Otwarte serca - część 4 "Listy dla kochanków"

Droga J.

Chciałem Ciebie przeprosić za wszystko i za nic zarazem. Przepraszam, widziałem Cię w krzywym lustrze. Płakałaś, a przecież nikt nie powinien płakać. Patrzyłem jak twoja twarz kruszy się i jak z twoich alabastrowych oczodołów wylatują wielkie lśniące krople. Powinienem zdołać Cię naprawić, ale byłem bardzo głupi i samolubny. Możliwe że uznasz mnie za szaleńca ale napiłem się twoich łez. Był w nich obraz rzeczy, które są po to aby uczynić nas słabszymi, nieuważnymi, niedbałymi, niekochanymi i niechcianymi. To co wylałaś tej i każdej kolejnej nocy sprawia że jesteś człowiekiem. Wiesz zapewne jak traktować innych z szacunkiem, jakim nie być. I mimo tego że wilki szepczą Ci że nikt nie jest w stanie Cię trzymać w sercu to ja to zrobiłem. Nie wiem czy to za sprawą wilków Ciebie pokochałem, w mroku mojej piersi zawsze będziesz smutna, i będę Ciebie odwiedzać, żebyś nie umarła sama.

Droga E.

Dobrze wiesz że nigdy tego nie przeczytasz. Jestem w stanie stwierdzić że koperta będzie leżeć w twoim salonie jeszcze parę lat, a kiedy zdecydujesz się na jej otwarcie, będzie już za późno bo tekst wypłowieje w promieniach letniego słońca. Nie jestem jednak maszyną by dedukować takie przypadki. Piszę do Ciebie więc jestem – żyję. Chciałbym żebyś pamiętała że nie jesteś potworem w swojej rodzinie, jesteś inna, jesteś wyjątkowa, i prawdziwa. Proszę, nie przestawaj słać mi swoich cudnych prac, czytam i wglądam w każdą z nich dokładnie. Nie daj się zranić publice, by oceniali i niszczyli twoje dzieła, albowiem to jest to co uzewnętrzniasz, i nikt nie ma prawa krytykować twojego serca. Wnętrze człowieka nie podlega nawet Boskiej krytyce. Bo kiedy się zrozumie to o co wszyscy walczymy, wszystko jest jasne. Walcz dla siebie i doceniaj siebie, bądź swoją własną wersją. Rośnij zdrowo.

Droga A.

Jest mi trudno bez Ciebie przy moim boku. Odstraszałaś ziąb jesienny, wicher zapinałaś w kurtkę i zaciskałaś mocno szal. Nie mogę zmyć zapachów herbacianych na rękawie wielu bluz. Tyle niewypowiedzianych słów, tyle argumentów i nierozpoczętych rozmów. Trafiłaś mi się, przypadkiem bo z pod jarzębiny. Zrobiłaś dla mnie tyle ile tylko ty zrobić mogłaś. Gdzie jesteś po latach, jak Ci los sprzyja? To tylko kolejna część mojego życia, ale bez Ciebie nie dam rady. Martwię się, odpisz, zawyj, nakrzycz. Bylebym nie zapominał jak wymawiać twoje imię.

Drogi S.

Widziałam też Ciebie często we śnie, pod różnymi postaciami. Objawiasz się mi ale nigdy mnie nie spotkasz, czemu robisz mi taką przykrość? Ja tylko chciałam wiedzieć co robiłeś ze mną na tamtej łące, czemu się zgodziłam tam z tobą być. Czy jesteś moim marzeniem czy koszmarem? Czy istniejesz, ty który ma wygląd tak pospolity a jednak nie do odnalezienia? Zmieniasz się co nocy, jakbyś nigdy nie istniał. Czy to za wiele tylko pragnąć co nocy kogoś kto zasłoni zziębnięte dłonie? W moim domu prószy śnieg przez dziurawy dach, nigdy nie mogę go naprawić, a Ciebie nie ma. Przyjdź dzisiaj chociaż na chwilkę. Tak mi zimno…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania