Ostatni Imperator- Prolog

Mężczyzna ubrany w czarny płaszcz sięgający kostek zatrzymał się u podnoża niewielkiego wzgórza wpatrując się w postacie poruszające się szybkim krokiem w każdą ze stron na szczycie. Czyściec znajdował się pośrodku niewielkiego zagajnika porośniętego niewysokimi sosnami, które pokrywała delikatna warstwa szronu. Blaven wciągnął powietrze wypuszczając z ust niewielką chmurkę pary wodnej momentalnie formując ją w idealnie wyrzeźbiony lodowy sztylet. Mężczyzna chwycił figurkę uśmiechając się na widok stworzonego przez siebie dzieła.

-Robie się w tym coraz lepszy-mruknął pod nosem rzucając kawałek lodu na ziemię i przygniatając go stopą.

Powoli począł wspinać się na wzgórze napawając się przyjemnym dla ucha trzaskiem pękającej, oszronionej trawy pod stopami. Gdy tylko mężczyzna znalazł się na górze siedem par oczu zwróciło się w jego stronę. Dzięki swoim wyczulonym zmysłom Blaven słyszał leśne zwierzęte biegające pomiędzy drzewami, niemalże niesłyszalny szelest liści i delikatne skrzypienie łańcuchów, którymi spętany był klęczący na ziemii starzec z kneblem w ustach, ubrany w białą szatę. Pozostałe sześć osób odziane było identycznie jak Blaven. Powoli podeszli oni do kolejnej osoby na Czyśćcu.

-Spóźniłeś się-mruknął Lavelion, wysoki mężczyzna o akwamarynowych oczach i śnieżnobiałych włosach związanych w warkocz, który ginął pod materiałem płaszcza.

-Przecież nigdzie się nie spieszymy-westchnął ciężko Mogart, którego twarz skrywał cień obszernego kaptura, spoglądając na spętanego starca-I tak nigdzie nie ucieknie.

Blaven wzruszył ramionami kierując się w stronę jednego z kamieni, którymi usiane było wzgórze. Głaz ewidentnie był częścią czegoś większego. Na całej szerokości pokrywały go litery w dawno już zapomnianym języku, a pomimo tego że był to kawałek kamienia nie ważył on więcej niż piórko.

-Czekamy jeszcze na kogoś?-zapytał cicho Byalsian, mężczyzna cierpiący na karłowatość, którego ciemnozielone oczy bezustannie śledziły otoczenie nie zatrzymując się na jednym punkcie ani na moment. Jego głowę zdobiły krótkie złote włosy, oznaka dominacji genów Wyroczni w jego krwi. Legendy głoszą, że kosmyk włosów podobnych Byalsianowi przynosi szczęście na całe życie.

Blaven zaśmiał się pod nosem. Być może przynosiły szczęście ale ich zdobycie było niebywałym wyczynem.

Lavelion pokręcił głową w odpowiedzi na pytanie Złotowłosego.

-To na co jeszcze czekamy, miejmy to już z głowy-warknął Hordlay, potężnie zbudowany osobnik z ewidentnymi problemami kontroli nad gniewem-Nie mam zamiaru sterczeć tu całą noc.

Agailo, jedyny obecny na Czyśćcu, którego twarz pokrywała broda z pierwszymi siwymi pasemkami machnął dłonią przywołując wszystkich zebranych. Każdy dokładnie znał swoje miejsce. Blaven ustawił się pomiędzy Mogartem, a Khazvenem. Mężczyźni stanęli w kręgu dookoła spętanego starca przyklękając na jedno kolano.

Lavelion odchrząknął cicho, schylił głowę, wziął w dłoń garść ziemi i rzucił nią w klęczącego mężczyznę.

Białowłosy podniósł wzrok ukazując oczy których źrenice oraz tęczówki uciekły pod powieki, a białka całkowicie zasłoniły gałkę oczną.

- Yr wyf yn gadael-wyszeptał ochrypłym głosem-eich rhoddion, rwy'n byw hebddoch chi, gan gymryd ffracsiwn o'ch pŵer i ffwrdd. Rwy'n adael fy nghil fy hun trwy adael blodeuo newydd, gwell grawn y tu mewn i mi.

Blaven poczuł zimny uścisk na sercu jak gdyby ktoś ścisnął go skostniałymi od mrozu palcami za bijący, życiodajny organ. Chłód w piersi i jednoczesne dojmujące uczucie ciepła. Na skórę mężczyzny wystąpiły niewielkie kropelki potu, które bezskutecznie chciały schłodzić skórę. Starzec sapnął cicho kurcząc się w krępujących go więzach. Blaven podniósł wzrok na zapadającą się w sobie postać ze wszystkich sił próbując podnieść się z kolan by zacieśnić łańcuchy.

-Idioci-wycharczał ciężko Khazven ruszając na czworaka w stronę zakładnika-Ruszcie się kretyni!

W tym momencie Lavelion padł na ziemię na przemian krztusząc się i wypluwając na trawę czarne skrzepy. Czołgający się mężczyzna wreszcie dotarł do klęczącej pośrodku okręgu, postaci zarzucając na jej ramiona przygotowane wcześniej dodatkowe łańcuchy, jeszcze bardziej krępując jej ruchy.

-Agailo-wyszeptał słabnącym głosem Byalsian wyciągając dłoń w stronę klęczącej obok postaci, której skóra zaczynała przybierać siny odcień.

Blaven zerknął dookoła czując mrok zstępujący na jego oczy. Złapał się na tym, że nie jest w stanie wciągnąc oddechu jak gdyby coś blokowało jego drogi oddechowe.

Hordlay leżał na plecach, jego pierś unosiła się w szarpanych oddechach, które wstrząsnały jego ciałem za każdym razem gdy tylko nabierał powietrza. Lavelion krztusił się własną krwią na próżno próbując wypluć nadmierną ilość skrzepów blokujących przełyk oraz tchawice, Agalio siniał w zastraszającym tempie gdy jego ciało przekraczało kolejne granice wyziębienia, Mogart trzymał się za klatkę piersiową krzycząc niezrozumiale w stronę nocnego, gwieździstego nieba, Khazven otoczył głowę dłońmi, siedząc obok spętanej postaci, kiwając się na boki i mamrocząc pod nosem słowa wypowiedziane chwilę temu przez Laveliona, a Bylsian? Byalsian poprostu leżał z szeroko otwartymi oczami i zapadniętą, nie unoszącą się klatką piersiową. W tym momencie wszystko ustąpiło tak nagle jak się pojawiło, osoby na Czyśćcu zachłysnęły się świeżym, życiodajnym oddechem, a starzec znów wyprostował się w więzach rozglądając się dookoła niezrozumiałym wzrokiem.

-Niech was Kurhan pochłonie debile, tfu-splunął Lavelion wypluwając potężny, ociekający krwią skrzep i podnosząc się z ziemii.

-To już?-zapytał cicho Byalsian-Po wszystkim?

Thordlay zagrzmiał chrapliwym śmiechem kładąc dłonie na przeponie.

Mogart zerknął przelotnie na mężczyznę również wstając z ziemii.

-Jest jeszcze jedna rzecz-zaczął cicho Khazven.

Siedem par oczu spoczęło na stojącym niemalże pośrodku Czyśćca mężczyźnie-Odstąpienie.

Blaven bezwiednie drgnął kręcąc przecząco głową. Siegnął wewnątrz siebie czując narastający strach. Nie czuł w sobie nowego Ziarna, został tym czym nie powinien.

-Nie możemy-wyszeptał cicho Byalsian-Oni wszyscy są tacy jak my...

Lavelion westchnął ciężko spluwając kolejny raz.

-Właśnie dlatego musimy to zrobić-stwierdził- I nie są tacy jak my, są reliktami Stworzenia zbyt potężnymi by pozwalać im wzrastać.

Thordlay pokiwał kilkukrotnie głową zgadzając się ze słowami Białowłosego. W tej chwili po Czyśćcu poniósł się drwiący śmiech. Blaven powoli podniósł się i począł przechadzać po szczycie wzgórza nie patrząc w stronę odzianych w czerń postaci.

-I to jest to co damy od siebie?-zapytał-Zdrada? Staliśmy się wieczni, zrozum to Lavelion... wyrzuty sumienia nigdy od ciebie nie odstąpią. Będziesz do końca swoich dni budził się z krzykiem gdy zdasz sobie sprawę ile istnień skazałeś na śmierć...

Białowłosy uśmiechnął się pod nosem, bez słowa przyklękając naprzeciw spętanego mężczyzny. Prawie wszyscy członkowie rytuału powtórzyli tą czynność. Pojedyncza postać kręciła głową z wyrazem niedowierzania na twarzy.

-Bez pełnego okręgu nie zamkniesz Ich na zawsze-warknął mężczyzna odwracając się plecami do okręgu utworzonego z odzianych na czarno postaci- Tysiąc lat to jedyne co osiągniecie, jestem w stanie zrobić wiele, ale bratobójstwo jest ponad moje siły...

Lavelion z osłupieniem patrzył na postać schodzącą z Czyśćca... lata studiowania ksiąg, tyle samo działań, a wszystko to zaprzepaszczone przez jedną osobę w której obudziły się honorowe pobudki...

-Jesteś głupcem!-krzyczał Białowłosy, który jako prowadzący nie mógł przerwać rozpoczętego już rytuału by ruszyć za schodzącym mężczyzną-Znajdziemy cię! Przysięgam ci to!

Blaven uśmiechnął się pod nosem wypuszczając z ust chmurkę pary wodnej momentalnie formując ją w bryłę lodu w kształcie twarzy Laveliona.

-Uważaj co obiecujesz-wyszeptał pod nosem mężczyzna schodzący z Czyśćca, uniósł on lodową głowę spoglądając wprost w jej przezroczyste oczy-Przysięgam, że zatłuke Cię tą bryła Lavelion, obiecuje...

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Kapelusznik 04.05.2019
    Więc... od czego zacząć...?
    Dialogi są źle zapisane.:

    "-To już?-zapytał cicho Byalsian-po wszystkim?"
    - To już? - Zapytał cicho Byalsian. - Po Wszystkim?
    "-Uważaj co obiecujesz-wyszeptał pod nosem mężczyzna schodzący z Czyśćca, uniósł on lodową głowę spoglądając wprost w jej przezroczyste oczy-przysięgam, że zatłuke Cię tą bryła Lavelion, obiecuje..."
    - Uważaj co obiecujesz - Wyszeptał pod nosem mężczyzna schodzący z Czyśćca, uniósł on lodową głowę spoglądając wprost w jej przezroczyste oczy. - Przysięgam, że zatłuke Cię tą bryła Lavelion, obiecuje...
    itd.
    W tej wersji nie widać przerw między zdaniem a opisem - kilka razy uciekły ci też duże litery na początku zdań.

    Dalej - fajnie że używasz magicznych słów - odnośnik co one znaczą byłby mile widziany - albo zwyczajnie zastąp je jakimś zdaniem:
    np. "Wypowiadali słowa magii, których nie zrozumiałby żaden śmiertelnik" - czy coś w tym stylu

    Kilka razy się też powtarzało "drogi oddechowe" - synonimy - nos, płuca, usta, gardło czy po prostu zostawić że nie mógł oddychać - tyle

    Mam świadomość że to tekst sprzed 9 miesięcy - ale nadal - warto by było go poprawić - bo bardzo zniechęca
    Zdziwiony też jestem że nikt nie zwrócił uwagi - jeśli nie wiesz jak wejdziesz w "publikacje" - masz opcję "edytuj" - tam da się poprawić.

    Na razie 3 - bo historia jest ok, ale styl i błędy nie przekonują.

    Pozdrawiam
    Kapelusznik
  • A. Hope.S 07.05.2019
    Złapał się na tym, że nie jest w stanie wciągnąc oddechu jak gdyby coś blokowało jego drogi oddechowe. - wciągnąć chyba

    Nie owinę kota w bawełnę, bo po co to. Dla mnie jest to ciężkim opowiadaniem, trzeba mocno wytężyć umysł by zrozumieć tekst ( dla niektórych jest ciężko, dla innych łatwiej) lecz pomysł jest fajny, będę śledzie dalsze części.
    Ja jestem poczatkująca i owszem również pierwsze 10 rozdziałów musiałam poprawić, ale dzięki pomocy paru czytelników próbuje je zwalczyć. Ja na przykład pisałam prędzej monolog w cudzysłowu. - jak widać miałam i mam przed sobą cały grom do poprawienia. :D

    najpierw bym zaczęła od stawiania myślnika spacja monolog, tak jak wyżej pisał kapelusznik.
    Ocena... ciężko mi powiedzieć b to nie moja bajka, ale że podbiłeś/aś mi serce GOD … domyśl się... :D V- leci
  • Leria 17.05.2019
    Najpierw wypiszę to, co najbardziej raziło.

    Przed imiesłowami przysłówkowymi współczesnymi (zakończone na -ąc) stawia się przecinki. Blaven wciągnął powietrze[,] wypuszczając z ust niewielką chmurkę pary wodnej[,] momentalnie formując ją w idealnie wyrzeźbiony lodowy sztylet.
    Musisz sam przejrzeć tekst i uzupełnić resztę.

    Dalej. Pozjadało ci spacje w dialogach (o samym zapisie dialogu nie będę wspominać; masz to we wcześniejszych komentarzach) I ogonki.
    -Robi[ę] się w tym coraz lepszy…
    -Przysięgam, że zatłuk[ę] Cię tą brył[ą] Lavelion, obiecuj[ę]...

    Trochę zbyt dużo powtórzeń jak na taki krótki tekst. Był, było. Wszyscy, wszystko, wszystkich. Pojawiały się dość blisko siebie. I trzy razy „cicho” w tym samym dialogu:

    -To już?-zapytał ***cicho*** Byalsian-Po wszystkim?
    Thordlay zagrzmiał chrapliwym śmiechem[,] kładąc dłonie na przeponie.
    Mogart zerknął przelotnie na mężczyznę[,] również wstając z ziemii. (Drugie „i” zbędne)
    -Jest jeszcze jedna rzecz-zaczął ***cicho*** Khazven.
    Siedem par oczu spoczęło na stojącym niemalże pośrodku Czyśćca mężczyźnie-Odstąpienie.
    Blaven bezwiednie drgnął[,] kręcąc przecząco głową. Si[ę]gnął wewnątrz siebie[,] czując narastający strach. Nie czuł w sobie nowego Ziarna, został tym[,] czym nie powinien. (I raczej „kim nie powinien”)
    -Nie możemy-wyszeptał ***cicho*** Byalsian-Oni wszyscy są tacy jak my…

    I jak wyszeptał, to wiadomo, że cicho. Wystarczy samo „wyszeptał". Nie można wyszeptać głośno.
    Spróbuj również poszukać innych określeń np. zniżył głos, powiedział konspiracyjnym szeptem, powiedział ledwo słyszalnym głosem itp.

    Tyle o błędach. Natomiast sam Prolog jest ciekawy. Opisami, doborem słów udało ci się stworzyć fajny klimacik. Dlatego mimo błędów dam =4.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania