Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Owoc wiśni

1127 rok.

Tsushima, Japonia.

 

Powietrze rankiem było wyjątkowo lekkie i rześkie. Wiatr powiewał swobodnie poruszając delikatnie kłosami kwiatów polnych. Yokashi przechadzał się dotykając dłonią wysokiej trawy. Strumyk wody znajdujący się obok domostwa budził w nim miłe wspomnienia. Woda zahaczająca drobne kamienie kojarzyła mu się z matką, jej dźwięcznym głosem. Sama skała zaś - z ojcem, preferującym surowe wychowanie syna. Dopiero teraz, po wielu latach, Yokashi docenił ciężką pracę, którą wykonywał ojciec by nauczyć go potrzebnych wartości.

Dotknął srebrnych włosów. Wraz z tymi myślami, przyszły też inne. Takie, o których z całą pewnością wolałby zapomnieć.

 

Katana przestała już praktycznie błyszczeć w świetle ognia i księżyca. Nie było widać jej idealnie wypolerowanej stali - całe ostrze było skąpane we krwi. A żołnierzy nie malało.

Yokashi zablokował lewą ręką atak z krótkiego noża, po czym dobył własnego wakizashi odrzucając nieprzydatną obecnie, zbyt długą katanę, i wbił broń w lewy bok napastnika. Wyciągnął po chwili wakizashi z krzyczącego rywala i rozplatał mu nim gardło. Odrzucił ciało przeciwnika i podniósł katanę. Zobaczył przed sobą kolejnego szarżującego rywala. Yokashi uchylił się przed szybkim cięciem, przeturlał po następnym długim sieknięciu, wstał i ciął prosto w serce. Katana przebiła ciało idealnie. Czerwony ślad nie ustawał, gdy ofiara zsunęła się z jej ostrza na ziemię. Yokashi przetarł pot zalewający mu oczy, i odrzucił gniewnie maskę smoka, którą miał na sobie. Uznał, że teraz to już nie ma znaczenia.

 

Przygładził gęstą brodę i spojrzał przed siebie. Zawsze podobał mu się widok wschodzącego słońca. Przeszedł jeszcze kilkanaście kroków dalej, zbliżył się do drzewa. Wspiął się cicho po stojącej obok drabince i zerwał delikatnie dojrzały owoc wiśni. Przypomniał mu on syna. Yokashi często nazywał go niedojrzałą wiśnią. Uśmiechnął się lekko, niezauważalnie. Gdy schodził z drabinki, musiał przystać na chwilę. Ból w barku odezwał się cicho.

 

-Teshi! Teshi! - krzyczał przedzierając się na polu bitwy. Kolejny unik, kolejna krew.

-Yo ... Yokashi - mówił z trudem leżący przy murze mężczyzna. Mocno krwawił i trzymał się za brzuch. Yokashi uklęknął przy nim szybko.

-Wstawaj, Teshi. Przeniosę cię. Musisz przeżyć, słyszysz? - mówił bez wiary w głosie. Próbował podnieść towarzysza, ten jednak nie pomagał i zaprotestował.

-Nie, bracie, już nie. Musisz tylko ... chroń Inui. Danshi zabiją ale Inui wezmą w niewolę. Moja ... mała córeczka. Nie dopuść do tego. Nie możesz ... - Teshi mówił z trudem konając. Yokashi kiwnął lekko głową i przetarł spływającą łzę. Nagle poczuł niespodziewany ból w barku. Momentalnie się skrzywił, kaszlnął i odwrócił głowę. Strzała utkwiła w jego ciele. Krew zaczęła wolno wypływać. Yokashi przeniósł się momentalnie za osłonę szukając wzrokiem strzelca.

Stał kilkanaście metrów dalej. Ich oczy spotkały się momentalnie. Yokashi zagryzł zęby i wyciągnął szybko strzałę z barku. Podniósł następnie katanę i rzucił się do szarży na łucznika. Ten zdążył napiąć już cięciwę po raz drugi.

 

Yokashi wrócił do pustego domu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Shogun 29.03.2020
    Ciekawy tekst w klimacie Japonii, choć trochę ciężko mi uwierzyć, że Yokashi dałby radę zabić tego łucznika, zwłaszcza po tym jak już raz został trafiony. Ale cóż, pod wpływem adrenaliny wszystko możliwe.
    Pozdrawiam ;)
  • Vincent Vega 29.03.2020
    Super tekst , świetnie budujesz klimat.
  • Piszesz ciekawie i widać, że jest to nie wymuszone, choć masz sporo braków technicznych. Ponadto rzucasz zdania, obrazy nieco chaotycznie, tak bez przygotowania na nie czytającego.
    Jeśli to wyrwany fragment z większego opowiadania to by było zrozumiałe, ale wydaje się, wnoszę po tytule, że tak nie jest.

    „ Momentalnie się skrzywił, kaszlnął i odwrócił głowę. Strzała utkwiła w jego ciele. Krew zaczęła wolno wypływać. Yokashi przeniósł się momentalnie za osłonę szukając wzrokiem strzelca.”

    Przykładowy wyrywek, bo nie mam czasu zagłębiać się w całość tekstu.
    Jeśli momentalnie się skrzywił... itd czyli akcja gna, to jest walka. Momentalnie oznacza w tej jednej chwili, nie ma czasu na nic a już na pewno na przyglądanie się jak krew „wolno wypływa” . Z tego co wiem, krew po postrzale, zwłaszcza z łuku wypływa po kilku sekundach, i można ją dostrzec pod warunkiem, że rana nie jest okryta materiałem ubrania, a tak to przedostanie się na odzież dopiero nawet po kilku minutach.
    Moim zdaniem powinieneś rozbudować opisy, aby odbiorca mógł lepiej wczuć się w sytuację i ostrożniej dobierać słowa.
    Masz trochę drażniących powtórzeń. W wybranym prze ze mnie fragmencie „momentalnie”. To mocne, wyraziste słowo nie powinno znajdować się dwa razy w tak krótkich odstępach tekstu jak Ty masz to tutaj. Używaj synonimów (błyskawicznie, natychmiast, biegiem... )zależnie od tego jak czujesz, ale nie powielaj tych samych słów. Wiem, że to nie łatwe, ja też często na tym legnę.

    Ogólnie, jak napisałem na początku, tekst ciekawy, jednak przydała by mu się obróbka, przejrzenie przez kogoś kto ma pojęcie o korektach teksów.
    Pisz i nie poddawaj się, z każdym kolejnym tekstem powinno być lepiej, zwłaszcza jeśli będziesz wyciągał wnioski z krytycznych komentarzy.
    Pozdrawiam
  • Marian 30.03.2020
    Faktycznie (zauważył to już Maurycy) wygląda to na część czegoś większego.
    Skupię się jednak na błedach.
    "A żołnierzy nie malało." - > Napisałbym raczej: "A żołnierzy nie ubywało."
    "Ból w barku odezwał się cicho." -> Kilka linijek niżej piszesz: "Nagle poczuł niespodziewany ból w barku."
    Dwa bóle w barku? Czy to nie jest jakaś niekonsekwencja?
    A teraz coś z historii. Piszesz: "1127 rok. Tsushima, Japonia." Skoro rok 1127, to wojownik nie mógł używać katany. W tamtych czasach używano mieczy typu tachi. Pierwsze miecze podobne do katan pojawiły się dopiero w XIV/XV wieku, a prawdziwe katany w wieku XVI. Myślę, że wystarczyłoby użyć słowa "miecz".
    To wyszło tak, jakby Zbyszko z Bogdańca pod Grunwaldem walczył szpadą.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania