Poprzednie częściOszustka (prolog)

Oszustka (9)

Michał

 

Siedzieliśmy w samochodzie i jechaliśmy do jej rodziców. Uparcie wpatrywała się w szybę i nie odzywała się nawet do mnie słowem. Co z tego, że ustąpiła i mogłem zobaczyć swoją córkę, skoro teraz traktowała mnie, jak powietrze? Była nieznośna i zawzięta. Co ja w niej kiedyś widziałem? Pokręciłem głową i westchnąłem. Zapowiadał się cholernie długi i ciężki weekend. Nie byłem pewien, czy wytrzymam z jej humorami cztery godziny, a co dopiero dwa dni.

- Mogłabyś w końcu ze mną porozmawiać?

Wzruszyła ramionami i pod głosiła radio. W porządku, jeżeli tak chciała się ze mną bawić, byłem gotowy zagrać jej kartami. Ja też potrafiłem pokazywać gorsze cechy własnego charakteru. Wyłączyłem radio. Poczułem nieodpartą chęć sprowokowania jej.

- Cztery godziny jazdy to sporo czasu – mruknąłem do siebie – lepiej się zastanów, czy chcesz je przejechać w nieprzyjemnej atmosferze.

W odpowiedzi wcisnęła przycisk „on”, a muzyka rozbrzmiała w aucie. Boże, co było z nią nie tak? Przecież kobiety uwielbiały mówić nieważne co, byle dużo i szybko. Najwyraźniej ona stanowiła wyjątek. Ponownie wyłączyłem radio.

- Nie lubię rozmawiać sam ze sobą – do trzech razy sztuka – to co?

Zanim zdążyła wyciągnąć rękę w kierunku radia, zasłoniłem je ręką. Nie będzie tak, jak chciała. Nie postawi na swoim, a ja się nie poddam. Kiedyś potrafiliśmy przegadać ze sobą całą noc i nigdy nie brakowało nam tematów. Byliśmy szczęśliwi, spędzając czas w swoim towarzystwie. Teraz na moje pytania, odpowiadała cisza.

- Ja już z tobą rozmawiałam – jeden zero dla mnie – i więcej nie mam zamiaru. Więc bądź tak miły i zabierz rękę.

Rzuciłem jej szybkie spojrzenie i skręciłem w lewo zgodnie z kierunkiem wyznaczonym przez nawigację.

 

Gdy nareszcie mogłem wyłączyć silnik, poczułem ulgę. Nie czułem pośladków i musiałem rozprostować nogi. Wiki pół drogi przespała lub tylko udawała, że śpi, nie chcąc, bym starał się nawiązać z nią, jakikolwiek dialog. Dopiero gdy wysiadłem z samochodu, chwyciła moją dłoń i przytrzymała na chwilę.

- Tylko oszczędź sobie, robienia mi scen przy rodzicach – powiedziała niemal szeptem – już dość się nasłuchali na mój temat.

Czyli nie była taka święta, za jaką chciała uchodzić. Dobrze wiedzieć, podczas walki w sądzie o prawa rodzicielskie będę mógł użyć tego, jako swojego asa trzymanego w rękawie.

- Zgoda – odparłem i wyrwałem jej swoją dłoń – a teraz chodź. Twoja mama stoi w drzwiach i patrzy na nas.

Rzeczywiście, kobieta w średnim wieku obserwowała, jak wysiadaliśmy z samochodu i szliśmy w jej stronę. Widziała pewnie nawet moment, gdy jej córka chwyciła mnie za rękę, a ja ją wyrwałem.

- Cześć mamo – Wiktoria chrząknęła i podeszła do matki chcąc się przytulić na powitanie. To było tak niepodobne do dziewczyny, którą znałem, że nie wiedziałem, jak mam się zachować.

- Cześć kochanie – odwzajemniła uścisk i spojrzała na mnie – to jest ojciec Leny, o którym mówiłaś?

Wyglądała na zaskoczoną, widząc mnie. Właściwie nie powinienem się dziwić. Stał przed nią facet, którego poważna prasa umieszczała na okładkach gazet i prześcigiwała się w pisaniu o jego sukcesach. Tylko tanie brukowce na próżno szukały romansów i przypisywały mi różne świństwa.

- Tak mamo – niepewnie spojrzała na mnie – to właśnie on. Michał.

Wyciągnąłem dłoń w kierunku kobiety. Po krótkim namyśle podała mi swoją.

- Wejdźcie do środka – przepuściła nas przodem – mój mąż powinien do nas za chwilę dołączyć, tylko niech się pan nie przejmuje jego złym nastrojem. Od wczoraj zachowuje się tak, jakby miał muchy w nosie.

Jak na zawołanie, usłyszeliśmy ciężkie kroki, a ja nie mogłem uwierzyć we własne szczęście. Przede mną stał nie kto inny, tylko facet zaprzyjaźniony z moim ojcem.

- Michał ? - oczy mu rozbłysły – co tutaj robisz?

Nie wiem co, to było przypadek czy może zrządzenie losu, ale gdyby ktoś mi powiedział, że to on jest ojcem, mojej byłej dziewczyny najpewniej bym go wyśmiał. Jak to możliwe by facet taki jak on, miał córkę taką jak Wiki?

- Przyjechałem z twoją córką – odparłem z uśmiechem.

Filip przytulił mnie w ten męski i dla kobiet niezrozumiały sposób. Odwzajemniłem uścisk. Może ten weekend nie będzie taki najgorszy? W końcu miałem przy sobie znajomą twarz.

- Widziałeś już moją wnuczkę? - zapytał z dumą w głosie i nawet nie witając się z Wiktorią stojącą tuż przy mnie, skinął dłonią w kierunku schodów – chodź, pokażę ci ją.

Kątem oka dostrzegłem zaskoczone miny kobiet i nie uszło mojej uwadze, że coś było nie tak.

 

Trzymałem Lenę w objęciach i nie mogłem się na nią napatrzeć. Była śliczna i taka maleńka. Z opowieści Filipa dowiedziałem się, że urodziła się w terminie, podał mi nawet jej wagę i wzrost w chwili narodzin.

- Tutaj jesteś – Wiktoria oparła się o framugę drzwi – gdy pojawiła się na świecie, wpatrywałam się w nią tak, jak ty teraz i nie mogłam się oderwać od niej oczu.

Posłałem jej niechętne spojrzenie. Wściekłość zaczynała brać nade mną górę.

- Nienawidzę cię – szepnąłem, by nie zbudzić śpiącego w moich ramionach dziecka – zapłacisz mi za każdy dzień, gdy nie było mnie przy niej. Bądź tego pewna.

Widziałem, jak się waha, ale po chwili zrobiła kilka kroków w moją stronę. Czyżby schowała dumę i upór do kieszeni?

- To nie tak – mruknęła.

- Więc jak?

- Z chęcią bym ci opowiedziała wszystko, ale nie mogę. Może kiedyś, ale nie dziś i nie jutro.

Znowu to samo, tylko tym razem nie milczała i nie spuszczała wzroku ze mnie.

- Mam tego dość – warknąłem – co tym razem wymyślisz? Jaką sprzedasz mi bajkę? Tylko miej na uwadze to, że ja już nie wierzę we wróżki zębuszki ani w Świętego Mikołaja.

Moje słowa chyba ją otrzeźwiły, bo odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju, zostawiając mnie sam na sam z Leną.

 

Wiktoria

 

Siedząc w jadalni przy kolacji, obserwowałam całą trójkę. Sprawiali wrażenie, jakby odnaleźli się po latach i teraz nie mogli sobą nacieszyć. A ja? Nie pasowałam do tego obrazka szczęśliwej i idealnej rodziny. Pomiędzy nami była przepaść, której nic nie było w stanie zasypać. Zbyt wiele się wydarzyło.

- Wszystko w porządku? - mama wyglądała na zmartwioną – nie tknęłaś nic ze swojego talerza.

Pokręciłam głową i wróciłam do dłubania widelcem w talerzu.

- Przestań dłubać – pierwszy raz tego dnia, ojciec zwrócił się bezpośrednio do mnie – to nie grzecznie.

No tak, zapomniałam. Gdzie moje maniery? Odłożyłam widelec i odsunęłam talerz wymownie od siebie. Czy tak było lepiej?

- Wiktoria – nawet Michał postanowił mnie upomnieć – co z tobą?

Już miałam powiedzieć, że nic ale wtedy odezwała się elektroniczna niania, a płacz Leny stawał się coraz bardziej wyraźny. Wstałam gwałtownie od stołu i pobiegłam na górę.

- Już dobrze – pogładziłam zaróżowiony policzek – jestem przy tobie.

W odpowiedzi uśmiechnęła się do mnie i wyciągnęła rączki. Wzięłam ją na ręce i przytuliłam do siebie. Moja mała wybawicielka. Czyżby wyczuła moją niechęć do siedzenia na dole i postanowiła mnie wyciągnąć stamtąd?

- Wszystko dobrze? - Michał patrzył na mnie z troską – jesteś jakaś dziwna.

-Nie odbieraj mi jej – poprosiłam szeptem, a w moich oczach pojawiły się łzy – wiem, że powinnam ci o niej powiedzieć, ale naprawdę nie mogłam. Chciałam wiele razy, ale wiedziałam, czym to grozi.

- Nigdy bym ci jej nie odebrał – wzruszył ramionami – musiałbym nie mieć serca i sumienia.

Nawet nie wiem, kiedy znalazł się przy mnie i przytulił mnie do siebie. Słyszałam bicie jego serca i nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że tęsknił za tym tak jak ja.

- Przepraszam – szepnęłam – bardzo was przepraszam. Mam nadzieję, że ona mi kiedyś to wybaczy i nie zostawi samej. Wystarczy, że nie mam już ciebie.

Czy ja to powiedziałam na głos? Tak, chyba tak. Kochałam go tak samo mocno, jak rok temu. Moja miłość wcale nie straciła na sile.

- Nie musi tak być – wymruczał i odsunął mnie od siebie – jedno twoje słowo.

Odłożyłam Lenę do łóżeczka. Mała patrzyła na nas i uśmiechała się słodko. Spryciula. Nawet ja bym tego tak nie rozegrała.

- Wróć – jeżeli chciał usłyszeć tylko jedno słowo, to proszę bardzo. Ja nie miałam już niczego do stracenia. I tak już zbyt wiele mostów spaliłam za sobą. Dlaczego więc nie miałby być kolejny?

- Pod jednym warunkiem – odparł i pochylił się lekko w moją stronę – koniec kłamstw.

Wszystko we mnie krzyczało. Tak! Tak! Tak! Byłam gotowa zgodzić się na wszystko, byle tylko znów być z nim i móc mówić mu codziennie, jak wielki błąd popełniłam, odchodząc i że go kocham jak nikogo nigdy.

- Dobrze – mruknęłam, wpatrując się w jego usta – co tylko zechcesz.

Poczułam, jak jego wargi dotykają moich. To był delikatny pocałunek, ale pełny uczuć. Moich i jego. Naszych.

- Nigdy nie przestałem, cię kocham – wymruczał, gdy pocałunek się skończył i prawdopodobnie nigdy nie przestanę.

Czekałam na ten moment rok, trzysta sześćdziesiąt pięć długich dni i powoli zaczynałam się godzić z tym, że już nigdy ich nie usłyszę. A teraz mówił mi to wprost.

- Powiedziałeś mi dzisiaj, że mnie nienawidzisz – rzekłam ze smutkiem – to prawda?

Przecząco pokręcił głową i uśmiechnął się z czułością. Taki właśnie był mój Michał. Czuły i kochający.

- To tylko słowa – odparł – ważne jest to, co czuję do ciebie.

Głośny śmiech Lenki i nieudolne bicie brawa na chwilę rozproszyło naszą uwagę. Oboje spojrzeliśmy na nią. Czyżby była mądrzejsza od rodziców? Chciałam wierzyć, że tak.

Następne częściOszustka (10) Oszustka (11)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Szczesciara 16.07.2018
    Dla mnie świetnie. Troszkę błędów ???????????? Ale i tak fabuła super ????
  • Szczesciara 16.07.2018
    Sorki za pytajniki ale to miały być emotikony ????????
  • Szczesciara 16.07.2018
    I znów...
  • Szczesciara 20.07.2018
    Dodasz ciąg dalszy?
  • Minia215 21.07.2018
    Dodam, ale za kilka dni.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania