Dzięki ci, Canulasie, za parę słów i wychwycenie robaków. Dwie pierwsze kwestie poprawię co do trzeciej sama nie jestem pewna.
Liczby faktycznie powinny być zmienione na słowa, to już moje czyste lenistwo.
Co do przyszłości oraz klimatu mogę tylko powiedzieć, że historia, choć momentami trochę cukierkowa (niestety [lub dla co niektorych 'stety'] pisana w sporej części z perspektywy dziewczyny o romantycznie funkcjonującym mózgu) bardzo zaskakuje i warto rzucić okiem na choć pierwsze kilka (4/5) rozdziałów przed ometkowaniem jako 'romansidło' i skreśleniem.
Witam, Postanowiłam zajrzeć z ciekawości, aby odczytać twój tekścik i powiem, że... miękko i płynnie się go czyta. Od strony technicznej jest bardzo dopracowany. W opowiadaniu jest dużo ciepła, prostoty. Przypomina mi ono klimatem pewną dwu tomową książkę o dwóch siostrach (tytułu niestety nie pamiętam).
drobiazg:
"Marzę, by szlachcić, który wybierze mnie na swą żonę potrafił się tak uśmiechać…" - szlachcic - literówka
Lece dalej...
Ma być lekki, miły, ciepły i przyjemny, jak charakter postaci, która go 'pisała'. Cieszę się że się podoba. Dzięki za komentarz. Literówkę już poprawiam.
Wow, jakie miłe zaskoczenie z rana!
Szu - witam Cię serdecznie w mych skromnych progach :)
Mam nadzieję, że historia się spodoba.
Pozdrawiam serdecznie.
Mam słabość do manuskryptów, do wszelakich opowieści spisanych na kanwie własnego rodu.
I nawet jeśli to jest tylko fikcja literacka, zawsze jest ten zalążek nadziei, że gdzieś w wśród tych
wielu zdań, jest prawda, która została przekazana przez dziadków, krążąca po domostwach od
wielu lat. Przesadzam? Być może, ale jestem świadomy, że to co sami spisujemy jest również
w jakiejś mierze naszym przetwarzaniem z podświadomości, sprzedajemy swoje doświadczenie,
wizje, strzępy rozmów, wreszcie samych siebie.
W bardzo plastyczny sposób przedstawiasz kolejne etapy rozwoju sytuacji, tak, że ja i każdy inny
czytający mówiąc kolokwialnie łyka to napięcie wynikające z nie waham się tego nazwać po imieniu
- dramatu. Bo jak inaczej nazwać utratę czegoś własnego, takiej kolebki niezależności, kreatywności,
własnej inwencji twórczej, poczucia bezpieczeństwa. Zamkniecie zakładu to jedno, żyjemy bowiem
w takich czasach, że każdy bez zbędnych wyjaśnień wie jakim jest to ciosem, jak bardzo ciężko jest
zaistnieć, wybić się. To wszystko jednak nie przykuło by mojej ciekawości, gdyby nie retrospekcja
wydarzeń, widziana oczyma Twojej bohaterki. Jej wrażliwość i poczucie obowiązku wobec rodziny ich
trudu by ich córka zaznała lepszego życia, jest dla mnie tym momentem kulminacyjnym.
Owszem, nie będę oszukiwał, że popieram takie "kupowanie" szczęścia, pachnie mi to mezaliansem,
ale czy i w dzisiejszych czasach, nie szuka się wygód dla swych pociech? Czy nasi rodzice nie pytają
kto ów chłopak, czy też panienka, gdzie pracuje, kim są starzy, jak mieszkają itp.: Dlatego nie będę kwękał
i przewracał oczyma, że dziś to jest inaczej i sami altruiści żyją, romantycznie usposobieni.
A może właśnie przez takie przedstawienie sytuacji, tym bardziej wybija się na pierwszy plan treść pamiętnika
gdzie czyste dążenie do szczęścia, znalezienie człowieka a nie dobrobytu, jest istotą życia tej dziewczyny.
Clarise, nie jest typowym przykładem, to jednak jednostka wybijająca się na tle rówieśników, ba! To wręcz
idealna młoda kobieta, artystka, poukładana, ceniąca ciepło rodzinne. Skromna, bo gdzieś pomiędzy wierszami
jej spisanych przemyśleń, można wyczytać nawet słowa karcenia samej siebie za marzenia o artystycznych
zapędach. I te skrzypce, jest w tym instrumencie jakaś delikatność już sama w sobie, nadaje subtelny wymiar
wszelakim zdarzeniom. A Ty jeszcze to dopieściłaś dodając epizod z chłopczykiem ( sprytny wybieg) mimo
małej wstawki jest dla mnie tym ogniwem, co spaja moją myśl o tym, że życie jest piękne jeśli spotka się
na swej drodze odpowiednich ludzi. Ludzi którzy kochają ulotne chwile, a przynajmniej łakną jej dotknąć,
jak choćby ci starsi państwo, co nie zgnuśniało a przy ciasteczku potrafią delektować się delikatnym aromatem
wibracji dźwięków. Celowo nie dodaje tego uroczego mężczyzny, bo sama skrzypaczka opisała swe odczucia
( uczucia?) i ja w zasadzie dodając swoje trzy grosze mógłbym tylko powielić jej słowa.
Cóż mógłbym jeszcze dodać? Zostawiłaś nas w niepewności, ale to dobrze, bo z chęcią dowiem się, kto to jest,
co to za persona ten pan Deller. Miejmy nadzieję, że jest poszukiwaczem czegoś więcej niż tylko namiętnych
pannic, którym pachnidłem można przesłonić zdrowy rozsądek. Bo szkoda by było aby dla spokojnej egzystencji
rodziców poświeciła swe życie jakiemuś kawalarzowi, któremu muzyka nie przeszkadza byle wina było pod dostatkiem.
Bo często to takie właśnie poukładane osoby trafiają na swe...hm, hm przeciwieństwa? Szkoda tylko, że nie
jest bardziej asertywna, ale z drugiej strony nie byłaby tym kimś kim jest, czyli uroczą w swym delikatnym
posłuszeństwie, gdzie główną zasadą i fundamentem jest wartość nadrzędna czyli dobro rodziny.
Tak więc wieczorem zerknę w dalszą odsłonę. Gratuluje dobrej historii, którą ciekawie opisałaś.
Miłego niedzielnego wypoczynku. Pozdrawiam.
Dzień Dobry, Robercie!
Na wstępie pragnę podziękować za niezmiernie rozbudowany komentarz.
Bardzo zaimponowała mi twoja interpretacja postaci, jaką jest Clarise. Trafnie wychwyciłeś jej naturalną wrażliwość i delikatność. Muszę przyznać, że opisałeś Clarise w komentarzu lepiej, niż ja w tekście :) Dodam tylko, że moim zadaniem było ukazanie jej osobowości poprzez zachowania i myśli, co, wnioskując po Twoim wpisie, całkiem nieźle się udało.
Chciałam, by w pierwszym rozdziale czytelnik zapoznał się dobrze z bohaterką, siadając z nią ramię w ciężkich problemach życia codziennego, z którymi przyszło się jej zmierzyć. Z odpowiednim bagażem doświadczeń możemy wtedy ruszyć dalej, śmiało zagłębiając się w trzecioosobową narrację.
Cieszę się niezmiernie, że historia Ci się spodobała. Serdecznie zapraszam do zgłębienia dalszych losów Clarise. Żywię jedynie nadzieję, iż kolejne części przypadną do gustu w równie dużym stopniu, co pierwsza.
Co prawda na razie jest ich jedynie trzy, ale to na pewno się zmieni w niedługim (?) czasie.
Jeszcze raz dziękuję i życzę milej niedzieli.
Pozdrawiam.
Ok, nie mój typ literatury. Pamiętnikarstwo wszak sam prowadzę w moich pulpach, narracja pierwszoosobowa, a jakże!, ale jakoś tego nie czuję, jak dotąd. Ot, pamiętniczek.
"Byliśmy u szewca, który przyjął zamówienie na nową suknię, szyta na miarę specjalnie dla mnie. "
Chyba u krawca, man. Szewc robi trzewiki.
Moje pytaniebrzmi, dla kogo pisze się pamiętnik? Konkretniej komu pisze go Clarise? Czemu pytam? Zauważyłem taki fragment:
„Lecz to nie tak, jak myślicie…” Nie wiem czy ten typ tak ma i czy to jest ok, ale w pamiętniku ja bym nigdy tak nie napisał. To pierdolka do obczajenia przez Ciebie, moze to jednak tak ma być?
Ogólnie to nie moja bajka takie tematy, ale Ci powiem, że mi się podobało i przeczytałem jednym tchem.
Duże brawa!
Hej!
Hmm nie było żadnego głębokiego zamysłu w tych słowach. Wydaje mi się, że Clarise również go nie miała. To jej pierwsze wpisy (z tekstu wynika że wcześniej nie prowadziła pamietnika) a że artystyczna z niej dusza, pościła wodze wyobraźni ;)
Bardzo cieszę się, że odwiedziłeś me skromne profilowe progi. Tak samo wiele radości przynosi fakt, że tekst ci podszedł. Zachęcam serdecznie do czytania dalej.
Do miłego zobaczenia :)
Napisane super, zero zastrzeżeń, oprócz jednego. 23 lata. Bez urazy Kim, ale na zamążpójście to już stara baba jest, a nie dziewczątko, którym interesuje się jeden szlachcic po drugim. To mi bardzo zgrzyta, gdyż według mnie ona powinna mieć co najwyżej lat 15 jak zresztą wynika z jej zachowania. Nie mniej zainteresowałaś mnie.
Wciągnęła mnie historia więc na drobiazgi nie zwróciłam uwagi. Podoba mi się ta bohaterka. Napisałaś to w taki sposób, że już mam w głowie jej obraz. Aczkolwiek zgadzam się z Kim co do jej wieku. Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy. 5
Justyska - ciąg dalszy historii już dawno wrzucony, także zapraszam do czytania. :P
Dzięki za komentarz. Z wiekiem prawdopodobnie zmienię, bo przyznaję rację.
Pozdrawiam :)
Wsparcie techniczne:
Liczebniki (wiek) zapisałabym słownie.
"Od dnia w którym rodzinna firma mojego ojca" - przecinek przed "w którym"
To samo tu: "Niestety myśl, że miejsce do którego się udajemy"
"uczęszczałam do szkoły muzycznej" - nie znoszę tego słowa - uczęszczałam, jest kartonowe (subiektywna opinia)
"że ON może" - caps lock tak po prostu, hm, co kto lubi
‘tego jedynego’ - dziwny ten cudzysłów, i ten: ‘męża’ i tu:‘modnych’
Ok, piszesz starannie i lekko. Czyta się przyjemnie. Ale, hm... deczko nudno jak dla mnie. Owszem, lubię refleksyjnie, ale Clarise po prostu smęci. Przepraszam... no nie czytam takiej literatury, tyle szczegółowych opisów jej każdej najmniejszej wątpliwości ubrane w słowa typu "Mogłabym spędzić życie, tylko wpatrując się w podobny uśmiech. Marzę, by szlachcic, który wybierze mnie na swą żonę, potrafił się tak uśmiechać…" po prostu do mnie nie trafiają. Lubię jak jest akcja, trzask prask, mocne kilka myśli/emocji i znów się coś dzieje, dialog z polotem, o - tego wszystkiego mi tutaj brakuje.
Niemniej jednak w swoim stylu masz wysokie rzemiosło, mało błędów i czwóreczkę dam. Jedna gwiazda mniej niż komplet, gdyż nie moje klimaty kompletnie.
Ritha, haha, widzę że zaszło coś w stylu 'ok skusiłam się'... 'ok, momentalnie pożałowałam' :) Cóż, wiedziałam, że postać Clarise ci nie podejdzie ani trochę, więc jak jej pamiętnik ma się spodobać? Toż to niewykonalne. Zachęcam jednak (Fel również to mówiłam) do 'chapnięcia' pierwszych trzech rozdziałów. Jeśli po tym nadal nie będzie podchodzić - stanowczo odpuścić sobie resztę. Tak to jest z literaturą, że jej odbiór jest subiektywny, wszyscy doskonale to wiemy, bo przecież piszemy ramię w ramię ;)
Nie mniej dzięki wielkie za wizytę i poświęcony czas.
Wsparcie techniczne na pewno wdrożę w życie.
Pozdrawiam.
W najbliższych 3 rozdziałach będzie jeden z tych czynników, nie chcę zdradzać który. Z biegiem historii pojawią się wszystkie wymienione czynniki :) Ten pierwszy przez ciebie wymieniony zapowiada się szczególnie obiecująco, hehe ]:-D
Gdybym zaczęła od tej części, chyba nie znalazłabym motywacji, by czytać dalej. Oczywiście rozumiem, że to konieczne wprowadzenie, ale nie zapowiada ono fajerwerków (myślę, że niesłusznie). Na pierwszy rzut oka, to wymieszane uniwersum nie przekonuje. Ciężko wyczuć jak świat wygląda (będę zwracać na to szczególnie uwagę podczas lektury następnych części). Służba w domu i praca własnych rąk, szlachta, szkoła muzyczna, posag... Oczywiście można z tych puzli stworzyć spójną rzeczywistość - i mam nadzieję, że zobaczę to u Ciebie. A że jestem upierdliwa i lubię drążyć...
"Kryzys w dostawie drewna spowodował podniesienie cła." - Być może źle wyobraziłam sobie tę sytuację, ale na moje oko kryzys w dostawie (brzmi trochę nieporadnie) powinien spowodować obniżkę ceł. Nie żebym uważała, że to jakoś nie wiem jak ważne - ale takie duperele wpływają na wiarygodność kreowanego świata i postaci, a ja mam na tym punkcie bzika.
Podsumowując - pierwsza część nie zachwyciła mnie, ale niesiona niepokojem "dwunastki" i przeczuwając, że tu się jednak będzie działo - zanurkuję dalej. Pochwa!
A teraz tak sobie jeszcze patrzę na moje ulubione cło - czyżby to był błąd gramatyczny a nie nielogiczność? Kryzys został spowodowany a nie - kryzys spowodował?
@Tjeri
Cieszę się, że twe przenikliwe oko, a nawet ich para, skierowały się na serię z Clarise. Spieszę zatem z wyjaśnieniami.
Z tym kryzysem to faktycznie w drugą stronę. Mam na to gotowe całe uzasadnienie, w sensie wiem, jak to wszystko się działo i skąd się wzięło, zatem to nie jest jakieś losowe stwierdzenie na potrzebę sytuacji. Podwyższenie cła spowodowało kryzys. Błąd poprawię.
Co do niefortunnego wprowadzenia w serię, cóż. Niezbyt mam pomysł, jak to zmienić. Początkowe wpisy z pamiętnika przestawiają czytelnikowi postać Clarise i ładnie obrazują jej myślenie, priorytety, etc.
Jak masz jakiś pomysł na lepszy start, to wal śmiało. :)))
Kim to super, że "masz w głowie" genezę kryzysu. Takie rzeczy świadczą o dobrym pisaniu. Co do pomysłów - ciężko mi coś poradzić. Wiem jedno - pierwszy rozdział jest ważny. A najbardziej pierwsze zdania pierwszego rozdziału - to one zdecydują, czy czytelnik pójdzie dalej, czy zakończy na tym lekturę utworu. Kiedyś, na pewnym portalu literackim w ramach warsztatów dla przyszłych pisarzy, Pilipiuk tak napisał o tym, jak początek utworu powinien działać na czytelnika: "Pierwsze zdanie musi wgnieść go w ziemię, sprawić żeby żołądek zjechał mu do gatek, żeby z radości ściągnął majtki przez głowę..." :D
Witam. W końcu udało mi się znaleźć trochę czasu i zerknąłem sobie na sam początek Twojego tu publikowania.
Najpierw tech-aid:
„W dniu pierwszego wpisu mam dwadzieścia lat. Podjęłam tę decyzję pod wpływem strachu...” – trochę się tu zamieszało. Pierwsze zdanie brzmi „W dniu pierwszego wpisu mam dwadzieścia lat.”, a drugie „Podjęłam tę decyzję...”. Tu się rodzi wątpliwość: jaką?, bo z zapisu widzę, że taką, iż „w dniu pierwszego wpisu mam dwadzieścia lat” :)) To zdanie o latach dałbym na początku, np.„Nazywam się Clarise Arouet, mam dwadzieścia lat”. Informacja o tym, że to pierwszy wpis, będzie jasna, zwykle na początku się przedstawiamy. No i potem, już tak, jak jest: „Nigdy nie myślałam, że przyjdzie mi zacząć pisać dziennik. Podjęłam tędecyzję...”.
„Pracą dwóch rąk nie był jednak w stanie utrzymać naszego sporego domostwa, a, jak zawsze mówił, musi jeszcze odłożyć jakieś pieniądze na mój posag.” – zastanowiłbym się tu na „musiał”, bo obecna forma strasznie kłóci się zresztą tekstu.
„Ostatnio wśród tych wszystkich szalonych zajęć, przygotowujących mnie na znalezienie ‘tego jedynego’ – jeśli miał to być cudzysłów, to coś z nim nie tak, chodzi oczywiście o „tego jedynego”. Podobna sytuacja jest tu: „...spotkamy się wyłącznie z ojcem mojego potencjalnego ‘męża’”.
„Znów czeka nas wyprawa do Lionheart.” – raz piszesz tę nazwę cudzysłowie, raz bez, dobrze byłoby to usystematyzować.
„...czy może "podejść i ukłonić się w podzięce tej dostojnej pani, która tak ładnie zagrała" – tu jest jeszcze inny cudzysłów, jeśli to dosłowny cytat, najlepszy jest polski. Dalej też masz ten sam błąd, bo w sumie jest to błąd.
„...sprawa mojego zamążpójścia[,] tamtego dnia[,] nie doszła do skutku.” – zdanie brzmi, jakby bohaterka miał wyjść za mąż tamtego dnia, sprawę uratuje przecinki, które wyodrębnią wtrącenie.
„...zamówienie na nową suknię, szyta na miarę specjalnie dla mnie.” – myślę, że literówka „szytą”.
„... która matka chce, bym założyła, lub też nie, w zależności od pogody...” – tu także: „którą”. Chyba że to pytanie: Która matka chce... itd? Ale chyba nie.
W paru miejscach brak przecinków, ale już nie chciałem wchodzić w detale aż tak.
Generalnie, na razie nic dla siebie tu nie znalazłem. Obiecujący jest wszakże rok, kiedy się to dzieje, i to on najbardziej mnie na razie intryguje. Poza tym, cóż, mam wrażenie trochę wiktoriańskiego romansu, który niebawem wykwitnie, może tragedii, może melodramatu, te akurat lubię, choć bardziej w kinie, i nie wszystkie jak leci. Nie mniej, poczytam dalej.
Zaznaczyłaś, że to pamiętnik, ale jak na pamiętnik, pisany jest jest językiem ładnym, świadczącym o dobrym wykształceniu bohaterki, jej dobrym wychowaniu, co dodatkowo podkreśla zamiłowanie do skrzypiec i muzyki. Jest o tej pasji sporo, i zastanawiam się, czy marzenie o dobrym mężu nie są trochę o bohaterki wymuszone przez działania ojca, bo ona sama, tak naprawdę pragnie czegoś innego – muzyki, popularności, akceptacji (nie tylko talentu, ale i samej siebie).
Przyznam, że jest w tym tekście odpowiednia elegancja.
Pozdrawiam ;)
Witam! Cieszę się, że zaglądnąłeś. Niezmiernie mi miło :)
Co do początku, jak najbardziej się zgodzę. Słuszna uwaga i zaraz ten błąd naprawię. Zagmatwało się i odbiór rzeczywiście nie jest taki, jaki powinien być.
Z "musiał" też w sumie racja. Zdarza mi się czasami mieszać czasy, ale myślę, że sporadycznie.
Z resztą też się zgadzam. Cenne uwagi, dziękuję za wnikliwość i uwagi.
Podejrzewam, że pamiętniczkowe zapiski młodej dziewczyny nie są w Twoim guście. Co do wrażenia "wiktoriańskiego romansu" masz rację, bo tak to trochę miało śmierdzieć.
Bohaterka pragnie akceptacji samej siebie, szuka wytłumaczenia dla własnych zachowań, celnie to zauważyłeś. Chciałam pokazać, że stopniowo odkrywa kwitnące uczucia. Cieszę się, że w pewnym stopniu jest to dla czytelnika widoczne. W historii Clarise przeplata się narracja pierwszo i trzecioosobowa, więc jak ktoś nie dzierży pierwszoosobowej to odetchnie w innych częściach. Jak najbardziej zapraszam dalej, bo każde uwagi są dla mnie bardzo cenne. Zwłaszcza te konstruktywne. Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam! :)
Komentarze (43)
"Gdy bił mi brawo wraz z resztą gości w restauracji, nasze spojrzenia na moment się spotkały się" - 2x się
"Niestety ojciec nakazał powtoru do domu" - powrót?
Pierwsza część bardzo ładnie napisana. Bogaty język, dbałość o detal.
Tekst odpowiedniej (już teraz) długości.
Zmieniłbym zapis cyfr na słowny. (w datach oczywiście nie)
Poza tym, mimo że jeszcze nie wiem czy to do końca moje klimaty, bardzo rokujący początek.
Liczby faktycznie powinny być zmienione na słowa, to już moje czyste lenistwo.
Co do przyszłości oraz klimatu mogę tylko powiedzieć, że historia, choć momentami trochę cukierkowa (niestety [lub dla co niektorych 'stety'] pisana w sporej części z perspektywy dziewczyny o romantycznie funkcjonującym mózgu) bardzo zaskakuje i warto rzucić okiem na choć pierwsze kilka (4/5) rozdziałów przed ometkowaniem jako 'romansidło' i skreśleniem.
drobiazg:
"Marzę, by szlachcić, który wybierze mnie na swą żonę potrafił się tak uśmiechać…" - szlachcic - literówka
Lece dalej...
,, Był zepsuty'', najbardziej spodobał mi się to stwierdzenie. :)
Szu - witam Cię serdecznie w mych skromnych progach :)
Mam nadzieję, że historia się spodoba.
Pozdrawiam serdecznie.
I nawet jeśli to jest tylko fikcja literacka, zawsze jest ten zalążek nadziei, że gdzieś w wśród tych
wielu zdań, jest prawda, która została przekazana przez dziadków, krążąca po domostwach od
wielu lat. Przesadzam? Być może, ale jestem świadomy, że to co sami spisujemy jest również
w jakiejś mierze naszym przetwarzaniem z podświadomości, sprzedajemy swoje doświadczenie,
wizje, strzępy rozmów, wreszcie samych siebie.
W bardzo plastyczny sposób przedstawiasz kolejne etapy rozwoju sytuacji, tak, że ja i każdy inny
czytający mówiąc kolokwialnie łyka to napięcie wynikające z nie waham się tego nazwać po imieniu
- dramatu. Bo jak inaczej nazwać utratę czegoś własnego, takiej kolebki niezależności, kreatywności,
własnej inwencji twórczej, poczucia bezpieczeństwa. Zamkniecie zakładu to jedno, żyjemy bowiem
w takich czasach, że każdy bez zbędnych wyjaśnień wie jakim jest to ciosem, jak bardzo ciężko jest
zaistnieć, wybić się. To wszystko jednak nie przykuło by mojej ciekawości, gdyby nie retrospekcja
wydarzeń, widziana oczyma Twojej bohaterki. Jej wrażliwość i poczucie obowiązku wobec rodziny ich
trudu by ich córka zaznała lepszego życia, jest dla mnie tym momentem kulminacyjnym.
Owszem, nie będę oszukiwał, że popieram takie "kupowanie" szczęścia, pachnie mi to mezaliansem,
ale czy i w dzisiejszych czasach, nie szuka się wygód dla swych pociech? Czy nasi rodzice nie pytają
kto ów chłopak, czy też panienka, gdzie pracuje, kim są starzy, jak mieszkają itp.: Dlatego nie będę kwękał
i przewracał oczyma, że dziś to jest inaczej i sami altruiści żyją, romantycznie usposobieni.
A może właśnie przez takie przedstawienie sytuacji, tym bardziej wybija się na pierwszy plan treść pamiętnika
gdzie czyste dążenie do szczęścia, znalezienie człowieka a nie dobrobytu, jest istotą życia tej dziewczyny.
Clarise, nie jest typowym przykładem, to jednak jednostka wybijająca się na tle rówieśników, ba! To wręcz
idealna młoda kobieta, artystka, poukładana, ceniąca ciepło rodzinne. Skromna, bo gdzieś pomiędzy wierszami
jej spisanych przemyśleń, można wyczytać nawet słowa karcenia samej siebie za marzenia o artystycznych
zapędach. I te skrzypce, jest w tym instrumencie jakaś delikatność już sama w sobie, nadaje subtelny wymiar
wszelakim zdarzeniom. A Ty jeszcze to dopieściłaś dodając epizod z chłopczykiem ( sprytny wybieg) mimo
małej wstawki jest dla mnie tym ogniwem, co spaja moją myśl o tym, że życie jest piękne jeśli spotka się
na swej drodze odpowiednich ludzi. Ludzi którzy kochają ulotne chwile, a przynajmniej łakną jej dotknąć,
jak choćby ci starsi państwo, co nie zgnuśniało a przy ciasteczku potrafią delektować się delikatnym aromatem
wibracji dźwięków. Celowo nie dodaje tego uroczego mężczyzny, bo sama skrzypaczka opisała swe odczucia
( uczucia?) i ja w zasadzie dodając swoje trzy grosze mógłbym tylko powielić jej słowa.
Cóż mógłbym jeszcze dodać? Zostawiłaś nas w niepewności, ale to dobrze, bo z chęcią dowiem się, kto to jest,
co to za persona ten pan Deller. Miejmy nadzieję, że jest poszukiwaczem czegoś więcej niż tylko namiętnych
pannic, którym pachnidłem można przesłonić zdrowy rozsądek. Bo szkoda by było aby dla spokojnej egzystencji
rodziców poświeciła swe życie jakiemuś kawalarzowi, któremu muzyka nie przeszkadza byle wina było pod dostatkiem.
Bo często to takie właśnie poukładane osoby trafiają na swe...hm, hm przeciwieństwa? Szkoda tylko, że nie
jest bardziej asertywna, ale z drugiej strony nie byłaby tym kimś kim jest, czyli uroczą w swym delikatnym
posłuszeństwie, gdzie główną zasadą i fundamentem jest wartość nadrzędna czyli dobro rodziny.
Tak więc wieczorem zerknę w dalszą odsłonę. Gratuluje dobrej historii, którą ciekawie opisałaś.
Miłego niedzielnego wypoczynku. Pozdrawiam.
Na wstępie pragnę podziękować za niezmiernie rozbudowany komentarz.
Bardzo zaimponowała mi twoja interpretacja postaci, jaką jest Clarise. Trafnie wychwyciłeś jej naturalną wrażliwość i delikatność. Muszę przyznać, że opisałeś Clarise w komentarzu lepiej, niż ja w tekście :) Dodam tylko, że moim zadaniem było ukazanie jej osobowości poprzez zachowania i myśli, co, wnioskując po Twoim wpisie, całkiem nieźle się udało.
Chciałam, by w pierwszym rozdziale czytelnik zapoznał się dobrze z bohaterką, siadając z nią ramię w ciężkich problemach życia codziennego, z którymi przyszło się jej zmierzyć. Z odpowiednim bagażem doświadczeń możemy wtedy ruszyć dalej, śmiało zagłębiając się w trzecioosobową narrację.
Cieszę się niezmiernie, że historia Ci się spodobała. Serdecznie zapraszam do zgłębienia dalszych losów Clarise. Żywię jedynie nadzieję, iż kolejne części przypadną do gustu w równie dużym stopniu, co pierwsza.
Co prawda na razie jest ich jedynie trzy, ale to na pewno się zmieni w niedługim (?) czasie.
Jeszcze raz dziękuję i życzę milej niedzieli.
Pozdrawiam.
"Byliśmy u szewca, który przyjął zamówienie na nową suknię, szyta na miarę specjalnie dla mnie. "
Chyba u krawca, man. Szewc robi trzewiki.
„Lecz to nie tak, jak myślicie…” Nie wiem czy ten typ tak ma i czy to jest ok, ale w pamiętniku ja bym nigdy tak nie napisał. To pierdolka do obczajenia przez Ciebie, moze to jednak tak ma być?
Ogólnie to nie moja bajka takie tematy, ale Ci powiem, że mi się podobało i przeczytałem jednym tchem.
Duże brawa!
Hmm nie było żadnego głębokiego zamysłu w tych słowach. Wydaje mi się, że Clarise również go nie miała. To jej pierwsze wpisy (z tekstu wynika że wcześniej nie prowadziła pamietnika) a że artystyczna z niej dusza, pościła wodze wyobraźni ;)
Bardzo cieszę się, że odwiedziłeś me skromne profilowe progi. Tak samo wiele radości przynosi fakt, że tekst ci podszedł. Zachęcam serdecznie do czytania dalej.
Do miłego zobaczenia :)
.
.
.....
.
.
.......
Dzięki za komentarz. Z wiekiem prawdopodobnie zmienię, bo przyznaję rację.
Pozdrawiam :)
Wsparcie techniczne:
Liczebniki (wiek) zapisałabym słownie.
"Od dnia w którym rodzinna firma mojego ojca" - przecinek przed "w którym"
To samo tu: "Niestety myśl, że miejsce do którego się udajemy"
"uczęszczałam do szkoły muzycznej" - nie znoszę tego słowa - uczęszczałam, jest kartonowe (subiektywna opinia)
"że ON może" - caps lock tak po prostu, hm, co kto lubi
‘tego jedynego’ - dziwny ten cudzysłów, i ten: ‘męża’ i tu:‘modnych’
Ok, piszesz starannie i lekko. Czyta się przyjemnie. Ale, hm... deczko nudno jak dla mnie. Owszem, lubię refleksyjnie, ale Clarise po prostu smęci. Przepraszam... no nie czytam takiej literatury, tyle szczegółowych opisów jej każdej najmniejszej wątpliwości ubrane w słowa typu "Mogłabym spędzić życie, tylko wpatrując się w podobny uśmiech. Marzę, by szlachcic, który wybierze mnie na swą żonę, potrafił się tak uśmiechać…" po prostu do mnie nie trafiają. Lubię jak jest akcja, trzask prask, mocne kilka myśli/emocji i znów się coś dzieje, dialog z polotem, o - tego wszystkiego mi tutaj brakuje.
Niemniej jednak w swoim stylu masz wysokie rzemiosło, mało błędów i czwóreczkę dam. Jedna gwiazda mniej niż komplet, gdyż nie moje klimaty kompletnie.
Nie mniej dzięki wielkie za wizytę i poświęcony czas.
Wsparcie techniczne na pewno wdrożę w życie.
Pozdrawiam.
Już lubię Clarisę
"Kryzys w dostawie drewna spowodował podniesienie cła." - Być może źle wyobraziłam sobie tę sytuację, ale na moje oko kryzys w dostawie (brzmi trochę nieporadnie) powinien spowodować obniżkę ceł. Nie żebym uważała, że to jakoś nie wiem jak ważne - ale takie duperele wpływają na wiarygodność kreowanego świata i postaci, a ja mam na tym punkcie bzika.
Podsumowując - pierwsza część nie zachwyciła mnie, ale niesiona niepokojem "dwunastki" i przeczuwając, że tu się jednak będzie działo - zanurkuję dalej. Pochwa!
Cieszę się, że twe przenikliwe oko, a nawet ich para, skierowały się na serię z Clarise. Spieszę zatem z wyjaśnieniami.
Z tym kryzysem to faktycznie w drugą stronę. Mam na to gotowe całe uzasadnienie, w sensie wiem, jak to wszystko się działo i skąd się wzięło, zatem to nie jest jakieś losowe stwierdzenie na potrzebę sytuacji. Podwyższenie cła spowodowało kryzys. Błąd poprawię.
Co do niefortunnego wprowadzenia w serię, cóż. Niezbyt mam pomysł, jak to zmienić. Początkowe wpisy z pamiętnika przestawiają czytelnikowi postać Clarise i ładnie obrazują jej myślenie, priorytety, etc.
Jak masz jakiś pomysł na lepszy start, to wal śmiało. :)))
Najpierw tech-aid:
„W dniu pierwszego wpisu mam dwadzieścia lat. Podjęłam tę decyzję pod wpływem strachu...” – trochę się tu zamieszało. Pierwsze zdanie brzmi „W dniu pierwszego wpisu mam dwadzieścia lat.”, a drugie „Podjęłam tę decyzję...”. Tu się rodzi wątpliwość: jaką?, bo z zapisu widzę, że taką, iż „w dniu pierwszego wpisu mam dwadzieścia lat” :)) To zdanie o latach dałbym na początku, np.„Nazywam się Clarise Arouet, mam dwadzieścia lat”. Informacja o tym, że to pierwszy wpis, będzie jasna, zwykle na początku się przedstawiamy. No i potem, już tak, jak jest: „Nigdy nie myślałam, że przyjdzie mi zacząć pisać dziennik. Podjęłam tędecyzję...”.
„Pracą dwóch rąk nie był jednak w stanie utrzymać naszego sporego domostwa, a, jak zawsze mówił, musi jeszcze odłożyć jakieś pieniądze na mój posag.” – zastanowiłbym się tu na „musiał”, bo obecna forma strasznie kłóci się zresztą tekstu.
„Ostatnio wśród tych wszystkich szalonych zajęć, przygotowujących mnie na znalezienie ‘tego jedynego’ – jeśli miał to być cudzysłów, to coś z nim nie tak, chodzi oczywiście o „tego jedynego”. Podobna sytuacja jest tu: „...spotkamy się wyłącznie z ojcem mojego potencjalnego ‘męża’”.
„Znów czeka nas wyprawa do Lionheart.” – raz piszesz tę nazwę cudzysłowie, raz bez, dobrze byłoby to usystematyzować.
„...czy może "podejść i ukłonić się w podzięce tej dostojnej pani, która tak ładnie zagrała" – tu jest jeszcze inny cudzysłów, jeśli to dosłowny cytat, najlepszy jest polski. Dalej też masz ten sam błąd, bo w sumie jest to błąd.
„...sprawa mojego zamążpójścia[,] tamtego dnia[,] nie doszła do skutku.” – zdanie brzmi, jakby bohaterka miał wyjść za mąż tamtego dnia, sprawę uratuje przecinki, które wyodrębnią wtrącenie.
„...zamówienie na nową suknię, szyta na miarę specjalnie dla mnie.” – myślę, że literówka „szytą”.
„... która matka chce, bym założyła, lub też nie, w zależności od pogody...” – tu także: „którą”. Chyba że to pytanie: Która matka chce... itd? Ale chyba nie.
W paru miejscach brak przecinków, ale już nie chciałem wchodzić w detale aż tak.
Generalnie, na razie nic dla siebie tu nie znalazłem. Obiecujący jest wszakże rok, kiedy się to dzieje, i to on najbardziej mnie na razie intryguje. Poza tym, cóż, mam wrażenie trochę wiktoriańskiego romansu, który niebawem wykwitnie, może tragedii, może melodramatu, te akurat lubię, choć bardziej w kinie, i nie wszystkie jak leci. Nie mniej, poczytam dalej.
Zaznaczyłaś, że to pamiętnik, ale jak na pamiętnik, pisany jest jest językiem ładnym, świadczącym o dobrym wykształceniu bohaterki, jej dobrym wychowaniu, co dodatkowo podkreśla zamiłowanie do skrzypiec i muzyki. Jest o tej pasji sporo, i zastanawiam się, czy marzenie o dobrym mężu nie są trochę o bohaterki wymuszone przez działania ojca, bo ona sama, tak naprawdę pragnie czegoś innego – muzyki, popularności, akceptacji (nie tylko talentu, ale i samej siebie).
Przyznam, że jest w tym tekście odpowiednia elegancja.
Pozdrawiam ;)
Co do początku, jak najbardziej się zgodzę. Słuszna uwaga i zaraz ten błąd naprawię. Zagmatwało się i odbiór rzeczywiście nie jest taki, jaki powinien być.
Z "musiał" też w sumie racja. Zdarza mi się czasami mieszać czasy, ale myślę, że sporadycznie.
Z resztą też się zgadzam. Cenne uwagi, dziękuję za wnikliwość i uwagi.
Podejrzewam, że pamiętniczkowe zapiski młodej dziewczyny nie są w Twoim guście. Co do wrażenia "wiktoriańskiego romansu" masz rację, bo tak to trochę miało śmierdzieć.
Bohaterka pragnie akceptacji samej siebie, szuka wytłumaczenia dla własnych zachowań, celnie to zauważyłeś. Chciałam pokazać, że stopniowo odkrywa kwitnące uczucia. Cieszę się, że w pewnym stopniu jest to dla czytelnika widoczne. W historii Clarise przeplata się narracja pierwszo i trzecioosobowa, więc jak ktoś nie dzierży pierwszoosobowej to odetchnie w innych częściach. Jak najbardziej zapraszam dalej, bo każde uwagi są dla mnie bardzo cenne. Zwłaszcza te konstruktywne. Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam! :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania