Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Owady skazane na rozgniecenie II (poprawione)

Nie robiła tego dla pieniędzy. Autodestrukcja to siostra Śmierci i przyjaciółka sprytnych. Tych, którzy wiedzą jak żerować na zagubieniu. A Nina była zgubiona jak słynny diament z Titanica, wątła jak szyja titanicowej Rose i pragnęła, by coś rozerwało ją na strzępy.

By pękł kadłub.

 

Wiedziała też, że są lepsze żyletki niż te klasyczne. Mają członki dowolnej wielkości i różne życzenia, które prują jestestwo skuteczniej niż niegdyś noże motylkowe Larsa jej delikatną skórę. Lars mawiał, że owca pójdzie za tobą, choć dobrze wie, co z nią zrobisz. I że Nina ma owcze oczy, a na jej wełnie można sporo zarobić.

I że, skarbonki, kurwa, nie krzyczą, gdy się je rozbija.

 

Ale to było kiedyś... Lepiej zapomnieć o wczoraj. Może wtedy wczoraj zapomni o tobie.

 

Klienci siekają lepiej niż tasaki. A pieniądze? Po odjęciu doli dla Żanety, kolejnej - która z Niny zrobiła lolici produkt, i żerowała na każdym umówionym przez siebie mężczyźnie, który pożerał resztki okruszków wartości, jakie Ninie zostały - ostawały się ochłapy stów na wielkim łóżku, w którym nie mogła spać, bo wciąż ich czuła. Choć wreszcie nauczyła się obsługiwać pralkę i wrzucała do niej pościel. Codziennie. Wciąż ich czuła. Liczyła. I prowadziła dziennik.

 

7. Dziś było ich siedmiu, ale trzech wyszło. Byłam zbyt blada zdaniem jednego z nich. Inny chciał szatynkę.

A ja chciałabym helikopter, który zabierze stąd mnie i Daniela. Daleko, daleko...

 

Zaprzyjaźniali się powoli i z trudem. Wcześniej Nina sądziła, że miała w życiu ciężko, ale Daniel to zweryfikował. Znał tylko smród zaszczanego ojca, odór alkoholu, wszystkie kolory siniaków, całą piękną paletę pastelowych odcieni. I duszący brak perspektyw, rozciągający się aż po spłowiały horyzont.

Bardzo dziki zachód.

Gdy Nina nie miała klientów, przesiadywali na placach zabaw. Włóczyli się legnickimi uliczkami. Bawili w chowanego. Nigdy nie widziała, by ktoś tak cieszył się z ciastek z kremem, jakie pałaszowali w pobliskiej cukierni.

Jeszcze nie stanowiło problemu, że ciastka są za dawanie dupy.

 

Nina nie chciała, by Daniel pił. Ale tutaj wszyscy pili. Sorry, taki mamy klimat?

Przynosiła mu książki i opowiadała baśnie. Poszli do kina. Daniel był w kinie pierwszy raz w życiu.

 

- Nina, widziałaś to? Widziałaś ten pościg? - Chciało jej się śmiać. Radośnie, na cały głos. I płakać ze wzruszenia, choć sądziła dotychczas, że nie umie już się wzruszać.

 

*

 

Żaneta doszła do wniosku, że Nina do reszty postradała rozum. Ten dzieciak z patologii, non stop przesiadujący na schodach - nie pomagał interesom. Psuł renomę.

Renomę, kurwa. Nina wybuchnęła histerycznym śmiechem. Renomę.

 

Sama Żaneta otaczała się mężczyznami, którzy mieli już po trzydziestce, po parę lat przesiedzieli w więzieniach i był z nich ,,pożytek". Mieli pieniądze, robili ,,interesy", dawali Żanecie drogie prezenty, nosili jej ciężkie torby i wozlili ją beemkami tam, gdzie sobie życzyła.

 

Aktualny łup Żanety, Krystian, to był w zasadzie dobry, prosty chłopak. Miał się za nie wiadomo kogo, bo nie sprzedał, bo nie był ,,frajerem pod celom" (jakby napisał, gdyby mu dano długopis), i każdy na dzielni z najwyższym szacunkiem zbijał z nim pionę, bacznie obserwując, czy jego mina nie zwiastuje nadchodzących kłopotów.

Krystian był gangsterem o sylwetce siłowniowej, całkiem przystojnym, jeśli ktoś lubi to, co Żaneta. Jak wszystko tutaj - Krystian był gangsterem od siedmiu boleści.

Ale umiał jeszcze kochać. I kochał Żanetę.

W ich, pobocznej historii - to właśnie było najsmutniejsze. Prawie tak smutne, jak opóźnienie pociągu o półtorej godziny, gdy tak bardzo czekasz. Na najbrzydszym dworcu w kraju, a może i na świecie tak bardzo, bardzo czekasz, liczysz każdą minutę.

A ona rozciąga się w wieczność.

 

Krystian uważał, że honor jest najważniejszy, ale Nina jakoś nigdy nie miała czasu zgłębić, co rozumie pod tym pojęciem, mijając go w biegu. On zagryzał kreskę futra* schabowym, przeliczając dzisiejszy hajs za zebrane haracze. Ona gnała do łazienki, by jak najszybciej pozbyć się z zaciśniętych ust, wyjątkowo obfitej, gęstej, zawiesistej spermy.

Pierwsza rzecz, jakiej nauczyła się w najstarszym świata zawodzie, to by nigdy nie płukać ust gorącą wodą. Bo sperma, to głównie białko. A białko się ścina...

 

Nie pogadali więc nigdy o tym, jak Krystian rozumie honor. W biznesie (Krystian) i zarzynaniu sobie duszy jak świni (Nina) - nie ma czasu na pogawędki.

,,Nie jesteśmy tu na wakacjach" - jak lubiła powtarzać Żaneta. W końcu ciężko pracowała na to, by móc pokrzykiwać na innych i orzynać ich, jak się da. Całe siedem lat dawania dupy. Rozkazów i bycia orzynaną. Dobrze znam historię Żanety i choć postronnym łatwo ją ocenić, ja wiem. Że musiała stać się wyrachowaną, interesowną suką, albo zdechnąć. Z dziećmi.

Do Żanety i Krystiana jeszcze wrócimy.

 

*

 

Raz Żaneta wyrzuciła Daniela spod drzwi. Wykopała jak brudnego szczeniaka.

Wtedy też lało, a jego ojciec schlał się tak, że zasnął na ławce na podwórku. Nina z Danielem nieśli go, moknąc niemiłosiernie. Daniel zauważył, że loki Niny ułożyły się pod wpływem deszczu w dobry omen.

Ojciec (z jakim wstydem nazywał go tak nawet w myślach...) budził się i bełkotał o kurwie i śmieciu.

O nich.

Ojciec, ojciec, ojciec - krzykiem pomyślał Daniel. Bo to miejsce uczy, że przed słabościami nie należy uciekać. Dogonią cię. Zwłaszcza takiego małego szczura jak ja - pomyślał znów.

Loki Niny wciąż układały się w dobry omen. Gdyby z nią uciec z tego wraku dzielnicy, kanałami... Szczury zawsze znajdą drogę...

Ręce mu się pociły, ojciec był ciężki. Pod butami zachrzęściła skorupa ślimaka, który wyszedł na deszcz. Już nie wróci do swojej ślimaczycy. Już jej nie pobije, a potem nie zasną we własnym śluzie, bełkocząc jak zawsze.

 

- Mógłbym go zabić - powiedział Daniel, patrząc z obrzydzeniem w twarz ojca.

Spojrzeli sobie w oczy. Czuła, że mówi prawdę. Że byłby do tego zdolny. Chciała pogłaskać go po policzku, ale obie ręce zanurzone miała w cuchnących odmętach ojca.

 

- Nina, jesteśmy z sobą szczerzy? Możemy być? Tak powiedziałaś.

Daniel też był trochę pijany, a Nina trochę smutna.

- Tak. Możemy być z sobą szczerzy.

- Chciałbym żebyś była moją żoną. Żebyśmy mieli dom, w którym nie będzie tego wszystkiego. Kocham cię.

 

Nina upuściła swoją część ojca Daniela i skuliła się, osłaniając głowę rękoma. Chyba wtedy wszystko zaczęło się komplikować. Czarne robaki oblazły bławatki, śmiejąc się między sobą z tego, że na wysypiskach śmieci wciąż pełno tych Chwastów Naiwności.

Ludzkie umysły to tak tajemnicze ogrody...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 14

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (58)

  • JamCi 28.08.2019
    Wspaniale piszesz Dziewczyno. Szacun.
  • Lamb 28.08.2019
    Czy ja wiem... ale merci.
  • Florian Konrad 28.08.2019
    kuriozalnie kiczowaty i nadęty, patetyczny styl, treść- jakieś popłuczyny po Galeriankach
  • Lamb 28.08.2019
    Ceni się szczerosc, Florian Konrad. Ma się prawo nie podobac, zglaszasz ze to jest beee, i moze masz racje. Dzieki.
  • Lamb 28.08.2019
    Ale Galerianki są wersją mocno soft zagadnienia prostytucji jednakze..
  • Lamb 28.08.2019
    Ale przemysle, bo ja to troche..,,wciaz jestem glucha na komplementy i propsy, tylko krytyka wrzyna sie w moj mozg jak krew obcych". Moze to wszystko szajs :)
  • Agnieszka Gu 28.08.2019
    Na dzień dobry mocny tekst...
    "Renomę, kurwa. Nina wybuchnęła histerycznym śmiechem. Renomę." - re-we-la-cyj-ny zabieg.
    Świetne poetyckie sformułowania np.
    "Czarne robaki oblazły promienie nadziei."
    Pozdrawiam
  • Lamb 28.08.2019
    Pozdrawiam takze. Dzieki za.odczyt.
  • Canulas 28.08.2019
    Trzyma poziom. Widzę ten deszcz. To niesienie pijaka. Widzę wszystko.
    Rozpruwa konkretnie
  • Lamb 28.08.2019
    Tez wciaz czasem to widze.
    Serduszko sie raduje, ze jestes, Mister Can.
  • Ritha 28.08.2019
    "Lepiej zapomnieć o wczoraj. Może wtedy wczoraj zapomni o tobie" - idealne
    "A ja chciałabym chelikopter, który zabierze stąd mnie i Daniela" - helikopter*

    Nadal prześwietnie opowiedziane. Relacja tych dwojga – urocza.
  • Lamb 28.08.2019
    To lepiej zapomniec o wczoraj... - jest taki film ,,Ogròd Luizy", bardzo ladny zresztą. I ona tam tak mniej wiecej mowi w pewnym dialogu, a ja z pamięci podkradłam. Film polecam. Helikopter to dopiero wstyd xd. Juz reperuję.

    Stanie się mniej urocza, ale tak, to rdzen - ze ona wyrosla na takim gruncie, ta relacja, i uroczo czy mniej uroczo - dzieje sie.
  • JamCi 28.08.2019
    Lamb ogród Luizy piękny.
  • Lamb 28.08.2019
    JamCi, nooo, naprawde niezly film. Pozostaje pod urokiem.
  • Lamb 28.08.2019
    Podobnie jak moich bohaterow - Luizę i Fabia dzielila przepasc z.pozoru nie do przebycia. Film; kopalnia cytatow, i ladna basn.
  • JamCi 28.08.2019
    Lamb ukochany film mojego Brata. Tyle razy mi o tym mówił, ze w końcu namówił. A Ona tam właśnie taka. Krucha.
  • Lamb 28.08.2019
    JamCi, to masz fajnego brata chyba. Pozdrow. Ja ten film odkrylam niedawno, zrobil na mnie spore wrazenie. Zwlaszcza ze tez swoje przesiedzialam w psychiatryku, szkoda tylko, ze Fabia nie bylo.
  • JamCi 28.08.2019
    Lamb :-) mój Brat trochę taki Fabio. :-)
  • Ritha 28.08.2019
    Filmu nie widziałam, ale obadam (!)
  • Lamb 30.08.2019
    Ritha, polecam najserdeczniej. Sprawdze Ci, bo chyba dzis znow bedzie na TVP Kultura I dam znac na pw.. Naprawde urocza rzecz.
  • Ritha 30.08.2019
    Lamb oki, a moze na cda jest? Obadam
  • betti 28.08.2019
    Przeczytałam tekst i komentarze. Ja tu nie znajduję odniesienia do ''Galerianek''. Zupełnie inny poziom, jedynie temat może w jakimś tam stopniu, nasuwać skojarzenia, bo przecież bohaterka nie ma piętnastu lat i kręconych włosów.

    Mnie się podoba trochę inne spojrzenie na ten najstarszy zawód świata. W miłości nie ma przecież różnic i cyfr. Każdy ma prawo w takim samym stopniu odczuwać i kochać. Poza tym wszystkim tekst znakomicie napisany.
    Pozdrawiam.
  • Lamb 28.08.2019
    Dziękuję. Znakomicie napisany? Tu odchodzę trochę od liryczności, chociaż może w dalszych częściach przebłyśnie.
    Florianowi ma się prawo nie podobać, a we mnie krytyka uderza mocniej niż komplementy. Nie obrażam się, i od dawna już nie mam się za nie wiadomo co.

    Najstraszy zawód świata będzie gryziony od różnych stron, jak to pociągnę. Mam zaplecze przemyśleń, i taki grunt zastali Nina i Daniel.

    Dzięki, Elżbietko. Na fejsie notabene przywdziałam jakiś czas temu Twoje imię. Niestety nie na Twą część, a anonimowości i Czarnej dalii.
  • jesień2018 28.08.2019
    Pierwsza część podobała mi się bardziej, jakby ciut lepiej była napisana, ale nie wiem. Może lepiej czyta się wieczorem po prostu.
    Jeśli chodzi o treść - zastanowiło mnie, dlaczego Daniel jest takim niewiniątkiem. Ok, pije, a poza tym to prawie idealny dzieciak - niemożliwe, jeśli wychowywał się w takim domu. Chyba że Nina go na razie takim widzi, bo chce go takim widzieć.
    W sumie tutaj: "Jeszcze nie stanowiło problemu, że ciastka są za dawanie dupy" jest zapowiedź czegoś strasznego, co może dziać się później.
    Zdziwiłam się też, że nieśli tego ojca. A nawet pogniewało mnie to. Dlaczego? Dlaczego go po prostu nie zostawili? (Tym bardziej, że za chwilę Daniel życzy mu śmierci!)
    Tak czy inaczej - zaangażowałam się w opowieść, z lękiem czekam na dalszy ciąg losów tej dwójki.
    I podziwiam, że potrafisz tak pisać.
  • Lamb 28.08.2019
    Daniel nie jest niewiniątkiem. Nie może być, bo dotychczas znał tylko zło. Już w szpitalu rani Ninę najmocniej jak potrafi, może bo była świadkiem jego upokorzenia, więc i on ją musi upokorzyć... Trudno spekulować.

    Ale urzeka go to, źe pierwszy raz w życiu ma przyjaciela. Urzeka go sama Nina, choć im bardziej go urzeka, tym bardziej musi ją nienawidzić, bo tym mocniej musi zdawać sobie sprawę, co Nina robi, tym silniej musi to boleć. A przecież Daniel jest dzieckiem, jeszcze bardzo. Rozdźwięk zachodzi między piekłem, jakie przeżyl, a tym, że wciąż ma szesnaście lat, i chcialby z Niną zbudować dom i się ożenić, jedząc ciastka z kremem, za które Nina płaci pieniędzmi z wiadomego źródła.

    Pojebane to wszystko i barrdzo trudne.

    przepraszam za tak chaotyczne bredzenie..
  • jesień2018 28.08.2019
    Lamb to nie jest chaotyczne bredzenie, wszystko rozumiem i zgadzam się z tym, co piszesz. Zranienie było w poprzedniej części, może dlatego tu mi czegoś zabrakło w nim, jakiegoś elementu tego mroku. Ale przyjmuję Twoje wyjaśnienie w stu procentach. Pozdrowienia!
  • Berkas 28.08.2019
    Podobało mi się tak samo jak pierwsza część.
  • Lamb 28.08.2019
    Cieszę się :).
  • Aisak 28.08.2019
    Będą kolejne części?
  • Lamb 28.08.2019
    Taki jest plan.
  • sensol 28.08.2019
    mam podobnie do jesieni. pierwsza część bardziej. trochę za szybko pędzisz chyba z historią.
  • Lamb 30.08.2019
    Mozliwe.
    Zalałam klawiaturę komputera.

    Gdy wyschnie, uwlolniwszy mnie od smartphone'owej katorgii (a mam jeszcze prawą rękę w gipsie po łokiec, a lewą tez dosc bolesnie pokiereszowaną, co niczego nie ulatwia) - postaram sie uczynic te czesc lepszą'.
  • sensol 30.08.2019
    Lamb zdravia życzę w takim razie :)
  • Angela 28.08.2019
    Przeczytałam obie części i mogę napisać tylko, że znokautowałaś mnie nimi. Kiedy chłopak po raz pierwszy był w kinie,
    poryczałam się.
    Pozdrawiam.
  • Lamb 30.08.2019
    Najwiesza nagroda dla mnie, jako pseudoautorki - bylo zawsze to, gdy udalo sie wzbudzic w odbiorcy emocje. Poruszyc.

    I...nie jestes osamotniona w swej reakcji.
    Bo widzisz..ja też się wtedy poryczalam..
  • Enchanteuse 28.08.2019
    To jest równie dobre, co bolesne. Przeczytam na chłodno jeszcze raz w wolnej chwili i spróbuję się lepiej odnieść.
    Teraz nie umiem.
    PS: Fajnie, że wróciłaś :)
  • Lamb 30.08.2019
    Moze do tego czasu uda mi sie poprawic, jest sporo do zmienienia.

    Cieszy mnie, ze zajrzalas.
    A.ze wrocilam - Rithy zasluga, wylaczna.
  • Wrotycz 29.08.2019
    "7. Dziś było ich siedmiu, ale trzech wyszło. Byłam zbyt blada, zdaniem jednego z nich. Inny chciał szatynkę.
    A ja chciałabym helikopter, który zabierze stąd mnie i Daniela. Daleko, daleko..."

    Wiesz, sądzę, że gdyby ta historia w całości była prowadzona w 1. osobie jak powyżej... zyskałaby. I na bank uciekła od efektowności, typu titanickowe porównania.

    Interesujący temat, btw... prostytucja jako metoda autodestrukcji, jest sposobem potwierdzenia zła-dna w sobie, bo innych też krzywdzi. Smakowity kąsek dla psychoanalizy.

    "Nina upuściła swoją część ojca Daniela i skuliła się,(...)" - poćwiartowali go? :)
    Ostatnie zdanie... ciut za dużo emfazy.

    Pozdrawiam serdecznie, Lamb.
  • Lamb 31.08.2019
    Ten komentarz spędza mi sen z powiek. Dzis będzie odpowiedź.
  • Wrotycz 31.08.2019
    Lamb, pisz część trzecią 'Rozgniatanych pod butem'. Bo chyba wiem, co jest w tej jeszcze nienapisanej odpowiedzi do mego komentu, jesteś za bardzo samokrytyczna :)

    Oby gips i ból jak najmniej dokuczał. Dziękuję za słowa pod Jutrem :)
    Trzymam kciuki za Twoje pisanie.

    Uściski, Lamb.
  • Lamb 31.08.2019
    Wrotyczko Droga, więc tak: na Titanic byl plan inny, niż dac go jako wypełniacz, by wprowadzić,,publikę" w rozrzewnienie tanim sposobem. Brzydze się takimi zabiegami prawie tak bardzo jak sobą. To raz, czesc dalsza nastąpi :)
  • Lamb 31.08.2019
    Będą fragmenty pisane w pierwszej osobie, ale całość w pierwszej - byłaby zbyt ulewna krwią, mogłabym nie dać rady i...ich, się utopić. Chciałam nabrać dystansu.
  • Lamb 31.08.2019
    Cdn
  • Wrotycz 31.08.2019
    Lamb, a ja sądzę, że w 1. osobie narrator bardziej się ogranicza, ale... mogę się mylić, nie jesteś mną. Z własnego doświadczenia owa konstatacja wszak powstała. U mnie ten dystans wtedy o niebo większy.
    Dzięki za info.
    Zdrowiej i dobrej nocy.
  • Lamb 01.09.2019
    Do tego odniosę się później, teraz to, co chodziło za mną caly dzien:

    Bo widzisz...świadomie bądź nie, bezbłędnie wyłuskałaś punkt kulminacyjny. Znalazłaś bombę, ale nie wiem, czy zdalas sobie sprawę, że trzymasz ją w dłoniach.
    Mi wybuchła...

    ,,Interesujący temat, btw... prostytucja jako metoda autodestrukcji, jest sposobem potwierdzenia zła-dna w sobie, bo innych też krzywdzi. Smakowity kąsek dla psychoanalizy. " - W punkt.

    I teraz moment klucz...

    "Nina upuściła swoją część ojca Daniela i skuliła się,(...)" - poćwiartowali go? :)" - nie poćwiartowali go, ale on ciągnął za race, ona za nogi, jakos tam rozłożyło ciężar na części, zartownisiu.

    I może rozdziawisz ciasteczka ze zdziwienia, ale to jest moment klucz, jak oni to niosą, a on wyskakuje z wyznaniem. Wszystko postanowiłam rozwinąć w dalszej części, zamiast rysować Ci obrazek w komentarzu. Zresztą- mozesz sie domyślać, jak teraz się zrobi brudno i trudno.
  • Lamb 01.09.2019
    Usteczka* !
  • Lamb 01.09.2019
    Już poprawiłem cala czesc, korzystając z
    Twoich rad, a co do tego,,momentu kulminacyjnego/kluczowego" - mam zamiar się na niej skupić w kolejnej części, jeśli do niej dojdzie.

    Dziękuję Ci za ogrom wsparcia i cennych uwag ♡
  • Wrotycz 01.09.2019
    Lamb, skasowało mi komentarz.
    Więc w skrócie. Część ciała jest niezręcznością małą.
    Ninie opadły ręce. Ciężkie buty kata uderzyły w bruk. (coś w ten deseń)

    Wrócę, dzięki za dzięki:)))
  • Something 29.08.2019
    Ogólnie - nie jest to coś, co mnie zachwyca. Solidne. Nawet wdarł się patos. Całościowo - z przewagą na tak.
  • Lamb 01.09.2019
    Zostało poprawione. Cenię szczerość i dziekuje.
    Może po poprawkach bardziej zyska.
  • Lamb 30.08.2019
    Na pozostale opinie odpisze juz gdy klawiatura wyschnie. Na tym smartphonie dostaje szlaku, zlamana reka zbyt boli
  • refluks 31.08.2019
    Z jednej strony bym chciała ciąg dalszy, a z drugiej może zakończyć teraz, zanim się rozmydli?
  • Lamb 01.09.2019
    Przede wszystkim - zostało poprawione.
    Mam nadzieję- ze na lepsze.

    Jest dla mnie naprawdę zaskoczeniem i czymś cennym, że Ci się te teksty podobają. Bardzo szķoda, że nie chcesz powiedzieć nic więcej.
    Ale nie smialanym próbować nakłaniac ;p
  • nimfetka 01.09.2019
    Zaaaaaczynamy.
    "Sama Żaneta otaczała się mężczyznami, którzy byli po trzydziestce, po parę lat przesiedzieli w więzieniu i był z nich ,,pożytek"." - To zdanie wydaję mi się dziwaczne, a raczej jego druga część. Może nie, że nieskładne, ale takie jakieś lekko wygibaszone.
    "Nina upuściła swoją część ojca Daniela i skuliła się, osłaniając głowę rękoma." - Tu tak samo, to upuszczenie części ojca mnie lekko odstręcza.
    Co do całości nadal wydaję mi się to piękne, ale mam w sumie podobnie jak Jesień, bardziej podobała mi się pierwsza część. Nadal jednak utrzymujesz tę brudną magię w opowiadaniu i czuję, że chcę poznawać dalej historię Niny i Daniela. Ciekawie wymieszana narracja. Albo mam jakieś zwidy, albo ostatnio dużo tych serii o prostytutkach. Nie, żeby ten fakt czemukolwiek ujmował Twojej opowieści.
    Zapowiada się naprawdę cudnie.
  • Lamb 03.09.2019
    Na fb znalazlam I dodalam. Moze po poprawkach ts czesc opowiadania zyska w Twoich oczkach.

    Ciesze sie, ze Nina I Daniel Cię wciągneli
  • O kur..a ominąłem tę część :) Tera to mi wszystko gra i buczy. Zasadniczo lepiej czytać po kolei, ale zasady są przecież po to żeby je łamać. Bardzo spoko opko.
  • Lamb 06.09.2019
    Ciesze sie, Maurycy, ze sprobowales Owadów, I ze tera juz gra I buczy. Je istotnie lepiej po kolei, bo relacje miedzy bohaterami sa trudne I latwiej polapac sie majac solidne oparcie w chronologii
  • Adelajda 29.09.2019
    Smutno mi, przez Twój tekst mi smutno. Tak zerknęłam na komentarze i Ogród Luizy też oglądałam, ale bardzo dawno, piękny film.
    Ładna część, ciekawa jestem jaki los zgotujesz bohaterom.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania