Oszustka (prolog)

Rok wcześniej

Dlaczego to musiało się tak skończyć? Właśnie teraz, kiedy wszystko szło tak dobrze i po mojej myśli.

- Nie będę z kimś – doleciało do moich uszu – kto nie jest ze mną szczery.

Zamknęłam oczy i mocno zacisnęłam powieki. Nic mu nie powiem. Nie mogę. On musi odejść, a ja muszę to przeżyć. Nie on pierwszy i nie ostatni. Ludzie często odchodzą.

- Jasne – mruknęłam bardziej do siebie, niż mężczyzny wiercącego spojrzeniem, dziurę w moich plecach – już się z tym pogodziłam.

Kłamałam, ale jakie to miało znaczenie w tym momencie? Dla mnie żadnego i tak go straciłam.

- Co się z tobą dzieje dziewczyno? - usłyszałam z oddali – nie poznaję cię.

Wzruszyłam ramionami, nie chcąc już nic więcej mówić. Stałam na balkonie, lekko wychylona za barierkę i czekałam, aż trzaśnie drzwiami od mojego mieszkania, a ja będę mogła wykonać telefon i powiedzieć, że plan został wykonany.

- Porozmawiaj ze mną – zamiast spełnić moją niemą prośbę, nadal tutaj był i zaczynał tracić cierpliwość – przestań traktować mnie jak powietrze.

Pokręciłam przecząco głową. Powiedziałam mu już wszystko, co powinien wiedzieć. Czyli nic, oprócz kilku kłamstw, które odkrył, zanim zdążyłam zniknąć bez słowa. Teraz pozostało mi już tylko błagać go w myślach, by nie zobaczył najważniejszego, nim odejdę. Później będzie mi już wszystko jedno.

Poczułam ostre szarpnięcie do tyłu. Ubiegł mnie. W ułamku sekundy stałam odwrócona przodem do niego i wpatrywałam się w obłędnie czekoladowe oczy, których już nigdy więcej nie będzie mi dane zobaczyć. Coś we mnie pękło. Chwyciłam jego przystojną twarz w swoje dłonie i złożyłam na idealnie wyrzeźbionych ustach pocałunek, w którym chciałam zawrzeć wszystkie uczucia, jakie miałam dla tego człowieka.

- Wiki – szepnął, gdy pocałunek się skończył – kocham cię.

Czemu musiał mówić mi coś takiego właśnie teraz? Wcale nie ułatwiał mi i tak już skomplikowanej sytuacji. To wszystko nie tak miało być. W umowie nie było słowa o zakochaniu się, zwłaszcza tym obustronnym.

- Przepraszam – odparłam, powstrzymując łzy i jednocześnie uciekając wzrokiem.

W momencie, gdy chciałam się już odsunąć na bezpieczną odległość; on przyciągnął mnie na powrót do siebie i zaczął obsypywać pocałunkami, na które nigdy nie zasługiwałam. Krzywdziłam go każdym gestem i słowem.

Chwycił moją dłoń, delikatnie pociągnął w głąb mieszkania i dużego małżeńskiego łoża. Wiedziałam, co chciał zrobić i wcale nie miałam zamiaru protestować. Sama nie znalazłabym lepszego pomysłu na pożegnanie. Ostatni raz znaleźć się w jego ramionach, przesiąknąć zapachem uwodzicielskich perfum.

Jutro, gdy obudzi się sam i dotrze do zakochanego umysłu informacja, że mnie już nie ma i nigdy nie będzie, ja będę wystarczająco daleko, by nie musieć patrzeć w oczy przepełnione szokiem, niedowierzaniem i nienawiścią. Chociaż, nie. Nienawiść przyjdzie wtedy, gdy uzmysłowi sobie coś jeszcze gorszego.

 

Rok później.

Uwielbiałam wiosnę, wszystko było takie nowe i świeże; jeszcze nieprzesiąknięte zapachem spalin wydzielanych przez samochody.

Szłam przez park i nuciłam pod nosem kołysankę. Moja najpiękniejsza i najwspanialsza pamiątka po mężczyźnie, bliskiemu mojemu sercu walczyła w wózeczku ze snem przejmującym nad nią kontrolę. Uśmiechnęłam się do niej i na moment zatrzymałam, chcąc pogłaskać ją po aksamitnym i delikatnie zaróżowionym policzku. Gdy tak na nią patrzyłam, zastanawiałam się jak to możliwe, by w ciągu zaledwie kilku miesięcy mogła wywrócić mój świat do góry nogami.

- Jaka śliczna dziewczynka – starszy mężczyzna ukłonił się w naszą stronę – jak ma na imię?

Coś zmroziło mnie w środku. Przychodziłam codziennie do tego parku i jeszcze nigdy go tutaj nie widziałam. Od razu zaczęłam szukać w pamięci, jego twarzy, ale nic nie znalazłam. Z drugiej strony, byłam w mieście, gdzie nikogo nie miałam i byłam nowa. Więc czemu teraz umierałam ze strachu?

- Ma na imię Kaja – odparłam – to córka mojej przyjaciółki, którą się zajmuję, gdy jej mama jest w pracy.

Nie miałam pojęcia, dlaczego kłamałam, ale czułam, że tak trzeba. Chciałam ją chronić za wszelką cenę. W jej żyłach płynęła krew mężczyzny, który kiedyś mnie kochał. Na samo wspomnienie tej miłości, skuliłam się w sobie. To był zły pomysł, żeby wracać do przeszłości. A tym on właśnie dla mnie był. Nawet wymówienie jego imienia sprawiało mi trudność.

- Pięknie – nieznajomy wyrwał mnie z zadumy – ile ma już miesięcy?

Nie podobało mi się jego wypytywanie. Zazwyczaj, gdy ludzie przechodzili obok wózka z dzieckiem, uśmiechali się do niego i szli dalej, a on chciał wiedzieć jak na mój gust zbyt wiele.

- Około pięciu miesięcy – brnęłam dalej w kłamstwo i chciałam już ruszyć dalej – przepraszam, ale musimy wracać.

Mężczyzna ukłonił się ponownie; nałożył kapelusz na głowę i odszedł szybkim krokiem. Mogłam odetchnąć z ulgą. To był tylko fałszywy alarm, który obudził moją uśpioną od jakiegoś czasu czujność.

 

__________________________

Wyciągnęłam błędy z poprzedniego opka.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Minia215 18.06.2018
    Dziękuję za te 5 gwiazdek
  • Canulas 19.06.2018
    Nadmiar zbędnych dookreśleń, kiedy coś jest wiadome z kontekstu.
    Sama treść również nie dla mnie, ale to akurat nie zarzut, tylko refleksja.

    Ogólnie tekst ujdzie. Gdzieniegdzie zgrzyta, ale ujdzie.
    Przyjrzyj się tylko zapisywania dialogów, bo w kilku miejscach, tam gdzie wystepują wtrącenia podialogowe nieodnoszące się bezpośrednio do stylu wypowiedzi, masz źle.
    Pozdeoxix
  • Justyska 19.06.2018
    Wydaje się ciekawsze od poprzedniego. Tak jak Can mówi, wywal dookreślenia i będzie spoko.
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania