Otwierając oczy

Położyła się do łóżka po ciężkim dniu. Niespokojne morze obowiązków, marzeń, rozmów. Uliczny marsz pośród wysokich wieżowców i biegnących dusz. Liczenie, przewidywanie, planowanie. Co kupić? Czego nie kupić? Ile zarobić i na co to wydać? Uśmiechnąć się, a może zlekceważyć? Dać sobie trochę luzu, a może dać sobie z tym wszystkim spokój?

Wszystko to teraz odchodzi w niepamięć. Nie jest na tyle zmęczona, żeby usnąć, nie na tyle wypoczęta, żeby o tym wszystkim teraz myśleć. Leży na plecach – wpatrzona w ciemność pokoju, choć tak jakby leżała w trawie, wpatrując się w bezkres kosmosu. Kolejne gwiazdy błyszczące w ciemnej otchłani to różne myśli. Lekkie spięcie całego ciała nagle zaczęło odchodzić. Ostatnie chaotyczne myśli próbują jeszcze dobijać się do głowy. Ale po co? Może przez cały czas, a może tylko w tej chwili nie mają żadnego znaczenia? Powoli wchodzi w stan, którego rzadko doświadcza. W tym stanie jest naprawdę sobą. Skąd to wie? Bo wie, że się boi. Lęk, który jej w tej chwili towarzyszy, lęk, którego nie potrafi zdefiniować. Nie chodzi o to, czy wystarczy jej pieniędzy na opłaty, nie chodzi też o to, czy ładnie się ubierze następnego dnia, ani o to, czy narzeczony wciąż ją będzie kochał za dziesięć lat. Boi się, bo właśnie teraz jest sobą. To trochę tak, jakby wyszła z własnego ciała i unosiła się gdzieś pod sufitem pokoju. Po chwili już jednak ma wrażenie, że jest poza pokojem – gdzieś pośród gwiazd.

Co wtedy chodzi po jej głowie? Wszystko i nic. Ma tysiące myśli, które są jednocześnie wątpliwościami. „Może ja nie kocham swojego narzeczonego? Niekoniecznie lubię swoje ubrania? Muzyka, którą słucham – jakby w guście zupełnie innej osoby. Jak ja się znalazłam w swojej pracy? Przecież ja żyję nie swoim życiem!”

Nagle słychać szumi fali, jakby nadchodzącej z daleka. Zbliża się wyraźnie, dosyć głośno, ale mimo tego ona się nie boi. I w końcu nadchodzi, a wraz z nią spokój. Lęk odchodzi w niepamięć i może swobodnie rozmawiać ze swoją duszą. „Kocham konie” – pomyślała. „Przecież tak bardzo kocham konie”. Od dziecka uwielbiała te zwierzęta. Nie pamięta kiedy pierwszy raz je zobaczyła. Być może na wakacjach u babci na wsi, dokąd jeździła z rodzicami. Gdy tylko widzi jedno z nich, ogarnia ją uczucie ciepła i radości. Tak rzadko ostatnio ma okazję dotykać tych zwierząt, choć stadnina jest tylko pół godziny drogi samochodem z stąd. To cudowne zwierzęta, czasami ma wrażenie jakby je znała od zawsze.

„Przecież ja nie znoszę mody!” – krzyknęła do siebie w myślach. Dobieranie koloru, kroju, stylu poszczególnych ubrań na każdy dzień i okazję. Zawsze chciała wyglądać idealnie. Tak, aby każda kobieta ją podziwiała i żeby każdy mężczyzna był nią zainteresowany. Ale czy to tak? Ona podziwia ludzi. Imponuje jej uroda i wewnętrzna siła jednych i drugich. Nie życzy nikomu źle i wie, że nie można mieć nikogo na własność. Codzienny dobór ciuchów i makijażu jest jakby męczącym obowiązkiem, ciężką, niepotrzebną pracą. Dobrze wie, że nie musi tego robić, na pewno nie tak, jak do tej pory.

Zawsze podobali jej się mężczyźni. Niekoniecznie ich wygląd czy zachowanie. Jest pod wrażeniem ich siły, mocy i sprawczości. Tej wewnętrznej energii, która sprawia, że coś ja do nich przyciąga. Nie potrafi tego nazwać. Czasami jej się wydawało, że można to opisać brutalnie – rozmnażaniem, seksem. Teraz jednak leży na swym wygodnym łóżku, przykryta grubą warstwą pościeli i wie, że to coś więcej. Coś, czego nie da się opisać i zrozumieć. Coś, co każdy może spróbować nazwać i sobie wyobrazić, ale nikt nie wie, czym naprawdę jest. Niewidzialna moc, niemożliwa do zahamowania. Energia z zaświatów, która przyciąga do siebie ludzi i pozwala widzieć świat innej perspektywy.

Jej myśli teraz krążą wokół rodziców. Gdy tylko pomyślała o mamie i tacie, serce zaczęło mocniej bić. Czy oni byli dobrymi rodzicami? Na pewno nie wymarzonymi. Właściwie nie pamięta ich jako dobranej pary, nie przypomina sobie, żeby okazywali sobie czułość. Teraz, leżąc, ma wrażenie jakby to byli dla niej kompletnie obcy ludzie. Osoby, od których tak wiele oczekiwała, a które dały jej z tego niewiele. Tata nigdy nie był jej wymarzonym, opiekuńczym tatą, a mama sama bardziej potrzebowała wsparcia niż je dawała.

Pierwszy raz odważa się myśleć w ten sposób o rodzicach. Ogarnia ją lęk. „Nie wolno tak myśleć o rodzicach”, „Gdyby nie oni, to nawet by Ciebie tutaj nie było”. Wewnętrzny głos ostatkami sił próbuje odwlec ją od trzeźwego myślenia. Tak właśnie, trzeźwego. Nie wiedzieć czemu wie, że jest w porządku. Rzadko spotykana mieszanka siły i spokoju daje jej poczucie słuszności. Nigdy nie zmieni tego, co się już stało w życiu i dzieciństwie, ale wie, że przeszłość nie była tak kolorowa, jak dotąd o niej myślała.

Z Markiem poznali się przez znajomych, na wspólnym wypadzie na łyżwy kilka lat temu. On poprosił ją o numer telefonu i zaczęli się spotykać. Wydawał jej się sympatyczny i zdecydowany. Na swój sposób jej to imponowało. Miała momenty wahania, kiedy chciała nawet zakończyć tą relację, ale sama do dziś nie wie dlaczego tego nie zrobiła. Leżąc teraz wydaje jej się on obcym facetem. Często się śmieje z jego żartów, choć jej nie śmieszą. Po prostu nie wie jak inaczej zareagować. W towarzystwie czuje się skrępowana jego pozorną pewnością siebie. Tak, pozorną. On tak naprawdę nie jest silny, raczej bywa chamski i gruboskórny. „Kiedy my ze sobą zamieszkaliśmy?!”

Zawsze marzyła o czułym, opiekuńczym chłopaku. Takim, który ją przytuli wtedy, kiedy tego potrzebuje. Nie musi być bardzo przystojny. Ona po prostu potrzebuje bliskości. Uważa, że nie ma nic piękniejszego, niż żyć dla kogoś. Marzyła o kimś, kto da jej możliwość wzajemnego wspierania się. Tylko i aż tyle.

Usłyszała dźwięk otwieranego zamka do drzwi wejściowych. Wiedziała, że to Marek wraca z popołudniowej zmiany w pracy. Przestraszyła się. Wyraźnie. Czego? Przestraszyła się mężczyzny, którego zna od kilku lat i z którym zamierza wziąć ślub? Teraz wydaje jej się jakby obcym facetem. Jak cała masa mężczyzn, których ma okazję spotykać w pracy, wśród znajomych, na ulicy.

Całe życie przemyka jej przed oczami tego wieczoru. Lewitując gdzieś wysoko, w chmurach, podróżując pomiędzy planetami, po raz pierwszy poczuła się sobą. „Czas zacząć żyć dla siebie” – pomyślała.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Neli 20.04.2015
    Ciekawe opowiadanie, ładnie opisane. Ciekawa jestem nowej części. 5 ;)
  • zaamotana 20.04.2015
    fajne , wciągnełam sie :D daje 5 :D
  • Megi :3 20.04.2015
    Całkiem przyjemnie się czyta.
    tą relację -> tę relację
    Używasz za dużo zaimków np. jej, jego.
    Będzie kontynuacja? Czuję, że może z tego wyjść coś ciekawego. 4 :).
  • NataliaO 20.04.2015
    Bardzo ładne i ciekawe opowiadanie; 5:)
  • wolfie 20.04.2015
    Interesujące opowiadanie, choć miejscami czas teraźniejszy mieszał się z przeszłym (nie chodzi mi, rzecz jasna o momenty, w których bohaterka wspomina wcześniejsze lata życia). Poza tym opowieść jest całkiem, całkiem :) Czwóreczka ode mnie ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania