Poprzednie częściOstatni Strzał
Pokaż listęUkryj listę

Ostatni Obrońcy Kresów - wstęp

Śnieg padał już trzeci dzień. Była ciemna noc, księżyc schował się za chmurami. W wiosce wszyscy już posnęli. Jedynie stary sołtys wyszedł z chaty. Powodem jego nocnego wyjścia było głośne szczekanie wioskowych psów. Burki hałasowały, kiedy zbliżał się ktoś nieznajomy, więc sołtys uznał za konieczne sprawdzić, co się dzieje. Szedł tak przez piękną, zaśnieżoną wieś, mijając drewniane chaty, obok których stały psy. Były widocznie wściekłe, szczekały głośno i warczały. Sołtys wyjął drewnianą pałkę. Bał się, że naprawdę coś może się wydarzyć. Nagle wielki wilczur pobiegł w stronę lasu, wściekle warcząc. Sołtys z pałką pobiegł za nim. Jednak z powodu wieku nie nadążał za szybkim, sprawnym zwierzęciem. Wtem rozległ się odgłos strzału z karabinu i jęk psa. Przerażony sołtys chciał uciec, lecz z mroku zaczęły wychodzić sylwetki mężczyzn z karabinami. Starzec potknął się o pieniek i upadł na śnieg. Podszedł do niego jakiś mężczyzna i pomógł wstać. A następnie uderzył z całej siły pięścią w twarz.....

Ty! - syknął po rusku. - Nawet nie krzycz, draniu! Zginiesz, jeżeli się odezwiesz!

Sołtys posłuchał i wystraszony wpatrywał się w sylwetkę tego człowieka. Jacyś bandyci napadli na wieś, może grupa "Czarnego Józka", bandy dezerterów atakujących wioski i pozbywających się milicjantów? Tak myślał stary sołtys. Karabinier odwrócił się i dawał znaki towarzyszom. Ci ruszyli w stronę chat. Mieszkańców o dziwo nie zbudził odgłos strzału, byli nieświadomi zagrożenia. Sołtys bał się nie na żarty....

Do wioskowych chat zaczęli wchodzić karabinierzy. Strzelali do psów, a hałas pobudził mieszkańców. Próbowali uciekać, lecz nieznajomi chwytali ich i wyprowadzali przed domy. Sołtysa zawleczono na środek niewielkiej wsi i kopniakiem posadzono na śniegu. Całość wsi, a było to piętnastu mężczyzn, dziewięć kobiet i troje dzieci, marznęła na dworze przed chatami. Odezwał się niski, otyły człowiek ubrany w grube futro.

Mieszkańcy Orkanowa! - wrzasnął po rosyjsku. - Nie ma tu miejsca dla was! Nie chcemy tu parszywych Polaków! To jest ZSRR! Tu mają mieszkać Rosjanie, a nie Polacy! Zrozumiano?!

Mieszkańcy byli wystraszeni. Wieś znajdowała się w Puszczy Lidzkiej, na obszarze ZSRR, a raczej Kresów Wschodnich. Mieszkali w niej jednak Polacy. A to dlatego, iż jeszcze cztery lata temu była to Polska. Teraz ci Rosjanie chcieli ich stąd wypędzić.

Słyszycie?! - krzyknął nienawistnie Rosjanin. - Nie chcemy was tu! Wynoście się stąd! Macie tydzień na opuszczenie wsi! Jesteśmy z NKWD!

Proszę, panie! - krzyknęła jakaś kobieta, młoda blondynka, i rzuciła się w stronę enkawudzisty. Z pewnością, aby go błagać o litość. Jednak nie dobiegła do niego, seria karabinów poleciała z rosyjskich karabinów. Padła i zaczęła krwawić. Enkawudzista w futrze zaczął się śmiać nienawistnie:

Parszywcy! Każdy z was tak skończy, jeżeli nie posłuchacie! To nie jest wasz kraj! To jest ZSRR Stalina i Rosjan! Jakem kapitan Michaił Iwański!

Nagle jakiemuś mężczyźnie, zapewne ojcu, wyrwał się młody chłopak, mógł mieć 10 lat, albo mniej. Podbiegł do leżącej na śniegu, martwej kobiety i zaczął gorzko płakać:

Mamo! Nie umieraj! Mamusiu!

Michaił Iwański znów się zaśmiał i rozkazał strzelać raz jeszcze. Seria z karabinów NKWD przeszyła nieszczęsnego chłopca. Jego ojciec spojrzał się na Rosjan i chwycił za siekierkę, leżącą na śniegu, po czym rzucił się na najbliższego Rosjanina. Ten nie spodziewał się ataku i nie zdążył strzelić. Mężczyzna wbił mu siekierę w głowę. Enkawudzista osunął się na śnieg. Rosjanie byli wściekli, zaczęli strzelać na oślep. I wtedy pewien mężczyzna przemówił:

Spokój! Nie macie wstydu strzelać do niewinnych ludzi?! Zabijać dzieci, kobiety? My wam tego nie darujemy, oj nie!

Odważny człowiek miał może trzydzieści pięć lat, Był niewysoki, łysy. Pod nosem miał niewielkiego wąsa, co nadawało mu dość poważny wygląd. Ubrał się w gruby kożuch i uszankę. Iwański rozkazał przestać strzelać i podszedł powoli do śmiałka. I kopniakiem przewrócił na śnieg.

Kim ty jesteś, żeby mówić takie bluźnierstwa? - warknął. - Zwykłym wieśniakiem Polskim, a myśmy rosyjscy żołnierze!

Nie – odparł śmiałek stanowczo. - Jesteście zwykłymi bandytami, znęcającymi się nad Bogu winnymi chłopami! Strzelacie do nich bez powodu!

Ty będziesz następny do rozstrzelenia! - warknął Iwański. - A kim ty w ogóle jesteś, skoro nie wieśniakiem!

Mężczyzna wstał szybko i zgrabnym ruchem wyciągnął z kożucha niewielki pistolet. Przyłożył go do czoła Iwańskiego. Przerażony Rosjanin zabronił strzelać swoim.

Jestem porucznik Romuald Pilzner z oddziału Jana Borysiewicza "Krysi", Czesława Zajączkowskiego "Ragnera" i Józefa Warknicza "Czarnego Józka"! I nie pozwolę wam mordować niewinnych ludzi! - krzyknął.

I wielkie wrażenie zrobił ten dumny okrzyk na zarówno chłopach jaki i enkawudzistach. Jednak żaden nie odważył się strzelać do porucznika. Wszyscy stali jak oniemiali, Iwański pokręcił wolno głową, do której pistolet wciąż przykładał Pilzner.

Nie! - powiedział. - "Krysię" dorwaliśmy, "Ragnera" dorwaliśmy! I to już dawno! A z Józkiem też się wkrótce policzymy! Z tym bandytą "Olechem" również!

Nagle usłyszał głośny śmiech i strzał z karabinu. Z mroku zaczęły wyłaniać się sylwetki żołnierzy z bronią. Enkawudziści pochwycili za swoje strzelby, a Iwański zgrabnie przewrócił zdziwionego Pilsnera i wytrącił mu broń, po czym zaczął uciekać i zniknął w ciemności. Kilka serii padło w stronę jego ludzi, którzy padli na ziemię i poddali się. Z mroku wyszedł niski mężczyzna z brodą.

No! - powiedział. - I kto tu się z kim policzył!

...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Szalokapel 01.09.2016
    Chyba jeszcze nigdy nie czytałam Twoich opowiadań. Bardzo barwnie opisujesz, podoba mi się to. Czasy wojny, również mój klimat. Mam dwa zastrzeżenia - przed wypowiedziami bohaterów brakuje myslnikow. A po drugie zbyt często pisaleś "Sołtys", to lekko zaburzalo mi możliwość przyjemnego czytania. Poza tym nie mam soe do czego przyczepić. Zostawiam piątkę. Masz trzynaście lat?
  • Dzik 01.09.2016
    Tak. Mam 13 lat i jestem w Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Ale z myślnikami to dziwna sprawa, bo zawsze je piszę i po dodaniu znikają.
  • Szalokapel 01.09.2016
    No to faktycznie dziwne. Harcerz, hehe. Rzadko spotykam kogoś "normalnego" z mojego rocznika.
  • wolfie 01.09.2016
    Sądząc po tytule, spodziewałam się czegoś zupełnie innego... Masz naprawdę dobry styl i umiejętnie prowadzisz narrację, tekst jest dopracowany. Widzę zalążki talentu :) Postaraj się unikać powtórzeń - przykładowo: " Kilka serii
    padło w stronę jego ludzi, którzy padli na ziemię i poddali się. " Postaram się śledzić Twoje opowiadanie, na razie daję 4 :)
  • Dzik 01.09.2016
    To wstęp do książki "Ostatni Obrońcy Kresów" o oddziale podporucznika Anatola Radziwonika "Olecha", żołnierza wyklętego.https://pl.wikipedia.org/wiki/Anatol_Radziwonik

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania