Poprzednie częściOstatni Imperator- Prolog

Ostatni Imperator Rozdział 4 - Złote Miasto

-Z rozkazu Imperatora nakazuje Ci stać i zejść z wozu!-szczeknął jeden z gwardzistów.

Satirah westchnął zeskakując z kozła stając obok swojego przybytku.

-Kim jesteś, co przewozisz?-zapytał ostro żołnierz.

Starzec mruknął pod nosem wyciągając z sakwy kawał papieru, który z perspektywy Derniera wyglądał bardzo oficjalnie.

-Mam oficjalny glejt na przewóz towaru na potrzeby dnia handlowego-stwierdził znudzony kupiec-Możemy już jechać?

Gwardzista zmarszczył brwi przenosząc swój wzrok na Derniera.

-Kto to?

-Mój uczeń, ojciec oddał go na termin-powiedział Satirah patrząc prosto w oczy strażnika.

Mężczyzna mruknął cicho znów marszcząc brwi gdy jego spojrzenie zatrzymało się na zakrwawionej koszuli "ucznia kupca".

-Dlaczego ten chłopak ma krew na koszuli?-zapytał ostro.

Kupiec kolejny już raz westchnął.

-Siewcy, wystarczy?-zapytał wskakując na wóz-Zajmijcie się nimi wreszcie...

~~

Dernier co jakiś czas zatrzymywał wzrok na kłębiących się obok postaciach. Po raz pierwszy ujrzał tam między innymi Toksyczną Krew, która wyróżniała się w tłumie wybijającymi spod skóry, brązowymi żyłami. Berserker niczym urzeczony wpatrywał się w ciągle to nowe, przemieszczające się we wszystkie strony postacie. Pośród tłumów przeważali Wiedzący i Toksyczni, raz na jakiś czas mężczyzna widział podobnych sobie, którzy przyglądali mu się z niemałym zainteresowaniem. Dernier odetchnął głęboko. Ogrom miasta jednocześnie pociągał go ku lepszemu poznaniu metropolii jednakże jej rozmiar przerażał. Mężczyzna chciał ujrzeć każdy zakamarek stolicy w tym samym czasie bojąc się wykonać samodzielny krok. Nagle wozem wstrząsnęło mocne szarpnięcie. Berserker rozejrzał się nieprzytomnym wzrokiem wyrwany ze swego toku przemyśleń. Znajdowali się teraz przy wjeździe na okazały rynek pośrodku którego przebiegała pusta przestrzeń. Po obu jej stronach kłębiły się tłumy ludzi tworząc pokaźny szpaler. W tej chwili od strony górnego zamku na rynek wyjechali, jadący dwójkami żołnierze ubrani w lśniące paradne zbroje, które mieniły się w pełnym słońcu przedpołudnia.

-Zeskakuj z wozu-warknął Satirah, łapiąc za kołnierz, wpatrującego się w gwardzistów Berserkera-już!

Dernier potrząsnął głową zeskakując na ziemię.

-Głowa w dół-wymamrotał kupiec wbijając wzrok w chodnik pod swoimi stopami.

Mężczyzna zmarszczył brwi ignorując polecenie, wciąż wpatrując się w korowód strażników. Nagle zza zakrętu wyłoniło się kilka postaci jadących na białych, potężnie zbudowanych koniach. Dernier wysilił wzrok przyglądając się każdej z nich. Pierwszy jechał gwardzista, ubrany w paradną zbroję ze złotymi zdobieniami, miał przypasany u pasa długi miecz z mieniącym się klejnotem umieszczonym w rękojeści. Drugi, Białowłosy ubrany był w długi czarny płaszcz. Toksyczna Krew. Zdradzała go brunatna żyła przecinając jego twarz. Pośrodku całego korowodu znajdował się On. Imperator. Dernier nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Miał on pociągłą, przystojną twarz o ostrych rysach i długie kruczoczarne włosy spadające na ramiona. Ubrany był w lekką, przylegającą do ciała zbroję, która z pewnością nie krępowała ruchów podczas jazdy. Rozglądał się on dumnie, napawając się widokiem poddanych, którzy oczekiwali na jego przejazd by móc podnieść wzrok. Imperator uśmiechnął się pod nosem gdy nagle jego wzrok zatrzymał się na Dernierze. Berserk drgnął jak oparzony, momentalnie spuszczając głowę, jednakże został już zauważony. Kilkunastu przygotowanych na takie sytuacje gwardzistów, którzy jednocześnie mieli także pilnować porządku szło w jego stronę by zgodnie z rozkazem władcy "pokazać najlżejszy wymiar kary tym którzy nie opuszczą wzroku". Mężczyzna odetchnął cicho gdy ujrzał przed sobą parę wojskowych, skórzanych butów.

-Jesteś tu nowy?-szczeknął agresywnie żołnierz stojący przed Dernierem-Zresztą, gówno mnie to obchodzi... Róbcie co trzeba.

Berserker zmarszczył brwi gdy strażnik począł odchodzić. Uśmiechnął się pod nosem zakładając, że będą poprostu próbowali zabrać mu pieniądze których i tak nie ma. Tym razem się mylił... Rozpoczęła się kaźń...

~~

Gwardziści najpierw powalili Berserkera na ziemię zasypując go gradem furiackich kopnięć, co jakiś czas także szturchając go tępym trzonem włóczni w nieosłonięte, miękkie części ciała. Dernier skulił się osłaniając głowę ramionami. Po paru minutach "karania" strażnicy odeszli śmiejąc się głośno i naśladując kulącego się mężczyznę. Satirah powoli przyklęknął obok Berserka, którego prawe oko zdobił ogromny siniak, z nosa ciekła krew, a łuk brwiowy zdecydowanie potrzebował szycia. Kupiec westchnął pomagając mężczyźnie wstać. Dernier poczuł znajomy uścisk w żołądku gdy spoglądał na odchodzących strażników. Podbiec do nich... pozabijać... nie, najpierw upokorzyć...

-Chłopcze!-krzyknął starzec potrząsając ramionami poranionego mężczyzny-Głowa w dół i na wóz, Natychmiast...

Chwilę później Berserker znów jechał przez miasto tym samym równomiernym tempem co zwykle.

-Kontroluj się...-westchnął Satirah-Ile razy w życiu byłeś prawdziwym Berserkiem?

Dernier wzruszył ramionami wciąż próbując wyzbyć się resztek gniewu.

-Dwa, teraz i wtedy w lesie-mruknął pod nosem.

Kupiec potrząsn powoli głową.

-Widać, wciąż nie potrafisz kontrolować skurczów mięśni, gdy podniosłem cię z ziemii i zauważyłeś strażników twoja głowa zaczęła latać we wszystkie strony.

Berserk zerknął szybko na kupca.

-Nie czułem tego-stwierdził

-I to mnie właśnie niepokoi-odpowiedział Starzec-coraz bardzie...

-Chcę nauczyć się walczyć-przerwał gwałtownie mężczyzna w którego głosie wciąż czaiły się gniewne ogniki-Mam dość bezbronności... Przez nią zginął Arthal, przez nią mogłeś zginąć ty gdyby strażnicy nie odpuścili...

-Porozmawiamy o tym gdy dojedziemy do domu-uciął Satirah-Muszę to przemyśleć...

Kilkanaście minut później wóz zatrzymał się przed niewielkim, parterowym domem zbudowanym z desek, który jednak w porównaniu do domu Derniera w Zalesiu sprawiał wrażenie jakoby nie zamierzał rozpaść się przy pierwszej lepszej wichurze. Dach pokrywała czerwona dachówka, drzwi oraz okna wyglądały na bardzo solidne. Berserker zgodnie z poleceniem kupca zeskoczył z wozu i przysiadł na schodach spoglądając na starca, który swoje konie oraz wóz schronił w pobliskiej, publicznej stajni. Wychodząc rzucił w stronę pilnującego budynku strażnika, mieszek. Dzięki wyczulonym zmysłom Dernier usłyszał cichy brzęk monet gdy żołnierz złapał sakiewkę z uśmiechem. Satirah powoli podszedł do mężczyzny siedzącego na schodach, ruchem głowy wskazując mu by ten poszedł za nim. Berserker wszedł do mieszkania zaraz za starcem. W domostwie pachniało świeżo wypastowanym drewnem, podłogi lśniły od czystości, a na ścianach wisiały obrazy które przedstawiały nieznanych Dernierowi monarchów. Sądząc po ubiorach w których zostali uwiecznieni byli to władcy z odległych krajów. O ile takowe w ogóle istniały. Mogła to być zwykła wizja artystyczna bardzo kreatywnego portrecisty. Mężczyzna powoli wszedł do niewielkiego salonu w którym królował kominek oraz dwa bujane fotele. Podłogę pokrywał miękki, włochaty dywan, pośrodku którego stał stolik do kawy. Światło dziennie wpadało tu przez obszerne okno wychodzące na jedno z miejskich skrzyżowań.

-Ekhem-odchrząknął Satirah wskazując na drzwi za sobą-Możesz spać w pokoju przeznaczonym dla mojego ucznia.

Dernier powoli skinął głową jednakże na moment zamarł.

-Mam spać... w tym?-zapytał wskazując na jeszcze bardziej ubrudzoną koszulę-pobrudze wszystko co dotknę.

-Jesteś pedantem?-zapytał z uśmiechem kupiec-Spokojnie, w szafie powinny znajdować się jakieś ubrania. Mogą być zakurzone, fakt, ale przynajmniej są całe i czyste.

Berserker znów skinął głową otwierając drzwi pomieszczenia. W pokoju znajdował się niewielki stolik, łóżko przylegające do prawej ściany pomieszczenia, szafa, która zajmowała cała długość lewej części sypialni oraz niewielkie okno wychodzące na jedną z ulic, które prawdopodobnie prowadziły na targ, co można było wywnioskować z ciągle przewijającego się tłumu ludzi niosących najróżniejsze towary. Mężczyzna westchnął zdejmując ubrudzoną koszulę i rzucając ją obok łóżka, zdjął buty, a następnie położył się na posłanie. Zaśnięcie nie zajęło mu dużo czasu. Zmęczenie wzięło górę. Pierwszy sen w Złotym Mieście...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • A. Hope.S 07.05.2019
    Kilkunastu przygotowanych na takie sytuacje gwardzistów, którzy hednocześnie - widzisz? ;)
    Holender jasny, mam przepuszczenia, że Imperator i ta cała zgraja, to są ci, co w prologu na górze mieli ten mały 'Meeting'
  • Alentin 07.05.2019
    Niestety nic nie mogę ujawnić ;D znów dziękuję za wskazanie literówki!
  • A. Hope.S 07.05.2019
    Alentin Nie ma za co. jak widzę to powiem, a nie siedzę niczym mysz pod miotła, jak to w zwyczaju innych czytelników.

    No nie bądź cham, powiedz, czy dobrze myślę... bo sie obrażę! ;P
  • Alentin 07.05.2019
    Wszystko wyjaśni się w kilku następnych rozdziałach :D
  • A. Hope.S 07.05.2019
    Alentin Ale wredota, ja cię nachcę martwić! :D :D :D ;P lecę do 5r

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania