Ostatnia przysługa I

Spoglądał na zachodzące słońce ze szczytu najwyższego wieżowca w mieście. Kontemplował krajobraz wdychając ciężkie, zapylone powietrze.

I nie obchodziło go nic.

Uwielbiał przychodzić tutaj, o tej porze i oglądać gwiazdę matkę, jednocześnie przypominając sobie dzieciństwo spędzone wyłącznie na tej planecie i tym wymiarze. Przez dwadzieścia lat żył tutaj i uczył się swojego zawodu.

Dwadzieścia lat nieopisywanego bólu i wytężenia fizycznego, jak i mentalnego.

To tutaj, na zniszczonej przez apokalipsę ziemi szkolił się na najlepszego Egzekutora wszechświata. Pośród pyłu, nadnaturalnej fauny i flory, innych chłopców i dziewcząt oraz wśród nieocenionych nauczycieli.

Kiedy zakończył szkolenie myślał, że już nie wróci do tego miejsca, jakże nienawidzonego, opluwanego, niszczącego i niechcianego.

Rozmyślał nad pięknem innych światów, podróżami pełnymi niebezpiecznych zadań, kobietami, z którymi pójdzie do łóżka zaraz po gorącej kąpieli w balii, krwiożerczymi monstrami i karczmami stojącymi otworem dla jakże dzielnego bohatera ludzkości. Jednakże z wiekiem zaczęły go męczyć już te rzeczy..

I zapragnął spokoju.

Wrócił do miejsca kaźni i zaczął je poznawać na nowo. Odnalazł swoją dawną szkołę i zamieszkał w niej. Przejrzał zakurzone, opasłe, wielowieczne tomy o zagrożeniach i pozytywnych stronach tych ziem. Nie przeszkadzały mu już strzeliste, antropologiczne monumenty obleczone wijącymi się korzeniami, które zgniatały je jak mały chłopczyk ludzika z plasteliny. Drzewa powykręcane w wiele możliwych stron zaczęły służyć mu jako słupy do wspinaczek. Musiał ćwiczyć aby mięśnie nie zastygły i nie spowodowały przedwczesnej śmierci z łap jakiejkolwiek bestii. Ujarzmił ośmionożne zwierzę przypominające konia, przyrównał go do wierzchowca Odyna, króla Asgardu.

Dzisiaj postanowił odpocząć od treningów i zająć się obserwacją miejsca zamieszkania.

Do czasu.

Za jego plecami pojawił się portal przypominający szczelinę powstałą w obrazie olejnym. Niebieska otoczka przechodziła delikatnie w czarną zbliżając się do środka przejścia. Rozświetlał pokój i do tego wydawał jednostajny, cichy pomruk.

Wyszedł z niego rosły człowiek nie posiadający włosów, ale za to długą brodę, a na czole wymalowany znak wyglądający jak włócznia. Było jeszcze coś.

Nie posiadał lewej ręki.

Podkradał się powoli, siląc na jak najcichsze stawianie stóp.

- Spokojnie Tyrze, możesz podejść bliżej. Nie ugryzę cię.

Zatrzymał się w pół kroku i uśmiechnął pod nosem. Wyprostował się i śmiałym krokiem zbliżył do stojącego przed nim człowieka w podłużnym, podróżniczym płaszczu. Kaptur skutecznie osłaniał jego lico.

- Skąd wiedziałeś, że to ja? – zapytał się z tym samym lekkim uśmieszkiem.

- Przeczuwałem, że Odyn ma jakąś niedokończoną sprawę, a kogo innego by wysłał aby mnie przekonał? – Odwrócił twarz do rozmówcy. – Jestem w końcu jedynym profesjonalistą, którego lubi i nie wywali za drzwi.

Widać było jedynie ostro zakończony podbródek pokryty lekko brodą koloru popiołu i usta karminowe, wypłowiałe.

Tyr zaśmiał się gromko i odwrócił w stronę zachodzącej gwiazdy. Skrzyżował ręce i kręcił głową.

- Znasz nas lepiej niż byśmy tego chcieli, przyjacielu. – zaakcentował ostatnie słowo. – Co możesz

o nas jeszcze powiedzieć?

Zakapturzony nie zamierzał nic mówić. Nie miał ochoty nawet na pogawędkę ze znajomym. Planował spędzić czas na samotnej kontemplacji i rozmyślaniu nad dalszym, teraźniejszym i przeszłym życiem. Nie obchodziło z czym zdziadziały władca nordów znowu miał problem. Od tego przecież miał swojego ukochanego, głupiego jak but, kowala burz, nadętego niczym balon syna, Thora. A nie wróć, on by pewnie załatwił wszystko młotkiem zamiast gębą.

Ukryty wypuścił powietrze i zwrócił niewidoczne oczy w oczy rozmówcy. Zobaczył w nich prośbę, nie desperacką, ale serdeczną.

- Dobra, gadaj o co chodzi. – odrzekł niechętnie, przeszedł kawałek i usiadł na fragmencie płyty betonowej stanowiącej kiedyś część ściany.

- Odyn prosił żebyś przybył do Asgardu. Na miejscu wszystko ci wytłumaczy.

Egzekutor podniósł głowę i znów popatrzył w głąb Tyra. Nie chciało mu się ani gadać, ani podróżować. Planował zostać w tym miejscu, w którym, w tej chwili się znajduje. Nie ruszać się stąd już nigdy. Dożyć późnej starości, odłożyć miecz i umrzeć śmiercią naturalną. Chociaż nie, wiedział że nie umrze jak zwykły człowiek, bo jest postacią nadprzyrodzoną.

- Odyn dobrze wie, że nie będzie mi się chciało ruszyć rzyci. Mówiłem mu setki razy żeby po mnie już nie posyłał. Wszystkie konflikty chylą się ku końcowi. Nie ma co już polować na anioły.

- Oj no nie wiem… – zaczął Tyr, ale widząc grymas na ustach swojego przyjaciela, postanowił umilknąć.

Wstał z płyty i przeszedł z powrotem do krawędzi, sunąc wypłowiałym i zniszczonym płaszczem wzbijając małe mgiełki pyłu.

Oho, znowu to samo, pomyślał. Zawsze są niepewno pewni, że coś się wydarzy, za to ich nienawidzę. Przecież aniołowie dawno zostali powaleni przez połączone siły bogów światów. Ta ich rebelia upadła z tak mocnym uderzeniem, że najpewniej ani jedna jednostka nie przeżyła.

Chociaż możliwe, że Odynowi nie chodzi o pseudo armię aniołów, a o inne zagrożenie. Cholera nie! Mam tego dosyć!

Ściągnął kaptur i odwrócił się w stronę Tyra. Olbrzym ze zdziwienia otworzył usta i wybałuszył oczy. Nie mógł uwierzyć swoim oczom. Jego przyjaciel, niegdysiejszy egzekutor nad Egzekutorzy, wyglądał jak młody starzec. Na czole wystąpiły zmarszczki, do tego skóra straciła swój połyskliwy kolor. Oczy stalowe, poszarzały, a zbójecki błysk zastąpił wzrok pełen goryczy. Kąciki ust kiedyś uniesione lekko teraz spadały i nawet jeżeli uśmiechał się, to i tak smutno. Włosy kiedyś popielatoszare zaczęły przybierać białą barwę oraz rzednąć delikatnie.

Tyr nabrał powietrza i wypuścił je powoli. Gdyby zobaczył go na ulicy, za żadne skarby, nie poznałby go.

- Wow. – To było jedyne słowo, jakie w tej chwili potrafił wypowiedzieć. – Postarzałeś się trochę.

Staruszek znowu skierował swój wzrok na zachodzące słońce. Coraz mniej było widać pomarańczowo-czerwonego blasku, gwiazda przenosiła się na drugą stronę globu, ustępowała miejsca księżycowi.

- Wow. – powtórzył cicho Egzekutor. Sam był zdumiony swoim nagłym postarzeniem. W ciągu dziesięciu lat stracił czterdzieści, może pięćdziesiąt lat. Przestał przypominać swoje dawne ja.

- Em… Przykro mi. – Podszedł do niego i objął kikutem.

- Weź, nie zachowuj się jak baba. Bo zacznę cię nazywać Tiu albo Ziu. – Na twarzy wykwitnął uśmiech.

- Humor to cię nie opuścił. Ech, co ja mam z tobą zrobić, co? – Gigant spojrzał w twarz przyjaciela.

Sam nie wiedział. Czuł się na siłach.

Ale ile tych sił miał?

Mówi się, że trzeba mierzyć siły na zamiary. Ale czy on był w stanie wykonać to ostatnie zadanie? Pomimo jego niechęci powrotu do Asgardu. Miał mętlik w głowie.

Miał dość. Przeżył wiele w życiu, niejedną bitwę stoczył i wygrał, i niejedną przegrał. Zamierzał w końcu odpocząć, zająć się czymś spokojniejszym niż niszczenie rebelii czy polowania na anomalie pochodzące z innych światów.

Jednakże wiedział jedno. Jeżeli Odyn prosi o ostatnią przysługę. To chodzi mu o ostatnią, już więcej ich nie będzie.

Miał w końcu swój honor.

Tyr jedynie co mógł robić to czekać na odpowiedź jego przyjaciela. Po zobaczeniu jego wyglądu miał wątpliwości czy słusznie robi, próbując go przekonać.

I zastanawiał się.

Co spowodowało taki przyrost wiosen na karku? Albo KTO? I dlaczego? Czyżby chciano spowodować naturalną śmierć na Egzekutorze? Ale to bez sensu, ponieważ mogą oni zginąć jedynie na misji, nie ma przewidzianej dla nich naturalnej śmierci.

Skupił się na tyle, że nie zobaczył twarzy przyjaciela zwróconej do niego.

- Tyr! Zgadzam się. Spełnię ostatnią przysługę dla Asgardu.

 

----

Heh, trochę mnie nie było, ale byłem troszeczkę zajęty. Przez to, że mam multum rzeczy na głowie, nie potrafiłem się zebrać do napisania czegokolwiek, a tym bardziej fajnego. Jeszcze jakby było mało w tym roku matura :/ Trzeba się nauczyć i dobrze zdać :D Mam nadzieję, że opowiadanie się spodobało.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Freya 26.01.2017
    "gorącej kąpieli w bali," - w balii
    "Niebieska obłoczka przechodziła" - czyżby; otoczka
    "Zawsze są nie pewno pewni, że" - niepewno
    Lubię sobie poczytać cuś z mitologii nordyckiej, ciekawe w niej jest podejście do natury, a więc teges. Pozdro ;)
  • Szaqu 26.01.2017
    Dziękuję za poprawy ortograficzne, czasem wszystkich nie wychwycę :D W uniwersum mam zamiar umieścić również inne mitologie, także nie tylko nordycka będzie wiodła prym w opowieściach :D
  • Valescez 26.01.2017
    Spoko. Czekam na wincyj. 5
  • katharina182 29.01.2017
    Całkiem ciekawe. Fajny styl pisania. Przyjemnie się czyta. Tekst jest oryginalny. Mi się bardzo podobało. Zostawiam 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania