.

Gdy tylko znalazły się w salonie, odwróciła siostrę twarzą do siebie. Oparła dłonie na biodrach.

- Wyjaśnij mi co tu robiła Winona Elton. – syknęła.

- Elton? Pierwsze słyszę… - Anita zawahała się na moment, po czym jej oczy rozbłysły. – Ta dziewczyna, która się do nas włamała? Ta, którą nasłała na nas Edna Romson? Co ona tu robi?

- To ja ciebie pytam. Miałaś sprawdzać zaproszenia…

- I sprawdzałam! – oburzyła się Anita. – Wszystkim!

- Więc jak tu weszła?

Cisza aż krzyczała. Pytanie wisiało między nimi, ale pozostawało bez odpowiedzi. Anita skrzyżowała ramiona na piersi.

- Jasne, jak coś się spieprzy, to zawsze jest na mnie. – mruknęła.

Sonia przygryzła wargę, starając się skupić na własnym oddechu. Kłótnią z Anitą niczego nie załatwi.

- Może włamała się do biura, żeby zdobyć zaproszenie? – zasugerowała Anita, nadal obrażona.

Sonia przywołała w pamięci przedmioty z torebki Elton. Przysięgłaby, że nie było pośród nich zaproszenia. Była za to wizytówka tej żmii, Romson... Ale Anita mogła mieć rację.

- Nie wpuściłam nikogo, kto nie miał zaproszenia. – powtórzyła po raz kolejny Anita.

- Więc skąd się wzięła?

- Co się w ogóle stało? Wykop ją i tyle…

- Ehhm… - rozległo się za nimi stanowcze chrząknięcie.

Spojrzały w kierunku skąd dochodził dźwięk. W obitym czarną skórą fotelu siedział szofer. Kostkę lewej nogi oparł o kolano prawej, a dłonie splótł za karkiem. Na ławie przed nim stała pusta filiżanka.

Jak długo tu siedział?

- Jeśli mogę się wtrącić… - zaczął z uprzejmym uśmiechem. – Chyba mogę pomóc. Rozumiem, że na imprezę zameldowała się niepożądana osoba… Niech zgadnę, szatynka w niebieskiej sukience?

- Granatowej. – uściśliła Sonia. – Siostra najwyraźniej kogoś przegapiła. – dodała kąśliwie.

- Akurat w tej kwestii pani siostra jest absolutnie niewinna. – oznajmił, odkładając stopę na ziemię. – Tamtą dziewczynę wpuścił kto inny. Widziałem na własne oczy.

-Widzisz? – fuknęła Anita. – Ale nie…jak coś to zawsze…

Uciszyła siostrę machnięciem ręki i skupiła uwagę na kierowcy.

- Tamta dziewczyna przyszła później, jak pani siostra przeszła już do Lustrzanej Komnaty. Wpuścił ją lokaj.

Zacisnęła gniewnie szczęki.

Niech się tylko tu tylko pojawi, już ja mu pokaże! Własnoręcznie zapewnię Winonie Elton stosowne towarzystwo!

- Proszę nie być dla niego zbyt ostrą. – poprosił. – Dziewczyna miała talent aktorski. Przekonywała, że jest kuzynką panny młodej i zgubiła zaproszenie. Całkiem nieźle udawała. Sam się w pierwszej chwili nabrałem. A biedny, poczciwy Thomas uwierzył jej na słowo...

Policzyła w myślach do dziesięciu.

Lokaj! A jak, do diabła, dotarła pod drzwi!? Wokół posesji krąży oddział ochrony!

W duchu przeklęła własną głupotę. Obniżała koszty na czym tylko się dało. Zrezygnowała z usług niektórych firm, z którymi dotychczas współpracowała. W tym z dobrze jej znaną agencją ochroniarską. Zamiast sprawdzonych ludzi, po terenie krążyli imbecyle, nie warci śmiesznych pieniędzy, które im płaciła.

- A wchodził tu może ktoś jeszcze? – wysyczała.

- Nikogo więcej już nie widziałem, a siedziałem tutaj przez cały czas. Nie da się inaczej dojść do Lustrzanej Komnaty niż przez hall, a ten jak widać, jest stąd doskonale widoczny.

Anita przysunęła się do boku Sonii i uśmiechnęła szeroko.

- Chcesz mi coś powiedzieć?

- Przepraszam. – bąknęła. – Wracaj na salę, zaraz do was dołączę.

Skinęła głową w stronę kierowcy i wyszła do hallu. Przemierzając kolejne pokoje, wpatrywała się w wyświetlacz telefonu. W końcu pojawiła się upragniona kreska. Wybrała numer policji.

 

15:25

 

Wróciła do Lustrzanej Komnaty. Myśli buzowały jej w głowie. Jeśli ufać słowom szofera nikt poza gośćmi i samą Elton nie wszedł do rezydencji. Pogoda pokrzyżowała jej oryginalny plan. Wejście do kaplicy od strony ogrodu nie zostało nawet otwarte. Jeden komplet leżał na dnie jej tory, nad drugim pieczę sprawowała Renata. A więc morderca musiał być w środku. Nie mógł także stąd wyjść…

Roześmiani weselni biesiadnicy. Dystyngowani kelnerzy przemykający między stolikami. Zespół muzyczny. Przesuwała wzorkiem po twarzach zgromadzonych w sali osób. Morderca ukrywał się gdzieś pomiędzy nimi.

- Trzeba mi było od razu powiedzieć. – usłyszała obok siebie szept Anity.

- Dodzwoniłaś się? – dopytywała Renata, dołączając do nich.

Stanęły w ciasnym kole, pochylone, jak dzieci naradzające się przed zabawią.

- Tak. Dopóki nie przyjadą ani słowa.

- Za późno. – oznajmiła Renata. Ruchem brody wskazała na Stefanię. – Małpa zdążyła już powiedzieć reszcie Papug.

Sonia zerknęła przez ramię. Kolorowa Trzódka siedziała sztywno przy swoim stoliku. Ich wielkie jak spodki oczy lśniły od ekscytacji. Zmieliła w ustach przekleństwo.

- Nie ma co... - mruknęła Anita. - Tym razem Edna przesadziła...

Renata podrapała się po policzku, spoglądając pytająco na Sonię.

- Jaka Edna?

Żołądek Sonii ścisnął się boleśnie, a po plecach przebiegło jej stado mrówek. Na samą myśl o swoich interesach z redaktorką zbierało się jej na wymioty. Już otwierała usta, by naprędce sprzedać Renacie jakąś historyjkę, ale Anita ją uprzedziła.

- Jedna taka dziennikarka. - wyjaśniła uczynnie. - Strasznie cięta na Lizzie. Od kilku tygodni się z nią użeramy. - Przewróciła wymownie oczami. - Mówię ci, istna pijawka. Przyssała się do nas i za nic nie chciała odpuścić. Wydzwaniała, przyłaziła... Ostatnio się uspokoiła, myślałam, że jej przeszła ta obsesja...

Uspokoiła się, bo sama zaczęłam częstować ją informacjami...

Sonia zatrzymała przechodzącą obok kelnerkę i porwała z tacy kieliszek szampana. Pośpiesznie wychyliła jego zawartość.

Co ja narobiłam?

- Czy ja dobrze kombinuję, że to musiał zrobić ktoś stąd? – zapytała Anita. – Stawiam na ojca Lizzie.

- Anita! – syknęła Sonia, rozglądając się za kelnerką.

- No co? Spójrz tylko na niego. Wszyscy roześmiani, tylko ten ma skwaszoną minę! A skoro zakładamy, że nasza truposzka miała coś wspólnego z Edną…Ojciec Lizzie nienawidził tych tabloidowych stalkerów… Hmmm…a może ktoś z rodziny Earthlandów? W końcu im też prasa dała popalić w ostatnich miesiącach…

 

6 Marca 2016

Norwich w hrabstwie Norfolk.

 

Odłożyła słuchawkę, zadowolona z przebiegu negocjacji z dostawcami kwiatów. Udało jej się wywalczyć całkiem pokaźny rabat. Cieszyła się głównie dlatego, że gdyby Lil&Rose nie zeszła z ceny, musiałaby zrezygnować z ich usług i szukać nowego, tańszego dostawcy. Na samą myśl o takiej zmianie na dno jej żołądka opadał kamień. Dostawcy z Lil&Rose byli solidni i pracowali z nią od lat. Niełatwo byłoby jej obdarzyć zaufaniem inną firmę.

- Znowu piszą o Lizzie.

Anita z rozmachem wmaszerowała do biura z grubym plikiem najnowszej prasy pod pachą. Z głośnym plaśnięciem rzuciła gazety na szklany stolik ustawiony w centralnym punkcie biura.

- Nie mogę nigdzie znaleźć danych o Thomsonach – rzuciła Sonia. Liczyła na to, że szybko uda jej się stłumić temat Lizzie. Po wczorajszej wizycie u Edny straciła wszelką ochotę na rozmowy na temat zachłanności dziennikarzy. – Wprowadziłaś dane do komputera?

- Uhm... Wczoraj.

Sonia zerknęła na siostrę znad monitora. Anita rozsiadła się na kanapie z egzemplarzem Gossip Girl na kolanach.

- Zaparz kawę i przygotuj próbki tkanin, pani Radley chce je dzisiaj obejrzeć. – poleciła sucho, obserwując jak Anita przerzuca kolejne strony czasopisma.

- Uhm…

Sonia prychnęła gniewnie ze swojego miejsca, ale na Anicie nie zrobiło to wrażenia.

- Kurczę, nie dziwę się, że Earthlandowie tak psioczą na ten ślub. – gwizdnęła, na moment odrywając się od lektury. – Obsmarowują przy okazji wszystkich po kolei… Słuchaj tego! – Odchrząknęła i odczytała fragment artykułu:

 

…Theodor Crool, ojciec przyszłego pana młodego, nie komentuje publicznie wyboru syna, zaapelował jednak o uszanowanie prywatności rodziny. Przypominamy, że senior rodu unika publicznych wystąpień od kwietnia 2000 roku, kiedy prokuratura postawiła mu zarzut defraudacji. Głośny proces mocno nadszarpnął reputację rodziny, a skandaliczny tryb życia młodszego syna tylko pogorszył opinię o Earthlandach w środowisku…

 

- Anita! – przerwała jej ostro. – Kazałam ci coś zrobić.

Anita wydęła usta i poderwała się, rzucając niedbale gazetę na kanapę.

- Boże, ale ty jesteś ostatnio nerwowa. – wymruczała, ale posłusznie podeszła do biurka.

Sonia przez moment przyglądała się siostrze, która chociaż wyraźnie niezadowolona, posłusznie zabrała się za wykonywanie swoich obowiązków.

No. Tak lepiej.

Rozmasowała zesztywniały kark, przerzucając stertę zapisków i skupiła się pracy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania