Poprzednie częściOur Silly Story - 1 - THEA

Our Silly Story - 11 - Hello ... I'm VICA

VICA'S POV

 

" On nie jest księciem z moich snów...

On jest tym wszystkim, czego nie chce mieć...

To nie mój książę...

Nie mój sen...

Sama nie wiem, czego chce... "

 

 

- Vica! - Ojczym potrząsnął nią. - Twoja grupa jest w domku numer 4. Przestań się obijać. -Dziewczyna odeszła powolnym krokiem w kierunku zielonej, dużej chatki. Delikatnie otworzyła drzwiczki znajdujące się na małym ganeczku i weszła do środka.

 

- Cześć... Jestem Vica. Będę waszym kierownikiem grupy. - Podniosła wzrok i zobaczyła przed sobą kilka młodych osób. Jednak jej wzrok skupił się na drobnej blondynce. - Mia?

 

- Cześć Vica. Jak sie ostatnio widziałyśmy miałaś na imię trochę inaczej?.. I kaleczyłaś angielski. - Mia usiadła na łóżku ignorując skupiony na sobie wzrok

 

- Ciebie również miło spotkać... - Gula nie ustąpiła z gardła dziewczyny i zaczynał się powiększać. Wzięła kilka głębokich oddechów i otworzyła oczy. - Mam na imię Ludovica. Możecie się do mnie zwracać z każdym problemem. Będę mieszkać z wami w domku. - Dziewczyna szybko przeliczyła osoby znajdujące się w pomieszczeniu oraz łóżka. 10... - Dobrze, więc... Zajmijcie łóżka.

- Vica... Czy to prawda, że chcieli was deportować? - Usłyszała za plecami głos blondynki. Gula w gardle pękła.

- Mia... Czy to prawda, że Twoja matka to ćpunka? - Chłopcy zaczęli klaskać i gwizdać, a dziewczyny się zaśmiały. - Zastanów się czasem nad słowami ślicznotko. - Vica trzasnęła za sobą drzwiami.

***

Po około 15 minutach Vica wróciła do domu. Wszyscy byli już wypakowani i siedzieli na swoich łóżkach. Dziewczyna rozdała im plakietki, na których wpisali swoje imiona.

Alexander.

Dominic.

Mia.

Noel.

Ruby.

Nicolas.

Thea.

Sebastian.

- Świetnie. Za godzinę rozpoczynamy ognisko... Ubierzcie się ciepło... I jestem teraz do waszej dyspozycji.

 

 

NOEL'S POV

 

 

Chłopak podszedł od tyłu do szczupłej brunetki i szepnął jej delikatnie do ucha:

- To chyba przeznaczenie...

 

- Wątpię, raczej ślepy...

 

- Chodźmy na to ognisko. - Podał jej rękę, a ona chwyciła dużą, bordową bluzę z jego łóżka i się nią owinęła. Szła przed nim przez cały czas. Thea sięgała mu tylko do ramienia, miała idealną sylwetkę i hipnotyzujące oczy. - Masz chłopaka?

 

- Zainteresowany moim chłopakiem?

 

- Nie chłopakiem... Tobą.

- Uważaj. - Uśmiechnęła się tajemniczo i usiadła na długiej kamiennej ławeczce przy ognisku. - Czemu?

- Słucham? - Usiadł koło niej.

- Czemu tu jesteś? - Spojrzał w jej głębokie oczy. Westchnął.

 

 

ALEXANDER'S POV

 

Alexander siedział obok jakiejś obcej mu dziewczyny, która przez cały czas strzelała kostkami w prawej ręce. Wstał z impetem i podszedł do dopiero, co poznanej dziewczyny.

 

- Vica... - Dziewczyna odwróciła się z ciepłym uśmiechem na ustach. - Możemy pogadać?

 

- Jasne.. Chodź.

- Jak to wygląda z Twojej strony?

 

- Ponuro... Ale może tylko, dlatego mogę jakoś wam pomóc. Lubię przywracać uśmiech. Gdy widzę smutnych ludzi coś mnie boli w środku. To jest takie dziwne uczucie pustki. Tak jak w zimie.. Brak światła. Gdy ktoś ma uśmiech na twarzy jest piękniejszy. Dlatego też cały czas się uśmiecham. Mama zawsze mi mówiła, że jestem taka iskierka szczęścia przez ten mój uśmiech. Uśmiechnij się.

- Jesteś piękna... Gdy się uśmiechasz.

- Każdy jest piękny.

 

- To, co mówisz.. Robisz to z ogromną pasją. Dziękuję.

 

- Za co...?

- Za iskierkę.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • LinOleUm 02.10.2014
    (y) Mocne cztery, czegoś mi tutaj brakowało, jednak nadal urzekają mnie twoje opisy i luźne rozmowy bohaterów. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania