Ostatni poranek
Mglisty ranek. Szedłem powoli leśną ścieżką uświadamiając sobie, że się zgubiłem. Wokoło gęsty las. Wolałem, że wrzeszczeć o pomoc, aby nie przyciągnąć nieproszonej zwierzyny. Ścieżka była wąska i błotnista. Co kilka kroków wpadałem w kałużę.
Było bardzo cicho. Żaden ptak nie ośmielił się zaćwierkać, zatrzepotać skrzydłami. W pewnym momencie poczułem okropne zmęczenie. Zrobiło mi się słabo. Przykucnąłem po jednym ze starych wyrośniętych dębów. W powietrzu zaczął unosić się dziwny smród. Był nie do zniesienia. Jeden solidny wdech powodował silne zawroty głowy. Na szczęście mgła zaczęła opadać i pole widzenia zwiększyło się.
Wtedy w oddali zobaczyłem mały prostokątny budynek. Wstałem i zakrywając usta rękawem starej skórzanej kurtki, poszedłem w tamtym kierunku. Na miejscu zobaczyłem auto, biały polonez zaparkowany obok budynku przypominającego mały schron. Podszedłem bliżej drzwi. Z pewnym niepokojem złapałem za solidną mosiężną klamkę. W środku słychać było czyjeś głosy, a smród nasilił się kilkakrotnie. Upadłem na wpół przytomny, uderzając głową o metalową futrynę.
- Proszę, proszę mamy nieproszonego gościa — usłyszałem.
Kręciło mi się w głowie, a obraz był nieostry. Przez mgłę zobaczyłem sylwetkę mężczyzny w dziwnym kombinezonie.
- Czego tu szukasz to teren prywatny — po tych słowach straciłem przytomność.
Ocknąłem się na noszach opięty pasami jak w psychiatryku. Nie mogłem poruszać głową w żadnym kierunku. Na szczęście nie było już czuć tego potwornego smrodu.
- Dobra gadaj, po co tu przylazłeś? - odezwał się ochrypły głos. Co może chciałeś pożyczyć tego białego poloneza. To chyba on cię tu zwabił.
- Nie ja tylko się zgubiłem to wszystko — wykrztusiłem.
- Kto normalny o tej porze szwenda się w środku lasu. Co ty mnie za głupiego masz?
Mężczyzna podszedł do drzwi i zamknął je na klucz.
- Mój znajomy właśnie pojechał. Jesteśmy tu sami, a ja nie znoszę takich podglądaczy jak ty.
Po tych słowach wyją z kieszeni scyzoryk i zakrywając mi usta, zaczął rozcinać nim moje spodnie.
- To, co od czego zaczniemy? Ja lubię gotowane łydki. Po ostatnim zasmakowały mi — zaśmiał się.
Wbił więc ostrze w moją łydkę i wykroił kawałek, po czym rzucił go do metalowej miski.
- Ale co to za manier. Może ty też chcesz?
Próbując wytrzymać ból, zaprzeczyłem.
Wtedy usłyszałem dziwne hałasy dobiegające z zewnątrz przez dość duży otwór w ścianie. Mężczyzna wyraźnie się zaniepokoił. Szybko wyszedł z pomieszczenia i nie minęła chwila a usłyszałem jego przeraźliwe krzyki. Nie wiedziałem co się stało. Zobaczyłem jedynie cień dziwnych, powykrzywianych we wszystkie strony pazurów, po czym odruchowo zamknąłem oczy.
Komentarze (8)
"- Czego tu szukasz to teren prywatny" - rozdzieliła bym przecinkiem po "szukaj", albo podzieliła na dwa zdania - pytające i stwierdzające
Kilku innych przecinków według mnie też brakuje, ale tu by trza speca jakiego od interpunkcji ;)
"Po tych słowach wyją" - wyjął*
"Wbił więc ostrze w moją łydkę i wykroił kawałek, po czym rzucił go do metalowej miski.
- Ale co to za manier. Może ty też chcesz?
Próbując wytrzymać ból, zaprzeczyłem." - myślę, że bohater raczej zacząłby się drzeć wniebogłosy
No ok. Jest jakaś scena, ale brakuje jej solidnej otoczki, trochę to mdłe. Niby horror, być może absurd, ale zbyt pobieżnie, lub zbyt krótko. Polecam poczytać Adama T, bo widzę, że w ten gatunek uderzasz, a on tam zażyna, aż miło. Dam 4 na zachętę. ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania