Poprzednie częściOstatni Imperator- Prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Ostatni Imperator Rozdział 7 - Slumsy

Dernier przeciskał się pomiędzy ludźmi przemieszczającymi się w obie strony ruchliwej ulicy. W dłoni kurczowo trzymał kartkę z rysunkiem Satiraha, która mogła być jego przepustką do nowego rozdziału w życiu. Mężczyzna rozejrzał się dookoła. Zadbane, świeżo odmalowane, równo ustawione domki zaczynały ustępować miejsca zapuszczonym budynkom z oknami pozabijanymi deskami. Berserker poczuł dreszcz na plecach. Miasto kontrastów. Niezwykle ciekawiło go jak wygląda dzielnica bogaczy. Widział już część miasta mieszczan i kupców, właśnie zmierzał do siedliska biedoty. W tym momencie Dernier zatrzymał się zdumiony. Kostka, którą wyłożona była droga nagle się urywała. Zamiast równej, czystej drogi przed mężczyzną rozpościerało się rozdeptane błoto pełne odpadków. Berserker zmarszczył brwi spoglądając na kartkę od kupca. Jeżeli dobrze ją rozumiał teraz należało skręcić pomiędzy budynki. Tak też uczynił. Satirah zanotował na kartce wskazówkę, według której najbezpieczniej byłoby iść wzdłuż muru. Dernier zacisnął usta w wąską linię próbując ignorować widok ludzi w łachmanach, którzy stojąc w progach swoich "domostw" przyglądali się z zaciekawieniem i żądzą w oczach człowiekowi w czystych ubraniach, który wyglądał na względnie zadbanego. Co do domostw. Dernier nie wiedział czy może je tak nazywać. Były to domy zbite z desek, niejednokrotnie wyglądające jak gdyby miały się w każdej chwili zawalić. Mężczyzna potrząsnął głową czując ukłucie strachu. Spojrzenia na plecach, przytłaczające uczucie odosobnienia pomimo bycia wśród ludzi. Berserker przyspieszył kroku ignorując rozebrane kobiety w drzwiach chat, które nawoływały klientów. Każdy orze jak może prawda? Ale... czym było takie życie? Dernier poczuł obrzydzenie do tych ludzi. Gdyby chcieli mogliby coś zmienić. Dlaczego nie zamierzali tego robić? Musieliby dokonać wyborów. Wybory są trudne... lepiej pozostać przy żałosnej egzystencji żywiąc się ochłapami i ledwo wiążąc koniec z końcem. Mężczyzna potrząsnął głową opuszczając wzrok i przyspieszając. Kilka chwil później Berserker wypadł na niewielką, otwartą przestrzeń pomiędzy chatami na której, prócz staruszka siedzącego przy jednym z domostw stało trzech niezwykle umięśnionych Berserkerów z żółtymi malunkami na twarzach, którzy zachowywali się odrobinę zbyt głośno.

- Pijani-pomyślał Dernier unikając zwracania na siebie uwagi.

Mężczyzna próbował przemknąć niepostrzeżenie przez otwartą przestrzeń jednakże jeden z osiłków zwrócił na niego uwagę. Kilka chwil później Dernier znajdował się pod ścianą otoczony przez trzech pijanych Berserkerów. Wszystko szło zdecydowanie zbyt łatwo...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mężczyźni najpierw szturchali Derniera próbując sprowokować go do głupiego ruchu, głupiej odzywki czy nawet spojrzenia, które mogliby zakwalifikować jako "nieodpowiednie". Wiedzący, czując za plecami chłodne cegły domostwa nie wiedział co powinien zrobić. Sam przeciwko trójce pijanych berserkerów. Kilka chwil później napastnicy wymienili krótkie spojrzenia zakończone niezrozumiałym mruknięciem pod nosem. W tors Derniera uderzyła pięść, żebra trzasnęły niczym gałązki, a Wiedzący niczym ryba wyciągnięta z wody próbował łapczywie złapać powietrze.

- K...kurwa-wycharczał osuwając się na kolana. Ból, przeokrutny ból i ohydne uczucie braku tchu. Gniew... Kartka wysunęła się z bezwładnych palców mężczyzny, który niemal natychmiast próbował ją podnieść. Jeden z napastników zaśmiał się odkopując w bok dłoń Derniera i podnosząc papier. Przechylił głowę spoglądając bezrozumnym wzrokiem na litery. Jednakże pomimo braku umiejętności czytania, mapa na kartce była odwzorowana dość dokładnie, a Berserkerzy żyjący w slumsach dokładnie znali ich rozkład.

- Ekhem-odchrząknął ten, który uderzył Derniera w żebra- idziesz do W, tak?

Wiedzący westchnął cicho, próbując zapanować nad ogarniającymi jego ciało spazmami.

- Uznam, że tak-zaśmiał się ten pośrodku-Twój kolega troche nam poprzeszkadzał wiesz?

- Dlatego masz przejebane-dodał ten z kartką zaciskając pięści. Dernier uniósł wzrok oddychając głęboko. Czuł jakby ktoś włożył mu w pierś płonącą żagiew, narastający bezrozumny gniew. Głowa mężczyzny znów zaczęła trząść się w niekontrolowanych drgawkach, żebra wskoczyły na swoje miejsce by umożliwić atak. W następnej chwili jeden z napastników leżał na ziemii tłuczony po twarzy przez ryczącego bezskładnie Derniera. Za upokorzenie, za zaatakowanie mnie, za bycie odpadkiem społeczeństwa, za Arthala i za moje spierdolone życie. Każdy cios lądował na twarzy napastnika powoli zmieniając ją w krwawą maskę. Prawie się udało... prawie. Mężczyzna w swojej wściekłości zapomniał o pozostałych napastnikach, który boleśnie przypomnieli mu o swojej obecności. Jeden z nich wymierzył potężne kopnięcie wprost w odsłonięte żebra Derniera, a drugi moment później cisnął nim przez całą długość otwartej przestrzeni wprost w kamienny mur, który popękał w momencie uderzenia o niego bezwładnego ciała. Ogarnięty wściekłością Dernier momentalnie podniósł się na nogi zamierając. Napastnicy zatrzymali się, rozglądając na boki. W tym momencie z trzech pobocznych uliczek wybiegło pięć osób z czarnymi bandamami na twarzach w dłoniach dzierżąc dziwne miecze o poskręcanych ostrzach, które ociekały brązowym płynem.

- Kurwa Toksyczni!-wrzasnął ten, który zabrał kartkę-Wstawaj, damy ra...

Dernier otworzył szerzej oczy gdy kolejny z zamaskowanych osobników zeskoczył z dachu za krzyczącym berserkerem zadając mu długą, ciętą ranę na ramieniu. Krzyki ponaglające towarzyszy momentalnie zmieniły się w dzikie wrzaski bólu gdy rana zaczęła się rozrastać roztapiając skórę wokół. Ranny napastnik w przeokrutnym cierpieniu zaczął zrywać skórę z ramienia zataczając się i obijając o ściany. Tego było za wiele, Dernier odwrócił się biegnąc ile sił w nogach w jedną z bocznych uliczek. Nie oglądał się za siebie, wiedział, że walka trwa, do cichnących już wrzasków Berserkera dołączyły krzyki kolejnej osoby, prawdopodobnie jednej z zamaskowanych postaci. Mężczyzna poczuł pustkę pod stopą, potknął się na jednej z licznych dziur pokrywających drogę. Przez kilka chwil próbował utrzymać równowagę. Bezskutecznie... Dernier upadł sunąc brzuchem po błocie gdy nagle nad jego głową rozległ się przenikliwy świst. W ścianę budynku naprzeciw uciekającego mężczyzny z dzikim drżeniem wbiło się poskręcane ostrze. Dernier zerwał się na nogi skręcając między kolejne budynki coraz bardziej oddalając się od wschodniego muru. Bez kartki Satiraha, zagubiony w slumsach... bez jakiegokolwiek pomysłu jak dotrzeć do W. Koniec...

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • A. Hope.S 08.05.2019
    Przez przypadek widzę, że wrzuciłeś kolejną część.
    Mi się podoba, każdy ma inny smak, tak jak już na początkiem mówiłam - to w ogóle nie mój świat, ale ty jakoś mnie przekabaciłeś ( porwałeś w świat twoich fantazji, dlatego ci dziękuję za nowo odkryty świat.) znalazłam jedno miejsce gdzie bym trochę inaczej sformułowała, ale wybór należy do ciebie.
    " W zasadzie była to tylko pusta przestrzeń w kształcie kwadratu pośrodku której, śmiejąc się stali czterej, potężnie zbudowani, pijani Berserkerzy z żółtymi tatuażami w kształcie sierpa na policzku." może..
    " W zasadzie była to tylko pusta przestrzeń w kształcie kwadratu pośrodku której, stało czterech śmiejących się, potężnie zbudowanych, pianych bersekerów z żółtymi..." nie wiem, nie jestem żadnym szpec w tej dziedzinie.
    A całość rozdział trzymał mnie w napięciu... znów muszę czekać :/
    Pozdra.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania